niedziela, 24 sierpnia 2014

3. "Każdy, ale nie On !... "

Poprawiony

Ciszę przerywało tylko ciągłe pikanie maszyn potwierdzających, że osoba, która leży do nich podłączona wciąż żyje. Wokół zgromadzili się wszyscy. Przyjaciele, rodzina, a także współpracownicy i od niedawna jej ochroniarz - Sasuke Uchiha. Hinata już dawno zasnęła na kolanach Naruto, a ich dobiciem lustrzanym byli Ino i Sai. Na samym początku było tyle osób, że powietrza w sali to prawie nie było, gdyby nie to, że różowo włosa ma maskę tlenową na twarzy to już dawno by się udusiła. Każda następna godzina powodowała, że takich osób, które tylko chcą wleźć w tyłek szefowej, było coraz mniej. W końcu zostali tylko prawdziwi przyjaciele. Hinata przetarła oczy po czym wstała by sprawdzić kroplówkę. Woreczek był już do połowy pusty, ale leki które dostała się już skończyły. Odłączywszy je od Sakury, wrzuciła do kosza z czerwonym workiem. Niespodziewanie różowo włosa poruszyła się na łóżku niespokojnie.
- Sakura, słyszysz mnie ? - zapytała cicho Hinata, trzymając ją mocno za dłoń.
Haruno skinęła twierdząco głową. 
- Zaraz przygaszę światło. - Hyuga gasząc wszędzie światła, zwróciła uwagę Uchihy, który jak by ocknął się z letargu. - Budzi się, a światło po narkozie jest zbyt mocne. - szepnęła do niego gdy zasłaniała okno przy którym się opierał, by światło z korytarza nie wpadało do pokoju.
- Hinata...- wychrypiała zielono oka -...wody.



***



Minęło już 3 tygodnie odkąd Sakura została postrzelona, a ona siedzi teraz u siebie w gabinecie nad kolejnymi sprawami, które już z góry wiadomo, że wygra. W szpitalu dowiedziała się wielu rzeczy, niektóre nie bardzo jej odpowiadały. Jak na przykład to, że Uchiha będzie jej ochroniarzem. Wróciła wspomnieniem do tego momentu...
Leżała w łóżku. Jutro już miała wychodzić ze szpitala. Zastanawiała się dlaczego Tsunade nie przydzieliła jej nikogo do ochrony. Przecież to do niej nie podobne. Zarzekała się jak żaba błota,  że jeżeli coś jej się stanie to choć by nie mogła znaleźć jakiegoś kompetentnego ochroniarza to sama będzie ją ochraniać. A tu..Ani jej...Ani ochrony. Jak na zawołanie do pokoju weszła blondynka. Sakura zamknęła teczkę z aktami spraw,  które przyniosła jej asystentka.
- Twoje  wyniki już są w normie, więc nie widzę przeszkód żebyś wróciła jutro do domu. - powiedziała, nadal patrząc w jej kartę.
- Mam pytanie ...- powiedziała siadając po turecku na łóżku.
- Hm ? - mruknęła, podpisując coś w papierach, Tsunade.
- Nie rzucasz słów na wiatr. Chcę wiedzieć kogo znalazłaś by mnie ochraniał. - powiedziała stanowczym tonem.
Tsunade spojrzała prosto w zielone oczy Sakury. Widząc w nich determinację i nieugiętość, a także chęć zaspokojenia ciekawości, westchnęła. Wydawało się, że nad czymś myślała, by następnie podejść do drzwi i wychylić głowę żeby powiedzieć." Czas żeby wiedziała kto ją ochrania". Osoba która weszła za Tsunade była ostatnią jednostką społeczną jakiej by się spodziewała. Ubrany w czarne buty, ciemne dżinsy i białą koszulkę z nadrukiem stał przed nią we własnej osobie. Z twarzą pozbawioną wyrazu, a oczami tak chłodnymi,  że zamrażarka jest przy nich cieplejsza. Nic się nie zmienił, pomyślała, nadal tak samo zimny - stwierdziła w myślach. Patrzył na nią, tak samo jak Tsunade. Różowo włosa spojrzała na blondynkę jak by postradała zmysły. Zwariowała do reszty już, pomyślała.
- KAŻDY, ALE NIE ON ! - krzyknęła na cały szpital.
- Oj nie przesadzaj...- powiedziała ordynator szpitala.
- Gdybym miała pistolet z dwoma nabojami, i byłabym w pokoju z Hitlerem, Stalinem i nim strzeliłabym w niego, dwa razy. - wysyczała z jadem. - TO nie będzie mnie pilnować , gdyż jest to egoistyczny, arogancki zadufany w sobie debilny hipokryta.! - krzyknęła prosto w twarz Sasuke.
Sądziła, że po tym Tsunade zmieni zdanie, ale jak widać myliła się. Tsunade po prostu poinformowała ją i wyszła. A Uchiha siedział z nią w pokoju non stop. Cieszyła się jak dziecko,  które dostaje cukierka kiedy pielęgniarki wyrzuciły go za drzwi, bo podnosił jej ciśnie. Telefon przerwał jej rozmyślania.



***




Siedział znów w tym samym fotelu. Patrząc na te same drzwi od windy. Boże jak ona może siedzieć tam całe dnie...To zdanie krąży mu po głowie od bardzo długich dwudziestu jeden  dni.  Drzwi windy znowu się otworzyły, a z nich wyszedł mężczyzna w wojskowym mundurze. Miał dziwny wygląd. Czerwone włosy i zielone oczy niezbyt się łączyły. Wojskowy podszedł do recepcji i rozwinął to samo zdanie co wszyscy.
- Pan Garra prosił przekazać, że przyszedł. Pani Sakuro ? - w słuchawce można było usłyszeć uderzenie.
Mężczyzna położył torbę na ziemi, zdjął "czapkę" i rozłożył ramiona. Każdy patrzył się na niego jak na wariata. Ledwo zdążył otworzyć ramiona, a z gabinetu wybiegła bosa Sakura. W otwartych drzwiach gabinetu można było zobaczyć porzucone szpilki i dyndający telefon. Wojskowy obrócił się z nią w ramionach o 360'. Różowo włosa wtuliła się w zagłębienie między jego barkiem a szyją, za to mężczyzna schował twarz w jej włosach. Sasuke przyglądał się temu z zdziwieniem tak wielkim jak reszta. Pani Haruno może zacząć zbierać kolekcję zębów z podłogi.
- Wróciłem.- powiedział gdy postawił ją na swoich butach. - Tak jak obiecałem.
- Spróbował byś nie. - odparła patrząc mu wyzywająco  prosto w oczy. - Zapraszam cię do mojego gabinetu. - powiedziała, schodząc mu z butów. - Buldog... - zwróciła się do Sasuke z jadem i spojrzeniem godnym bazyliszka- ...do mnie.
Czarno włosy wstał z fotela po czym kierował się w stronę gabinetu, którego wnętrze widział tylko przez otwarte drzwi. Zamknął drzwi. Sakura siedziała na kanapie, której towarzyszyły jeszcze dwa fotele po bokach, zakładając swoje czarne szpilki. Niezłe nogi pani Haruno...pomyślał.
- Egoisto poznaj mężczyznę z którym mi nic nie grozi, więc skocz mi po chińskie. - powiedziała wstając.
- A co ja jestem ? Służący ? - zapytał z wściekłością w głosie.
- Labradory są bardzo usłuchane i ponoć pomagają, więc idź łaskaw mi po tą chińszczyznę bo padnę tu z głodu, a wtedy Tsunade powiesi cię po lampą nie powiem za co bo tego nie masz. - wysyczała.
- A co sprawdzałaś ? - zapytał pół żartem.
- A jest co sprawdzać ? - odparła. - Hipokryto postawmy sprawę jasno. Idziesz po chińszczyznę czy mam tu zemdleć ?
W sumie nie jadła nic od rana, czyli około 6, a jest 15. Zemdleje na bank, czyli będzie wizyta w szpitalu. Pójdzie albo Tsunade spełni swoją groźbę. Wóz albo Przewóz. Być albo nie być - oto jest pytanie !...stwierdził w myślach



***



- Kto to ? - zapytał Garra przekręcając klucz w drzwiach.
- Mój ochroniarz. - powiedziała. Garra uniósł brew. - Pamiętasz tę groźbę Tsunade ? Spełniła ją.
Czerwono włosy dobiegł do niej w trzech krokach. Złapał ją lekko za ramiona i ujął jej policzek w dłoń.
- Nic ci nie jest ? - zapytał.
- Nie, wszystko już w porządku. To był tylko postrzał.
- Tylko ?! - podniósł lekko głos.- Saku, nie wybaczę sobie, że mnie... - Zamknęła mu usta delikatnym acz subtelnym pocałunkiem.. -...nie było. -wyszeptał jej w usta.
- Przepustka czy przerwa ? - zapytała stając przodem do okna.
- Przerwa. Źle, że przyjechałem do ciebie ? - zapytał podchodząc do niej.
Ich ciała były tak blisko, tak przyjemnie blisko. Czuła bijące od niego ciepło, ale nie czuła się bezpieczna. Nigdy nie będzie czuła się bezpieczna w ramionach mężczyzny. Życie nauczyło ją żeby zawsze oczekiwać od ludzi najgorszego, że ludzie kłamią, kłamali i będą kłamać i to się nigdy nie zmieni. 
- Byłeś u Matsuri  ? - zapytała. Poczuła jak mężczyzna napiął całe ciało. - Oczywiście, że nie byłeś. - parsknęła.
- Sakura, co się dzieje ? - zapytał poważnym tonem.
- Co się dzieje !? Była u mnie twoja żona, Matsuri. Uwierzysz?! - powiedziała z ironią - Przyszła mnie błagać żebym nie rozbijała rodziny. Widziałeś może swoją córkę ? 
Podeszła szybko do biurka i wyjęła z szuflady zdjęcie. Podeszła do niego. Spojrzał na zdjęcie które wcisnęła mu różowo włosa. Na jego twarzy było skonsternowanie. Spojrzał na zdjęcie. Pokazywało ono 5 letnią dziewczynkę z długimi czerwonymi włosami kręcącą się w kółko. Głowę miała odchyloną, sukienka była rozwiana. Włosy ułożyły się w uroczym nieładzie w powietrzu. Garra spojrzał na zdjęcie po czym zajrzał w oczy zielonookiej.
- Saku, nie widziałem się z Matsuri, bo jej nie kocham. A Yura nie jest moją córką i dobrze o tym wiesz. - powiedział. - Spotkajmy się tam gdzie zawsze, będę czekał. Jeżeli chcesz to kontynuować, ale przejmujesz się Matsuri - przyjdź.
Powiedział po czym wyszedł z gabinetu. Akurat przyjechała winda. Sakura zamarła. Stała w niej jedna osoba która miała wrócić dopiero za dwa tygodnie. Wyszedł Sasuke z jedzeniem i Emma Veal we własnej osobie. Jedyna osoba która wytrzyma z zielonooką. Jedna osoba która zawsze jest. Co najgorsze ? Trzymała gazety. To nie ma prawa się dobrze skończyć...pomyślała. Sasuke postawił jedzenie obok niej na blacie biurka sekretarki.
- Emma....Co się stało że wróciłaś wcześniej ? - zapytała z uśmiechem.
- Co się stało ?! Zaraz ci powiem. - otworzyła pierwszą gazetę - " Haruno i Uchiha. Czy to romans czy praca? " - rzuciła na podłogę czasopismo i otworzyła drugie. - " Haruno w szpitalu", " Haruno w ciąży ? ", " Prawniczka postrzelona! ", " Haruno i Sasuke Uchiha. Romans ?", " Sasuke Uchiha body gardem pani Sakury.", " Sakura i ciążowe kaprysy ? ". A ty co tu robisz ?! – zwróciła się do Garry.
- Emma tak miło znów cię widzieć. ! - krzyknęli Różowo włosa i wojskowy przytulając ją. 

piątek, 1 sierpnia 2014

2. "Pierdole , nie robię !..."

Poprawiony

Gdy dowiedziała się z jaką sprawą przyszedł do niej Uchiha ręce jej opadły. To tak jakby 20-latek powiedział żeby nauczyć go pisać. Miała zmienić właściciela kancelarii na jego brata w razie gdyby jemu się cokolwiek stało, na przykład gdyby zaginął lub co gorsza zginął z jakiejś przyczyny. Według Sakury mógł to napisać sam. Schować do teczki i zanieść jej na przechowanie, lecz jeszcze z nieznanych jej przyczyn nie napisze tego sam.
- Przyszedł Pan do mnie z taką błahostką ? - stwierdziła - Dlaczego Pan sam nie może tego napisać ?
- Zna Pani prawo, sądy, a także prokuraturę i inne piranie wyczekujące momentu by przechwycić dobrze rozwijające się  kancelarie. Nie chcę by brat miał później problemy, bo ktoś podważa moją wolę i testament. - wyjaśnił poważnym tonem cały czas utrzymując kontakt wzrokowy. - Dlatego proszę niech Pani to podpiszę, gdyż już wszystko napisałem bo przewidziałem to, a Pani musi tylko podpisać. - powiedział gdy wyciągnął z aktówki dwa gotowe dokumenty.
Sakura przeczytała je przy nim i podpisała. Chwilę jeszcze porozmawiali i dopijali kawy przyniesione im przez sekretarkę. Nawet się nie zorientowali, a na pogawędkach minęła im niecała godzina. Gdy wyszli z gabinetu Itachi jeszcze poczekał, aż Sakura osobiście skserowała jego dokument. Zapewniła, że będą one bezpieczne u niej w biurku. Kiedy wróciła do gabinetu zabrała się za dokumenty, która miała dokończyć. Niestety jej myśli krążyły wokół czegoś innego niż papierkowej roboty. Informacja, że Sasuke nie pracuje w kancelarii brata trochę ją zszokowała. Był przecież najlepszy razem z nią na roku, a tu proszę. Nawet jego brat nie wie jak pracuje, ale wie, że z głodu nie umiera.
- Czy to co ma Pan do mnie jest wagi życia i śmierci ? -spytała chłodnym tonem Sasuke, który jak gdyby nigdy nic siedział i czekał. Pytanie skierowało jego wzrok na nią. Mężczyzna pokręcił  głową. - Dobrze. - powiedziała i weszła do gabinetu na przeciwko sekretarki. Za nią wyszedł mężczyzna w jej wieku. - Panie Uchiha przedstawiam Deidare. Zajmie się Pana sprawami prawnymi. Do widzenia. - powiedziała w stronę Uchihy zostawiając go zszokowanego w fotelu i prze szczęśliwego blondyna który jako pierwszy ze stażystów dostał sprawę do prowadzenia, gdyż zazwyczaj sprawdzali akta albo prowadzili wymyślone procesy lub analizując inne.
Zasiadła za swoim biurkiem starając się wrócić do swojej pracy, lecz wspomnienia napływające do jej głowy były zbyt silne. Do tego wszystkiego nic nie jadła od rana, bo gdy Sai miał wyjść ona miała iść na lunch.Wszystkie te rzeczy składały się na zawroty głowy.
Jego silne ramiona w których czuła się bezpieczna. Jego głos, który działa na nią uspokajająco i On. Mężczyzna którego kocha. Jego czarne włosy zawsze były jej ulubioną zabawką. Jego uśmiech był jak chwyt poniżej pasa. Nogi odmawiały jej wtedy posłuszeństwa. On jest jak jej własna odmiana heroiny - niby taki oklepany tekst, ale jak odzwierciedla jej emocje .On jest jej narkotykiem, którego pragnie do końca swoich dni.
Złapała się za głowę w swojej nie mocy. Obrazy. Klatki jak z filmu. Filmu jej wspomnień. Chwiejnym krokiem kierowała się do drzwi, bo wiedziała, że jej gabinet rzadko kto odwiedza, więc jeśli tu zemdleje nikt jej nie pomoże. Za oknem było już ciemno, więc w budynku było coraz mniej pracowników z każdą minioną minutą.
Jego śmiech był jak afrodyzjak. Jego dotyk powodował, że odpływała do innego świata, a teraz kiedy leżała w jego ramionach w akademiku czuła się kochana, czuła się jedyna. Uwielbiała jak bawił się jej włosami. Było to takie rozkoszne.
Przewróciła regał z książkami. Klamka była coraz bliżej. Głosy na korytarzu były coraz głośniejsze. Otworzyła drzwi cały czas trzymając się za głowę. Zobaczyła Deidarę i Sasuke rozmawiających już przy windzie. Mi’e która zapisywała coś. Po chwili oczy wszystkich skierowane były w jej stronę. Nie miała sił już dalej stać na nogach. To było dla niej zbyt wiele. Sekundy, które leciała na podłogę mijały jej jak godzin. Długie godziny przyjemnej nieświadomości. Poczuła jak ktoś ją chwyta i woła o karetkę. Nie miała sił otworzyć oczu. Jej ciało leżało na podłodze w objęciach. Ledwo uchyliła powieki i zobaczyła czarne włosy i krucze oczy skierowane w stronę Mi'i dzwoniącej po karetkę. Poddała się. Otchłań była o wiele, wiele przyjemniejsza niż walka z tym, żeby trzymać się świadomości.
- Sakura...
***
Leżąc w szpitalnym łóżku, opatulona śnieżnobiałą pościelą ,czytała akta sprawy kiedy drzwi od jej sali otworzyły się z hukiem. Stanęła w nich blondynka z brązowymi oczami. Jej postawa i mimika twarzy wyrażała irytację.
- Ludzie, ona jest niemożliwa.- szepnęła pod nosem - Sakura odłóż te cholerne akta. Jesteś w szpitalu, powinnaś wypo...- Jej wypowiedź została przerwana przez asystentkę prawniczki ,która wpadła do sali taranując prawie blondynkę i gadając jak katarynka, a także podając zielonookiej akta spraw.
- Pani Sakuro, Pan Takuso prosi o telefon. Jego córka zbiła okno w szkole. Pan Utakata mówił żeby przekazać, że nie przyjedzie na spotkanie, a Pani Ojciec kazał przekazać, że odwiedzi Panią jutro w biurze.
Różowo włosa cały czas trzymając akta w dłoni, która zawisła w powietrzu. Zmierzyła ją, swoim chłodnym, pozbawionym uczuć spojrzeniem, od wysokich szpilek przez zgrabne nogi, ołówkową spódnice, niebieską bluzkę po fioletowe włosy związane w elegancki kok, by następnie skierować swój wzrok na blondynkę, opierającą się o ramę łóżka, po czym wrócić na akta spraw w dłoni. Asystentka szybko zorientowawszy się swojej gafy, zabrała teczki z jej ręki po czym pośpiesznym krokiem opuściła gabinet.
- Mówiłaś coś o tym bym wypoczywała. - powiedziała z uśmiechem.
- Mówiłam o tym że powinnaś wypoczywać, a nie pracować. Lądujesz tu co jakiś czas i zawsze z tego samego powodu. Jesteś wtedy odwodniona, zmęczona z pustym żołądkiem. Ile razy będę cię jeszcze doprowadzać do stanu używalności, a ty spartaczysz mi robotę ?
Tsunade była naprawdę wściekła. Jej podopieczna. Osoba która wyzwoliła ją, która pozwoliła się jej rozwijać. Była jej dozgonnie wdzięczna, ale na myśl o braku szczęścia, o pustym domu, który stoi stale cichy i pusty tylko co jakiś czas wpadnie serwis sprzątając i gosposia by zapełnić lodówkę i ogrodnik. Na myśl o domu do którego wchodząc miała ochotę się rozpłakać z swojej niemocy, a mimo to nadal do niego wracała, wchodząc nie tworzyła basenu, szła dalej dzielnie stawiając krok za krokiem każdego dnia.
- Nie odpowiem na to pytanie, bo po prostu nie wiem. - odparła szeptem bawiąc się kawałkiem pościeli - Nie potrafię inaczej, Tsunade.
- Pierdole , nie robię ! - krzyknęła Tsunade trzaskając drzwiami. Ironią było to, że mówiła tak za każdym razem gdy tu lądowała.
- Tsunade ! - krzyknęła. Blond włosa wychyliła się za drzwi. - Ktoś był u mnie rano kiedy spałam ? - Ogarnęło ją zdziwienie.
Tsunade twierdzi, że nikogo nie było. Nie uroiło mi się to - pomyślała. To nie możliwe. Gdy ocknęła się na chwilę w nocy widziała osobę opartą o ramę łóżka przy jej stopach, tak jak przed chwilą Blondynka. Była zbyt zmęczona, żeby utrzymać otwarte oczy, ale jest pewna, że ktoś tu był. Nie pomyliła się. Nie wymyśliła sobie tego. To jest nie możliwe.
Po paru godzinach jak zawsze opuściła szpital na własną odpowiedzialność. Zawsze wiedziała, że im mniej czasu tam jesteś tym więcej masz szansy by wyjść na własnych nogach, a nie nogami do przodu.
- Pani Haruno ? - zapytał mężczyzna stojący przed nią. Skinęła głową. - Dziękuję za zmarnowanie życia. - powiedział wyciągając broń i strzelając do niej.
Stała jak gdyby nigdy nic. Nie rozumiała tego co się wokół niej dzieje. A mimo to niej zbierali się sanitariusze. Nie czuła, żeby ją trafił. Nie sądziła tak dopóki nie spojrzała na swój brzuch. Wielka czerwona plama, wciąż poszerzająca się, świadczyła o czymś zupełnie innym. Nagle wróciła do siebie, ból jaki żył w jej brzuchu był nie realny. Ból który zatrzymuje dech w piersi. Ból którego nie mogła wyrazić słowami. Lekarze szybko położyli ją na noszach. Patrząc na dłoń, którą starała się uciskać ranę, wiedziała jedno - Tsunade nie puści jej już nigdzie bez ochrony.
- Dopiero się wypisała na własną odpowiedzialność ! - usłyszała głos swojej najbliższej rodziny. Następnie ujrzała blond czuprynę i roześmianą twarz granatowowłosej. Naruto, który jako pierwszy ją zobaczył nie mógł uwierzyć. Hinata pobiegła za nim. Powieki opadały jej mimo tego, że starała się ich nie zamykać, tak jak krzyczeli Hinata i Naruto.


Wszedł do szpitala, kierując się znaną mu drogą, gdy zobaczył ją. Hinata siedziała na niej uciskając jej klatkę piersiową, a Naruto wraz z innymi starali biec się szybciej niż nogi im na to pozwalały. " Nie czuje pulsu, pośpieszcie się! " krzyknęła granatowowłosa. Patrzył tylko jak za nimi zostają krople krwi Haruno. Kobiety sukcesu, a teraz osoby walczącej o życie.
- Dzwoniła Pani. - Powiedział wchodząc do biura Dr. Tsunade. Kobieta wyglądała jak wrak człowieka. Podkrążone, pozbawione blasku, zapłakane oczy. Włosy w całkowitym nieładzie.
- Będziesz ją ochraniać, jeżeli będzie co ochraniać. - szepnęła jak by do siebie - To będzie twoja misja do odwołania. Wszystko już załatwione. - powiedziała wstając i przecierając oczy, które zaraz stały się surowe. - Będziesz warował przy jej łóżku. Za każdego kto się do nie zbliży odpowiadasz, więc pamiętaj, że to ty stracisz najwięcej jeżeli ktoś zrobi jej krzywdę.
- A co ja? Jej pies ? - warknął już lekko wkurzony. Nie miał nic przeciwko, ale nie lubił takiego stawiania sprawy. 
 - Idź warczeć pod drzwiami od bloku operacyjnego, bo gdy tylko wyjedzie stamtąd jesteś jej labradorem, rottweilerem, psem , kotem, dogiem niemieckim, Golden Retriever, a jak chcesz to nawet ratlerkiem. Nazwij to jak chcesz, ale jeżeli spadnie jej z głowy choć jeden różowy włos przysięgam Uchiha...Pożałujesz, że się urodziłeś. - powiedziała patrząc mu wprost w oczy.
Wyszedł z gabinetu po czym udał się pod drzwi sali operacyjnej. Zastał tam już Sai'a przytulającego Ino i Hinate w ramionach Uzumakiego. Posłał pytające spojrzenie w kierunku lekarzy. Naruto wychwycił jego spojrzenie, po czym szepnął coś Hinacie gdy ta się na niego spojrzała. Oboje poszli do sali w której leżeć będzie Sakura. Gdy Uchiha zamknął drzwi zobaczył jak blondyn siedzi oparty pod ścianą przecierając twarz dłońmi.
- Wyrzucili nas z sali bo jesteśmy jej przyjaciółmi. Zatrzymała się Hinacie na noszach. Jej stan możemy uznać za krytyczny. Straciła dużo krwi. - powiedział patrząc mu w oczy. - Ale jedno mnie zastanawia. Co ty tu robisz ? Dlaczego cię to interesuje ? Przecież nigdy nie obchodził cię jej los.
Sasuke usiadł obok niego pod ścianą.
- Stałem się jej psem do ochrony. – Wycedził przez zęby. Uzumaki wybuchnął gromkim śmiechem. - Nie rżyj, bo to wcale śmieszne nie jest ! – warknął  Sasuke, a w odpowiedzi usłyszał kolejną salwę śmiechu.
- Na ile jesteś jej buldogiem, piesku ? - zapytał ocierając łzy śmiechu z oczu.
- Do odwołania. Może jak wyjdzie za mąż to moja rola się skończy. Zobaczymy co zadecyduje Tsunade. - powiedział patrząc w sufit. Kolejna salwa śmiechu wydobyła się z gardła Uzumakiego. - Z czego tak rżysz ?! - Krzyknął na cały głos Sasuke.

- Sakura....powiedziała...że...prze...nigdy...nie...wyjdzie...za....mąż. - powiedział starając się uspokoić, ale jakoś mu to nie wychodziło. Wziął głęboki wdech i spojrzał na Sasuke. - Masz przekichane, piesku…- zironizował, śmiejąc się wniebogłosy.  




Followers