sobota, 22 sierpnia 2015

11. Prawda i tylko prawda

    Mimo tego, że Sakura powiedziała mu to wprost. Chłopiec oczekiwał potwierdzenia od samego zainteresowanego. Widział jak dziecinne źrenice zadrżały. Czuł jego strach. Lęk przed odpowiedzią.
    – Twoja mama twierdzi, że tak. - uśmiechnął się do chłopca - To chyba jednak jestem twoim tatą.
   Chłopiec zdjął rękę z jego policzka po czym wtulił się w Sasuke. Nie wiedział co ma zrobić. Nikt go jeszcze w ten sposób nie zaskoczył. Spojrzał na Sakurę licząc, że podpowie mu co ma zrobić. Uśmiechnęła się od niego po czym objęła się ramionami. On zrobił to samo. Objął siebie i chłopca.
Po raz pierwszy czuł, że wszystko będzie dobrze, że nic mu w życiu nie brakuje. Od teraz wiedział, że musi zapewnić bezpieczeństwo nie tylko sobie , ale też małej osóbce, za której życie jest odpowiedzialny.
    Całą tę sielankę przerwał zerkający do swojego gabinetu Itachi. Widział jak Sakura się podnosi i jak do gabinetu wchodzą Tsunade, Hinata i Itachi.
    Zerknął na chłopca i wstał z nim na rękach.
    – Zacznijmy od wyjaśnienia wszystkiego. - zaczęła Tsunade.
   Czując miarowy oddech chłopca, wiedział, że śpi. Dla dziecka cała ta sytuacja była męcząca. Całe wywracanie jego życia do góry nogami było męczące. A utrata wiary w coś co było oczywiste od samego początku - bolała.
    – Może nie przy dziecku - wtrąciła Sakura.
    – Śpi. - odpowiedział jej Sasuke.
    – Wezmę go i położę go na kanapie przed gabinetem. - stwierdziła Hinata.
    – Ja go położę, a ty z nim zostaniesz. - odparł ojciec chłopczyka.
    – Hinata poczekaj...
    Reszty zdania nie był w stanie usłyszeć. Wyszedł z gabinetu i położył Yure na kanapie na przeciwko sekretarki, która uśmiechnęła się do niego promiennie.
    Boże...
    Patrząc na chłopca ma wrażenie jak by patrzył w lustro. Nie wiedział co ma zrobić. Nie wiedział co dalej będzie. Jego przyszłość była w tej chwili tunelem, gdzie nie było żadnego światełka w tunelu...
    – Sasuke... - szepnęła Hinata wybudzając go z letargu. - Pamiętasz co powiedziałam ci w dzień kiedy lecieliście do Konohy? - kiwnął twierdząco głową - Możesz mi powiedzieć dlaczego chcesz wiedzieć? Chcesz zrobić jej nadzieje?
    Osóbka, która zazwyczaj mało co mówiła - teraz naskoczyła na niego niczym lwica broniąca młode.
    – Nie wiem. Na każde twoje pytanie odpowiedź brzmi "nie wiem" dopóki nie poznam całej prawdy i nie porozmawiam z Sakurą.
    Spojrzał ostatni raz na chłopca pogrążonego w głębokim śnie. Wstał i odszedł w kierunku z którego przyszedł. Otworzył drzwi i dotarła do niego rozmowa na temat akt, które Sakura trzymała na kolanach i śmiała się do łez.
    – Słuchajcie tego. To jest dobre. "Agentka oddała po dobroci broń po czym przekazała tajne informacje".
    Wszyscy w gabinecie wybuchnęli gromkim śmiechem.
    – Sasuke, skąd masz ten żart nazwany moimi aktami? - zapytała prawniczka ocierając łzy ze śmiechu. - Swoją drogą...Dobre akta podrzuciłaś, Tsunade. - spojrzała na Sasuke - Nie masz szans na prawdziwe akta, gdyż jedyne jakie istniały zostały dawno temu spalone i zostały wypuszczone takie żarty. - pomachała teczką, którą trzymała w dłoni - Jedyne osoby, które znają prawdę są teraz, tu z tobą w gabinecie i jedna po za.
    – To może zacznij tłumaczyć - warknął już nieźle wkurzony tym...wszystkim.
    – Na początek masz do podpisania klauzurę poufności. - podała mu kartki Tsunade, a Itachi rzucił długopis.
    – No to chyba jakieś żarty - warknął - Wpierw Ty - wskazał na Sakurę - nie powiedziałaś mi, że zostałem ojcem. Ciągle coś wymyślacie, żebym tylko nie poznał prawdy, ale jak widać wszyscy dobrze się bawią czytając te 'akta'. A teraz Wy - wskazał na Itachi'ego i Tsunade - każecie mi podpisywać jakąś cholerną klauzurę poufności ?
– Nie podpiszesz. Zmieniamy temat. - powiedziała Tsunade przyglądając sie swoim paznokciom.
    Podpisał szybko i rzucił papiery Itachi'emu na biurko.
    – Słucham. Chcę absolutnie całą prawdę i tylko prawdę.
    Sakura spojrzała na Itachi'ego i Tsunade, po czym Tsunade z właścicielem biura wyszli z pokoju.
    – Wszystko zaczęło się od tego, że dowiedziałam się o adopcji. Mojej adopcji. Zaczęłam szukać moich biologicznych rodziców. Cóż gdy poznałam jaki na prawdę jest mój ojciec zrozumiałam dlaczego matka mnie oddała. - westchnęła - Mój biologiczny ojciec zaciągnął mnie do tajnej jednostki w CIA. Udawało mi się to przed tobą ukrywać wystarczająco długo, ale przyszło zadanie długo terminowe. - wzięła głęboki wdech - Wtedy z tobą zerwałam.
    – Nie było żadnego innego faceta. - bardziej stwierdził niż zapytał.
    Teraz zaczęło mu się to wszystko składać w jedną całość. Zaczęły się pojawiać puzzle, których od tej pory nie było. Wiedział jedno, że gdy dowie się wszystkiego będzie musiał pomyśleć. Natomiast na razie jedyne co wiedział to to, że był wściekły, a powodów do tego miał jak gwiazd nocą na niebie.
    – Nie. Nie było. - westchnęła. - Na misje ze mną jechali twój brat i Hinata. Na misji Ja z Hinatą zostałyśmy złapane. Nadal nie wiemy jak to się stało. Wszystko było dopięte na ostatni guzki. Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem jest to, że wiedzieli o naszej wizycie. Ktoś musiał puścić farbę.
    – Wiecie, kto ?
    – Prawdopodobnie jeden z naszych dowodzących, który siedział wygodnie w miękkim fotelu i ciepłym biurze, gdy my byłyśmy...przetrzymywane. Tak to dobre słowo. W każdym razie...To co się tam działo nie da się opisać słowami. - jak do tej pory patrzyła na niego i wiedział, że każde słowo przynosi jej ulgę, tak teraz zwróciła wzrok na swoje dłonie - To nawet nie byli ludzie. To były zwierzęta. Dzikie zwierzęta - szepnęła do siebie , by po chwili podnieść wzrok. - Kiedy Itachi do nas dotarł nadal zajmowali się mną, a Hinata była związana i bezpieczna. Nie wyjawiłam żadnych informacji jak pisze w tych śmiesznych aktach. Nie miałam żadnej broni. Hinata tak samo.  Jedyne co nam pozostało to czekać na Itachi'ego. Byliśmy tylko we trójkę, więc to było i zaletą i wadą. Gdy tylko się wydostaliśmy natychmiast przerwaliśmy misję, gdyż byliśmy spaleni. Wiedzieli o nas, więc gdybyśmy zostali to była by to pewna śmierć dla nas. Gdy wracaliśmy już do domu dostałam silnego krwotoku. Później nie wiele pamiętam. Obudziłam się w szpitalu, gdzie Itachi poinformował mnie, że jestem w ciąży i że dziecku nic się nie stało.
    Wstała i stanęła przy oknie. Jej ramiona podnosiły i opadały powoli z każdym oddechem.
    – Dla nas to wszystko trwało wieczność. Jak tylko wypuszczono mnie z szpitala od razu poszłam do ciebie. Odsunąłeś mnie. Potem wróciłam do biura Ja, Hinata i Itachi dostaliśmy ochronę. Nie mieliśmy nic do powiedzenia. Polowano na nas. Na nasze rodziny. Na wszystkich. Uzupełniając papiery w biurze dostałam kolejnego krwotoku. Lekarz zalecił mi leżenie do końca.  Do mojej ochrony został przydzielony Neji. Nikt nie mógł się dowiedzieć o tym, że Yura to twój syn, więc Neji uznał ojcostwo. W końcu Tsunade wymyśliła, że powinniśmy wziąć ślub. Nie poszło po naszej myśli, ale mieliśmy układ, a że z czasem przybliżyliśmy się do siebie to inna kwestia. Dlatego Yura został z Neji w Konoha. Był bezpieczny, lecz to nie znaczy, że był bez ochrony.
    Układanka zaczęła się składać, a obrazek by coraz bardziej szokujący. To samo można było powiedzieć o stanie jego cierpliwości - też był szokująco n i s k i.
    – Itachi wiedział, że byłaś w ciąży? - skinęła głową. Złość. Nowe uczucie do pozostałych z którymi sobie nie radził. - Wiedział, że to było moje dziecko?! - nie wytrzymał. Nawet jego własny brat go zdradził? Wiedział? Tak wiele czasu wiedział i nic mu nie powiedział?
    – Nie wiedział, że to ty jesteś ojcem. Pytał się, ale nie odpowiedziałam. Zorientował się rok temu, gdy złożył niezapowiedzianą wizytę w Konoha. Zdziwił się, gdy otworzyła mu mniejsza kopia ciebie i od tamtej pory wiedział, ale byłeś już po ślubie. - westchnęła - Chciał ci powiedzieć, ale zabroniłam mu. Wiedziałam, że powinieneś się tego dowiedzieć ode mnie. - spojrzała na niego - Mieliśmy umowę. Jeżeli to samo nie wypłynie, to gdy Yura skończy dziesięć lat sama ci powiem.
    – Jak ty to teraz sobie wyobrażasz? - przeczesał swoje włosy dłońmi.
    – Nie wiem Sasuke. Jesteś pewny, że dasz radę sobie w tej roli? On na ciebie liczy, więc jeżeli masz zrobić mu nadzieje i odejść...
    – To mój syn! Odebrałaś mi go na cztery lata! Więcej czasu z nim nie stracę! - był wkurzony, nieziemsko wkurzony.
    – Nie odebrałam ci go. - szepnęła, wbijając wzrok w podłogę.
    – Sama w to nie wierzysz co mówisz. - podszedł i stanął przed nią. - Powiedz mi co ja mam teraz zrobić, bo nie wiem.
    – Ja też nie.
    – To może teraz powiesz mi kim do jasnej cholery jest Nana? - warknął.
    Kiedy miała już odpowiadać z zewnątrz dotarły do nich krzyki, a po chwili do gabinetu wpadł zdyszany Neji. Za nim pojawili się po chwili Itachi i Tsunade. Niestety nie udało się im zatrzymać go. Po chwili Sasuke leżał na ziemi powalony perfekcyjnym prawym sierpowym. Sakura pierwsza otrząsnęła się z szoku.
    Podbiegła do Neji, który jak machina cały czas kopał Sasuke. Wyprowadzał ruchy tak szybko, że mężczyzna leżący na ziemi nie zdążył zareagować.
    Sakura położyła dłoń na ramieniu Neji'ego, a wtedy jego ataki przeszły na nią. Spodziewała się tego odpowiadała na jego ruchy. Od zawsze każdy wiedział, że mężczyzna jest znacznie silniejszy od kobiety, ale wszyscy zapominali, że kobieta siłę mężczyzny nadrabia precyzją swoich ruchów.
    Kiedy Sakura zwróciła uwagę Neji'ego na siebie. Tsunade i Itachi mieli okazję pomóc Sasuke, który gdy tylko nie otrzymywał ruchów wstał wściekły i zamierzał rzucić się na męża swojej byłej dziewczyny. Niestety nie dane mu to było, bo po chwili poczuł ramiona brata unieruchomiające go, ale chyba tego nie potrzebował. Skamieniał na sam widok tego w jaki sposób Sakura odwróciła uwagę.
    Walczyła z własnym mężem. Mężczyzną, który wpadł w nieokiełznany gniewa. A gwoździem programu było to, że nie oberwała ani razu. Odparła każdy cios.
    – Wściekła osoba jest przewidywalna, a Sakura zna Neji'ego bardzo dobrze. - odpowiedziała mu Tsunade na jego zdziwienie.
    – Poradziła by sobie z Neji nawet jak by go nie znała. - wstawił się Itachi za przyjaciółką.
    Nagle wszystko się zmieniło. Neji popełni błąd przez który Sakura szybko powaliła go na ziemię. Usiadała na nim okrakiem. Jego dłonie przytrzymała nad jego głową. Ich oczy były na tej samej wysokości.
    – Neji! To Ja! Sakura! - widać było jej nadzieje na to, że się opamięta.
    Mężczyzna znieruchomiał. Jego ciało się rozluźniło. Obrócił głowę w bok. Patrzył wprost w oczy Sasuke.
    – To twoja wina. Jej śmierć jest twoją winną. - powiedział, po czym zamknął oczy.
    – Czyja śmierć? O czym ty gadasz Neji?
    Sakura zeszła z bruneta, który po chwili sam podniósł się z podłogi i usiadł na kanapie, gdzie nie dawno siedziała Sakura. Schował twarz w dłonie.
    Sasuke miał dosyć. Niezaprzeczalnie dosyć tego dnia. Wpierw Tsunade każe mu podpisywać jakieś papiery. Potem wpada mąż jego byłej dziewczyny i na dzień dobry wali go po twarzy, by obwinić go o czyjąś śmierć. Lepszego dnia nie mógł się spodziewać. Na jego "szczęście" to jeszcze nie był koniec.
    – Nana nie żyje.
    – Czy ktoś mi w końcu powie, kim do jasnej cholery jest Nana?
    – Nana, kołku, to adoptowana córka Neji i Sakury. - Itachi jako jedyny był łaskaw udzielić mu odpowiedzi.
    – Adoptowaliśmy ją rok po urodzeniu Yury. A to, że miała białe oczy i różowe włosy to czysty przypadek. - odpowiedziała Sakura. - Co się wydarzyło, Neji?
    – Dzieciaki już spały, a ja kończyłem pracować w salonie. Nagle weszło sześciu mężczyzn i powiedziało, że uruchomiłaś protokół 309. Obudziłem dzieciaki, zabrałem przygotowane walizki. Yura już był w samochodzie, kiedy...pojawili się znikąd. Samochód z Yurą natychmiast odjechał. Nana biegła do samochodu. Wtedy ją trafili. Natychmiast ją zgarnąłem i odjechaliśmy. Zmarła w szpitalu. Na izbie przyjęć. - podniósł swój wzrok na Sasuke. - Mam nadzieje, że nigdy nie będziesz musiał słyszeć, jak twoje dziecko ostatni raz mówi " Tatusiu...Boli...". - przetarł oczy dłonią
    Długowłosy brunet wstał i już miał wychodzić, kiedy zatrzymała go Tsunade.
    – Neji. Tak jak się umawialiśmy. Twoje zadanie ochrony Sakury i Yury dobiegło końca. Teraz możesz robić co chcesz i tak jak się umawialiśmy - spojrzała na Sakurę i jej męża - bierzecie rozwód.
    Położyła na stole dwa dokumenty.
    – Wszystko wspólne na pół, a każdy zabiera co wniósł do małżeństwa....
    Nie wytrzymał. Wyszedł trzaskając drzwiami. Miał dość. Czego? Wszystkiego. Wszedł do windy, a kiedy drzwi się zamknęły i zaczął zjeżdżać w dół uderzył pięścią w drzwi. Nie potrafił już dłużej oszukiwać siebie i innych. Nie miał sił ukrywać tego jak bardzo była i jest dla niego ważna. Szlag go trafiał jak widział w jej oczach, że miała żal do blondynki gdy powiedziała o rozwodzie.
    Przeczesał dłonią włosy.
    Muszę się napić. Tak, to dobry pomysł.

Od Autorki: Czas prawdy naszedł. Wyjaśniłam co nieco ? Ja nie pisać, a postaram się by to było w 12. Pamiętam o tym co chcielibyście się dowiedzieć. Nie wszystko na raz. :) Jeżeli zobaczycie gdzieś jakieś błędy, przemieszanie faktów czy coś...Dajcie znać, a na pewno to sprawdzę:)
To co? Pozdrawiam i do zobaczenia w 12...:* 

Followers