niedziela, 12 czerwca 2016

19. Teraźniejszość z modyfikacjami


    Mieszanie znajdowało się pięknej dzielnicy. Przed wejściem był elegancko wystrzyżony trawnik, a trawa była idealnie zielona, czyli tak jak zawsze kiedy dom sprzedawał Ian. Był przedstawicielem handlowym, któremu była prawniczka sprawdzała umowy w Stanie Kolumbii. Domy, które sprzedawał zazwyczaj szły jak ciepłe bułeczki. Idealnie przygotowane. Umeblowane czy nie. Zawsze były idealnie dobrane dla kupującego.
    Sakura postawiła walizkę przed drzwiami. Była przed ekipą przeprowadzkową. W końcu przed nimi dwa dni drogi. Znalazła klucze w torebce i otworzyła brązowe drzwi.
    Mieszkanie było bardzo podobne do tego w Waszyngtonie. Wiedziała, że szybko i łatwo się zadomowi. Spojrzała w lewo gdzie była jej sypialnia.
    - Ian to cudotwórca.
    Kiedy leciała samolotem obawiała się, że przedstawiciel handlowy nie trafi i umebluje mieszkanie w całkowicie inny sposób niż ona by chciała, lecz teraz wiedziała jak bardzo jej obawy były mylne. Zajrzała do sypialni gościnnej znajdującej się obok jej sypialni. Tutaj również się nie zawiodła.
Wróciła do salonu gdzie na położyła klucze na stole. Podeszła do drzwi balkonowych i otworzyła je na oścież. Powiew świeżego, wilgotnego powietrza był orzeźwiający. Powietrze tutaj był zupełnie inne niż na drugim końcu kraju. Uśmiechnęła się na samą myśl o tych wszystkich zmianach. Sasuke opiekuje się Yura. Ona wyprowadziła się na drugi koniec kraju. Nie jest prawniczką. Będzie dobrze, zobaczysz. Zaczesała swoje brązowe włosy do tyłu, po czym poszła do sypialni rozpakować walizkę. Weszła do kuchni. Rozejrzała się po szafkach i z przykrością stwierdziła, że są puste. Cóż pozostawało jedno. Iść na zakupy.



    Nadal nie mógł zrozumieć dlaczego to zrobiła. Dlaczego chciała to zrobić i co znaczyły te słowa, które mu wtedy powiedziała. Jeszcze chyba nigdy nie miał takiego bałaganu w głowie. Wiedział jedno. Musi zapomnieć o tej kobiecie. Ona odeszła dawno temu od niego. To nie jest możliwe, żeby teraz wyskoczyła jak królik z magicznego kapelusza. On nie jest magikiem, a ona na pewno nie królikiem.
    - Co ci łazi po głowie?
    Z głębin własnego umysłu wyrwał go Itachi, który właśnie wszedł do jego gabinetu.
    - Czy ty nie powinieneś pracować?
    - Może - usiadł na jednym z foteli znajdujących się przed jego biurkiem - Nad czym tak uparcie myślisz?
    - Ktoś chciał mnie pocałować - rzucił po chwili namysłu.
    - No i co w związku z tym? Przecież u ciebie to nor....
    - Sakura - przerwał mu
    Oczy Itachi'ego stały się dwukrotnie większe.
    - Ooo....Teraz rozumiem twój stan zamyślenia. - wziął szklaną kulę i zaczął nią obracać w dłoni - A kiedy? Tak z czystej ciekawości.
    - Kiedy przyszła się pożegnać z Yurą.
    - Sorry braciszku, ale tym razem nie pomogę. Możesz się podpytać Hinaty, albo Hany. Emmę zostaw dziś. Stłukłem jej ulubiony kubek.
    - To między wami już wszystko dobrze? - uśmiechnął się
    - Nawet lepiej. Mieszkamy razem. - jego oczy zaszły mgłą - Przyszła i powiedziała to co w sumie wiedziałem już wcześniej niż ty mi powiedziałeś. Co prawda trochę opornie jej szło mówienie, ale suma summarum powiedziała. - uśmiechnął się do wspomnień - Ciekaw jestem tylko jak długo by to jeszcze ukrywała.




    Rozpakowała zakupy, które przed chwilą przyniosła i spojrzała na walizkę stojącą koło kanapy.     Podeszła do drzwi balkonowych otworzyła je na oścież. Wzięła torbę, po czym rozłożyła ją na podłodze w sypialni. Kosmetyki od razu znalazły swoje miejsce w łazience, a ubrania jak by same ułożyły się w szafie.
    Tyle razy się rozpakowywała, ale nigdy nie czuła takiego podekscytowania. Radości. Zniecierpliwienia. Ona cieszyła się jak dziecko na samą myśl o czystej karcie, o nowym początku, ale nie każdy miał takie nastawienie. Przykładem mogła być Tsunade, która jak tylko usłyszała o wyjeździe na drugi koniec kraju od razu, na dzień dobry, chciała dać jej żółte papiery i zamknąć w pokoju bez klamek. Blondynka nie mogła sobie wyobrazić jak to może funkcjonować. Zostawić Yure z Sasuke, a samemu jechać sobie siną w dal. Tylko, że z jej punktu widzenia nie zostawiała go na pastwę losu, ale jego Ojcu. Ojcu któremu opiekę przydzielono przez sąd. Nie zostawiła by go tam gdyby nie wiara, że z Sasuke będzie bezpieczny, będzie miał wszystko co możliwe i co dusza zapragnie. Życie Yury powinno być łatwe. Jego największym problemem powinno być zjedzenie warzywa którego nie lubi, na obiad. Z Sasuke będzie to miał. Z nią byłoby zupełnie inaczej. Ona ma wrogów, którzy do dnia dzisiejszego starają się jej uprzykrzyć życie, więc o ile z tym drugim nie było by żadnych problemów, to z pierwszym i według niej najważniejszym warunkiem byłby bardzo duży problem. Yura stałby się potencjalnym celem. Mógłby stać się narzędziem zemsty na niej, a ona nie mogła by nic zrobić, żeby to zatrzymać.
    Spojrzała na wyświetlacz telefonu, który wibrował na blacie.
    - Cześć...Mamo - dodała po namyśle
    - Witaj, kochanie. Twój tata nie jest zadowolony z tego, że wyjechałaś z Waszyngtonu. 
    - Nie "tata", tylko "sierżant". Po za tym to nie jemu ma się to podobać.
    - Pamiętasz umowę. On wie gdzie jesteś, a ty za to masz święty spokój. Nie niszcz tego układu...
    - Co zrobi? Wyśle za mną list gończy...Proszę cię. Niby z jakiego powodu? Księżniczka uciekła z zamku? - zaśmiała się cicho pod nosem nad niedorzecznością pomysłu
    - Ehh...No dobrze. 
    - Muszę kończyć. - powiedziała, kiedy zapadła krępująca cisza w słuchawce.
    Odłożyła telefon kiedy coś przykuło jej wzrok. Była to zielona kropka świadcząca o tym, że ktoś siedzi w tej chwili przed komputerem. Spojrzała na zegarek i natychmiast zrezygnowała. To nie była godzina, żeby porozmawiać z synem. Jej uwagę zwrócił wibrujący telefon na stoliku.
    - Słucham?
    - Pani Haruno? 
    - Tak.
    - Mówi Tomas Headl. Miałem dzwonić kiedy miniemy połowę drogi, niezależenie od pory dnia lub nocy. 
    - Dobrze dziękuję za informację. - uśmiechnęła się - Wszytko idzie sprawnie? Nie ma żadnych problemów?
    - Nie. Żadnych, proszę Pani. - odpowiedział twardo mężczyzna.
    - To cudownie. Szerokiej drogi panowie i bezpiecznie.

    Po nietypowym poranku i poznaniu sąsiada z naprzeciwka w sposób całkowicie odbiegający od normy, ale co poradzić na to, że bała się pająków. Przestraszyła się tak bardzo, że wpadła na drzwi otwierając je i lodując w ramionach wychodzącego sąsiada, w samym ręczniku. Jedną z korzyści tej sytuacji, była świadomość, że obok niej mieszka pogromca tych obrzydliwych stworzeń. Kiedy zdecydowała się wyjść do pracy, przez pół godziny szukała redakcji. Nie mogli oznaczyć jej jakąś plakietką?!  Na szczęście na przeciwko była kawiarnia, przynajmniej nie musi jej szukać, ale generalne obejście okolicy w najbliższym czasie byłoby wskazane. Otworzyła przeszklone drzwi.
    Zdziwiło ją prostota pomieszczenia. Był to długi prosty hol od którego odchodziły dwie pary drzwi po prawej stronie. W połowie korytarza za białym biurkiem siedziała blondynka z jakąś brunetką, opierającą się o blat. Spojrzały na nią i wróciły do rozmowy.
    - Dziś ma się zjawić nowy redaktor naczelny...
    - Ciekawe kto to będzie.
    - Mam nadzieje, że nie będzie to kolejna sadystka wymagająca wysokich obcasów...- pożaliła się brunetka.
    - Witam. W czym mogę pomóc? - uwaga blondynki natychmiast skupiła się na przyszłej pani redaktor, kiedy tylko ta podeszła na odpowiednią odległość.
    - Witam. Jestem Sakura Haruno. Jestem umówiona z Vanessą Scoot.
    - Już dzwonię i poproszę żeby zeszła...-  wykręcała numer kiedy zatrzymała ją brunetka.
    - Nie trzeba, sama do niej pójdę. Spodziewa się mnie.
    - To ja panią zaprowadzę. - Była prawniczka skinęła głową i poszła za kobietą na piętro.


    - To cudownie, że się wam układa. - podsumowała Hinata, kiedy Emma zdała już koleżanką relację.
    - Fakt. Szczęściara z ciebie.... - Hana popukała paznokciem w szklankę z wodą - Mieć jednego z braci Uchiha dla siebie to prawdziwe s z c z e ś c i e. - ostatnie słowo było przesiąknięte ironią.
    Każdą z kobiet na chwilę pochłonęły te same myśli i to samo pytanie. Dlaczego ich przyjaciółka skończyła tak jak skończyła? Dlaczego to właśnie jeden z feralnych braci Uchiha jest w to zamieszanych.
    - Na szczęście powiedziałam Itachi'emu, więc szansa, że skończymy jak same-wiecie-kto-z-kim spadła o połowę. - powiedziała Emma.
    - Na pewno przerwałaś to fatum, ale jak to się skończy to jeszcze żadne z was nie wie.
    - Cieszymy się, Hana, z twojego optymizmu i wiary w mój związek.
    - Tak z czystej ciekawości. Jak Sakura cię znosiła? - zapytała Hinata z uśmieszkiem.
    High spojrzała na nią. Uśmiechnęła się do swoich myśli.
    - Jestem jej gorszą wersją. - odparła sucho, a Emma zaśmiała się z rozpaczy.
    - Cudownie, więc chcesz nam powiedzieć, że lepsza wersja Haruno poleciała sobie na drugi koniec kraju, a ty zostałaś nam. - Udawana rozpacz rozbawiła przyjaciółki.
    Emma spojrzała w kierunku dzwoniącego telefonu.
    - Tak, Mia?... Dobrze, za chwilę wyjdę. - odłożyła telefon i zgarnęła z biurka czarna teczkę.
    - Co tam? - zainteresowała się Hinata.
    - Musze dać Sasuke sprawdzoną umowę.
    - Bratasz się z wrogiem ?
    - Zwariowałaś? - syknęła Em, na samą sugestię - To tylko interesy, po za tym niedługo będzie chrzestnym mojego dziecka. Wypadało by ocieplić trochę tę arktyczną atmosferę.
    Po chwili wyszła z gabinetu. Przy sekretarce zauważyła Sasuke.
    - Rozmawiałam z Sakurą. - mężczyzna podniósł wzrok znad telefonu - Przyjedzie. Chce zobaczyć jak jej syn idzie do szkoły. Tu masz umowę. - podała mu teczkę, zmieniając szybko temat - Sprawdziłam. Naniosłam korekty. Twoja firma zyska i wszystko legalnie. - mężczyzna skinął głową i skierował się w stronę windy z której wysiadł właśnie mężczyzna. - A jakieś dziękuję ?



    - Czy ty wszystkie mebel kupiłeś w IKEA ?
    - Jak wiele pokoi już sprawdziłaś? - rozbawienie Ian'a udzieliło się pomimo wielu kilometrów ich dzielących - I jak idzie rozpakowywanie?
    - Narazie rozpakowałam wszystko co dotyczy kuchni i salonu, więc tylko te pokoje sprawdziłam. - zebrała papiery, którymi owinięte były naczynia i wrzuciła do kartonowego pudełka.
    - To reszty nie sprawdzaj. - zaśmiał się razem z Haruno - Kochanie, tylko ten sklep odpowiada twoim gustom i wszystko mam w jednym miejscu. Nie musiałem jeździć po całym stanie w poszukiwaniu mebli.


Miesiąc później...

    Siedział w jadalni nad kolejnymi papierami dotyczącymi firmy farmaceutycznej. Choć bardzo chciał skupić na tym co czytał nadal nie może pozbyć się dziwnego wrażenia, że Yura coś przed nim ukrywa. Stał się dziwny od kąd przekazał mu, że Sakura będzie z nimi pierwszego września. Do tamtej chwili był niesamowicie podekscytowany i rozpoczęciem roku szkolnego, i wyjazdem na trzydniową wycieczkę z Itachi'm i Emmą. Teraz zachowuje się jakby chciał odwlec w nieskończoność dzień w którym zacznie szkołę. Odwlec wycieczkę, jakby jej koniec był terminem wyznaczenia kary.
    Zrezygnowany, złożył dokumenty schował do teczki i sprawdził godzinę na telefonie. Było dwadzieścia po siódmej. Za oknem niebo zaczęło już zmieniać swój kolor na coraz ciemniejszy zwiastując koniec dnia. Zapukał dwa razy do pokoju chłopca w framugę i wszedł do pokoju. Umowa między nimi była jasna. Zawsze pukamy do swoich pokoi. Chłopiec leżał na boku wpatrując się w szczyty budowli, które rozciągały się na całym horyzoncie jaki widział przez okno. Podszedł do łóżka od strony twarzy chłopca i kucnął żeby ich oczy były na tym samym poziomie.
    - Powiesz mi co jest grane? - zapytał szeptem jak by mówił o największej tajemnicy świata.
    - Nic. - powiedział chłopiec, uciekając wzrokiem.
    - Posuń się. - powiedział mężczyzna lekko pukając syna w kolana.
    Chłopiec przesunął się zainteresowany tym co chce zrobić jego ojciec. Sasuke położył się obok i objął Yure ramieniem przyciągając do siebie.
    - Powiedz o co chodzi. Jeżeli jest problem zawsze można go rozwiązać. Zawsze można coś zrobić.
    - To nie takie łatwe, tato. - szepnął chłopiec zaciskając małe piąstki na koszuli ojca.
    - Nie powiem ci czy łatwe czy nie, jeżeli mi nie powiesz. Jeżeli chcesz to rozwiązać sam - nie ma problemu. Wystarczy tylko powiedzieć, ale chciałbym wiedzieć co zaprząta tę modrą główkę.
    Zapadła między nimi cisza. Chłopiec zastanawiał się nad słowami opiekuna, kiedy Sasuke cierpliwie czekał aż syn przemyśli sobie.
    - Chodzi o... tę panią w różowych włosach.  - wyznał.
    Pamiętał kiedy ustalali, że nie musi nazywać Sakury mamą jeżeli nie chce. Wiedział, że dziwnie było mu mówić po imieniu, więc często mówił tak jak przed chwilą, albo " pani prawnik", " pani o zielonych oczach" albo po prostu " Pani Sakura". Nigdy nie wyrażały jego określenia pogardy, zniechęcenia czy innego negatywnego uczucia, ale też nigdy nie wykazywały pozytywnych uczuć. Były neutralne.
    - Co z nią ?
    - Nie chcę żeby była z nami kiedy pójdę do szkoły. - Sasuke zamknął oczy - Ale jak jej to powiem to będzie jej smutno.
    - Porozmawiać z nią? - chłopiec pokiwał głową. - Następnym razem mów mi o takich rzeczach. Wszystko da się załatwić. Pogadam z Sakurą. - przytulił mocniej syna - Pakujemy się na jutro?
    Chłopiec wyskoczył z łóżka i wyciągnął spod łóżka walizkę wielkości bagażu podręcznego. Podszedł z Sasuke do komody. Nad dyskusją które koszulki wziąć spędzili chyba z dwadzieścia minut. Czekały ich jeszcze inne części garderoby. Kiedy skończyli była już dwudziesta pierwsza, a chłopiec zaraz po umyciu padł jak by rozładował mu się akumulator. Zasnął już chyba w drodze do łóżka. Jutro rano wyjeżdżał, więc w sumie dobrze, że już śpi.
    Spojrzał na telefon leżący na szklanym biurku w jego gabinecie. Sądził, że to będzie trudniejsze, że przed powiedzeniem jej tego, że Yura nie chce jej na rozpoczęciu roku będzie czymś skomplikowany. Tak nie było. Wszystko było jasne. Yura nie chce Sakury, więc jej tam nie będzie.
Dźwięk nawiązywania połączenia był irytująco głośny i dobitnie uświadamiający, że za chwilę usłyszy głos kobiety, którą niegdyś kochał.
    - Halo?
    - Sakura, musimy porozmawiać...
    - Sasuke, nie mogę teraz. Przechodzę odprawę. Będę jutro to porozmawiamy.
    Dźwięk kończący połączenie, zwiastował jego klęskę w załatwianiu spraw na odległość.

    Wstał ciężko z łóżka po czym wychodząc z pokoju zgarną kubek już zimnej kawy z stołu i skierował się do drzwi, gdzie ktoś dzwonił do drzwi. Odwykł od wstawania o szóstej rano, kiedy to Itachi przyjechał z Emmą po Yure. Ciężko mu było uwierzyć w to, że ten chłopiec bardziej wierzył jemu, bardziej lubił Itachi'ego i Emmę, obcych tak na prawdę ludzi niż osobę, którą znał od małego. Znał, pojęcie względne. Z tego co mu wiadomo Sakura raczej rzadko się z nim widywała. Psycholog stwierdził, że ich podobieństwo dużo tutaj dało, łatwiej mógł to sobie przyswoić. Podobno sam Neji kiedy rozmawiał później z Yurą wytłumaczył mu wszystko.
    Otworzył drzwi i oto przed nim stała brązowowłosa kobieta o szalenie zielonych oczach. Ubrana w jeansy, białą bokserkę, niezapiętą z podwiniętymi rękawami jeansową koszulę. Brązowe sandałki i torba idealnie dopełniały całości. On natomiast nieuczesany, w spodniach w pionową kratę, czarny t-shirt z kubkiem zimnej kawy w ręce prezentował się w połowie tak dobrze jak ona. Ciekawe czy Neji też tak ją zastawał...
    - Co ty tu robisz? - nie obudzony jeszcze do końca przepuścił ją w drzwiach. - Kawy? - Od kiedy ja stałem się taki uprzejmy? Skinęła głową
    - Ciebie też miło widzieć. Emma nie przekazała, że przylecę? Jestem trochę wcześniej, bo mam coś jeszcze do załatwienia. - zaczęła się rozglądać.
    - Nie ma go. - skwitował, a czując wbijający się w jego plecy spojrzenie wyjaśnił - Pojechał na wycieczkę z Itachi'm i Emmą. - już otwierała usta z oczywistym pytaniem - Wiedziałabyś, gdybyś dała mi dokończyć jak wczoraj dzwoniłem.
    Położyła torbę na kanapie.
    - Po za tym, musimy porozmawiać. - usiadła na stołku barowym kiedy on robił sobie kawę dla siebie i gościa. Odwrócił się w jej stronę, postawił przed nią kubek. Wdech. - Yura nie chce żebyś była z nim na rozpoczęciu szkoły.
    - Słucham? - kubek zatrzymał się w połowie drogi do ust - Jak to?
    - Wczoraj mi to powiedział. Nie chciał ci sam mówić, bo bał się że będziesz się smutna przez niego.
    Wzięła łyk kawy, po czym uparcie wpatrywała się w napój.
    - Jak...- zawahała się - Jak on sobie w ogóle radzi?
    - Dobrze. Ostatnio ćwiczyłem z nim pisanie, bo stwierdził, że nie może się doczekać i chce już teraz coś poznać. Jest bardzo ciekawy świata. Interesuje się wieloma rzeczami. Ostatnio stwierdził, że podobają mu się cyfry...
    - Rośnie nam mały geniusz... - zaśmiała się pod nosem - Ciekawe po kim to ma.
    Wpatrywali się w siebie przez chwilę.
    - Pewnie po mnie. - odpowiedzieli równocześnie.
    Sakura zaśmiała się, a kąciki ust Sasuke uniosły się lekko.
    - A gdzie pojechał z Em i Itachi'm ?
    - Zadajesz strasznie dużo pytań. - stwierdził
    - Bo chce go poznać, jeżeli nie osobiście, bo nie chce ze mną spędzać czasu to chociaż z opowiadań. - zataczała paznokciem kółka na blacie.
    Widział, że w jej oczach zbierały się łzy. Starała się je powstrzymać. Wychodziła z siebie, żeby był szczęśliwy, bezpieczny i miał normalne dzieciństwo, lecz poświęciła bardzo ważną rzecz. Więzi między matką a dzieckiem. Więzi, które były zazwyczaj bardzo trwałe i dziecko mogło iść za własną matką na koniec świata, tutaj okazały się znikome. W zamian za trzy ważne rzeczy dla jego rozwoju, poświęciła jedną bez której on mógł żyć, a ona dawała sobie radę, pomimo tego że widział jak trudne jest to dla niej. Czasami się zastanawiał jakby to było gdyby wtedy nie odeszła od niego. Jakby było gdyby Yura tak na prawdę nigdy jej nie poznał.
    Obszedł wyspę. Usiadł obok niej. Widział jak delikatnym ruchem ręki ociera kąciki oczu, lecz mimo starań i prób nie udało się. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
    - Dzięki za kawę. Będę już szła.
    Wiedziała już, że nie powstrzyma tego. Chciała jak najszybciej zaszyć się gdzieś i przeczekać. Na liście rzeczy, której nigdy nie chciała spełniać pierwszą pozycję zajmowało płakanie przy Sasuke. To byłaby skaza na jej dumie.
    Złapał ją za rękę, kiedy szła po torbę i przyciągnął do siebie. Co ja robię?!  Czuł jak jej ciałem wstrząsa szloch. Łzy, które mówiły jak bardzo bolało ją to, że jej syn nawet jej nie lubił. Obejmował ją mocno czując jak uginają się pod nią nogi. Wiedział, że to jest jeden z tych momentów kiedy uchodzą z niej wszystkie emocje. Reagowała też w ten sposób podczas studiów, kiedy jeszcze byli razem. W tej chwili bardzo przypominała mu j e g o Sakurę i nie mógł nic na to poradzić. Złapał ją pod kolanami, oplotła ramiona wokół jego szyi. Podszedł do kanapy i usiadł z nią na kolanach. Nie wiedział ile czasu minęło. Która godzina. Wiedział tylko, że dziś sobota i nie musi myśleć o pracy. Kiedy przestała płakać i odzyskała normalny oddech, zeszła z jego kolan. Otarła policzki z łez.
    - Nie powinnam się rozklejać. Nie przy tobie.
    - Wiele razy to robiłaś. - spojrzała na niego z niezrozumieniem - Na studiach.
    Uśmiechnęła się do wspomnień.
    - No tak... - szepnęła
    Wstał i podszedł do niej, bo zdążyła się oddalić. Złapał jej dłoń, która trzymała już rączkę od torby nadal leżącej na kanapie. Lekko uwolnił ją i splótł ze swoją dłonią. Spojrzał jej w oczy. Widział w nich wszystko. Szacunek. Uczucie. Szczerość. Ból. Samotność. Tęsknotę. Wiarę. Nadzieję. Jego druga ręka znalazła swoje miejsce na jej policzku, w którą jej twarz natychmiast się wtuliła. Spojrzała mu w oczy, a on wiedział, że przegrał z kretesem. Nie było już odwrotu. Nie panował nad własnym ciałem. Nie potrafił się już zatrzymać. Jej usta były lepsze niż na studiach. Pełniejsze. Bardziej miękkie. Zachowywały się tak jak by miały wprawę. Czuł jak wplotła palce w jego włosy, a drugą ręką wędruje pod koszulkę. Uniósł ją trochę tak że siedziała na oparciu kanapy. Jej uda oplotły go w biodrach, a jego ręce badały całe jej ciało. Złapał ją pod udami, a ona po raz kolejny tego dnia oplotła ramionami jego szyję. Szedł z nią w tylko sobie znanym kierunki.
Będą z tego kłopoty. Oj, będą.  Przejechała językiem po jego szyi.  Pomartwię się o to później.



Po przerwie wypełnionej sprawami, szkoła i innymi ważnymi i błahymi rzeczami oddaję w wasze rączki rozdział. Zaczynają się wakacje, więc trochę przyśpieszymy z rozdziałami. Co wy na to? :) 
Jak widzicie znowu kręcę, znowu mieszam i znowu wyjdzie z tego jedno wielkie bagno. Nie no co wy żartuję. Będzie wesoło. A jak tam u was? Wakacje czy jeszcze nie? Jakieś ambitne plany na te piękne dwa miesiące kiedy temperatura potrafi sięgać 30' w cieniu? 
Buziaki i do zobaczenia w następnej. :* 

Followers