piątek, 28 listopada 2014

5. " Nie obejdzie się bez butelki wina, a może nawet dwóch..."

Poprawiony



      Nie była pewna czy dobrze robi jadąc tam na dwa tygodnie. Wiedziała, że to wyzwanie stanąć do "walki" z wspomnieniami które stłumiła przed laty, lecz które wracały od czasu do czasu w snach jako koszmary.
  Wkładała do walizki ubrania, kosmetyki i inne przybory, niezbędne poza domem, jak maszyna. Co rusz coś wyciągała i kucała przy walizce. To szła do łazienki, to podchodziła do szafy.
- Byłaś u Garry ? - Haruno spojrzała na nią po czym pokręciła przecząco głową
- Jesteś pewna, że dobrze robisz ? - zapytała biało oka, która siedziała na łóżku przyglądając się różowowłosej.
      Sakura zatrzymała się przy szafie i oparła dłonie o brzegi półek na wysokości jej ramion.
- Hinata...Byłyśmy tam obie wtedy. Ty dałaś radę, otrząsnęłaś się, Ja nie potrafię. Tłumię te wspomnienia i co jakąś noc nie dają mi zasnąć. Muszę tam wrócić i spróbować to wszystko ogarnąć. - powiedziała patrząc tępo w półkę.
      Hinata westchnęła.
- Ja zaufałam Naruto. Powiedziałam mu wtedy o wszystkim. Pomógł mi i to dzięki niemu teraz żyję normalnie. Ty Sakura postąpiłaś odwrotnie. Nie zaufałaś wtedy Sasuke. Nie powiedziałaś mu wszystkiego. Odeszłaś od niego wmawiając sobie, że tak będzie dla niego lepiej, że nie poradził by sobie z tym, tak jak ty sobie nie dałaś rady. Guzik prawda. Tak było lepiej dla ciebie, Sakura. Zakopałaś wspomnienia głęboko w sobie. A one z każdym dniem rosną w siłę. Dlatego nie byłaś wstanie sobie z nimi poradzić wtedy  i teraz sobie też z nimi nie dasz rady. A teraz Sakura zdecydowanie jest za późno, żeby naprawić stare błędy. - powiedziała Hinata poważnym tonem, wpatrując się w plecy przyjaciółki.
- To znaczy ? Co masz na myśli mówiąc, że jest za późno naprawić stare błędy ? - zapytała odwracając się twarzą do granatowowłosej.
- Naruto utrzymywał z nim kontakt i jeżeli Sasuke będzie chciał ci powiedzieć to ci powie. Ja nie mam żadnego prawa cię o tym informować, zważywszy też na to, że mój narzeczony wie o tym od swojego przyjaciela, który powierzył mu te informacje w zaufaniu, więc Sakura...Zastanów się czy to jest aby na pewno dobry pomysł tam jechać.
- Nie mam innego wyjścia Hinata. Sa....On powiedział, że przyjedziemy. Ja muszę inaczej mój ojciec przyprowadzi mnie sam, a wtedy będzie jeszcze gorzej, ale On nie pojedzie. Jadę zaraz jak się spakuje, więc Sasuke mnie nie dogoni, a pewnie nie pamięta gdzie jest Konoha. - powiedziała wracając do pakowania.
***Sasuke***
      Stał przy oknie w hotelu z telefonem przy uchu czekając, aż usłyszy głos którego tak dawno nie słyszał. Walizka już przygotowana, czeka na włożenie do bagażnika. Czuł tęsknotę za domem, za jego pracą, która sprawiała mu niebywałą przyjemność. Czuł tęsknotę za ...nią. Ale którą Nią ?
- Halo ? - szepnął damski głos w słuchawce, przerywając jego myśli.
- To ja. -odpowiedział Sasuke. - Chciałem spytać czy wszystko w domu w porządku, jutro jadę do domu na dwa tygodnie.
- To znakomicie, cieszę się. - uśmiech wpełzł na jego twarz, słysząc szczęśliwy ton w głosie kobiety.
- A malutka już śpi ? - zapytał.
- Tak. Posłuchaj jak chrapie...-  po chwili usłyszał słodkie chrapanko dziecka. A na jego twarz wpełzł uśmiech.
      Nagle usłyszał pukanie do drzwi hotelowych. Spojrzał zdziwiony na drzwi. Szybko się pożegnał z kobietą zapewniając że niebawem będzie w domu. Odkładając telefon poszedł otworzyć drzwi.
- Naruto ? - powiedział zdziwiony. Mężczyzna był zdyszany.
- O stary....Muszę...znów...zacząć....biegać.- wysapał podpierając dłonie na kolanach.
- Co ty tu robisz ? - powiedział nieco zły z powodu przerwanej rozmowy.
- Musimy pogadać o Konoha i Haruno. - powiedział blondyn znacznie poważniejąc.
      Sasuke spojrzał na niego zdziwiony i otworzył szerzej drzwi by mężczyzna wszedł do środka.



***



      Stały już przy bagażniku Jeep'a Haruno. W środku znajdowała się walizka z rzeczami, a w środku samochodu dokumenty. Kluczyki które trzymała w ręku uświadamiały ją jak bardzo mało czasu zostało do walki z wspomnieniami.
- A kto się zajmie kancelarią ? - zapytała Hinata, z zmartwieniem w głosie.
- Veal jest moim zastępcą. Przejęła moje sprawy, a ja mam urlop na czas nie określony. - szepnęła, przecierając czoło. - Nie mów nikomu, że wyjechałam wcześniej. Dobrze ?
       Przyjaciółka kiwnęła głową, po czym mocno przytuliła prawniczkę.
- Masz wrócić za dwa tygodnie i nie dłużej. Czekam tu na ciebie za czternaście dni o dwunastej w południe i nic cię przede mną nie obroni jak się spóźnisz choć nanosekundę. - szepnęła jej na ucho, po czym uwolniła ją z uścisku.
       Sakura uśmiechnęła się do przyjaciółki i wsiadła do samochodu. Czekała ją długa droga do miejsca które większość osób nazwało by domem, a ona koszmarem.
       Spojrzała ostatni raz na przyjaciółkę z zdaniem  w oczach:" Zaufaj mi, dam radę ". Obeszła samochód po czym otworzyła drzwi. Ostatni raz spojrzała na dom który zostawia na dwa tygodnie. Wsiadła do środka i przekręciła klucz w stacyjce. Wpatrzona przed siebie zapięła pasy i ruszyła do przodu. Musiała jeszcze podjechać w jedno miejsce w którym była ledwo po pięciu minutach jazdy.         Wyciągnęła telefon i wybrała numer. Właściciel odebrał po pierwszym sygnale.
- Czekam na dole Deidara. - powiedziała, po czym się rozłączyła.
      Dom pod którym czekała był średniej wielkości na zewnątrz. Dróżkę do domu oświetlały małe lampki. W nocy nie było widać koloru, ale musiał być to jakiś jasny.
      Mężczyzna wyszedł z domu po chwili.
- Dobry wieczór. - powiedział wsiadając.
- Tak jak się umawialiśmy. Zostawiam u ciebie samochód do mojego powrotu. Zadzwonię jak będę wracać to po mnie nim przyjedziesz. - powiedziała kiedy skręcała w drogę na lotnisko.
- Tak. Zaparkuje go z tyłu domu nikt go nie ruszy. - zapewnił mężczyzna. spoglądając w okno. - Mogę spytać gdzie szefowa jedzie ? - spytał po chwili.
      Zacisnęła dłonie mocniej na kierownicy.
- Na urlop. - powiedziała uśmiechając się - kiedyś trzeba.
      Mężczyzna potaknął. Miała głęboką nadzieje, że uwierzył w kłamstwo o urlopie, ale tak naprawdę to o tym gdzie jechała wiedzieli tylko Hinata, Naruto, Shee no i może nawet Sasuke jak się zorientuje że jej nie ma.



 ***



      Szli z blondynem do hali lotów. Nie mógł uwierzyć, że poleciała bez niego. Nie sądził, że aż tak się zmieniła. Jedynym pocieszeniem dla niego było to, że niedługo zobaczy się z ....
- Pan Uchiha  ? - spytał mężczyzna wyrywając go z zamyśleń, był ubrany w czarny garnitur.
- O co chodzi ? - spytał przechodząc do rzeczy. Spojrzał w bok, ale Naruto się już ulotnił.
- Samolot z Panienką Haruno czeka. Proszę za mną. - powiedział.
      Zdanie choć zawierało pięć wyrazów wywołało u niego zdziwienie, ale skinął głową i poszedł za mężczyzną. Szli przez salę odlotów, przeszli obok odpraw, nie odbywając ich i weszli na pas lotniczy. Na zewnątrz przy wyjeździe z hangaru stał mały samolot z otwartymi drzwiami. Gdy podeszli mężczyzna odebrał od kruczowłosego jego bagaż i włożył do luku bagażowego. Oboje weszli na pokład. Na kanapie siedziała Sakura przeglądając coś w aktach, gdy tylko wszedł usłyszał jej głos.
- Długa droga przed nami, a jest tylko dwóch pilotów więc mamy przystanek w Francji. Wylądujemy w rejonie pól prowansalskich. Nie ma problemu z noclegiem. Mam tam dom i tam własnie wylądujemy. Piloci znają drogę.
- Czy nie mogłaś zaczekać do rana i nie mogliśmy wtedy lecieć ? - zapytał siadając naprzeciw niej na kanapie.
      Uważnie jej się przyglądał. Mimo tego że nie patrzyła na niego, a ciągle w akta, dostrzegł cechy, które na studiach świadczyły o dużym zmęczeniu m.in. włosy związane w kucyk, zmęczone oczy, automatyczne ruchy i kubek kawy stojącej obok papierów które przeglądała. Mimo, że nie widzieli się dość długi okres czasu to wiedział, że jeżeli za raz nie przestanie pracować to osiągnie swój limit.
      Wstał i ukucnął po jej lewej. Odsunął kubek z kawą. Wyjął długopis z jej ręki, która momentalnie znieruchomiała.
- Co ty robisz ? - spytała czysto retorycznie.
- Nic. - odpowiedział. - Tylko daję możliwość snu.
      Złożył papiery, włożył do teczki i zawiązał zamknięcie.
- Nie chcę snu. - powiedziała.
- Dobrze wiemy, że za chwilę osiągniesz swój limit. - powiedział patrząc na różowowłosą, która schowała twarz w dłoniach.
- Swój limit osiągnęłam 4 lata temu. Wiesz ? - powiedziała podnosząc twarz i patrząc mu w oczy. - Masz rację. Chce snu, ale tak się cholernie go boję, że nie ma szans na to bym zasnęła zanim nie padnę.I w ogóle nie wiem czemu ci to mówię, Uchiha
      Patrzył w jej zmęczone oczy. Dwa przygaszone szmaragdy pełne przerażenia i wyczerpania. Momentalnie wpadł na pomysł z czasów kiedy byli razem. Wyjął telefon z kieszeni i zaczął coś w nim szukać.
- Tu nie ma zasięgu.- powiedziała.
- Ale ja nie tego potrzebuje. - powiedział. Położył telefon na blacie wyciągnął rękę w stronę Sakury. - Można ? - powiedział kiedy zabrzmiały pierwsze nuty piosenki którą grał jej na pianinie. - Zaufaj mi.
      Jej źrenice momentalnie się zmniejszyły kiedy usłyszała melodie, ale nie pewnie podała rękę Sasuke. Położyła mu dłonie na barkach, a jego dłonie znalazły swoje miejsce na jej talii. Po woli kołysali się w rytm piosenki, która ciągle się powtarzała. Poczuł jak jej ciało rozluźnia się. Złapał ją delikatnie i położył na kanapie, Przykrył ją kocem który leżał na oparciu, a sam usiadł plecami do niej i oparł się o kanapę.
      Kiedy Ona się zmieniła? Co się stało że boi się zasnąć ? myślał. Tak bardzo chciał poznać prawdę. Dlaczego ja się tak nią przejmuję ?
- Co się stało, głąbie ?
- Sakura jest już w drodze na lotnisko, więc się sprężę. - powiedział prostując.
- Jak to jest w drodze na lotnisko !? - krzyknął zdenerwowany
- Jedziesz do klanu Haruno. Według wszystkich to klan idealny...Wszystko w nim działa jak w szwajcarskim zegarku. Ale każdy medal ma dwie strony...
- a klan Haruno nie jest wyjątkiem - powiedział damski głos. Mężczyźni obrócili się w stronę drzwi w których stała biało oka.- Byłam z Sakurą u jej rodziców w ostatnim roku studiów, to co się tam wydarzyło jest silniejsze od niej. Dawno temu stłamsiła w sobie te wspomnienia i wtedy sobie z nimi nie poradziła. Z każdym dniem one stawały się silniejsze. Wiem, że teraz będzie jej jeszcze ciężej sobie z nimi poradzić, ale nie mówię że to nie jest możliwe...Sasuke to moja przyjaciółka. Nie pozwól żeby coś jej się stało...
      Z wspomnień wyrwał go krzyk za plecami. Obrócił się szybko, a widok jaki zastał nasuwał mu kolejne pytania. Różowo włosa siedziała wyprostowana jej włosy były potargane, a oczy przerażone.
- Sakura spokojnie. - powiedział, wyciągnął rękę żeby złapać ją za nadgarstek.
      Gdy tylko dziewczyna poczuła dotyk odsunęła się jak najdalej od chłopaka. Zerwała się z kanapy i stanęła po drugiej stronie samolotu. Jej ciało się trzęsło. Objęła dłońmi swoje przedramiona, by po chwili upaść na kolana. Kiedy kołysała się w przód i w tył, Sasuke podszedł do niej i przyklęknął naprzeciw niej. Złapał ją za nadgarstki. Siłą próbowała się uwolnić. Była tak przerażona, że nie zdawała sobie sprawy z tego gdzie jest, ani co robi. Siłą przyciągnął jej ciało do swojego i mocno ją objął. Jeszcze przez chwilę walczyła, ale potem walkę zastąpiła rozpacz. Czysta i niepohamowana rozpacz...
- Ja tak bardzo chcę spać...- płakała w jego ramię. Co się tam wydarzyło ? przeszło mu przez myśl. - Ja tak bardzo chcę spać... - powtarzała jak mantrę.
      Wziął ją na ręce po czym położył ją na kanapie.
- Nie zostawiaj mnie. - szepnęła trzymając w dłoni jego koszulę, kiedy już trochę się uspokoiła.
      Położył ją dalej od brzegu, a sam zajął miejsce obok niej.Przyciągnął ją mocno do siebie i objął.
- Ja tak bardzo boję się zasnąć...- powiedziała już znacznie spokojniej.
- Nie masz czego...- powiedział, po czym dodał niepewnie. - Ja jestem tutaj, z tobą.


      Poczuł jak ktoś szturcha go w ramię. Powoli otworzył oczy. Sakura nadal spała wtulona w niego, a za oknami widać było nieskazitelnie czyste niebo. Spojrzał za siebie i zobaczył pilota. Mężczyzna był dość wysokiej postury i w dobrej kondycji.
- Panie Uchiha, wylądowaliśmy w Francji. Tak jak ustaliła Pani Sakura, zanieść walizki do domu ? - wyszeptał szatyn, zważywszy na zielonooką.
- Francji ? - powiedział równie cicho co mężczyzna. - Poczekajcie na zewnątrz, okey ? - zaproponował Sasuke.
      Mężczyzna tylko skinieniem głowy potwierdził i wyszedł na zewnątrz. Sasuke ostatni raz spojrzał na zielonooką i przypomniał sobie rozmowę z granatowowłosą.
-Nie rób jej nadziei jeśli wiesz że odjedziesz. Ona nie da rady podnieść się po tym wszystkim.- spojrzała na niego wzrokiem pełnym powagi.
- Wszystkim ? - złapał ją za słowo.
- Jeżeli będzie chciała sama ci powie. - stwierdziła zostawiając go przed wejściem na lotnisku.
      Wstał przecierając twarz dłonią. Różwowłosa mruknęła cicho, ale nadal spała jak kamień. Wyszedł z samolotu, a widok jaki zobaczył wprawił go w osłupienie.
      Wokół pięciu kilometrowego pasu betonu nie było nic prócz pól pełnych lawendy. Prowansja, Czyli są już w połowie drogi. Gdy zszedł i obrócił się za siebie zobaczył szklany dom. Dosłownie. Dom ze szkła. W ścianie domu widział własne odbicie. Mimo widoków jakich zastał nadal stał na zewnątrz niewzruszony, ale w środku toczyła się prawdziwa wojna....Czy Ja ją kiedykolwiek znałem ?
      Podszedł do mężczyzn którzy stali kawałek dalej.
- Jak się spało ? - zapytał ten sam pilot, który go budził.
- Dobrze. - odpowiedział.
- To był pierwszy lot który przespała od długiego czasu. - powiedział drugi pilot. - Oui - przedstawił się.
- Diuk - przedstawił się szatyn.
- Sasuke. - przedstawił się. - Co macie na myśli mówiąc, że ten lot przespała ? - spytał.
- Panienka nie sypia dobrze od dawna. Kiedy zaczęła krzyczeć już się zbierałem żeby wyjść, ale kiedy byłem w drzwiach zobaczyłem, że już jej pomogłeś. - powiedział Diuk. - To co widziałeś wtedy to nic. Zdarzały się gorsze.
- Długo już dla niej latacie ?
      Piloci spojrzeli po sobie w zastanowieniu.
- No będzie gdzieś tak od czasów studiów jak przeniosła się do stanów. Zazwyczaj nikt z nią nie latał. - odpowiedział Oui.
- Zazwyczaj ? - Sasuke powoli poznawał Sakurę. Zielonooką której w ogóle nie znał.
- Dość często dla niej latamy. Kiedyś wynajął nas jej ojciec. Teraz pracujemy dla niej i samolot też jest jej. Za czasów studiów regularnie latała do Konohy co weekend.
- Raz zdarzyło się inaczej. - powiedział Diuk.  Na pytające spojrzenie obu mężczyzn postanowił kontynuować. -Wtedy co została tutaj na chyba dwa miesiące, po spędzeniu dziesięciu miesięcy w Konoha.
- To przecież rok - powiedział Sasuke.
- Wzięła wtedy urlop dziekański. - sprostował Oui. - Wyjątkowo kazała nam odlecieć z powrotem do Stanów z jej przyjaciółką, którą siłą wsadziliśmy do samolotu na polecenie Pani Sakury. Pamiętam ją do dziś. Byłą wtedy w totalnej rozsypce. Jej przyjaciółka też nie była w lepszym stanie.
- A kiedy to było ? - spytał Sasuke.
      Nagle w całej układance w której brakowała dość dużo puzzli zaczęły się one znajdywać. Tylko czarnooki nie był pewny jaki obrazek uzyska z tych puzzli.
- Gdzieś tak...pod koniec ostatniego roku studiów.



***



      Obudziła się czując jak ktoś wstaje, ale nie chciała otwierać oczu. Domyśliła się, że Sasuke wstał. Gdy wyszedł i usłyszała rozmowę mężczyzn, powoli wstała. Po cichu poszła do łazienki. Spojrzała w lustro. Znów wyglądała jak wrak człowieka. Z rozmytym makijażem, sińcami pod oczami i potarganymi włosami. Umyła szybko twarz, rozczesała włosy nie związując ich tylko pozwalając im lekko opaść na ramiona. Gdy była już u progu wyjścia....
- Panienka nie sypia dobrze od dawna. Kiedy zaczęła krzyczeć już się zbierałem żeby wyjść ale kiedy byłem w drzwiach zobaczyłem, że już jej pomogłeś. - powiedział Diuk. - To co widziałeś wtedy to nic. Zdarzały się gorsze.
- Długo już dla niej latacie ?
      Przez chwilę była cisza.
- No będzie gdzieś tak od czasów studiów jak przeniosła się do stanów. Zazwyczaj nikt z nią nie latał. - odpowiedział Oui.
- Zazwyczaj ? - Odezwał się ten który sprawił, że przespała całą noc.
- Dość często dla niej latamy. Kiedyś wynajął nas jej ojciec. Teraz pracujemy dla niej i samolot też jest jej. Za czasów studiów regularnie latała do Konohy co weekend.
- Raz zdarzyło się inaczej. - powiedział Diuk.  -Wtedy co została tutaj na chyba dwa miesiące, po spędzeniu dziesięciu miesięcy w Konoha.
- To przecież rok - powiedział Sasuke.
- Wzięła wtedy urlop dziekański. - sprostował Oui - Wyjątkowo kazała nam odlecieć z powrotem do Stanów z jej przyjaciółką, którą siłą wsadziliśmy do samolotu na polecenie Pani Sakury. - Chwila ciszy.- Pamiętam ją do dziś. Byłą wtedy w totalnej rozsypce. Jej przyjaciółka też nie była w lepszym stanie.
- A kiedy to było ? - spytał Sasuke. Od kiedy on stał się taki ciekawy?
- Gdzieś tak...pod koniec ostatniego roku studiów.
      Czas to przerwać. Wyszła powoli z samolotu po czym skierowała się w kierunku mężczyzn. Piloci natychmiast zamilkli po czym, poprawili krawaty pod szyją, a czapki włożyli pod pachę.
- Co wy ... -zaczynał Sasuke obracając się w kierunku w który patrzyli mężczyźni.
- Panienka Sakura. - powiedziała cała trójka.
- Od kiedy Uchiha jestem panienką dla ciebie ? - zapytała dołączając. - Panowie, zluzujcie...Mojego ojca nie ma więc...- powiedziała po czym poluzowała im krawaty. - Bagaże w środku ?
- Tak. - odpowiedzieli zgodnie.
- To znakomicie. - powiedziała idąc w stronę domu. Za nią podążyła cała trójka.

      Siedziała na fotelu który stał w kącie jej pokoju. Przez szklane ściany widziała prowansalskie pola, samolot, który stał na długiej linii betonu, a także miała doskonały widok na cały jej pokój.
Pamiętała jak przesiedziała w tym domu czas, kiedy wzięła się w garść. Mimo że była silna, mimo że mogła wykonać każde zlecenie, mimo że dla niej nie było słowa niemożliwe i nie do wykonania, Ona czuła się taka mała i słaba jak dziecko wśród dorosłych. A  j e g o  obecność tu wcale jej nie pomaga.Wspomnienia są straszne i bolesne, a On nie wie o najważniejszym nic. Nie zdaje sobie w ogóle sprawy z tego co się tam wydarzyło. Jego dziecięca nieświadomość jest aż na swój dziwny sposób piękna.
      Podeszła do szafki kuchennej, wyciągnęła szklankę by po chwili wypełnić ja wodą. Podeszła do odpowiedniej szafki w salonie i wyciągnęła cienką kopertę. Popatrzyła na wodę i po chwili wróciła do salonu z lampką białego wina. Usiadła na kanapie i otworzyła kopertę.
      Czarno białe zdjęcia o nie dużych wymiarach. Zdjęcia, które miały ogromną moc.
Nawet nie zauważyła kiedy w salonie pojawił się On. Ten nieświadomy niczego spokojnie sobie żyjący człowiek. Gdy go zauważyła szybko pochowała zdjęcia do koperty, żeby ich nie zobaczył i położyła obok siebie.
- Co tu robisz ? - spytała.
- A ty ? - odpowiedział pytaniem na pytanie, opierając się biodrem o fotel w salonie.
- Nic takiego. - usiadła wygodnie na kanapie, dalej popijając wino.
- Saku...
- Nie nazywaj mnie tak. - odpowiedziała ostro.
- To może Pani Haruno.  Co się dzieje , co ? - zapytał w prost bacznie ją obserwując.
- Nic takiego. - odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy.
- Porozmawiamy ? - jego twarz była nie przenikniona lecz w jego oczach dostrzegła zmartwienie.
- A o czym chciał byś rozmawiać, Sasuke ? - spytała z ironią. - Mamy tyle tematów do wyboru, że jeżeli chcesz na jakikolwiek temat rozmawiać to nie obejdzie się bez butelki wina, a może nawet dwóch. - powiedziała, dopijając kieliszek wina. - Ale wiesz co ? - spojrzał na nią pytająco. - Nie chciałam lecieć do konohy. Nie chciałam lecieć z tobą. Nie na moje polecenie czekaliśmy, aż zjawisz się na lotnisku. Nie chciałam nawet żebyś mnie pilnował. Chcę jedynie abyś nie wchodził mi z butami w moje życie, znowu. - powiedziała, a jej ostatnie słowo było przesiąknięte ironią.
      Poszedł do kuchni po czym przyniósł dwie butelki czerwonego wina i dla siebie kieliszek.Usiadł obok niej na kanapie.
- Więc teraz porozmawiamy szczerze....- powiedział otwierając pierwszą butelkę.

sobota, 20 września 2014

4. "To Ty mnie zostawiłaś ! "

Poprawiony


Znacie to uczucie jak nagle cały świat przypomniał sobie o twoim istnieniu ? Sakura Haruno właśnie tego doznawała. Przed nią stała Emma Veal, we własnej osobie, chcąc żeby wytłumaczyła jej te nagłówki. Sasuke czekał aż zabierze jedzenie ze sobą do gabinetu. Garra czekał na...sama nie wie na co. Mia stała i starała się zwrócić jej uwagę. Jak się wali to wszystko i po kolei, tak zawsze mówiła Tsunade. Właśnie jeszcze Tsunade ! Miała do niej zadzwonić jak leki się skończą. 
- Cisza ! - krzyknęła na cały hol.
Wszyscy umilkli. Sakurze rzadko zdarzało się wybuchać, a jak już to każdy chciał być wtedy daleko, bardzo daleko. W końcu każdy wiedział, że Haruno nie okazuje emocji, a w każdym razie nie publicznie i wśród osób których nie zna. Zawsze opanowana i spokojna, przynajmniej pozornie.
Cisza jaka panowała koiła zmysły prawniczki, jak i poprawiała stan jej cierpliwości. Za to osoby które do tego doprowadziły zamieniły się w słup soli.
- Po kolei. Mia, co się stało ? - zapytała.
- Pani Tata będzie tu za godzinę. - powiedziała.
- Jiraiya? Przecież był jak wróciłam z szpitala. - odparła zdziwiona.
- Pani biologiczny ojciec będzie tu za godzinę. - sprostowała Mia. Haruno nagle pobladła.
- Mia wyproś stażystów. - powiedziała. 
Podziękowała Sasuke za jedzenie po czym ustawiła go w kolejce na windę, na którą czekało trzech stażystów jeszcze. Dzięki ci Boże, że są tu dwie windy. pomyślała. Zgarnęła szybko czasopisma z podłogi i położyła koło jedzenia, po czym powiedziała, że zadzwoni jak tylko się ogarnie z tym wszystkim. Ustawiła Emme obok Sasuke, który był równie zdziwiony jak szatynka. Pożegnała się z Garrą i dołączył do pozostałej dwójki. Mia weszła do windy i trzymała przycisk żeby drzwi się nie zamknęły.
- Tsunade mi łeb oberwie jak się dowie, że zostawiłem cię samą. Nie ma mowy. - powiedział Sasuke.
- Od kiedy ty się jej tak boisz się, co? - Odparowała złośliwie. Posyłając gniewne spojrzenie.
- Nie zostawię cię z tym chorym na umyśle człowiekiem. - powiedziała Veal i wyszła krok do przodu w stronę Haruno.
- Em, proszę...Później.- powiedziała Haruno.
- Co się tu w ogóle dzieje ? - zapytał Garra.
Całe piętro było już puste. Spojrzała na zegarek. Minęło 55 min. Nagle winda obok wskazała że jedzie do góry. Emma, jako jedyna z całej tej trójki weszła dobrowolnie do windy, po długich namowach. Podeszła do Garry i pocałowała go mówiąc, że wszystko wytłumaczy jak się spotkają. Wprowadziła Garre do środka i zagroziła Sasuke, że może siedzieć w tej cholernej windzie ile chce, ale nie wejdzie na to piętro. Wepchnęła go także do windy po czym Mia puściła przycisk i drzwi się zamknęły. Stanęła na przeciwko windy obok i czekała, aż wjedzie na górę. Minęło może z pięć sekund...Pięć długich sekund, aż drzwi windy się otworzyły. Wyszło pięciu mężczyzn w garniturach, ustawili się w jednej linii po bokach windy. Na samym końcu wyszedł mężczyzna w szarym garniturze i czarnej koszuli. Jego różowawe włosy i niebieskie oczy robiły iluzje człowieka miłego, ale jak każdy wie..iluzja to tylko iluzja. Mężczyzna podszedł do Sakury po czym dotknął jej policzka, na co ta natychmiast zareagowała ,odpychając  go.
- Nie dotykaj mnie. - wysyczała.
- Dawno nie byłaś w domu. Matka się stęskniła za tobą. Przyjedź na tydzień może więcej. - powiedział z uśmiechem.
- Mam tu zobowiązania.- powiedziała równie pewnym tonem co on.
- Mężczyzna ? - zadał pytanie.
Sakura przemilczała te pytanie.
- Czego ty naprawdę ode mnie chcesz ? Co ? - powiedziała z jadem,  z jakim Sasuke się nawet nie miał okazji spotkać.
- Jesteś moją córką. Mam prawo cię odwiedzić. Dowiedzieć się co u ciebie, jak żyjesz....
- Nie wezmę cię pod opiekę prawną. - powiedziała wchodząc mu w zdanie. Nagle poczuła pieczenie na policzku, przewróciła się na podłogę podpierając się dłońmi.
- Nie wchodź mi w zdanie !!!- krzyknął.



***



Zjechali windą na sam dół gdzie było pełno osób z piętra Sakury. Stanął na przeciwko windy. Czekał na moment, aż się otworzą, a z nich wyjdzie...Sam nie wiedział kogo ma się spodziewać.  Musiał tam wrócić. Musi wiedzieć co się dzieje. Musiał wiedzieć czy szykować tłumaczenia czy dół w ziemi. Musiał wiedzieć, że Haruno będzie jeszcze w niego ciskać gromami złości i wiecznego potępienia. Zamknął na chwilę oczy masując powieki…
- Sasuke ....Hahahahah....Przestań....-  jej perlisty śmiech był niczym muzyka dla jego uszu. Leżąc w parku na kocu wyglądała niczym anioł. Wiatr bawił się jej włosami porywając je do tańca. Jej oczy, w których można było utonąć na długie godziny, błyszczały szczęściem. Założył jej kosmyk za ucho, dotykając nim jej policzka. Niespodziewanie przewróciła go na plecy i usiadła na nim okrakiem. Jej usta były jak najdelikatniejsza rzecz na całym świecie. Podniósł się do pozycji siedzącej z nią na kolanach. Pocałunki jakie składała były delikatne, jak muśnięcie skrzydeł motyla.
Pokręcił głową by odpędzić wspomnienia.
- Mia. - powiedział do kobiety koło niego. - Dlaczego Sakura....
-..oczyszcza całe piętro na wizytę swojego ojca. ? - dokończyła za niego. Sasuke skinął głową. - Widzisz Sasuke, sama tego nie wiem, ale to dobry człowiek nie jest i jeżeli jesteś jej ochroniarzem to znajdź sposób żeby tam wrócić, bo mam złe przeczucia.
- Mam pomysł. - powiedział do Mi'i, gdy zobaczył kobietę sprzedającą kwiaty po drugiej stronie ulicy.
Szybkim krokiem wyszedł z wieżowca. Wybrał piękne czerwone róże, tak niezmiernie przypominające Sakurę, bo choć obie są piękne to mają kolce, przez które można się pokaleczyć, a gdy rozwinął płatki stają się jeszcze bardziej piękniejsze. Podziękował kobiecie i zapłacił za bukiet czerwonych róż.
Wróciwszy do budynku , napotkał zdziwione twarze wielu osób.
- Jeżeli masz zamiar zrobić to co myślę , to ona cię zabije bez wahania. - powiedziała Mia z czającym się śmiechem, gdy przeszedł koło niej. Stanął na przeciwko windy i czekał aż ta zjedzie na sam dół, bo oczywiście Haruno wezwała wszystkie windy do góry.
- Opowiadała mi kiedyś o tobie. - powiedziała Mia, stając obok niego. Spojrzał na nią zdziwiony. - Mówiła mi o mężczyźnie, który wywrócił jej świat do góry nogami i tak samo się skończyło jaki i zaczęło.
- To Ona odeszła pierwsza. - syknął cicho wchodząc jej w zdanie.
- To dlaczego teraz kombinujesz jak się tam dostać ? - spytała z ironią w głosie.
- Taka praca. - powiedział pewnie, lecz coś mocniejszego ukuło jego serce.
- A ja ci powiem, że to niezła wymówka. - wydawało się, że jej mowa już się skończyła, lecz ona stanęła. Obejrzała się na niego. -  Ona się zmieniła. - szepnęła  ostatni raz, zakańczając temat i wróciła na swoje miejsce.
Patrzył tępo na drzwi windy, które po sekundzie się otworzyły. Ona się zmieniła. Ta myśl huczała mu w głowie. Jak na złość dla mężczyzny winda poruszała się takim samym tempem jak poprzednio, czyli irytująco wolno.
Wszedł na piętro z bukietem róż w dłoni i uśmiechem na twarzy. Wszystkie twarze zwróciły się na niego. Wyjątkiem była różowo włosa, która leżała na ziemi podpierając się dłońmi. Chyba tego tak dokładnie nie przemyślałem...
- Ty to...- powiedział mężczyzna w szarym garniturze.
- Sasuke ? - powiedziała z niedowierzaniem zielono oka, kiedy odwróciła głowę. - Co ty tu robisz ? Powinieneś ...
- Tak wiem...Powinienem być teraz gdzie indziej, skarbie. Pomyślałem, że kupie mojej dziewczynie kwiaty i przyniosę jej. - powiedział z sztucznym uśmiechem, udając że nie wie o co chodzi.
Podszedł do Sakury i pomógł jej wstać. Jego wzrok nie pominął czerwonego policzka. Jej mina wyrażała całkowity szok i dezorientacje. Za to jej oczy dawały konkretny przekaz : Czy ciebie już całkiem pogrzało?. Gdy odzyskała równowagę, stanęła przy jego boku. Objął ją w tali, a Haruno położyła swoją dłoń na jego. Widocznie zamierzała grać w tę grę.
- A więc to ty jesteś tym zobowiązaniem, które trzyma moją córkę tutaj. - powiedział mężczyzna stojący na przeciw nich.
- A więc to Pan jest ojcem mojej dziewczyny. Bardzo miło Pana poznać. - powiedział podając dłoń. Mężczyzna uścisną ją cały czas bacznie lustrując twarz czarnookiego.
- Może przyjedziecie oboje do Konohy. Sakura twój pokój nadal jest, więc problemu noclegu zostaje rozwiązany. Przyjedziecie sobie na dwa tygodnie. Odpoczniecie. - jego uśmiech był tak ironiczny ,że gdyby ironia była wodą, on zmienił by się w fontannę.
- Sasuke może nie będzie...- zaczęła, ale w zadanie wszedł jej Uchiha.
- Z chęcią przyjedziemy.
Gdyby spojrzenia mogły zabijać Sasuke Uchiha już dawno by nie żył.
- To wspaniale oczekujemy was z matką do końca tego tygodnia. - powiedział zbierając się do wyjścia.



***



Czy Ona właśnie śni ?To jest jakiś chory koszmar? Czy Uchiha zawsze musi odstawić jakiś numer? Nadal stała w tym samym miejscu analizując całą sytuacje sprzed chwili. Jej ojciec już zjechał windą, a pracownicy wrócili do swoich zajęć. Wszystko toczyło się normalnym rytmem, gdyby nie to, że w głowie różowowłosej właśnie rozgrywała się bitwa. Między tym żeby zaraz jednego z Uchihów nie wdeptać w podłogę szpilkami, a wróceniem do gabinetu głęboko oddychając. Nie wątpliwie to drugie przegrywało. Spojrzała na Uchihe który bez niczego rozmawiał z Deidarą. Gdy blondyn zobaczył z jaką chmura gradową nad głową patrzy jego szefowa, zamilkł.
- Coś ty powiedział mojemu ojcu ?! - bez wątpienia słuchać ją było wszędzie. Każdy zamarł. Haruno swoim spojrzeniem w każdego ciskała gromami złości.
- Musiałem wrócić, by wiedzieć że nic ci nie jest. Taka praca - wzruszył ramionami - Po za tym możemy wejść do twojego gabinetu niż rozgrywać tę scenkę tutaj. - powiedział z stoickim spokojem, patrząc na nią. W jego oczach nie było nic prócz głębokiej czerni. 
- W nosie mam twoje zdanie! Czekaj! Puść mnie ty egoisto ! - krzyczała gdy Uchiha bez ceremonialnie podszedł do niej i przerzucił ją sobie przez ramie. - Słyszysz, co ja do ciebie mówię !? Masz mnie puścić ! Ale już ! Uchiha, puszczaj ! - uderzała na przemian pięściami w jego plecy
Wszedł do jej gabinetu, postawił ją i zamknął drzwi. Haruno już szła żeby zaraz wygłosić swoje pełne jadu kazanie, lecz nie pozwolił jej na to. Gdy była już wystarczająco blisko złapał ją za ramię i przycisnął do ściany jedną rękę opierając się o nią i pochylając się nad zielonooką. To był jedyny kawałek muru wolny od jakiegokolwiek dyplomu.
- Co ty robisz? - szepnęła, gdy osunął włosy zasłaniające jej czerwony policzek.
- Co to jest ? - warknął, przejeżdżając kciukiem po zaczerwienionym miejscu, zostawiając gęsią skórkę na jej skórze.
-  Nie wiesz, co to policzek ? - zapytała udając zdziwienie. - Uchiha jak cię przepuścili w szkole do następnej klasy ?
- Nie pytam się co to jest policzek. Pytam się co to jest to czerwone. - warknął ostro w jej stronę. Haruno odwróciła głowę w stronę szklanej ściany, za którą można było zobaczyć szczyty wieżowców. - Kto to zrobił ? - syknął.
Prawniczka obróciła gwałtownie głowę w jego stronę.
- A co cię to interesuje ? - odparła patrząc prosto w jego chłodne spojrzenie.
- A czemu nie ? - jego twarz nadal pozostawała bez mian, lecz była pewna, że wewnątrz toczy ze sobą zawziętą wojnę.
- Bo nie jestem to Sakurą, której mówiłeś, że jest dla ciebie całym światem ! - wypaliła - I zostaw mnie ! - krzyknęła odpychając go. Jego twarz wyrażała szok, lecz tak samo jak przyszło tak samo szybko poszło.
- To Ty mnie zostawiłaś ! - jego gniew był widoczny i w jego oczach jak i słowach.
- Wynocha Uchiha ! Nigdzie ze mną nie jedziesz ! Nie pojedziesz do żadnej cholernej Konohy ! - wskazała palcem drzwi.
Spojrzał na nią jeszcze zszokowany. Po jej policzku potoczyła się jedna łza. Jedna nieskazitelna łza, która po przebyciu policzka, kącika ust i brody rozbiła się na ciemnych panelach. Tak szybko jak pojawiło się u niego zszokowanie tak szybko powrócił normalny chłodny wyraz twarzy. Wyszedł trzaskając drzwiami, a następne co usłyszała to jak wsiada do windy.

- Sasuke, odejdź. Tak będzie dla nas lepiej. - powiedziała szeptem patrząc na liście którymi poruszał wiatr. Jego oczy były pełne zdziwienia i nie dowierzania.
- Sakura ...- zaczął, ale nie dane było mu skończyć.
- Odejdź i nie utrudniaj nam tego.
- Dlaczego teraz, kiedy nauczyłaś mnie kochać, nauczyłaś mnie czuć, ufać drugiej osobie i uzależniałaś mnie od siebie, ty odchodzisz ? Kim On jest !? - jego głos z każdym słowy rósł stopniowo.
Pochyliła głowę i patrzyła w wodę w fontannie która odbijała jej twarz. Patrzyła na odbicie Sasuke i jego oczy. Ta głęboka czerń pełna niedowierzania, zranienia, braku zaufania komukolwiek w przyszłości i bólu.
- Nie ma żadnego innego, Sasuke. - wyszeptała, a jej mała łza spłynęła po policzku po to by zakłócić idealny stan wody.
- To dlaczego odchodzisz ? Dlaczego zostawiasz mnie, Sakuro ?.....

Głęboki krzyk wyrwał jej się z gardła i upadła na kolana w swoim gabinecie. Czuła ból jaki wywołało uderzenie, ale czuła też jak kolejne wspomnienie związane z nim wróciło z wielkim bólem. Tu ciężko jest powstrzymać wspomnienia z nim, a tam będzie niemożliwym by powstrzymać wspomnienia z tamtego miejsca. 

niedziela, 24 sierpnia 2014

3. "Każdy, ale nie On !... "

Poprawiony

Ciszę przerywało tylko ciągłe pikanie maszyn potwierdzających, że osoba, która leży do nich podłączona wciąż żyje. Wokół zgromadzili się wszyscy. Przyjaciele, rodzina, a także współpracownicy i od niedawna jej ochroniarz - Sasuke Uchiha. Hinata już dawno zasnęła na kolanach Naruto, a ich dobiciem lustrzanym byli Ino i Sai. Na samym początku było tyle osób, że powietrza w sali to prawie nie było, gdyby nie to, że różowo włosa ma maskę tlenową na twarzy to już dawno by się udusiła. Każda następna godzina powodowała, że takich osób, które tylko chcą wleźć w tyłek szefowej, było coraz mniej. W końcu zostali tylko prawdziwi przyjaciele. Hinata przetarła oczy po czym wstała by sprawdzić kroplówkę. Woreczek był już do połowy pusty, ale leki które dostała się już skończyły. Odłączywszy je od Sakury, wrzuciła do kosza z czerwonym workiem. Niespodziewanie różowo włosa poruszyła się na łóżku niespokojnie.
- Sakura, słyszysz mnie ? - zapytała cicho Hinata, trzymając ją mocno za dłoń.
Haruno skinęła twierdząco głową. 
- Zaraz przygaszę światło. - Hyuga gasząc wszędzie światła, zwróciła uwagę Uchihy, który jak by ocknął się z letargu. - Budzi się, a światło po narkozie jest zbyt mocne. - szepnęła do niego gdy zasłaniała okno przy którym się opierał, by światło z korytarza nie wpadało do pokoju.
- Hinata...- wychrypiała zielono oka -...wody.



***



Minęło już 3 tygodnie odkąd Sakura została postrzelona, a ona siedzi teraz u siebie w gabinecie nad kolejnymi sprawami, które już z góry wiadomo, że wygra. W szpitalu dowiedziała się wielu rzeczy, niektóre nie bardzo jej odpowiadały. Jak na przykład to, że Uchiha będzie jej ochroniarzem. Wróciła wspomnieniem do tego momentu...
Leżała w łóżku. Jutro już miała wychodzić ze szpitala. Zastanawiała się dlaczego Tsunade nie przydzieliła jej nikogo do ochrony. Przecież to do niej nie podobne. Zarzekała się jak żaba błota,  że jeżeli coś jej się stanie to choć by nie mogła znaleźć jakiegoś kompetentnego ochroniarza to sama będzie ją ochraniać. A tu..Ani jej...Ani ochrony. Jak na zawołanie do pokoju weszła blondynka. Sakura zamknęła teczkę z aktami spraw,  które przyniosła jej asystentka.
- Twoje  wyniki już są w normie, więc nie widzę przeszkód żebyś wróciła jutro do domu. - powiedziała, nadal patrząc w jej kartę.
- Mam pytanie ...- powiedziała siadając po turecku na łóżku.
- Hm ? - mruknęła, podpisując coś w papierach, Tsunade.
- Nie rzucasz słów na wiatr. Chcę wiedzieć kogo znalazłaś by mnie ochraniał. - powiedziała stanowczym tonem.
Tsunade spojrzała prosto w zielone oczy Sakury. Widząc w nich determinację i nieugiętość, a także chęć zaspokojenia ciekawości, westchnęła. Wydawało się, że nad czymś myślała, by następnie podejść do drzwi i wychylić głowę żeby powiedzieć." Czas żeby wiedziała kto ją ochrania". Osoba która weszła za Tsunade była ostatnią jednostką społeczną jakiej by się spodziewała. Ubrany w czarne buty, ciemne dżinsy i białą koszulkę z nadrukiem stał przed nią we własnej osobie. Z twarzą pozbawioną wyrazu, a oczami tak chłodnymi,  że zamrażarka jest przy nich cieplejsza. Nic się nie zmienił, pomyślała, nadal tak samo zimny - stwierdziła w myślach. Patrzył na nią, tak samo jak Tsunade. Różowo włosa spojrzała na blondynkę jak by postradała zmysły. Zwariowała do reszty już, pomyślała.
- KAŻDY, ALE NIE ON ! - krzyknęła na cały szpital.
- Oj nie przesadzaj...- powiedziała ordynator szpitala.
- Gdybym miała pistolet z dwoma nabojami, i byłabym w pokoju z Hitlerem, Stalinem i nim strzeliłabym w niego, dwa razy. - wysyczała z jadem. - TO nie będzie mnie pilnować , gdyż jest to egoistyczny, arogancki zadufany w sobie debilny hipokryta.! - krzyknęła prosto w twarz Sasuke.
Sądziła, że po tym Tsunade zmieni zdanie, ale jak widać myliła się. Tsunade po prostu poinformowała ją i wyszła. A Uchiha siedział z nią w pokoju non stop. Cieszyła się jak dziecko,  które dostaje cukierka kiedy pielęgniarki wyrzuciły go za drzwi, bo podnosił jej ciśnie. Telefon przerwał jej rozmyślania.



***




Siedział znów w tym samym fotelu. Patrząc na te same drzwi od windy. Boże jak ona może siedzieć tam całe dnie...To zdanie krąży mu po głowie od bardzo długich dwudziestu jeden  dni.  Drzwi windy znowu się otworzyły, a z nich wyszedł mężczyzna w wojskowym mundurze. Miał dziwny wygląd. Czerwone włosy i zielone oczy niezbyt się łączyły. Wojskowy podszedł do recepcji i rozwinął to samo zdanie co wszyscy.
- Pan Garra prosił przekazać, że przyszedł. Pani Sakuro ? - w słuchawce można było usłyszeć uderzenie.
Mężczyzna położył torbę na ziemi, zdjął "czapkę" i rozłożył ramiona. Każdy patrzył się na niego jak na wariata. Ledwo zdążył otworzyć ramiona, a z gabinetu wybiegła bosa Sakura. W otwartych drzwiach gabinetu można było zobaczyć porzucone szpilki i dyndający telefon. Wojskowy obrócił się z nią w ramionach o 360'. Różowo włosa wtuliła się w zagłębienie między jego barkiem a szyją, za to mężczyzna schował twarz w jej włosach. Sasuke przyglądał się temu z zdziwieniem tak wielkim jak reszta. Pani Haruno może zacząć zbierać kolekcję zębów z podłogi.
- Wróciłem.- powiedział gdy postawił ją na swoich butach. - Tak jak obiecałem.
- Spróbował byś nie. - odparła patrząc mu wyzywająco  prosto w oczy. - Zapraszam cię do mojego gabinetu. - powiedziała, schodząc mu z butów. - Buldog... - zwróciła się do Sasuke z jadem i spojrzeniem godnym bazyliszka- ...do mnie.
Czarno włosy wstał z fotela po czym kierował się w stronę gabinetu, którego wnętrze widział tylko przez otwarte drzwi. Zamknął drzwi. Sakura siedziała na kanapie, której towarzyszyły jeszcze dwa fotele po bokach, zakładając swoje czarne szpilki. Niezłe nogi pani Haruno...pomyślał.
- Egoisto poznaj mężczyznę z którym mi nic nie grozi, więc skocz mi po chińskie. - powiedziała wstając.
- A co ja jestem ? Służący ? - zapytał z wściekłością w głosie.
- Labradory są bardzo usłuchane i ponoć pomagają, więc idź łaskaw mi po tą chińszczyznę bo padnę tu z głodu, a wtedy Tsunade powiesi cię po lampą nie powiem za co bo tego nie masz. - wysyczała.
- A co sprawdzałaś ? - zapytał pół żartem.
- A jest co sprawdzać ? - odparła. - Hipokryto postawmy sprawę jasno. Idziesz po chińszczyznę czy mam tu zemdleć ?
W sumie nie jadła nic od rana, czyli około 6, a jest 15. Zemdleje na bank, czyli będzie wizyta w szpitalu. Pójdzie albo Tsunade spełni swoją groźbę. Wóz albo Przewóz. Być albo nie być - oto jest pytanie !...stwierdził w myślach



***



- Kto to ? - zapytał Garra przekręcając klucz w drzwiach.
- Mój ochroniarz. - powiedziała. Garra uniósł brew. - Pamiętasz tę groźbę Tsunade ? Spełniła ją.
Czerwono włosy dobiegł do niej w trzech krokach. Złapał ją lekko za ramiona i ujął jej policzek w dłoń.
- Nic ci nie jest ? - zapytał.
- Nie, wszystko już w porządku. To był tylko postrzał.
- Tylko ?! - podniósł lekko głos.- Saku, nie wybaczę sobie, że mnie... - Zamknęła mu usta delikatnym acz subtelnym pocałunkiem.. -...nie było. -wyszeptał jej w usta.
- Przepustka czy przerwa ? - zapytała stając przodem do okna.
- Przerwa. Źle, że przyjechałem do ciebie ? - zapytał podchodząc do niej.
Ich ciała były tak blisko, tak przyjemnie blisko. Czuła bijące od niego ciepło, ale nie czuła się bezpieczna. Nigdy nie będzie czuła się bezpieczna w ramionach mężczyzny. Życie nauczyło ją żeby zawsze oczekiwać od ludzi najgorszego, że ludzie kłamią, kłamali i będą kłamać i to się nigdy nie zmieni. 
- Byłeś u Matsuri  ? - zapytała. Poczuła jak mężczyzna napiął całe ciało. - Oczywiście, że nie byłeś. - parsknęła.
- Sakura, co się dzieje ? - zapytał poważnym tonem.
- Co się dzieje !? Była u mnie twoja żona, Matsuri. Uwierzysz?! - powiedziała z ironią - Przyszła mnie błagać żebym nie rozbijała rodziny. Widziałeś może swoją córkę ? 
Podeszła szybko do biurka i wyjęła z szuflady zdjęcie. Podeszła do niego. Spojrzał na zdjęcie które wcisnęła mu różowo włosa. Na jego twarzy było skonsternowanie. Spojrzał na zdjęcie. Pokazywało ono 5 letnią dziewczynkę z długimi czerwonymi włosami kręcącą się w kółko. Głowę miała odchyloną, sukienka była rozwiana. Włosy ułożyły się w uroczym nieładzie w powietrzu. Garra spojrzał na zdjęcie po czym zajrzał w oczy zielonookiej.
- Saku, nie widziałem się z Matsuri, bo jej nie kocham. A Yura nie jest moją córką i dobrze o tym wiesz. - powiedział. - Spotkajmy się tam gdzie zawsze, będę czekał. Jeżeli chcesz to kontynuować, ale przejmujesz się Matsuri - przyjdź.
Powiedział po czym wyszedł z gabinetu. Akurat przyjechała winda. Sakura zamarła. Stała w niej jedna osoba która miała wrócić dopiero za dwa tygodnie. Wyszedł Sasuke z jedzeniem i Emma Veal we własnej osobie. Jedyna osoba która wytrzyma z zielonooką. Jedna osoba która zawsze jest. Co najgorsze ? Trzymała gazety. To nie ma prawa się dobrze skończyć...pomyślała. Sasuke postawił jedzenie obok niej na blacie biurka sekretarki.
- Emma....Co się stało że wróciłaś wcześniej ? - zapytała z uśmiechem.
- Co się stało ?! Zaraz ci powiem. - otworzyła pierwszą gazetę - " Haruno i Uchiha. Czy to romans czy praca? " - rzuciła na podłogę czasopismo i otworzyła drugie. - " Haruno w szpitalu", " Haruno w ciąży ? ", " Prawniczka postrzelona! ", " Haruno i Sasuke Uchiha. Romans ?", " Sasuke Uchiha body gardem pani Sakury.", " Sakura i ciążowe kaprysy ? ". A ty co tu robisz ?! – zwróciła się do Garry.
- Emma tak miło znów cię widzieć. ! - krzyknęli Różowo włosa i wojskowy przytulając ją. 

piątek, 1 sierpnia 2014

2. "Pierdole , nie robię !..."

Poprawiony

Gdy dowiedziała się z jaką sprawą przyszedł do niej Uchiha ręce jej opadły. To tak jakby 20-latek powiedział żeby nauczyć go pisać. Miała zmienić właściciela kancelarii na jego brata w razie gdyby jemu się cokolwiek stało, na przykład gdyby zaginął lub co gorsza zginął z jakiejś przyczyny. Według Sakury mógł to napisać sam. Schować do teczki i zanieść jej na przechowanie, lecz jeszcze z nieznanych jej przyczyn nie napisze tego sam.
- Przyszedł Pan do mnie z taką błahostką ? - stwierdziła - Dlaczego Pan sam nie może tego napisać ?
- Zna Pani prawo, sądy, a także prokuraturę i inne piranie wyczekujące momentu by przechwycić dobrze rozwijające się  kancelarie. Nie chcę by brat miał później problemy, bo ktoś podważa moją wolę i testament. - wyjaśnił poważnym tonem cały czas utrzymując kontakt wzrokowy. - Dlatego proszę niech Pani to podpiszę, gdyż już wszystko napisałem bo przewidziałem to, a Pani musi tylko podpisać. - powiedział gdy wyciągnął z aktówki dwa gotowe dokumenty.
Sakura przeczytała je przy nim i podpisała. Chwilę jeszcze porozmawiali i dopijali kawy przyniesione im przez sekretarkę. Nawet się nie zorientowali, a na pogawędkach minęła im niecała godzina. Gdy wyszli z gabinetu Itachi jeszcze poczekał, aż Sakura osobiście skserowała jego dokument. Zapewniła, że będą one bezpieczne u niej w biurku. Kiedy wróciła do gabinetu zabrała się za dokumenty, która miała dokończyć. Niestety jej myśli krążyły wokół czegoś innego niż papierkowej roboty. Informacja, że Sasuke nie pracuje w kancelarii brata trochę ją zszokowała. Był przecież najlepszy razem z nią na roku, a tu proszę. Nawet jego brat nie wie jak pracuje, ale wie, że z głodu nie umiera.
- Czy to co ma Pan do mnie jest wagi życia i śmierci ? -spytała chłodnym tonem Sasuke, który jak gdyby nigdy nic siedział i czekał. Pytanie skierowało jego wzrok na nią. Mężczyzna pokręcił  głową. - Dobrze. - powiedziała i weszła do gabinetu na przeciwko sekretarki. Za nią wyszedł mężczyzna w jej wieku. - Panie Uchiha przedstawiam Deidare. Zajmie się Pana sprawami prawnymi. Do widzenia. - powiedziała w stronę Uchihy zostawiając go zszokowanego w fotelu i prze szczęśliwego blondyna który jako pierwszy ze stażystów dostał sprawę do prowadzenia, gdyż zazwyczaj sprawdzali akta albo prowadzili wymyślone procesy lub analizując inne.
Zasiadła za swoim biurkiem starając się wrócić do swojej pracy, lecz wspomnienia napływające do jej głowy były zbyt silne. Do tego wszystkiego nic nie jadła od rana, bo gdy Sai miał wyjść ona miała iść na lunch.Wszystkie te rzeczy składały się na zawroty głowy.
Jego silne ramiona w których czuła się bezpieczna. Jego głos, który działa na nią uspokajająco i On. Mężczyzna którego kocha. Jego czarne włosy zawsze były jej ulubioną zabawką. Jego uśmiech był jak chwyt poniżej pasa. Nogi odmawiały jej wtedy posłuszeństwa. On jest jak jej własna odmiana heroiny - niby taki oklepany tekst, ale jak odzwierciedla jej emocje .On jest jej narkotykiem, którego pragnie do końca swoich dni.
Złapała się za głowę w swojej nie mocy. Obrazy. Klatki jak z filmu. Filmu jej wspomnień. Chwiejnym krokiem kierowała się do drzwi, bo wiedziała, że jej gabinet rzadko kto odwiedza, więc jeśli tu zemdleje nikt jej nie pomoże. Za oknem było już ciemno, więc w budynku było coraz mniej pracowników z każdą minioną minutą.
Jego śmiech był jak afrodyzjak. Jego dotyk powodował, że odpływała do innego świata, a teraz kiedy leżała w jego ramionach w akademiku czuła się kochana, czuła się jedyna. Uwielbiała jak bawił się jej włosami. Było to takie rozkoszne.
Przewróciła regał z książkami. Klamka była coraz bliżej. Głosy na korytarzu były coraz głośniejsze. Otworzyła drzwi cały czas trzymając się za głowę. Zobaczyła Deidarę i Sasuke rozmawiających już przy windzie. Mi’e która zapisywała coś. Po chwili oczy wszystkich skierowane były w jej stronę. Nie miała sił już dalej stać na nogach. To było dla niej zbyt wiele. Sekundy, które leciała na podłogę mijały jej jak godzin. Długie godziny przyjemnej nieświadomości. Poczuła jak ktoś ją chwyta i woła o karetkę. Nie miała sił otworzyć oczu. Jej ciało leżało na podłodze w objęciach. Ledwo uchyliła powieki i zobaczyła czarne włosy i krucze oczy skierowane w stronę Mi'i dzwoniącej po karetkę. Poddała się. Otchłań była o wiele, wiele przyjemniejsza niż walka z tym, żeby trzymać się świadomości.
- Sakura...
***
Leżąc w szpitalnym łóżku, opatulona śnieżnobiałą pościelą ,czytała akta sprawy kiedy drzwi od jej sali otworzyły się z hukiem. Stanęła w nich blondynka z brązowymi oczami. Jej postawa i mimika twarzy wyrażała irytację.
- Ludzie, ona jest niemożliwa.- szepnęła pod nosem - Sakura odłóż te cholerne akta. Jesteś w szpitalu, powinnaś wypo...- Jej wypowiedź została przerwana przez asystentkę prawniczki ,która wpadła do sali taranując prawie blondynkę i gadając jak katarynka, a także podając zielonookiej akta spraw.
- Pani Sakuro, Pan Takuso prosi o telefon. Jego córka zbiła okno w szkole. Pan Utakata mówił żeby przekazać, że nie przyjedzie na spotkanie, a Pani Ojciec kazał przekazać, że odwiedzi Panią jutro w biurze.
Różowo włosa cały czas trzymając akta w dłoni, która zawisła w powietrzu. Zmierzyła ją, swoim chłodnym, pozbawionym uczuć spojrzeniem, od wysokich szpilek przez zgrabne nogi, ołówkową spódnice, niebieską bluzkę po fioletowe włosy związane w elegancki kok, by następnie skierować swój wzrok na blondynkę, opierającą się o ramę łóżka, po czym wrócić na akta spraw w dłoni. Asystentka szybko zorientowawszy się swojej gafy, zabrała teczki z jej ręki po czym pośpiesznym krokiem opuściła gabinet.
- Mówiłaś coś o tym bym wypoczywała. - powiedziała z uśmiechem.
- Mówiłam o tym że powinnaś wypoczywać, a nie pracować. Lądujesz tu co jakiś czas i zawsze z tego samego powodu. Jesteś wtedy odwodniona, zmęczona z pustym żołądkiem. Ile razy będę cię jeszcze doprowadzać do stanu używalności, a ty spartaczysz mi robotę ?
Tsunade była naprawdę wściekła. Jej podopieczna. Osoba która wyzwoliła ją, która pozwoliła się jej rozwijać. Była jej dozgonnie wdzięczna, ale na myśl o braku szczęścia, o pustym domu, który stoi stale cichy i pusty tylko co jakiś czas wpadnie serwis sprzątając i gosposia by zapełnić lodówkę i ogrodnik. Na myśl o domu do którego wchodząc miała ochotę się rozpłakać z swojej niemocy, a mimo to nadal do niego wracała, wchodząc nie tworzyła basenu, szła dalej dzielnie stawiając krok za krokiem każdego dnia.
- Nie odpowiem na to pytanie, bo po prostu nie wiem. - odparła szeptem bawiąc się kawałkiem pościeli - Nie potrafię inaczej, Tsunade.
- Pierdole , nie robię ! - krzyknęła Tsunade trzaskając drzwiami. Ironią było to, że mówiła tak za każdym razem gdy tu lądowała.
- Tsunade ! - krzyknęła. Blond włosa wychyliła się za drzwi. - Ktoś był u mnie rano kiedy spałam ? - Ogarnęło ją zdziwienie.
Tsunade twierdzi, że nikogo nie było. Nie uroiło mi się to - pomyślała. To nie możliwe. Gdy ocknęła się na chwilę w nocy widziała osobę opartą o ramę łóżka przy jej stopach, tak jak przed chwilą Blondynka. Była zbyt zmęczona, żeby utrzymać otwarte oczy, ale jest pewna, że ktoś tu był. Nie pomyliła się. Nie wymyśliła sobie tego. To jest nie możliwe.
Po paru godzinach jak zawsze opuściła szpital na własną odpowiedzialność. Zawsze wiedziała, że im mniej czasu tam jesteś tym więcej masz szansy by wyjść na własnych nogach, a nie nogami do przodu.
- Pani Haruno ? - zapytał mężczyzna stojący przed nią. Skinęła głową. - Dziękuję za zmarnowanie życia. - powiedział wyciągając broń i strzelając do niej.
Stała jak gdyby nigdy nic. Nie rozumiała tego co się wokół niej dzieje. A mimo to niej zbierali się sanitariusze. Nie czuła, żeby ją trafił. Nie sądziła tak dopóki nie spojrzała na swój brzuch. Wielka czerwona plama, wciąż poszerzająca się, świadczyła o czymś zupełnie innym. Nagle wróciła do siebie, ból jaki żył w jej brzuchu był nie realny. Ból który zatrzymuje dech w piersi. Ból którego nie mogła wyrazić słowami. Lekarze szybko położyli ją na noszach. Patrząc na dłoń, którą starała się uciskać ranę, wiedziała jedno - Tsunade nie puści jej już nigdzie bez ochrony.
- Dopiero się wypisała na własną odpowiedzialność ! - usłyszała głos swojej najbliższej rodziny. Następnie ujrzała blond czuprynę i roześmianą twarz granatowowłosej. Naruto, który jako pierwszy ją zobaczył nie mógł uwierzyć. Hinata pobiegła za nim. Powieki opadały jej mimo tego, że starała się ich nie zamykać, tak jak krzyczeli Hinata i Naruto.


Wszedł do szpitala, kierując się znaną mu drogą, gdy zobaczył ją. Hinata siedziała na niej uciskając jej klatkę piersiową, a Naruto wraz z innymi starali biec się szybciej niż nogi im na to pozwalały. " Nie czuje pulsu, pośpieszcie się! " krzyknęła granatowowłosa. Patrzył tylko jak za nimi zostają krople krwi Haruno. Kobiety sukcesu, a teraz osoby walczącej o życie.
- Dzwoniła Pani. - Powiedział wchodząc do biura Dr. Tsunade. Kobieta wyglądała jak wrak człowieka. Podkrążone, pozbawione blasku, zapłakane oczy. Włosy w całkowitym nieładzie.
- Będziesz ją ochraniać, jeżeli będzie co ochraniać. - szepnęła jak by do siebie - To będzie twoja misja do odwołania. Wszystko już załatwione. - powiedziała wstając i przecierając oczy, które zaraz stały się surowe. - Będziesz warował przy jej łóżku. Za każdego kto się do nie zbliży odpowiadasz, więc pamiętaj, że to ty stracisz najwięcej jeżeli ktoś zrobi jej krzywdę.
- A co ja? Jej pies ? - warknął już lekko wkurzony. Nie miał nic przeciwko, ale nie lubił takiego stawiania sprawy. 
 - Idź warczeć pod drzwiami od bloku operacyjnego, bo gdy tylko wyjedzie stamtąd jesteś jej labradorem, rottweilerem, psem , kotem, dogiem niemieckim, Golden Retriever, a jak chcesz to nawet ratlerkiem. Nazwij to jak chcesz, ale jeżeli spadnie jej z głowy choć jeden różowy włos przysięgam Uchiha...Pożałujesz, że się urodziłeś. - powiedziała patrząc mu wprost w oczy.
Wyszedł z gabinetu po czym udał się pod drzwi sali operacyjnej. Zastał tam już Sai'a przytulającego Ino i Hinate w ramionach Uzumakiego. Posłał pytające spojrzenie w kierunku lekarzy. Naruto wychwycił jego spojrzenie, po czym szepnął coś Hinacie gdy ta się na niego spojrzała. Oboje poszli do sali w której leżeć będzie Sakura. Gdy Uchiha zamknął drzwi zobaczył jak blondyn siedzi oparty pod ścianą przecierając twarz dłońmi.
- Wyrzucili nas z sali bo jesteśmy jej przyjaciółmi. Zatrzymała się Hinacie na noszach. Jej stan możemy uznać za krytyczny. Straciła dużo krwi. - powiedział patrząc mu w oczy. - Ale jedno mnie zastanawia. Co ty tu robisz ? Dlaczego cię to interesuje ? Przecież nigdy nie obchodził cię jej los.
Sasuke usiadł obok niego pod ścianą.
- Stałem się jej psem do ochrony. – Wycedził przez zęby. Uzumaki wybuchnął gromkim śmiechem. - Nie rżyj, bo to wcale śmieszne nie jest ! – warknął  Sasuke, a w odpowiedzi usłyszał kolejną salwę śmiechu.
- Na ile jesteś jej buldogiem, piesku ? - zapytał ocierając łzy śmiechu z oczu.
- Do odwołania. Może jak wyjdzie za mąż to moja rola się skończy. Zobaczymy co zadecyduje Tsunade. - powiedział patrząc w sufit. Kolejna salwa śmiechu wydobyła się z gardła Uzumakiego. - Z czego tak rżysz ?! - Krzyknął na cały głos Sasuke.

- Sakura....powiedziała...że...prze...nigdy...nie...wyjdzie...za....mąż. - powiedział starając się uspokoić, ale jakoś mu to nie wychodziło. Wziął głęboki wdech i spojrzał na Sasuke. - Masz przekichane, piesku…- zironizował, śmiejąc się wniebogłosy.  




niedziela, 20 lipca 2014

1. "Pan sobie chyba żartuje...."

Poprawiony

Bar zaczynał się zapełniać ludźmi. Za oknami widać było chmury zwiastujące nocny deszcz. Mimo że była piękna wiosna wieczory nadal należały do tych chłodniejszych. Zmrok już dawno zapadł, a na ulicach zaczynały świecić się latarnie. Waszyngton niesamowite miasto. Miasto władzy. Miasto, w którym każdy z przyjaciół coś osiągnął. Hinata razem z Naruto są zaręczeni. Dziewczyna jest chirurgiem, a Naruto anestezjologiem. Nikt nie sądził, że ten roztrzepany blondyn, w końcu przejrzy na oczy i zobaczy dziewczynę siedzącą obok niego, która kocha go od szkolnej ławki, a co dopiero tego, że skończy ciężkie studia medyczne. Za to Ino z Sai’em są parą, co jest całkowitą anomalią. Sai był i jest osobą cichą i zdystansowaną, a blondynka, to wulkan energii, osoba towarzyską i troszeczkę roztrzepana. Oboje są jak ogień i woda, ale jak mówi stare przysłowie przeciwieństwa się przyciągają. Oni są znakomitym tego potwierdzeniem. Blondynka jest pisarką, a brunet prowadzi galerie sztuk pięknych. Patrząc na czwórkę swoich przyjaciół, których znała od młodości nie mogła uwierzyć, że aż tak bardzo się zmienili odkąd ostatnio się widzieli, lecz co się dziwić minęły trzy długie i pracowite dla nich lata. Czas pełen porażek jak i zwycięstw.Wzlotów i upadków. Ale jak ktoś kiedyś powiedział. Człowiek upada i się podnosi. Jedni nazywają to gimnastyką, inni sensem życia.
- A ty Sakura ? Co u ciebie ? - zapytał Naruto, wyrywając ją z zamyślenia. Cztery pary oczu skierowały się na nią.
- Nic nowego...- powiedziała mieszając w szklance.
- Nieprawda, Sakura. - stwierdziła Hinata  - Kiedy się widzieliśmy byliśmy na ostatnim roku studiów więc opowiadaj. Minęły trzy lata, u każdego coś się zmieniło.  - Hinata miała to do siebie, że choćby było bardzo źle jej uśmiech potrafił zdziałać cuda. Człowiek nie bał się otworzyć, czuł się tak bezpiecznie pod jej okiem. Ciężko wypuszczają powietrze składała zdania w głowie.
- Skończyłam studia prawnicze. Prowadzę kancelarię " Haruno Company". 
- To nie jest ta najlepsza kancelaria w stanach ?- wtrącił się Sai. Sakura skinęła głową z uśmiechem. - No to masz się czym chwalić. – Mimo, że o tym wiedziała to pozostawiła to bez odzewu.  Po prostu dobrze wykonywała swój zawód. Nie uważała tego za coś wielkiego. - Naruto chodź na lotki. - powiedział Sai chcąc dać dziewczynom pogadać samym.
- No dobra. Co ci chodzi po głowie ? Nawet nie mów, że nie wiesz o co chodzi. - powiedziała Yamanaka, gdy tylko chłopaki odeszli na odpowiednią odległość od stolika.
- Tak jak Sai powiedział, prowadzę jedną z dwóch najlepszych kancelarii prawniczych w stanach więc zawsze mam coś na głowie. - powiedziała z uśmiechem. - Dziewczyny zdrowie, za nasze szczęście i spełnione marzenia. - Hinata, Ino i Sakura wzniosły szklanki do góry po czym wypiły cała zawartość naczynia.



***



Dzień jak każdy inny. Słoneczny, co oznacza, że rodziny spędzają ten czas w parkach, basenach i innych miejscach. Dla Sakury Haruno osoby, która od początku swojej kariery wygrała większość swoich sprawy w sądzie oznacza to kolejny dzień w biurze. Mimo, że ciałem była nad papierami to myślami zastanawiała się czego chce od niej Itachi Uchiha, szef z konkurencyjnej kancelarii. Wstała z krzesła po czym podeszła do szklanej ściany, która ciągnęła się od podłogi do samego sufitu. Za oknem było widać cudowny widok drapaczy chmur. Za godzinę wybije godzina o której prosił by przyszła do jego kancelarii. O ile można było to podciągnąć pod prośbę. Patrząc na zegarek usłyszała dźwięk telefonu, który stał w rogu jej biurka.
- Słucham Mio ? - zapytała się swojej sekretarki. Kobieta była bardzo uprzejmą osobą w podeszłym wieku. Bardzo ją lubiła i jej ufała.
- Pan Sai chcę się z Panią widzieć. - powiedziała swoim uprzejmym tonem. Sakura zakończając połączenie kierowała się ku wyjściu z pomieszczenia.
- Cześć Sai, zapraszam do mnie. - mężczyzna zaczął się kierować w stronę jej gabinetu. - Mia, zadzwoń pod ten numer i powiedz Panu Uchiha, że nie będę mogła przyjść na spotkanie, niech się umówi na inny termin. - powiedziała podając kobiecie żółtą kartkę. Wracając do gabinetu poprosiła także o zaparzenie dwóch kaw.

- Cieszę się że wszystko uzgodniliśmy. - powiedziała Sakura, ściskając jego dłoń.
- To raczej ja się cieszę, że będziesz trzymała pieczę prawną nad galerią. - powiedział z uśmiechem. Niespodziewanie drzwi się otworzyły, a przez nie wszedł mężczyzna. Jego kruczoczarne włosy i oczy nadawały mu nieprzyjemną aurę niebezpiecznego człowieka, osoby, która dąży do celu po trupach. Aktówka i szyty na miarę garnitur świadczyły o statusie społecznym, a także pewnie o oczekiwaniu że cały świat będzie u jego stóp. 
- Przepraszam Pani Sakuro, ale powiedział, że nie będzie czekać. Wezwać ochronę? - powiedziała Mia kiedy doszła do mężczyzny. 
- Itachi Uchiha. Mahomet nie chciał przyjść do góry, to góra przyszła do Mahometa. - powiedział stojąc w drzwiach. Haruno zdziwiona całym tym zajściem patrzyła się na Sai’a, Mia, a  skończywszy na osobie, która w arogancki sposób wtargnęła do jej gabinetu.
- Dziękuję, Sakuro jeszcze raz. Będziemy w kontakcie. - powiedział Sai, po czym szybkim krokiem opuścił gabinet czując zbliżające się kłopoty.
- Pan sobie chyba żartuje. - Kpina w jej głosie była wyczuwalna z czterech mili -  Mia proszę wróć do recepcji. Pan także. Jeśli Pan tego nie zrobi oskarżę Pana o wtargnięcie. - powiedziała z charyzmą i śmiertelną powagą na twarzy.
- Czy to jest szantaż ? - Irytacja na jego twarzy była tak widoczna jak czarna plama na białym tle. Różowo włosa patrzyła na niego z uśmiechem po czym się zaśmiała.
- Nie, to nauka dobrych manier, których Panu brakuje. Tak jak telefonem, gdyż to osoba zainteresowana przychodzi do kogoś, a po drugie mężczyzna do kobiety. Po za tym nie jestem Pana dziewczynką na posyłki, a teraz proszę wyjść. - powiedziała wskazując dłonią drzwi. Po niecałych dziesięciu sekundach usłyszała trzask zamykanych drzwi. Nie sądziła, że tak łatwo pójdzie.
Gdy wracała za biurko drzwi znów się otworzyły. Tym razem znaczniej delikatniej, a do pomieszczenia weszła Mia z kopertą w dłoni. Podała ją Pani Adwokat mówiąc, że przyszła rano. Sakura podziękowała i zasiadła za swoim biurkiem. Oczywiście otrzymała telefon, że Pan Uchiha czeka i jest bardzo zdenerwowany, ale w ogóle się tym nie przejmowała. Pozbierała dokument wkładając je do odpowiednich teczek z numerami spraw sądowych, by następnie zawiązać zamknięcie na kokardkę. Odkładając zakończone sprawy na regał, a nadal trwające do szuflad biurka. Gdy sięgała po list, w oczy rzuciła jej się pieczęć Zjednoczonych Stanów Ameryki. Czytając jej źrenice rozszerzały się jeszcze bardziej z każdym przeczytanym zdaniem.
***
- Dzień dobry. Do Pani Sakury Haruno ? – zapytał czarno włosy mężczyzna.
- Windą i na ostatnie piętro. - powiedziała z uśmiechem kobieta w recepcji.
Kancelaria Haruno znajdowała się w wieżowcu. Całym wieżowcu, czego się w ogóle nie spodziewał. Nie sądził, że ta latająca za nim dziewucha będzie tak szanowaną osobą. Ponoć bardzo mądrą, bystrą i piękną osobą. Wracał pamięcią do wspomnienia kiedy ostatni raz ją widział... to było chyba na pierwszym roku studiów. Szczupła, wysoka kobieta z długimi różowymi włosami spiętymi w kitkę, z głęboką zieleń oczu, która potrafiła odebrać mowę swoim pięknem. Wychodząc z windy zobaczył brata siedzącego w fotelu i tupiącego nerwowo nogą.
- Co ty tu robisz ? - zapytał Sasuke, nie rozumiejąc tego dlaczego jego brat tu jest. Itachi widząc brata przestał tupać na chwilę nogą.
- Mam sprawę do Pani Haruno, ale nie chce mnie wpuścić, a jak tam wszedłem to dała kazanie i pogroziła oskarżeniem o wtargnięcie. - Sasuke widząc brata o mało co nie parsknął śmiechem, za to obdarzył go cynicznym uśmiechem. No Sakura, masz charakterek...pomyślał.
- Ma klienta w gabinecie ? - pokręcenie głowy brata dało mu odpowiedź. Oj Sakura, Sakura...Podszedł do sekretarki z uśmiechem i stoickim spokojem. - Dzień Dobry. Ja do Pani Sakury Haruno.
- Był Pan umówiony ? - zapytała miło kobieta w podeszłym wieku. Jej długie jeszcze brązowe włosy były staranie upięte w wysokiego koka.
- Nie, ale może Pani Haruno mnie przyjmie. - powiedział mężczyzna. Kiedy kobieta sięgała po słuchawkę spostrzegła, że Starszy Uchiha kieruje się znów w kierunku drzwi szefowej. Kiedy tak szedł szybkim krokiem nie zauważył jak Sasuke podstawił mu nogę w wyniku czego padł jak długi przed sekretarką. Wnet z gabinetu, do którego po raz drugi próbował wtargnąć tego dnia Itachi, wyszła różowo włosa kobieta w czarnych gustownych wysokich szpilkach, szarej ołówkowej spódnicy i białej koszuli. Sasuke zdawał sobie sprawę, że na pewno się zmieniła, ale nie sądził, że aż tak. Cały czas pochylając się nad zieloną teczką kierowała się w jego stronę. Dopóki nie dostrzegała Itach’iego. Zaśmiała się perliście.
- Panie Itachi sądziłam, że ma pan o sobie większe mniemanie niż poziom podłogi. Proszę wstać i zaczekać aż skończę, a jeżeli nie chcę Pan czekać i znów wtargnąć do mojego biura proszę się umówić wtedy poproszę konserwatorów o wyjęcie drzwi z zawiasów będzie Panu łatwiej. - powiedziała z Ironią, omijając leżącego bruneta. - Mia, gdzie są stażyści ? - Czy Ona mnie ignoruje ? Przecież stoi obok mnie, a zachowuje się jak by mnie nie widziała.
- W konferencyjnej. – różowo włosa szybko skierowała się w tamtą stronę. Gdy tylko weszła do konferencyjnej, wybiegło około 20 młodych przyszłych prawników. Gdy Sakura udzielała im reprymendę, wciskając po trzy akta sprawy do przeanalizowania i poprawienia błędów. Na jej czole pulsowała mała żyłka spowodowana obijaniem się stażystów, którzy powinni ciężko pracować nad aktami żeby udowodnić, że dostali się tu nie bez powodu. - Proszę Pani. Pan Uchiha pyta się czy może się z panią widzieć teraz.- Usłyszała kiedy wracała do gabinetu
- Dobrze, ale za chwilę wpierw zapraszam Pana Itach’iego. - powiedziała ku ucieszę długowłosego, który zaraz za nią szedł. - A i Mio...Zrób mi kawę.
- Ile łyżeczek cukru ? - zapytała kobieta, na co szefowa pokazała jej cztery palce u dłoni i znikła w swoim gabinecie. - Na pewno chcę się Pan z nią dziś widzieć ? - spytała pewnego siebie Uchih'y. Na co ten jedynie w odpowiedzi skiną głową i zasiadł w fotelu w którym przed chwilą siedział jego brat.
- Ile najwięcej słodzi ? - zadał nieoczekiwane pytanie kobiecie.
- Pięć..
- To rzeczywiście ma zły dzień. - powiedział na co ta jedynie przytaknęła.


Followers