- Nie „O ja ciesz pierdzielę”, tylko mi pomóż. - Jej błagalne spojrzenie mówiło wszystko.
- A jak ja mam ci pomóc? Musisz mu powiedzieć.
Oprócz tego jednego nie wiedziała, co ma jej innego poradzić. Sprawa była prosta, albo powie mu i dalej wszystko będzie zależało od Itachiego, albo nie powie i za cztery lata wyląduje w tym samym miejscu, co różowowłosa. Z bolesną świadomością tego, jak wiele rzeczy zrobiła źle, a wszystko zaczęło się od jednej źle podjętej decyzji.
Szkoda, że ja sama taka mądra nie byłam cztery lata temu.
- On nie chciał mieć dzieci....
- Ale to było wcześniej. Może teraz zmienił zdanie? Skąd możesz wiedzieć. - przerwała jej.
- A skąd ty możesz wiedzieć, co robić, jak sama nie powiedziałaś Sasuke?
Spojrzała zdziwiona na Emmę. Wiedziała, że zawsze miała cięty języki i wpierw mówiła a potem myślała, ale tego się nie spodziewała.
- To po cholerę prosisz mnie o pomoc? - Zabrała płaszcz z fotela. - Masz dwie opcje. - Nie patrzyła na nią. - Powiesz mu i wszystko będzie zależeć od Itachiego, a ty będziesz miała czyste sumienie, albo nie powiesz i skończysz jak ja. Krótka piłka. Nie co się bawić. - Z ręką na klamce, zatrzymała się jeszcze na chwilę. - Nie podejmuj decyzji dziś. Prześpij się z tym.
- Gdzie mój strój na kolację? - krzyknęła, kiedy tylko wyszła.
- Sakuro. Jesteś coraz bardziej piękniejsza z każdym dniem.
- Sasori. Nie ma osoby, która w ciągu dziesięciu minut obdarzyłaby mnie taką ilością komplementów, co ty. - uśmiechnęła się.
Zaraz po tym, jak zasiedli do stolika, czerwonowłosemu nie zamykały się usta. Krótka wymiana komplementów. Kilka kurtuazyjnych zdań. Popis savoir-vivre. Wszystko pięknie. Kolorowo. Tylko coś w głębi jej duszy i ciała chciało kogoś innego na tym miejscu. Chciało z kimś innym wymieniać komplementy. Kurtuazyjne zdania. Wiedziała natomiast, że na własne życzenie tego nie ma. Jak mówi słynne przysłowie – nie zawsze mamy to co chcemy.
- Co o tym myślisz? - spytał, bacznie jej się przyglądając i popijając wino.
- Przepraszam, Sasori. Odpłynęłam. - Założyła kosmyk za ucho.
- Wiem. Zauważyłem. Powiesz, co cię tak zajęło?
- Wygląd restauracji. - Rozejrzała się dookoła, na tyle, na ile pozwolił jej obrót głowy. - Niektóre miejsca żyją swoim życiem. Mają… tętno. Specyficzny klimat. To miejsce takie jest. Poza tym piękne obrazy. Sztuka, którą za razem bardzo łatwo ją zinterpretować, połączona jest z bardzo dużymi umiejętnościami artysty, ponieważ obrazy same w sobie nie są proste.
- Interesujesz się sztuką? - zainteresowanie widoczne na jego twarzy trochę schlebiło jej. Już dawno żaden mężczyzna nie interesował się nie jej wyglądem, a zainteresowaniami.
- Lubię sztukę. Przez nią można pokazać wiele rzeczy, których słowa nie opiszą. A ty? - Upiła łyk wina.
- Mam parę obrazów…
Ich wzrok przykuła para siedząca obok. Mężczyzna wstał z krzesła i uklęknął przed krzesłem swojej towarzyszki. Kobieta siedziała sparaliżowana, z dłonią zasłaniającą promienny uśmiech. Sakura widziała, jak jej oczy się zaszkliły.
- Nie waż mi się nie zgodzić - zażartował mężczyzna szeptem, otwierając zamszowe pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek - Kate, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i wyjdziesz za mnie? - Drżenie głosu zdradzało jego tremę. W końcu nie oświadcza się jej w domu, tylko w restauracji pełnej gości. Musiał być bardzo pewny uczuć swojej partnerki, a także pełen odwagi.
- Tak… Tak, tak, tak!
Mężczyzna wstał i, z kobietą w ramionach, zrobił obrót wokół własnej osi. Oklasków nie było końca. Każdy z gości snuł im dalszą historię. Jedni szczęśliwą. Inni, że rozstaną się po paru lub parunastu latach, może miesiącach. Istnieje jedna rzecz, która łączy wszystkich tych ludzi - każdy chciałaby być na ich miejscu, ponieważ takich chwil się nie zapomina. Najbliższe momenty mogą być jednymi z najszczęśliwszych w ich życiu.
- Pani Haruno? - dopiero spostrzegła kelnera, który stał przy stoliku z kopertą w dłoniach.
- O co chodzi?
- List do pani. - podał kopertę i odszedł od jej stolika.
Koperta niczym się nie wyróżniała. Zwykła. Biała. Elegancka. Otwierała takich wiele, głównie były w nich zaproszenia na różne bale, obiady czy spotkania. Tym razem zastała papier, złożony na pół. Kiedy tylko otworzyła i przeczytała. Natychmiast wstała rozglądając się za kelnerem, którą dostarczył jej kopertę.
- Kto dał ci tę kopertę? - spytała od razu jak tylko znalazła go. - Kto Ci to dał? - podniosła kopertę, którą trzymała w dłoni.
- Jakiś facet. Nie widziałem twarzy. Miał kaptur. - powiedział.
- Sakura, co się dzieje? - przy jej bok znalazł się od razu Sasori.
- Gdzie moja kopertówka. - sama nie wiedziała czy zapytała czy powiedziała. Musiała zadzwonić. - Muszę wyjść. Przepraszam.
- Co się dzieje? - zapytał, jeszcze raz kiedy płacił za kolację.
W odpowiedzi podała mu kartkę, a sama wykręcała numer do Sasuke. Kiedy przeczytał spojrzał na nią i pomógł założyć jej płaszcz.
- Sasuke? Musisz zabrać Yurę z mojego domu. Opiekunka jest z nim. Odeślij ją. Ma zapłacone. - powiedziała na jednym wydechu.
Serce biło jej tak szybko, że myślała, że wyskoczy jej z piersi. Oblał ją zimny pot. Nigdy nie była tak przerażona. Bała się, a najgorsze jest to, że nie bała się o siebie.
- Słucham? - po raz kolejny usłyszała ten chłodny głos sprzed lat.
- Zabieraj Yurę i spotkamy się u Itachiego.
- Oszalałaś?
- Natychmiast. - rozłączyła się i schowała telefon w kopertówce
Nawet nie zauważyła kiedy wyszli z restauracji. Było miło, pięknie, ale los zawsze chce grać z nią w pokera. Raz wygrywa. Raz przegrywa. Niestety ona ostatnio często przegrywa. Dobra passa się skończyła i nie wiadomo, kiedy wróci.
- Przepraszam cię za ten wieczór... - chciała zacząć cały swój wywód na temat tego, jak źle się zachowała.
- Nie przepraszaj, nie masz za co. - przerwał, patrząc jej w oczy. - Sasuke jest ojcem twojego syna. - uśmiechnął się lekko pod nosem - Jesteś niezła w tuszowaniu takich rzeczy. - Spojrzała na niego niezrozumiale i chyba to wyczuł, bo od razu odpowiedział na niezadane pytanie. - Wiesz dobrze, że w naszym środowisku wszystko szybko się roznosi, a do dziś nie wiedziałem, że masz syna.
Zatrzymali się przed budynkiem, gdzie mieszkał Itachi. Wysiadła z samochodu i spojrzała w górę. Budynek miał co najmniej z dziesięć pięter. Zobaczyła światło w mieszkaniu Itachiego. Dobrze wiedziała, które jest jego, gdyż pomagała mu kupować to mieszkanie.
- Przepraszam za ten wieczór. - powiedziała po raz kolejny i spojrzała w dół, gdzie Sasori bawił się jej dłonią.
- Poczekam tu, aż wrócisz. Odwiozę cię do domu. Was. - uśmiechnął się. - Poza tym to był bardzo miły wieczór.
- Sasori, musisz coś zrozumieć.- delikatnie wyjęła swoją dłoń z jego - Poszłam na kolację z tobą, żebyś wziął tę sprawę rozwodową.
- Wziąłbym ją nawet wtedy, gdybyś nie przyszła. - przyjrzał się jej.
Dostrzegła w jego oczach coś co mówiło jej, że musi postawić sprawę jasno i wyraźnie.
- Sasori. Nie komplikuj bardziej. Dziękuję ci za miły wieczór, ale to była miła kolacja z znajomym. - szepnęła na tyle wyraźnie, żeby usłyszał - Jedź do domu. Nie wiem ile to może zająć.
- Jesteś pewna? - upewnił się. Miała wrażenie, że to pytanie miało dwa znaczenia, ale w obu wypadkach odpowiedź była taka sama.
Po skinieniu głowy szybkim korkiem weszła do budynku. W ogromnym pomieszczeniu roznosił się dźwięk szpilek. Skierowała się do windy, gdzie zaraz po przywołaniu windy otworzyły się przed nią drzwi. Kiedy jechała na górę niepewnie obracała w dłoniach kopertę, którą otrzymała niecałą godziną wcześniej. Z nerwów zdjęła buty i biegiem pokonała odległość od drzwi windy do mieszkania Itachiego.
- Dzięki Bogu, Itachi. - powiedziała, kiedy otworzył jej drzwi.
Rozpięte guziki pod szyją i na szybko związane włosy wskazywały, że już dawno był po pracy.
- Sasuke przyszedł zaraz po tym, jak zadzwoniłaś. Co się dzieje?
- Gdzie Yura? - zapytała, kładąc buty na podłodze przy drzwiach.
Mężczyzna wskazał dłonią salon. Szła długim korytarzem, który po chwili zmienił się w salon z kuchnią i jadalnią. Przeszklona ściana na przeciw korytarza robiła wrażenie. Po lewej stronie zauważyła kanapę na której leżał chłopiec przykryty kocem. Sasuke zaś stał przy jednym oknie. Zerknął tylko w jej stronę, w ogóle nie poświęcając jej swojej uwagi. Jakby na nią nie zasłużyła.
- Możesz mi wyjaśnić o co tu chodzi? Randka ci się nie udała i potrzebowałaś planu B?
Wiedziała, że po wszystkim, co zrobiła, nie mogła oczekiwać oklasków na swoją cześć, ale z takim chłodem w jego głosie nie spotkała się już dawno. Wyjęła kartkę z koperty.
- Raz, dwa, trzy. Gdzie jest twój Syn? Trzy, cztery. Schowaj się za stery. Cztery, pięć, sześć. Koniec już jest.
- Kiedy dostałaś tę kartkę? - Itachi podszedł do Sakury, po czym dokładnie obejrzał kartkę.
- Kelner przyniósł mi ją koło dwudziestej pierwszej....
- Randka się udała? - zironizował Sasuke, odwracając się w jej stronę.
- Sasuke, daj spokój, nie teraz... - zaczął Itachi.
- Nie byłam na żadnej randce, jak to sobie wymyśliłeś. - podeszła do niego bliżej. Była od niego o głowę niższa, ale jej ton był taki, jakby była od niego o co najmniej o głowę wyższa. - Omawiałam szczegóły z twoim nowym adwokatem. Dzięki tej cholernej kolacji przejął twoją sprawę. Dla twojej wiadomości było miło. - warknęła mając dość jego ironii i sarkazmu.
- To nie ja się szlajam z jakimś facetem po restauracjach i zostawiam dziecko z nianią.
Nie wiedziała co na to powiedzieć. Zapadła cisza. W powietrzu było czuć wszelkie nie wypowiedziane słowa, urazy, bóle. Wiedziała, że zasłużyła na to i na o wiele więcej, ale nie sądziła, że cały pakiet dostanie od razu.
- Podejrzewasz, kto to może być, Sakura? - zapytał Itachi przerywając ciszę i nadal dokładnie przyglądając się kartce.
- Parę miesięcy temu zostałam postrzelona. Może to być ten facet. Powiedział wtedy, że dziękuję mi za zniszczenie mu życia.
Sasuke zaśmiał się szyderczo.
- Widzę, że masz niezłe grono wielbicieli.
Itachi spojrzał na niego krytycznie, po czym spojrzeniem wrócił do Sakury. Widział jak przygryzała wargę. Spuściła głowę i na chwilę stworzyła tarczę z swoich włosów. Stworzyła na małą chwilę swój mały świat. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na Itachiego.
- Może to być jedna ze spraw, które przegrałam. - szepnęła. - Znalazłeś mieszkanie? - tym razem pytanie skierowane było do Sasuke.
- Już dawno. Yura prześpi się dziś u mnie.
Chciała już zaprotestować, ale niestety ubiegł ją.
- Do mnie jest bliżej. Po za tym twój kochaś pewnie czeka na dole, a dziecko może wam tylko przeszkadzać.
Spojrzała na niego i nie wierzyła, że powiedział to. Jak mógł ją posądzić o to, że jej własny syn może jej tylko przeszkadzać? Wszystko co robiła, było ze względu na jego bezpieczeństwo. Wyjeżdżała, zostawiając go z Neji, żeby nikt go nie powiązał z nią. Zostawiała go na tak długo, bo nie chciała, żeby na jego dziecięce barki zwaliły się jej błędy przeszłości, które od dawna chodzą za nią jak cień. Jedno wiedziała w tej chwili na pewno. Nie da rady się już uspokoić. Wszystko co robiła, robiła po to, by chronić kogoś ważnego, a on śmie jej zarzucać, że Yura może jej w czymś przeszkadzać. Zrozumiałaby, gdyby powiedział jej to, jeżeli nie znałby prawdy, ale on znał. Sama mu ją powiedziała, pomimo wszystko on wypowiedział ten słowa i nie mogła znaleźć żadnego argumentu, żeby posądzić go o to, że bredzi. Trzeźwy. Skoncentrowany. Ziejący do niej nienawiścią. Argumentów nie było.
Itachi oddał jej kartkę, schowaną od razu w kopertę.
- Okej. Odbiorę go jutro. Napiszę sms-a. - powiedziała łamiącym się głosem.
Wyszła z salonu szybkim krokiem. Zgarnęła buty, po czym szybko je założyła. Słyszała jak Itachi mówił coś jeszcze Sasuke, ale nie chciała już słychać dalszych uwag pod swoim adresem. Kiedy naciskała klamkę zatrzymał ją głos Itachi’ego.
- Widziałaś dziś Emme? Nie mogę się z nią skontaktować.
Spojrzała na niego zdziwiona. Czyli podjęła decyzję.
- Emma wzięła urlop. Powiedziała, że musi odpocząć.
- Wiesz może gdzie, albo na jak długo?
- Wiem tylko, że wyjechała, nie mówiła gdzie. Wzięła wszystkie 365 dni zaległego urlopu.
- 365 dni? Wyjechała na cały rok? - szok to jedyne co można było odczytać z jego twarzy. Wpierw szok, potem niedowierzanie, zaskoczenie, podejrzewanie o żart i w końcu uświadomienie sobie, że to wcale nie jest żart.
Potwierdziła skinieniem głowy i wyszła. Przywołała windę, po czym po raz kolejny dopadło do niej to wszystko co powiedział jej Sasuke.
Granatowowłosa dziewczyna weszła do salonu, gdzie blondyn z rozczochranymi włosami siedział nad kartami pacjentów dokładnie je przeglądając. Stanęła obok niego i wplotła długie palce w jego włosy. Uśmiechnęła się, kiedy zamruczał tak jak tylko on to miał w zwyczaju. Od zawsze lubił gdy przeczesywała jego włosy. To była jego ulubiona pieszczota. Pociągnął ją tak, że usiadła na jego kolanach zarzucając mu dłonie na szyje. Jedną dłonią trzymał ją w tali, a drugą założył jej kosmyk za ucho.
- Czym się martwisz?
- Sakura. Nie wiem, co zrobić, by poruszyć w niej emocje. - westchnęła.
- Wydaje mi się, że Sasuke to już zrobił. - posłała mu niezrozumiałe spojrzenie. - Itachi dzwonił. Sasuke powiedział trochę za dużo. Jak wychodziła, była na granicy płaczu. Złamał ją. Wydaje mi się, że niedługo powinna wrócić nasza Sakura. - przyjrzał się jej dokładnie. - Znowu zwinęłaś mi koszulkę? - uszczypnął ją lekko u odsłonięte udo.
- Naruto! - pisnęła cichutko.
Przyjrzała się jego twarzy, po czym musnęła lekko jego usta. Wykorzystał okazję i natychmiast pogłębił pocałunek. Masował jej udo, a druga dłoń wędrowała pod koszulkę. Ku jego niezadowoleniu odsunęła się trochę i spojrzała na papiery.
- Musisz się przygotować. Masz jutro dużo pacjentów. - Wstała z jego kolan
- Yhm… - Wstając, złapał jej dłoń, po czym przyciągnął ją do siebie. - Może mi pani doktor pomoże? Mam mały kłopot z taką jedną pacjentką… Hyuga się zwie.
Zostawiali za sobą drogę pełną ich ubrań, kiedy kierowali się do sypialni.
- Z pacjentką? Panie doktorze... - oplotła go nogami w pasie - Trzeba to szybko załatwić.
- Oczywiście, pani doktor, to bardzo pilna sprawa...
Siedziała na kanapie i cały czas spoglądała w stronę okna, za którym widziała dzieci bawiące się w parku. Wiedziała, że powinnam tu być. Czuła się tu bezpiecznie. Powinna mówić do osoby, siedzącej naprzeciwko niej. Zdawała sobie sprawę, że mężczyzna bacznie jej się przygląda i czeka, aż coś powie, jak zacznie mówić. A ona...
- Sakuro? Może coś powiesz?
Skierowała swoje spojrzenie na niego i wzięła ostatni wdech zanim powie to, co powinna powiedzieć już dawno temu.
- Zgubiłam się w swoim życiu. Nie mogę opanować tego… chaosu, który powstał w mojej głowie. - Na chwilę skierowała wzrok na swoje paznokcie i spojrzała na osobę, która siedziała naprzeciw niej. Kiedy wchodziła, wydawała się inna. Teraz… też jest na swój sposób inny. Jakby starał się powiedzieć jej samą mową ciała: Pomogę ci. Zaufaj mi. - Potrzebuje pomocy, doktorze Trauser.
Brunet spojrzał na nią. Miał przyjazne spojrzenie. Ciepłe i uspokajające.
- Dobrze. Opowiesz mi swoją historię?
***
Leżała w łóżku, patrząc w sufit – w tej chwili wydawał się taki interesujący. Powinna wstać i szykować się do pracy, ale czuła się jakby zeszło z niej powietrze. Wczorajszy dzień powinien być inny. Miała odebrać Yurę. Wszystko było dobrze, dopóki nie spotkali się w parku. Sasuke powiedział, że Yura nie chce wracać. Nie wierzyła, póki nie usłyszała tego na własne uszy. Jej własny syn powiedział, że nic chce wracać, że chce zostać z Sasuke. To było jak kubeł zimnej wody. Zawsze bała się, że ktoś odbierze jej Yurę, a teraz okazuje się, że to Yura nie chce z nią być. Nie dziwiła się, ale to też nie znaczy, że nie zabolały ją te słowa. Kiedy patrzyła, jak Sasuke odchodził z Yurą, zdała sobie sprawę jak bardzo jej uporządkowane życie zmieniło się w chaos. Istny chaos. To nawet nie było przejście tornada, to było coś o wiele gorszego. To była ona sama. Wtedy też postanowiła to naprawić. Wyciągnęła wizytówkę, którą jakiś czas temu ktoś jej dał. Nie pamiętała kto, ale wiedziała co powinna zrobić.
Stojąc pod prysznicem przypomniała sobie, jak wyglądał Yura, kiedy odchodził z Sasuke. Od dawna nie widziała go takiego szczęśliwego. Nawiązał lepszy kontakt z Sasuke niż mogłaby się spodziewać. Nie wiedziała tylko, jak bardzo ten kontakt jest silny i jak daleko może posunąć się Sasuke. Zdawała sobie sprawę, że będzie chciał się odegrać. Ma nadzieję, że Yura nie będzie do tego wmieszany.
- Witaj Thomas - skinęła głową, kiedy mężczyzna otworzył przed nią drzwi.
- Witam Pani Haruno.
- Podjedźmy wpierw do Starbucks'a. - powiedziała, kiedy wsiadł za kierownice.
Siedziała w sali konferencyjnej na przeciw własnego klienta i po raz kolejny zastanawiała się po co Ona to robi. Po co ona znosi tych wszystkich ludzi, którzy kłamią, mimo że obiecują tego nie robić. Kiedy ich już przyłapuje okazuje się, że zapomnieli o tym małym szczególe dla nich, a ogromnie ważnej rzeczy dla niej.
- Gdzie Pan był zeszłej nocy? - zapytała jeszcze raz.
- W domu, w łóżku. Spałem. - odpowiedział pewnie.
- Oto zdjęcia przedstawiające jak wyjeżdżał pan z garażu o ósmej wieczorem, a wrócił o siódmej rano. - wyłożyła zdjęcia przed siebie. - Jest pan oskarżony o włamanie w zupełnie inne części miasta, do biura jakiegoś biznesmena. Czas kiedy Pan wyjechał i wrócił pokrywa się z czasem włamania.
- Nie. To nie tak. - pokręcił głową.
- Nie, no, pewnie. Był pan w domu, w łóżku. - oparła się o siedzenie. Sama jej postawa mówiła, że daleko jej do uwierzenia mu.
- Nie byłem w domu, ale byłem w łóżku. - spojrzała na niego niezrozumiale. - W jego łóżku. Z jego żoną.
- Moment, moment. - oparła oba łokcie o blat - Pańskie alibi polega na tym, że spał pan z żoną tego biznesmena, którego Pan rzekomo okradł, kiedy on wyjechał na dwa dni w delegację.
Mężczyzna pokiwał głową.
- Nie, no, świetnie.
Wstała i miała zamiar poprosić Mia o jeszcze jedną kawę, ale zatrzymała się bo przypomniała sobie, że musi wyciągnąć swoje przegrane sprawy i poszukać przynajmniej jakiś śladów
- Wszystko w porządku?
- Tak. Już tak. Zaraz wracam. - wyprostowała się i wyszła z gabinetu.
Mia siedziała jak zwykle za swoim biurkiem i pisała coś w komputerze. Deidara jeszcze się nie przeniósł.
- Deidara. - zwróciła na siebie jego uwagę - Znajdź wszystkie moje przegrane sprawy.Nie śpieszy się z tym.
Blondyn skinął głową i wrócił do swojego zajęcia, który wykonywał. Nie fajnie postąpiła, kiedy powiedziała mu, że przenosi go pod skrzydła Hatake, ale wiedziała, że to co Ona robi nie satysfakcjonuje go w stu procentach. Chciał chodzić do sądu. A tam najczęściej bywa właśnie Hatake.
- Deidara…- chłopak podniósł na nią głowę - Jak nie będzie ci pasowało u Hatake, to daj mi znać. Przeniosę cię gdzieś indziej. Dobrze? - zdziwione i niepewne skinienie głowy trochę uspokoiło jej sumienie, ale nadal nie w takim stopniu jakim by chciała.
- Mia. - kobieta podniosła na nią swoje spojrzenie. - Zrób mi kawy. Błagam cię.
Kobieta uśmiechnęła się i skinęła głową. Oparła się biodrem o biurko i spojrzała na zegarek. Za chwilę powinni zjawić się Yura z Sasuke. Dziś miał wrócić do domu mimo wszystko. Otworzyły się drzwi windy i wyszedł z nich Sasuke. Sam.
- Gdzie Yura? - czuła małe kłucie w klatce piersiowej.
Podał jej dokumenty, które trzymał w dłoni.
- Yura zostanie u mnie do czasu rozprawy. Na pierwszej rozprawie sąd zdecyduje z kim będzie mieszkać w tym czasie. - nie rozumiała tego, co do niej mówił.
Otworzyła dokumenty i pierwsze co zobaczyła to duży czarny napis " Ograniczenie praw rodzicielskich".
- Ty chyba żartujesz. - szepnęła. Kłucie w klatce coraz bardziej się nasilało. Powoli zmieniało się w ból. - Nie możesz mi go zabrać. - coraz ciężej było jej oddychać
- Sakura, on nie chce z tobą być. Kiedy mieliśmy wychodzić płakał, krzyczał, zapierał się. Nie chce u ciebie mieszkać. Nie chce być z tobą. - nie wierzyła mu, nie chciała mu uwierzyć - Spytaj Itachiego. Wszystko widział. - wyciągnął kopertę - Upadła ci, jak wychodziłaś od Itachiego. Mam już kopię.
Przegrałam najważniejszą sprawę w swoim życiu.
Odwrócił się i wszedł do windy. Czuła, jak jej tętno przyśpiesza. Kłucie już całkiem przerodziło się ból. Zaczęła panikować. Nagle zaczęło brakować jej powietrza. Czuła jak jej serce uderza o mostek. Oparła się jedną dłonią o blat biurka Mii. Dokumenty wyślizgnęły jej się z dłoni. Przestawała czuć nogi. Przestawała czuć cokolwiek. Słyszała jak ktoś wołał jej imię. Upadając na ziemię widziała, jak wszyscy zbiegają się w ku niej. Ktoś dzwonił po karetkę. Złapała Mię za dłoń, a kiedy na nią spojrzała udało jej się wyszeptać dwa słowa.
- Doktor Timeberland…
Siedząc na łóżku i dziecinie machając nogami, zastanawiała się, kiedy ostatnio to robiła. Kiedy ostatnio miała chwilę spokoju. Nie myślała o pracy. Nie rozważała tysiąca możliwych rozwiązań dla jednej sprawy po to wygrać. Po raz pierwszy nie wypisała się z szpitala na własne życzenie. Każdy znając ją pytał by dlaczego. Odpowiedź była prosta. Nie mogła...
- Pani Haruno. To koniec. - powiedział głośno i wyraźnie lekarz, kiedy pakowała swoje ubrania.
- Doktorze...- spojrzała na niego - Nie zostanę tutaj. To był tylko fałszywy alarm.
- Nie, to nie był kolejny fałszywy alarm. To był już alarm. Twoje EKG wskazuje na zawał. Nie objął dużej powierzchni mięśnia, ale musisz zrozumieć. Twoja matka miała zawał. Ty masz typ osobowości A. Jesteś pracoholiczką i do tego poziom witaminy B i kwasu foliowego masz na granicy normy. Kolejny atak może nie skończyć się tak optymistycznie. - wzięła do rąk swoje badania, które tak jak powiedział mężczyzna pozostawiały wiele do życzenia - Nie wspomnę, że jak cię tu przywieźli, to ledwo cię unormowaliśmy.
- W takim razie, co teraz?
- Pani Haruno. Zacznijmy od zmniejszenia ilości stresu...
Roześmiała się jak tylko usłyszała jego zalecenia.
- Mniej stresu? - zaśmiała się, po raz kolejny, smutno pod nosem - Zarządzam wielką kancelarią. Moja prawa ręka wzięła roczny urlop. Moi klienci kłamią, co mnie niesamowicie denerwuje i stresuje, bo ciągle nie wiem czy czegoś przede mną nie zataili i czy to nie wypłynie na sali sądowej. Pan mi mówi, że mam zredukować ilość stresu. - nie chciała już wspominać o wszystkim po za tym. Nadal miała przed oczami duży czarny napis na dokumentach, które dostarczył jej Sasuke.
- Zalecam w takim razie zmienić pracę. Jeżeli pani wypiszę się na życzenie posądzę panią o niepoczytalność.....
- Pani Haruno... - z letargu wybudził ją blondyn stojący nieśmiało w drzwiach jej sali.
- Wchodź Deidara. - uśmiechnęła się zachęcająco. Usiadła na łóżku po turecku, po czym przykryła się kołdrą.
- Mam te akta o które pani prosiła w wiadomość, żeby przynieść.
Potaknęła z lekkim uśmiechem odebrała od niego dokumenty. Wskazała mu ręką na krzesło po lewej stronie łóżka. Od razu oddała mu te akta w których przegrane były kobiety. Zostało dwóch. Jeden był mężczyzna w podeszłym wieku, ale pamiętała tę sprawę. Klient sam chciał, żeby ją przegrała. Idąc takim tokiem rozumowania został jeden.
Mężczyzna około czterdziestki. Skazany dwa razy. Raz za usiłowanie morderstwa. Dostał 10 lat. Wyszedł za dobre sprawowanie. Potem został skazany za napaść z bronią. To tę sprawę przegrała. Była nie do wygrania. Nagranie z kamery sklepowej, gdzie było widać dokładnie jego twarz i jak pobił mężczyznę pracującego na nocną zmianę. Wrócił do więzienia, a była żona wniosła o zakaz zbliżania się i pozbawienie praw rodzicielskich. Wygrała. Wyszedł niedługo przed jej postrzałem.
- Deidara. - spojrzała na blondyna - Sakura. Nie "Pani Haruno". Sakura.
Ledwo wszedł do domu, a już słyszał jeden wyraz. Głośne, dziecięce wołanie. Tupot na panelach i po chwili mały nie zidentyfikowany obiekt pędzący maksymalnie pięć kilometrów na godzinę uczepił się jego nogawki.
- Co tam słychać, Yura? - zapytał wesoło biorąc syna na ręce.
- Wujek znowu wygrał. - zaśmiał się z naburmuszonej miny dziecka.
- Słyszałem, że znowu go ograłeś. - powiedział wchodząc do salonu.
- Takie życie młody. Nie zawsze się wygrywa.- zaśmiał się Itachi kiedy wstawał z czarnej, skórzanej kanapy.
Ubrał marynarkę leżącą na fotelu obok.
- Muszę już lecieć. Mam spotkanie w przychodni z specjalistą. Byłeś u Sakury?
- Nie przyjęła tego zbyt dobrze.
Chłopiec jak tylko dotknął podłogi natychmiast podbiegł do gry, którą zaczął sprzątać.
- Według mnie zbyt szybko wyleciałeś z tymi papierami. Powinieneś jeszcze poczekać z rok.
- Widziałeś co się działo. Za rok wysłałaby go do jakieś szkoły z internatem i wtedy nie miałbym żadnych szans. Teraz mam, zważywszy na jej obecne życie, które sypie się jak domek z kart.
Wiedział, że jego brat nie pochwalał tej decyzji, ale na szczęście to nie on ma syna. Itachi tylko spojrzał na jego krytycznym spojrzeniem i pożegnali się w ten sam sposób co zawsze. Skinieniem głowy.
- Dzieki za opiekę. - krzyknął na odchodne
- Nie ma sprawy.
Przez burzowe chmury przebijały się promienie słońca; to sprawiło, że na chwilę pochłonęły go wspomnienia. Widok był na swój sposób piękny, poetycki lub nawet biblijny. Chmury przypomniały mu moment parę lat temu, kiedy siedział przy biurku i pisał pracę na zajęcia, ale jego wzrok co chwilę uciekał do czarnego zamszowego pudełeczka, w którym była jego nadzieja na następny wspólny dzień. Okazało się, że nie będzie następnego dnia, a co dopiero wspólnego.
Z zamyśleń wyrwało po raz kolejny ciągnięcie nogawki. Spojrzał na chłopca i dopiero teraz zdał sobie sprawę, że go pokochał go jak tylko go poznał.
- Chodź, zjemy coś.
Chłopiec złapał Sasuke za rękę i udali się w stronę kuchni, gdzie razem przygotowali posiłek. Kiedy zjedli wiedział już po kim chłopak miał charakter. Istna Sakura, jeżeli chodzi o upartość. Twardy zawodnik w negocjacjach. Do tego jego argumenty czasami były zabawne. Szczególnie kiedy myślał nad czymś głęboko, robiła mu się wtedy takie V pomiędzy brwiami. Wyglądał wtedy komicznie.
- Okej. - powiedział podnosząc widelec. - Dwie marchewki plus połowa połowa kurczaka i masz godzinę na bajki. Ja w tym czasie popracuje, a potem pójdziemy w jakieś miejsce, bo chce coś sprawdzić. Co ty na to?
Widział jak jego kopia z zmrużonymi oczami zastanawia się nad ofertą.
- Zgoda.
Łatwiej negocjować umowy o milionach niż z czteroletnim dzieckiem.
Chłopiec wytrwale wywiązał się z umowy, by po chwili biegle władać pilotem. Sprzątnął talerze i poszedł do gabinetu pracować. Umowy. Organizacja. Planowanie. Nie zauważył nawet kiedy minęło dwie godziny, ale skończył wszystko. Poszedł do salonu. Ku jego zdziwieniu telewizor był wyłączony, a Yura pochylał się nad jakąś książeczką.
- Czemu nie przyszedłeś jak minęła godzina? - zapytał.
- Mama nie lubiła jak ktoś jej przeszkadzał w pracy. Zawsze się denerwowała. - powiedział.
- Ja się nie będę denerwował. Co tam masz? - spojrzał mu przez ramię.
Chłopiec miał otwarty zeszyt w którym pisał wciąż tę samą literkę, a raczej odwzorowywał. Co prawda najprostszą, bo U, ale Sasuke wypełniła swego rodzaju duma.
- Umiesz pisać?
- Jak mieszkałem z tatą to tam pokazano nam już literki. Albo rysowaliśmy. Mi bardziej podobają się literki. - dodał po chwili.
Sasuke spojrzał na zegarek.
- Młody, idziemy się przejść? - spytał.
Chłopiec energicznie pokiwał głową.
Betowała: Vialette Lantielle
Od Autora: Rozumiem, że macie prawo już zbytnio nie lubić Sakury, ale może dajcie jej jeszcze szanse? :) Ona zda sobie sprawę w jakie bagno wlazła. Chcę ją z tego wyciągnąć, potrzebuje jeszcze chwili. To jak supeł gordyjski. Ciężki do rozwiązania, ale możliwe by to zrobić.
I na bieżąco! :D
OdpowiedzUsuńBiedna Emma :( Musi mu powiedzieć :D Lepiej mieć czyste sumienie w takiej sprawie.
Sasori?....okeeeej? Nic z tego ha ha xD
Sasuke zazdrosny ^^
Yura nie chce mieszkać z Sakurą?! Co się właśnie porobiło :O
Z czterolatkiem ciężko negocjować ha ha xD
Bywają nieprzekupni :3
A targują się!! :D
Ten rozdział jakoś bardziej mi się podobał, ale i tak jeszcze dużo trzeba wyjaśnić ;P
Informuj mnie o nowościach :D
Czekam na następną :)
Buziaki :* :P
Cieszę się, że jesteś na bieżąco :)
UsuńMasz racje, że z Sasorim nic z tego :)
Sasuke jest zazdrosny, choć jeszcze o tym nie wie. :)
Sama niedawno odbywałam negocjacje z czterolatkiem. Ciężki orzech do zgryzienia:)
Masz racje jeszcze dużo trzeba wyjaśnić. :)
Następna niebawem, podejrzewam, że tak przed 30 może już będzie. :)
A kiedy notka u cb? Co ? ;D
Czekam i czekam i usycham z tęsknoty.
Buziaki :*
Po pierwsze, dziękuję za komentarz na LIC ;)
OdpowiedzUsuńPo drugie – rozdział.
Nie powiem, że mimo wszystko postawiłaś Sakurę w dobrym świetle – W KOŃCU XD.
Zrozumiała swój błąd, który ma zamiar popełnić Emma, no i nawrzeszczała na nią za proszenie o pomoc. Ma rację.
„Nie co się bawić.” - brakuje MA.
Ta początkowa rozmowa między Sasorim a Sakurą była jakaś taka sztuczna. Nie krytykuję, ale wyrażam swoje zdanie.
„korkiem” - mała literówka.
Na ogół jestem za Sasuke, ale tym razem ciut przegiął. Może gdybym nie była tak źle nastawiona na Sakurę, to wkurwiłabym się na Sasuke.
Sytuacja między Naruto a Hinatą – pierwsza klasa *.*. to było takie słodkie :*
No te papiery o opiekę nad synem to trochę pojechał. Sakura załatwiła mu dobrego adwokata a ten ją zgnoił. Ja na jej miejscu bym pogadała z Sasorim, żeby spieprzył sprawę. Szkoda, że w tym rozdziale Uchiha nie dowiedział się o stanie Haruno.
Mnie jednak ciekawi co takiego siedzi w głowie Yury, że tak bardzo nie chce mieszkać z Sakurą. jakiś ważniejszy powód musi być, nie?
No nic ja kończę. Długi rozdział i dość spójny, także miło się czytało.
Pozdrawiam i ślę masę energii.
Wiesz jak się bałam twojego komentarza....Boże. ;D
UsuńKiedyś trzeba było ją postawić w dobrym świetle.
Mówiłam, że zmądrzeje, to mnie nie słuchałaś! :D
Sakura załatwiła mu dobrego adwokata jeżeli chodzi o rozwód. Sprawę o opiekę będzie prowadził ktoś inny, a kto? To zobaczycie.
Co do Yury to zobaczycie wszystko.
Po raz pierwszy mam rozpisaną całą 17.
Długi? Miał być dłuższy. :)
Cieszę się, że ci się podobało.
Buziaki :*
Ha ha ha ha poważnie się bałaś? Nie ma czego ;*
UsuńWłaśnie, właśnie... nadszedł właśnie ten moment, chociaż przez zagrywkę Sasuke, Sakura mogłaby zrobić coś sukowatego! (Hana myśli -"Boże, ale ta baba Blacki jest denerwująca. Zmienia zdanie co pięć sekund!") XD
Nie, nie. Ja rozumiem o co chodzi. Sasori będzie prowadził sprawę Sasuke z jego byłą żoną. Ale za ten numer z Yurą, Sakura powinna pogadać z Sasorim i żeby gościu spierdzielił robotę. Uchiha trochę za głęboko pojechał. Ja jednak wierzę w szczęśliwe zakończenia, wiesz? :D
Wracając do zakończenia. Powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie, że Sasuke i Sakura tutaj się schodzą. Przynajmniej nie teraz. Moje (najbardziej pasujące) zakończenie na tego bloga:
1)Sasuke posądza Sakurę.
2)Sakura przedstawia dobre argumenty (Yura zmienia nastawienie).
3)Między nimi zaczyna się układać - ale jak między przyjaciółmi.
4)Zachowują relacje jak starzy dobrzy znajomi.
5)Jeżeli już mieliby się zejść, to za jakieś dwa-trzy lata.
Poważnie, nie wyobrażam sobie pary SS tutaj. Nie zakochanej w sobie po uszy.
Czytałaś : http://ai-no-ibuki.blogspot.com Akemii??
Jeżeli tak, to właśnie podobne zakończenie sobie tu wyobrażam.
Bez ekscesów, naciąganej miłości i udawanej relacji. Po prostu czysty "bieznes". formalność. oczywiście na początek.
Początek końca >_<" - kto cię zrozumie, Blacki XD
No nic. Cieszę się, że kolejna notka pojawi się już niedługo.
Trzymam kciuki i wysyłam wenożelki- mi pomogły XD
A! P.S. Zamierzasz kiedyś pisać jakąś partówkę. Bo chciałabym przeczytać coś spokojnego i delikatnego o NaruHina. Takich jakich przedstawiasz ich tutaj. Bez melodramatów, żadnych intryg. Czyste uczucie. Sama mam w głowie coś podobnego, ale zabrać się nie mogę :D
Buziaki :*
Przeczytaj komentarz z 15 to zrozumiesz mój strach. Kurde. Byłaś przerażająca ! X)
UsuńSakura zrobić coś o wiele bardziej...przemyślanego.
Cieszę się, że masz listę możliwych zakończeń.
Ale mam takie jedno pytanko czy ty widziałaś ten wytłuszczony napis nad rozdziałami w Spisie Treści ? ( " Część Pierwsza " )
Kochana Ai No Ibuki sama mi polecałaś jak się poznałyśmy. Przeczytałam już dawno temu. :)
Nie będzie ekscesów. Udawanej miłości czy czegoś takiego...To nie mój styl. Wiesz, że lubię nabrudzić, a później posprzątać.
Zakończenie będzie w stylu Hany High ! :D
Kochana ! Ja na pewno cię zrozumiem...kiedyś. XD
WENOŻELKI ?!?! Serio ?
Chociaż w przeszłości pomogły. :)
Partówka, partówka, partówka...
Blacki czy ty zawsze musisz się z czymś wygadać? :) Mam w planach, ale dopiero po zakończeniu tego bloga.
Po za tym...Ja bez dramatów i intryg!? Zbyt dużo wymagasz czasami :P
Pożyjemy zobaczymy :)
Buziaki :*
Sakury nadal nie lubię, ale ma plusa, że wreszcie zaczyna rozumieć swoje błędy. Cieszę się, że Sasuke opiekuje się synem. I błagam niech Emma powiadomi Itachiego, nawet jeżeli on nie chce mieć dzieci. Ja tak lubię imię Emma a ty mi psujesz wizerunek osób z tym imieniem. Jak źle postąpi to ona nie będzie dla mnie Emmą a jakąś Britney xd i wreszcie Naruto i Hinata. Daj ich więcej w tej historii tak samo jak Itachiego.
OdpowiedzUsuńHej, Silentaqua. :) Też miło mi cię widzieć :)
OdpowiedzUsuńEmma powie Itachiemu.
Będą Hinata z Naruto. Będzie Itachi. Będą wszyscy. :) Spokojnie.
Nie odchodź daleko, bo niedługo 17 :)