sobota, 15 października 2016

21. Zmiany


    Znowu nie mógł się nadziwić tym jak ludzie są zainteresowani nie swoim życiem. Mają tysiąc sposobów na ingerowanie w czyjeś życie, a często z własnym nie mogą sobie poradzić. Mają zawsze zdanie na każdy temat, ale nigdy na swój. Oni są kryształowi. Idealni. Jak mówi pewne powiedzenie... u kogoś zobaczysz drzazgę w oku, a u siebie nie widzisz belki. Podjął złą decyzję i nagle wszyscy go atakują, jej się upiekło. Znowu!
    - Może powiesz coś złego o niej, a nie ciągle Sasuke to Sasuke tamto. Zajmij się swoim życiem! -
    - Ona jak coś źle zrobiła też zbierała baty i to nie tylko od nas, ale od całego kraju. Była na okładkach za głupi wybryk, który każdemu w jej wieku uchodzi sucho, bo młode to głupie. Po za tym to nie Ona ci powiedziała po dwóch nocach spędzonych razem: sorry, to był błąd, zapomnij. Ogarnij się, chłopie! Życie to nie zabawa, która już dawno się skończyła!
    Oboje nie ustępowali sobie względem charakteru. Różnica pod względem wyglądu była delikatna, a względem charakteru nie było żadnej. Obaj byli spokojni, dopóki nie wyprowadzono ich z równowagi. Jeden z nich chciał coś powiedzieć, ale nie był pewny czy będzie to adekwatne do sytuacji. Usiadł w fotelu. Wypił duszkiem whisky, które Sasuke mu nalał na początku.
    - Gdzie Yura?
    - U kolegi - spojrzał na zegarek - Wróci za półtorej godziny - powiedział po czym zrobił dokładnie to samo co długowłosy
    - Pamiętasz jak uczyłeś Sakurę pływać? - nie czekał na odpowiedź - Później pływaliście już tylko razem. Nigdy nie weszła na głębszą wodę sama....

    Siedziała w jacuzzi i przypatrywała się jak on i Hinata przechodzą wodną rehabilitację po kontuzjach uzyskanych na misji. Wyszedł z wody i dołączył do niej. Zwróciła swoje spojrzenie na niego, westchnęła ociężale i spojrzała na swoją pomarszczoną od wody skórę na opuszkach palców. 
    - Dlaczego nie ćwiczysz z nami? Szybciej byś doszła do siebie. Woda rozluźnia mięśnie...
    - Nie mogę wejść do wody - szepnęła jak by wstyd było jej się do tego przyznać - Nie umiałam pływać. Nadal kiepsko mi to wychodzi. Unosić się w wodzie nauczył mnie...twój brat - na jej twarzy pojawił się grymas - Wchodziłam do wody dla niego. Tylko dlatego, że mu ufam. Zawsze będę mu ufać, póki sam mnie tam nie wrzuci i zostawi samej sobie - zaśmiała się z ostatniego zdania 
    - Pamiętam jak się śmialiśmy, że woda to w a s z  żywioł - nie rozumiał już nic. 
    - On uwielbia wodę. Mógłby siedzieć w basenie non stop. Ja też lubię, ale nie ufam jej jeżeli jego nie ma w pobliżu. - uśmiechnęła się do wspomnień. 

    - Ostatni raz, kiedy widziałem ją w wodzie głębszej niż jacuzzi, z tobą. Parę dobrych lat temu. Teraz prawdopodobnie nie weszła by z tobą do kałuży.
    Sasuke patrzył na niego i nie wiedział co powiedzieć. Przed jego oczami pojawiło się znikąd zupełnie inne wspomnienie. Emocje, które im wtedy towarzyszyły otoczyły teraz jego.  Przywróciło uczucia tak dziwne dla mężczyzny w tej chwili, że nie wiedział jak na nie zareagować.

    Ściskała jego rękę coraz mocniej, powtarzając w kółko, żeby jej nie puszczał. Objęła go za szyję, a nogi obwinęła wokół jego bioder, gdy woda znalazła się powyżej jej pasa. Trzymał ją mocno w tali. Słyszał jak cicho pod nosem klęła na swoją uległość. Na ten głupi pomysł. Jak błagała by jej nie puszczał. Kiedy już woda sięgała jej do ramion zaczęła odmawiać modlitwy, które niespodziewanie przypomniała sobie. 
    - Nie puszczaj mnie, Sasuke - szepnęła. 
    - Nigdy - musnął ustami jej ucho - Ufasz mi?  
    - Ufam - odparła pewnie 
    - To odwiń nogi 
    Spojrzała na niego niepewnie, ale zrobiła to jednocześnie obejmując go mocniej za szyję. Powoli odplotła nogi z jego bioder, a kiedy poczuła grunt pod nogami zdała sobie sprawę, że woda tak na prawdę sięga jej pasa a tylko on przykucnął żeby poziom wody był wyżej. 

    Pamiętał jak się wtedy wkurzyła na niego za to, jak jeszcze nigdy dotąd, albo "dotamtąd". Wszystkie wspólnie spędzone szczęśliwie chwile minęły już dawno i prawdopodobnie nigdy już nie wrócą. Chciał przynajmniej żeby tak było, ale za każdym razem gdy o niej myślał przed oczami pojawiał mu się obraz jej uległego ciała, delikatnej skóry i zielonych oczu. Zielonych oczu pełnych nadziei i uczuć, które on wykorzystał. Cały czas widział jak jej oczy się zmieniały. Kiedy śmiała się w jego objęciach. Kiedy mówił jej, że to błąd. Kiedy udawała, że nic się nie wydarzyło. Jej spojrzenie kiedy wychodziła było najgorsze. Puste. Bez jakich kolwiek uczuć do niego. Wiedział, że przegiął, ale nie przyzna się do tego. Nie powie na głos, bo to znaczyłoby, że popełnił błąd, a Uchiha nie popełniają błędów.
    - Ale ja przynajmniej nie dałem się złapać na dziecko - mruknął pod nosem
    - Ja nie dałem się złapać na dziecko - odparł pewnie Itachi
    - Nie, wcale... - spojrzał na niego krytycznie - To niby dlaczego nagle zamieszkałeś z nią jak się dowiedziałeś, że jest w ciąży? Poprzednią przeciągnąłeś przez test ojcowski a Emmę wziąłeś z miejsca.
    - Nie rozumiesz Sasuke - westchnął.
    - To mi wytłumacz, bo ty nigdy nie chciałeś mieć dzieci, nie mówiąc już o rodzinie - rozłożył bezradnie ręce, nie rozumiejąc zmiany jaka zaszła w bracie.
    - Ja chcę z nią założyć rodzinę. Chcę z nią zamieszkać. Chcę... - przetarł twarz dłonią - Chcę się obudzić za dziesięć lat i zobaczyć ją obok. Z nią chcę stanąć przed ołtarzem. Złożyć przysięgę. Wychować nasze dziecko. Świadomie starać się o kolejne - wyjął z kieszeni czarne zamszowe pudełeczko i rzucił Sasuke - Czas się ustatkować. Niektóre rzeczy nie poszły tak jak powinny. Pokłóciliśmy się o pierdołę, a ja nie postąpiłem tak jak powinienem. Nie planowaliśmy dziecka, to była wpadka, ale kiedy dowiedziałem się, że jest w ciąży nie wierzyłem. Wiedziałem, ale nie dawałem wiary. Plotki to tylko plotki, lecz kiedy dała mi wydruk z usg...Serce zabiło mi w zupełnie innym rytmie, a kiedy powiedziała mi że jest w ciąży, powiedziała na głos, że nosi moje dziecko...Serce na chwilę zatrzymało się ze szczęścia - spojrzał na brata - Kocham ją jak szalony.
    - Wpadłeś po uszy.
    - Wiesz dlaczego Emmę nie przeciągnąłem przez test na ojcostwo? Bo jestem pewny, że to moje dziecko, bo jej ufam. A Sara...to Sara. Sypiała z wieloma i sądziła, że się nie dowiem.
    - Nadal nie rozumiem dlaczego chcesz się ustatkować.
    Wstał i poszedł do gabinetu, a Itachi za nim. Długowłosy oparł się o futrynę i przeczesał dłonią włosy.
    - Lepiej wraca się do domu wiedząc, że czeka na ciebie, może niedługo narzeczona, z nienarodzonym dzieckiem. Może jeszcze lepiej będzie się wracało wiedząc, że czeka na ciebie kobieta twojego życia, żona i dziecko, które potrzebują cię.
    - Tak...Masz rację. Nieprzespane noce. Kupy. Pieluchy. - przełożył jakieś teczki - Nie zrozum mnie źle, ale nie rozumiem. Yura jest już duży, więc nie mam tego problemu.
    - Ja chcę tego, Sasuke. - spojrzał na brata - Kupy. Pieluchy. Nawet nie przespane noce. Wszystko. Bez wyjątku. Nie rozumiesz tego, bo kobieta twojego życia zostawiła cię i po paru latach przedstawia ci twoje dziecko, ale czuję, że to... to może być najlepszym co mnie spotka w życiu. - uśmiechnął się sam do siebie
    - Z Emmą? - spojrzał na niego z kpiną - Dobre żarty. Ta kobieta to dynamit.
    - Wiem i wiem też,że jeszcze nie raz się pokłócimy. Może kiedyś nawet spakuję walizkę i wyjdę, ale mam pewność, że do niej wrócę, bo kocham ją jak szalony. - podszedł do biurka i pociągnął róg zdjęcia które się wyślizgnęło z teczki - Za to ty możesz zacząć opowiadać mi o swojej chorej zazdrości...
    - O czym..
    Itachi podsunął mu pod nos zdjęcie, które przedstawia byłą prawniczkę w hotelowym barze czytającą coś. Długowłosy wyciągnął kolejne zdjęcie. Podobne. Różniło się tym, że teraz do stolika przysiadł się znajomy skądś mężczyzna. Itachi westchnął ciężko i otworzył teczkę, która pełna była zdjęć niegdyś różowowłosej. Samej, w towarzystwie przyjaciółek i w towarzystwie mężczyzny. Wychodzącej z hotelu. Wracającej z zakupów. Nawet z dnia kiedy wychodziła z jego mieszkania zapłakana. Czerwone podkrążone oczy były boleśnie widoczne na zdjęciu.
    - Śledzisz ją - bardziej stwierdził niż zapytał - Dlaczego?
    Sasuke usiadł za biurkiem i przetarł twarz dłonią. Wziął jedno zdjęcie. Brązowe włosy rozwiane pod wpływem wiatru. Uśmiech na twarzy, kiedy podawała dziecku piłkę. Wyglądała na taką szczęśliwą. Taką jaką znał. Taką nie skrzywdzoną.
    - Nie wiem.
    Itachi usiadł na fotelu na przeciw biurka.
    - Jak to nie wiesz?
    - Normalnie - przejechał palcem po zdjęciu.
    O bracie, każdy wie dlaczego, tylko ty jesteś upartym i durnym osłem. 



    Wszedł do mieszkania i zamknął za sobą drzwi na wszystkie możliwe zamki. Całkowita cisza otaczająca go utwierdziła go w przekonaniu, że Emma już śpi. Nie dziwił się jej, było dobrze po pierwszej w nocy. Szybko wziął prysznic i jedyną rzeczą na jaką miał ochotę to położyć się i mieć nadzieję, że dziś, jak się obudzą przyjmie jego oświadczyny.
    Wszedł do sypialni. Emma leżała na boku. Położył się ostrożnie obok niej, żeby jej nie obudzić. Objął ją ramieniem i zanurzył nos w jej włosy.
    - Jesteś tego pewny? - zapytała szeptem.
    Na początku nie był pewny czy mówi do niego, ale kiedy obróciła się na plecy, zrozumiał do kogo było kierowane to pytanie. Widział jak delikatnie głaskała swój już lekko widoczny brzuszek.
    - Nie rozumiem
    - Teraz możesz się wycofać. Mogę się jeszcze spakować i wyjechać, i... - zamknął jej usta pocałunkiem kiedy głos jej się załamał.
    - Nie wiem co sobie ubzdurałaś, ale nie chcę się z niczego wycofywać. - położył dłoń na jej - Jestem pewny wszystkiego co się dzieje - założył jej kosmyk za ucho - Kocham cię.
    - Ja ciebie też
    - Dlaczego nie śpisz? - zapytał podpierając głowę na dłoni, drugą gładząc jej policzek kciukiem
    - Nie wiem... - zmarszczyła śmiesznie brwi. Zawsze tak robiła jak nad czymś myślała - Powiedz coś jeszcze. - poprosiła
    - Po co? - widząc jak jej uśmiech się powiększa - Co się dzieje?
    - Kiedy mówisz, robi fikołki. Cieszy się, że cię słyszy.
    Położył dłoń na brzuchu, by po chwili pochylić się nad nim i delikatnie go pocałować.
    - Tata też się cieszy. - szepnął, czując łzy pod powiekami.
    Brunetka czuła jak koszulka na brzuchu robi się wilgotna. Powoli dłońmi ujęła twarz Itachiego i delikatnie przyciągnęła go do siebie. Wiedziała, że dziecko jest dla niego bardzo ważne, a z każdą łzą, która wsiąkała w jej materiał zdawała sobie sprawę jak głupia była, że nie powiedziała mu wcześniej.
    Schował twarz między jej szyją a włosami. To było jego miejsce na świecie. Wiedział, że żadna kobieta na ziemi nie zastąpi mu Emmy. Żałował, że pozwolił jej wtedy odejść. Wiedział, że zachował się jak dziecko unosząc się dumą kiedy odchodziła, ale wmawianie sobie, że to jej decyzja było największą bujdą na świecie. Próbował oszukać siebie, ale nie potrafił oszukać nawet Sasuke. Tylko, że jego brat nie był dociekliwą osobą i wystarczy, że zmienili temat, a Sasuke więcej nie ruszał wtedy tematu Emmy.
    - Wyjdź za mnie. - szepnął.
    - Słucham? - zaśmiała się cichutko, sądząc, że to żart.
    Mężczyzna szybko wstał z łóżka, podszedł do kurtki przerzuconej przez oparcie kanapy. Wziął zamszowe pudełeczko i wrócił do sypialni. Uklęknął po stronie Emmy i powoli otworzył pudełko. Kobieta z wrażenia zakryła dłonią usta.
    - Wyjdź za mnie - powtórzył



    Siedziała w kawiarni na przeciw szkoły do której od dziś Yura będzie chodził. Skoro Yura nie chciał, żeby tam z nim była nie miała nic przeciwko, ale nie przegapi jak jej jedyny syn przekracza progi szkoły. Była już znacznie wcześniej, żeby zająć sobie dobre miejsce. Widziała, jak Sasuke z Yura wysiedli z czarnego eleganckiego Jeep'a, takiego w jego stylu. Upiła łyk kawy i ze zdenerwowania patrzyła jak mężczyzna z chłopcem zatrzymują się niedaleko wejścia. Chłopiec coś mówił i mocno trzymał dłoń ojca. Każde dziecko przeżywa swój pierwszy dzień w nowym środowisku na różne sposoby. Jedne są przerażone i zestresowane, inne podekscytowane, a jeszcze przyjmują to na spokojnie zupełnie jakby nie było to nic nowego. Yura należał do pierwszej kategorii. Każdy mógłby powiedzieć, że przecież go nie znała, ale mimo wszytko była jego matką. Może nie wzorową, nie spędzała z nim całych dni, ale znała go. Wiedziała kiedy był zestresowany, przerażony, szczęśliwy, niepewny i kiedy odczuwał inne emocje. Wiedziała, bo tak samo zachowywał się jego ojciec.
    Sasuke potargał włosy syna, tak jak Itachi robił to w przeszłości jemu po czym chłopiec z uśmiechem pobiegł do szkoły. Czarno włosy wstał i czekał, aż jego syn przejdzie próg szkoły. Widziała jak obracał kluczykami w dłoni, albo jak nerwowo poprawiał mankiety swojej czarnej marynarki. Chłopiec zniknął za drzwiami, a Sasuke podrzucił kluczyki i wrócił do samochodu uśmiechnięty.
    - Hej - przywitał się Nick i delikatnie pocałował ją w policzek - Długo czekasz? - odsunął jej krzesło kiedy wstawała
    - Nie - uśmiechnęła się
    - To może z okazji pięknego poranka zabiorę cię na spacer tak jak wczoraj obiecałem?
    - Z przyjemnością
    Tak pięknego uśmiechu jak miał ten mężczyzna już dawno nie widziała. Wyszli razem z kawiarni i przestrzeń między nimi była pełna pozytywnych uczuć. Sami nie wiedzieli, kiedy ich dłonie się złączyły. Zauważyli to w chwili kiedy Nicholas wskazał na płaskorzeźbę znajdującą się na Mauzoleum Abrahama Lincolna. Jego palec wskazujący skierowany na sztukę, ale obie dłonie były złączone. Patrzyli na dłonie jak na niezwykłe zjawisko. Powoli opuścił dłoń. Widząc, że idzie duża grupa przesunął się, żeby ich nie rozłączyli. Stali na przeciw siebie i czuło się to romantyczne napięcie. Ich dłonie nadal były nie rozłączne. Jeden uśmiech obojga w tym samym momencie sprawił, że delikatne trzymanie dłoni zmieniło się na pewniejsze.
    Emocje między nimi było tak bardzo widoczne i pełne napięcia, za to pocałunek był jak ten pierwszy w życiu i ten ostatni. Jakby każde sądziło, że drugie jest tylko iluzją, albo snem. Nie wiadomo kiedy Dłonie każdego z nich były złączone. Idealne połączenie. Kiedy pocałunek stał się mocniejszy objął ją ramionami jej zakładając za plecy i delikatnie do siebie przyciągając.


    Wsiadł do samochodu, kiedy zadzwonił telefon. Dopiero co odprowadził syna do szkoły, a już się zaczyna.
    - Mam nadzieje, że masz coś ważnego
    - Wiesz, że Sakura Haruno odprowadzała syna do szkoły?
    - Rozwiń.
    - Siedziała po drugiej stronie ulicy w kafejce mniej więcej pół godziny przed waszym pojawieniem. Zajęła sobie bardzo dobre miejsce nie powiem. Musiałem się nagimnastykować, żeby cyknąć fotki i żeby tego nie zauważyła.
    - Do meritum, Hart.
    - W każdym razie była tam, a później poszła z jakimś mężczyzną na spacer.
    - Dowiedz kim jest ten mężczyzna i kiedy ona wyjeżdża.
Na tym rozmowa między mężczyznami się skończyła. Podejrzewał, że tak łatwo nie odpuści i znajdzie sposób, żeby być z Yurą w jakiś sposób tego dnia. Przez cały czas miał wrażenie, że ktoś ich obserwuje, ale fakt, że ma teraz brązowe włosy jak co trzecia kobieta na ulicy, znacznie utrudniał fakt rozpoznania jej. Wściekły uderzył w kierownicę. Najdziwniejsze było to, że nie znał powodu swojej złości.



    Wysiadła z windy i tradycyjnie podeszła do Mi, która miała już przygotowane dla niej notatki i sprawy do załatwienia. Haruno odeszła nie dawno, ale gdyby powiedziała komuś ile rzeczy załatwia to by nikt nie uwierzył. Była prawniczka załatwiała tonę rzeczy związanych z administracją, a do tego jeszcze łaziła do sądu i ku złości była jedną z najlepszych. Miała czas na wszystko, a oni w dwójkę ledwo dają radę.
    - Emmo, wiesz, że mogę załatwić parę rzeczy z tej listy.
    - Dziękuję, Mia, ale skoro nasza różowa gwiazdka dawała radę sama to ja z Kakashim też damy radę. W końcu co dwie głowy to nie jedna. - uśmiechnęła z wdzięcznością.
    Usłyszała śmiech w gabinecie, które niegdyś zajmowała Sakura. Spojrzała w tamtą stronę i nie była pewna czy aby hormony ciążowe nie zaburzyły jej widzenia. Na jej oczach jej blond przyjaciółka flirtowała z jej współpracownikiem. Na dodatek jemu się to podobało i także odwzajemniał. Ona stała opierając się biodrem o kant biurka kiedy Kakashi zbierał papiery z szklanego stolika kawowego. Czujnemu oku szatynki nie umknął nawet fakt, że kobieta założyła czarną ołówkową spódnicę, żółtą neonową koszulę, która idealnie kontrastowała. Szpilki nie były niczym nowym. Tej kobiety nie dało się przegonić w tych śmiercionośnych szczudłach diabła. Blondynka pomykała na nich jak nie jeden sprinter.
    Kiedy Kakashi zebrał dokumenty i odłożył je na biurko, jakby od niechcenia przejechał dłonią po jej ramieniu. Szatynka z wrażenia, aż upuściła dokumenty, co spowodowało, że zwróciła na siebie uwagę wszystkich. Szaro włosy odsunął się od blondynki, która wzięła swój czarny żakiet i torbę.
    - Hej. Czekałam na ciebie, ale nie było cię... - pozbierała parę dokumentów, które upadły szatynce.
    - Ja...właśnie...- ledwo mogła wydusić z siebie słowo.
    - Hana pomogła mi z pewną sprawą związaną z systemami oprogramowania. - Kakashi także dołączył się, żeby pomóc przy zbieraniu dokumentów.
    - Tak - blondynka spojrzała na zegarek - Muszę już uciekać. Wpadnę kiedy indziej to wyskoczymy na lunch, hmm? Cieszę się.
    Oddała dokumenty i po chwili przyjaciółka zniknęła za metalowymi drzwiami windy.
    - Mamy tyle ekspertów od komputerów...
    - Była na miejscu. - wzruszył ramionami - Po za tym jest najlepsza. To profesjonalistka
    Pozbierał resztę dokumentów na co kobieta podziękowała. Kakashi ulotnił się równie szybko co Hana. Spojrzała na sekretarkę, która przyglądała się temu wszystkiemu tak samo zdziwiona.   Uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo.
    - Profesjonalistka - powiedziały z ironią.
    Czy on uważa że jestem tak głupia? 



    - Jeden zero dla mnie, tato!
    Zawołał wesoło chłopiec, kiedy udało mu się strzelić gola mężczyźnie. Sasuke rozbawiony radością swojego syna cieszył się i uśmiechał się tak często jak nigdy dotąd. Wyjście na pobliskie boisko było świetnym pomysłem. Miał wrażenie, że przez ostatnie pół godziny zrobili z Yurą kolejny krok. Kiedy Sasuke odebrał chłopca ze szkoły ten całą drogę powrotną i jakieś dwie godziny w domu opowiadał jak był w szkole. O swoich kolegach z klasy, opisywał każdy zakątek szkoły, który dziś zobaczył. Czarnowłosy był tylko ciekawy czy za pięć lat będzie mówił z takim samym podekscytowaniem.
    - Jeszcze mnie ograsz - delikatnie kopnął synowi piłkę.
    Nagle poczuł, że ktoś go obserwuje. Spojrzał na trybuny, gdzie zobaczył Harta.
    - Yura, pograj przez chwilę sam. Muszę z kimś porozmawiać.
    Podszedł do trybun znajdujących się najbliżej bramki, gdzie grali. Sięgnął po wodę i upił łyk. Kiedy zakręcał butelkę koło niego usiadł mężczyzna.
    - Masz to co chciałem?
- Mężczyzna to Nickolas Tervels. Właściciel firmy architektonicznej z Seattle. Mieszka niedaleko Pani Haruno. Nie wiem jak się poznali, ale najprawdopodobniej tam. Łaziłem dziś za nimi cały dzień. Poszli na romantyczny spacer. Zwiedzali różne zabytki architektoniczne. Mężczyzna coś tam jej pokazywał. Super romantyczna randka zakończona w najlepszy z możliwych sposobów.
    Podał zdjęcia gdzie na jednym jest uwiecznione jak trzymają się za ręce. Potem ich złączone dłonie coś pokazują, ale ich oczy są skierowane ku sobie. Przejrzał na szybko wszystkie zdjęcia mając dość tych mdławych scenek dla niego.
    - Sprawdziłem też jej pochodzenie. Adoptowana przez znaną lekarkę i prawnika, który jest już dawno na emeryturze. Kiedy szukałem natknąłem się na coś. Dwadzieścia cztery lata temu zaginęła córka króla i królowej Konohy. Pochodzisz stamtąd. Wysepka pośrodku prawie, że niczego. O dziwo, królowa jest bardzo podobna z wyglądu do matki twojego dziecka, mają identyczne oczy. Wtedy kiedy zaginęło dziecko pary królewskiej, jej przyjaciółka dwa miesiące później adoptowała dziewczynkę, którą jest Sakura Haruno.
    Podał mu zdjęcie, przedstawiające potężnego mężczyznę, którego pamiętał z jego wizyty u Haruno w firmie. Kobietę skądś kojarzył, ale nie był pewny. Mężczyzna wstał i otrzepał tył płaszcza.
    - Dostała pracę redaktorki naczelnej wydawnictwa w Seattle. Nie małe to wydawnictwo. W którą dziedzinę byś nie zajrzał, jej nazwisko jest znane. A z pewnością sieje grozę w gronie prokuratorów. 97% wygranych spraw. Prawie każdy prokurator z nią przegrał. - mężczyzna odpalił papierosa i zaciągnął się głęboko - Wylatuje jutro o 16. Nick o 18.
    - Tato! - krzyknął chłopiec i wskazał na piłkę, która utknęła na siatce od bramki.



    Kobieta bez twarzy weszła do domu. Postawiła torbę na wyspie w kuchni i obserwowała mężczyznę, który zwrócony był obliczem do szklanej ściany, gdzie można było zobaczyć bawiące się dzieci, rozmawiał przez telefon. Torba przewróciła się i wysypała z siebie teczki. Na żadnej nie było nazwiska. Kiedy zebrała teczki, podniosła głowę i zauważyła, że dwóch chłopców bawiących się w ogrodzie nie miały twarzy, tak samo jak mężczyzna. Niespodziewanie wszyscy spojrzeli się w miejscu w którym stała. Miałam wrażenie, że się uśmiechają. Jakby wiedzieli o czymś czego ona nie wie.
    - Niedługo cię to czeka... - zgodność i ton jakim to wypowiedzieli była przerażająca
 
    - Aaaa! - poderwała się do pozycji siedzącej
    Szybko wymacała przycisk włączania lampki. Światło z lampki rozświetliło hotelowy pokój. Z oknem wstawało słońce. Spojrzała na zegarek 5.59. Cudownie... Rozejrzała się po pokoju jeszcze raz, po czym z westchnieniem opadła na poduszkę. Wplotła przeczesała dłonią włosy i głęboko odetchnęła.
    - Co miał znaczyć ten sen? - szepnęła sama do siebie.
    Miewała koszmary owszem, ale w tym śnie nie było nic przerażającego, lecz mimo wszystko czuła, że ten sen odbił się na niej w niepoznany sposób. Jakby miał jakieś znacznie. Jakby mówi o przyszłości.


*   *   * 


    Stukot jej szpilek odbijał się od drewnianej podłogi. W cały pomieszczeniu była zaklęta cisza. Każdy wpatrzony w nią. Dwudziestu pracowników znieruchomiało. Z dłonią na klamce do swojego gabinetu wpadła na genialny pomysł. Odwróciła się twarzą do ludzi.
    - Za 5 minut spotkanie, obecność obowiązkowa.
    Weszła do gabinetu. Położyła torebkę na komodzie, w kącie pokoju. Podeszła do szklanej ściany i opuściła żaluzje. Dając sobie trochę prywatności. Rozłożyła komputer. Zrobiła swój porządek w biurku. Bardzo podobał jej się styl w jakim jej redakcja została urządzona. Szkło. Drewno i trochę metalu. Biurka pracowników były z jasnego drewna, za to jej miało szklany blat i metalowe nogi. Wyglądało trochę jak stół. Nie było osłonięte w żaden sposób, ale za to było ustawione prostopadle do szklanej ściany, która oddzielała ją od pracowników. Parę szaf. Jedna zamykana na klucz, pusta.
    Zerknęła na zegarek i wyjęła z podajnika drukarki czyste kartki. Wyszła z gabinetu i poszła do sali konferencyjnej. Stanęła u szczytu stołu i czekała aż wszyscy wejdą i zajmą miejsca. Elegancka błękitna bluzka, czarna ołówkowa spódnica i szpilki sprawiały, że wokół niej roztaczał się swego rodzaju autorytet.
    Wszyscy zasiedli. Niektórzy stali się pokorni. Inni chcą zgrywać jacy to oni nie są. Prowadziłam kancelarię, wygrałam większość prowadzonych spraw. To nie jest nic wielkiego. W razie czego nadal mogę wrócić do Waszyngtonu. 
    - Rozdajcie sobie kartki
    Zrobię tak jak poprzednio...
    - Każdy wie, jak wygląda kartka papieru.- powiedziała kiedy zaczęli oglądać je z każdej strony - Zróbcie coś z niej. Pomalujcie. Origami. Wykarzcie się kreatywnością - każdy zaczął wstawać by iść po długopisy - ale tylko z tego co macie w tym pokoju. Mnie tu nie ma. Jestem niewidzialna. Macie kartki. Jak będziecie gotowi to oddajcie prace.
- Ale jak mam zrobić coś z niczego? - zapytał mężczyzna
Jego postawa mówiła wprost: Jestem pewny siebie. Jego głos był opanowany, a twarz niczym najlepszego pokerzysty. Mam cię! Jeden. Uśmiechnęła się.
- Liczę na waszą kreatywność.


Od Autorki: No cóż..Szkoła znacznie przesunęła termin kiedy oddaję w wasze ręce świeżutki rozdział. Starałam się. Rozdział raczej taki przejściowy. Liczę na wasze komentarze, chciałabym wiedzieć co sądzicie.
Do zobaczenia w 22.

niedziela, 17 lipca 2016

20. Ktoś Nowy

    Ciąg zdarzeń. Ciąg przyczynowo skutkowy. Przyciąganie. Odpychanie. Wiele z tych rzeczy miało wpływ na ich nie typowe spędzanie we dwoje całej soboty i niedzieli. Czułość. Emocje. To wszystko działo się na prawdę. To wszystko oboje obnażyli, lecz jedna ze stron zaraz miała przeżyć coś czego nigdy w życiu nie zapomni.
    - Powinnaś się zbierać - założył czystą koszulkę i stanął w nogach łóżka - Zaraz przyjedzie Yura
    Leżała opatulona kołdrą. Zrelaksowana z świadomością, że jeszcze 20 minut temu rysowała kółka i wzorki na tej cudownej klatce piersiowej, która ku jej niezadowoleniu została zakryta przez szarą tkaninę koszulki. Obserwowała jak sprawnie poruszał się po pokoju. Otwierał konkretne szuflady. Zbierał rzeczy z podłogi i rzucał na kołdrę obok niej. Westchnęła i sięgnęła po stanik kiedy wyszedł z pokoju. Nadal czuła na swoim ciele jego dotyk, jego pocałunki. Wierzyła, że teraz będzie już między nimi tylko lepiej, że wszystko co złe już się skończyło. Z wiarą w lepsze jutro wyszła z pokoju, zgarnęła koszulę jeansową z kanapy i kierując się do kuchni założyła ją. Stał tyłem czekając aż w czajniku zagotuje się woda. Objęła go od tyłu chowając twarz między jego łopatkami. Poczuła jak się spiął i zdecydowanie ściągnął jej dłonie z swojej klatki piersiowej. Zdziwiona odeszła kawałek od niego.
    - Sakura to co było, już się nie powtórzy - zalał kubek z kawą - To była chwila mojej słabości - obrócił się kiedy usłyszał dzwonek do drzwi.
    Spojrzała w jego twarz. Nie kłamał. Widziała to w jego oczach. Jej własne spojrzenie stało się nie wyraźne przez zbierające się w nich łzy.
    - To nic nie znaczyło. Najlepiej zapomnij o tym- podsumował i poszedł do drzwi
    Kilka sylab, które razem złożone, zadały silny cios. Miała wrażenie, że tym dwoma zdaniami wbił jej nóż w serce i brutalnie wyszarpnął go. Stała jak sparaliżowana kiedy usłyszała rozmowy w salonie.
    - Sakura? - powiedziała kobieta wchodząc do kuchni - Co się stało?
    - Nic, przyszłam dać Yurze prezent z okazji rozpoczęcia roku, bo pójdzie z nim tylko Sasuke - starała się zapanować nad głosem, który jak na złość stał się bardziej chrapliwy.
    Podeszła do torby i wyjęła z niej zapakowany na niebiesko prezent obwiązany srebrną wstążką.   Podeszła do chłopca, który przytulił się do nogi właściciela krótkich czarnych jak smoła włosów.
    - Cześć - uśmiechnęła się pomimo tego jak bardzo w tej chwili jej serce krwawiło - Słyszałam, że zaczynasz szkołę - chłopiec zadarł głowę do góry i spojrzał na swojego tatę - chciałabym tam być, ale nie mogę, mam pracę - jego spojrzenie wróciło do twarzy brunetki - dlatego chciałam ci dać prezent dzisiaj. - podała chłopcu paczkę, którą odebrał patrząc na nią pełnym zdziwienia spojrzeniem.
    - Co się mówi? - zasugerował cicho Sasuke.
    - Dziękuję. - powiedział chłopiec patrząc kobiecie w oczy, po czym podszedł i uściskał ją.
    Krótko, grzecznościowo, ale dla redaktorki był to krok na przód. Kiedy wrócił do nogi swojego taty. Ona szybko wstała, zgarnęła torbę i chciała uciec.
    - Zadzwonię jak będę chciała się z nim zobaczyć. - powiedziała nie patrząc na niego, miała wrażenie, że zaraz rozsypie się tak jak trzy dni temu - Narazie.
    - Sakura...-  słyszała jak Itachi szedł za nią, a Emma rozmawia z Sasuke.
    Nie zatrzymała się kiedy wychodziła. Zamknęła za sobą drzwi po czym podeszła do windy. Czekając aż ta się pojawi dogonił ją brat osoby, która po raz kolejny udowodniła jej jak bardzo jej nienawidzi. Spodziewała się po nim wszystkiego, ale nie takiego...ciosu. Takiego poniżenia. Potraktował ją jak panienkę na zawołanie.
    - Sakura, co się stało? - Itachi złapał ją za ramię - Co zrobił Sasuke?
    Wzięła wdech.
    - Nie obraź się Itachi, ale twój brat to dupek, cham i prostak - stał w miejscu nie wiedząc co odpowiedzieć, kiedy ona weszła do windy, przytrzymała przycisk niezamykania się drzwi i dodała: - Jeżeli Emma się zgodzi to będzie pośredniczyć między mną i Sasuke. Nie mam zamiaru go więcej widzieć. Nie mam zamiaru go więcej słuchać. Brzydzę się nim- zamknęła drzwi widząc szok, niedowierzanie i konsternacje.



    Stał zszokowany nadal patrząc na zamknięte już drzwi windy. Nadal w nich widział kobietę, która rzadko potrafiła mówić z takim jadem, nienawiścią i obrzydzeniem o jakiej kolwiek osobie. Jej wrogowie, których miała i którzy nie raz zaszli jej zdrowo za skórę, nigdy nie osiągnęli takiego efektu. Zawsze szanowała ludzi, nawet których bardzo nie lubiła. Natomiast te parę zdań były tak nasiąknięte pogardą i brakiem szacunku, że sam nie wiedział co powiedzieć. Mówiła o jego bracie, jego rodzinie, o osobie z którą jak kiedyś powiedziała, chciała naprawić stosunki. Wiedział, że to było by trudne, ale w tej chwili podejrzewał, że jedyne co chciała by zrobić w sprawie Sasuke to spalić go na stosie albo przepuścić przez jakąś maszynkę do mięsa.
    - Emma weź Yure na lody. Idźcie się przejść na spacer. - podał kobiecie kluczyki od samochodu i widział jak ta uśmiecha się do chłopca rozmawiając z nim.
    Widział, że chłopiec przytaknął ochoczo głową, wcześniej szukając pozwolenia u ojca. Sasuke skinął głową i po chwili zostali w mieszkaniu sami.
    - Co ty, cholera jasna, zrobiłeś ?
    Padło pierwsze pytanie.
    - Nic. - odparł lakonicznie Sasuke zgarniając kubek z kawą i powoli pijąc.
    - Nic?! - nie miał sił do niego - Nic?! Czy ty ją widziałeś?!
    - A co ona cię tak obchodzi ? - młodszy z braci uniósł brew
    - Jest moją przyjaciółką, a ty niedojrzały emocjonalnie, skamieniały od braku emocji z niedorozwiniętym mózgiem chłopczyku nie pojmiesz tego. - syknął - Zapytam jeszcze raz. Co zrobiłeś?
    - Ja, nic. - warknął młodszy powoli tracąc kontrolę
    Zwężył oczy patrząc na brata. Nagle pojął, że źle zadał pytania.
    - W takim razie, co wy zrobiliście lub co ona zrobiła?
    - Spędziliśmy dwa dni nie wychodząc z łóżka, a ona za bardzo się zaangażowała. Tuż przed tym jak zadzwoniliście do drzwi wyjaśniłem, że dla mnie to nic nie znaczyło, więc dobrze było by gdyby zapomniała.
    - Słucham? - z wrażenia aż usiadł.



    Kiedy weszła do pokoju stanęła na środku nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nigdy nie czuła się tak poniżona. Tak zraniona. Nie rozumiała dlaczego wbił jej nóż w ten sposób, przecież mógł to równie dobrze zrobić na tysiąc innych sposobów. Rzuciła torbę na łóżko. Zakryła dłonią usta, kiedy broda zaczęła jej drżeć pod wpływem zdań które padły z jego strony, a które uporczywie nie chciały zniknąć. Nadal słyszała jak to mówił. Widziała jego twarz pozbawioną emocji. Czuła ten chłodny dystans.
    Poklepała dłońmi lekko poliki. Otarła łzy i otworzyła drzwi pod którą czekała obsługa hotelowa.
    - Obiad i dwie butelki wina, tak jak pani prosiła. - mówił blond mężczyzna wprowadzając wszystko na wózku do pokoju.
    - Dziękuje bardzo. - uśmiechnęła się smutno i podała mu napiwek.
    Podeszła do wózka wzięła otworzone już przez mężczyznę wino i nalała sobie do kieliszka. Spojrzała na  makaron z warzywami. Wzięła talerz, kieliszek z winem i podeszła do biurka gdzie postawiła wszystko i włączyła komputer. Czas popracować. Włączyła drukowanie dokumentów i czekając, aż się wydrukują przejrzała pocztę. Wydrukowana już pierwsza wersja książki nowego autora, którego trzeba ocenić i zdecydować czy książka będzie wydana, czekała na nią. Sakura wzięła potężny plik papierów, wyszła z pokoju z zamiarem udania się do sekretariatu. Wiedziała, że kobieta tam na pewno posiada coś takiego jak bindownica, w pięciogwiazdkowym hotelu miała duże szanse.      Nie raz przygotowywali konferencje i nie uwierzy jeżeli ktoś powie jej, że wszyscy zawsze są przygotowani na sto procent.
    - Dzień dobry. Czym mogę pomóc? - zapytała urocza blondynka w recepcji.
    - Chciałam się spytać czy mają państwo coś takiego jak bindownicę. - pokazała na pokaźną ilość kartek - Muszę to opracować, a ciężko to zrobić kiedy kartki wylatują ci z dłoni.
    - Oczywiście. Za chwilę wrócę. - wzięła dokumenty i zniknęła za jednymi drzwiami.
    Jej uwagę przykuł mężczyzna wychodzący z windy całując się z jakąś kobietą. Po chwili ona wróciła do windy i pojechała na swoje piętro, a on wyciągnął złotą obrączkę i założył ją na lewą rękę. Nigdy nie mogła zrozumieć dlaczego mężczyźni zdradzają, albo dlaczego ukrywają przed kochanką fakt posiadania żony. Przecież prawda i tak kiedyś wyjdzie na jaw.
    - Proszę. - podała już złączone kartki za pomocą plastikowego kołowrotka.
    Nie wróciła do pokoju tak jak planowała na początku. Swoje kroki skierowała do hotelowego baru, gdzie zajęła słabo widoczne miejsce w kącie. Zmówiła kieliszek wina i zaczęła czytać. Nawet nie zauważyła kiedy odpłynęła myślami. Patrzyła w tekst, ale gdyby ktoś bliżej jej by się przyjrzał zauważyłby, że od dawna nie przewróciła kartki.
    - Sakura?
    Podniosła wzrok i ujrzała osobę, której nigdy by się tu nie spodziewała.
    - Gara?
    - Nie otwieraj tak oczu, bo ci wypadną. - zażartował.
    - Co ty tu robisz?
    - Pomyślałem, że podręczę brunetkę, która zapija smutki. - przysiadł się podkreślając jej zmianę koloru - Jaki tym razem kodeks studiujesz?
    - A zdziwię cię. - zapukała paznokciami o blat - Żaden, bo nie jestem już prawniczką.
    Gara spojrzał na nią i wybuchnął śmiechem. Łzy kapały na blat, a mężczyzna trzymał się już za bolący brzuch. Jedy wybuch śmiechu skierował spojrzenia każdej osoby w barze w ich stronę.
    - Śmieszne, Haruno, śmieszne. Ty mieszkasz w biurze. Śpisz z kodeksami, a twoją największa miłością jest praca. - podsumował ją krótko. Moje życie na prawdę musiało być beznadziejnie nudne, skoro słyszę to nie pierwszy...
    - Nie jestem już prawnikiem, a to jest książka, która trafiła do wydawnictwa gdzie jestem redaktorem naczelnym.
     Spojrzał jej w oczy gdzie nie dostrzegł niczego oprócz prawdy. Szybko zabrał jej oprawione kartki i przejrzawszy je nie mógł uwierzyć.
    - Ty nie żartujesz.
    - Czy ja kiedykolwiek słynęłam z poczucia humoru? - uniosła brew.
    - To się nigdy nie zmieni. - przesunął książkę po blacie ustawiając ją tak jak była - Gdzie twój róż? Omal cię nie poznałem, ale do twarzy ci.
    - Czas było dorosnąć i pozbyć się tego, nawet - uniosła palec wskazujący, widząc jak otwiera usta - jeśli były to moje naturalne włosy
    Zawsze wątpił i sądził, że cichaczem farbuje, mimo że ona uparcie tłumaczyła, że takie ma i koniec tematu. Uśmiechnął się do wspomnień ich dyskusji, które były tak nasiąknięte podtekstami i aluzjami.
    - Tak na serio, co tu robisz?
    - Towarzysze koledze, który jest architektem i szuka inspiracji - wskazał mężczyznę stojącego przy barze.
    W chwili kiedy nieznajomy się obrócił, a Gara do niego pomachał, Haruno wzięła płytki wdech. Miała wrażenie, że jej serce stanęło na chwilę. Każdy krok, który stawiał w ich stronę sprawiał, że sytuacja stawała się coraz bardziej niezręczna. Może byłoby inaczej gdyby nie sposób ich poznania. Shit... pomyślała. Czerwono włosy zmarszczył brwi, na widok miny Haruno i kolegi, kiedy zobaczył z kim siedzi.
    Haruno nie wiedziała zbytnio co zrobić i tak się już skompromitowała kiedy wpadła w jego ramiona w samym ręczniku i prosiła by zabił pająka chodzącego po podłodze w jej mieszkaniu.   Zamknęła książkę i uśmiechnęła się najlepiej jak potrafiła ukrywając swoje zażenowanie.
    - Sakura poznaj Nicka
    - Obrońca przed pająkami - powiedziała kobieta zakładając niesforny kosmyk za ucho
    - Pani w ręczniku - mężczyzna uśmiechnął się i usiadł koło Gary
    - Co ? - zdziwił się Gara
    - My się znamy - powiedzieli w tym samym czasie.



    Otworzył przed nią drzwi prowadzące na piętro na którym miała pokój. Uśmiechnęła się w podziękowaniu.
    - Dziwne, że akurat winda się popsuła. - zażartował
    - To prawda - uśmiech nie schodził jej z twarzy - Szczególnie po tym jak Gara rozmawiał z recepcjonistką, a ona spojrzała w naszą stronę.
    - No i nie było żadnej kartki - pokiwał w rozbawieniu głową
    Od dawna nie czuła się tak lekko. Miała wrażenie, że obecność mężczyzny zdejmuje z jej barków ogromny ciężar. Dźwięk jego głosu był miło kojący. Nie pamiętała kiedy ostatnio była w tak dobrym humorze i uśmiechała się tak szczerze. Robiła to, bo chciała pokazać jak bardzo jest zadowolona, a nie przez grzeczność i panujące nie pisane zasady.
    Zatrzymali się przed jej pokojem, ale żadne nie chciało odejść. Patrzyli na siebie i niepewni tego co się stanie gdy otworzą usta, zdecydowali na milczenie. Widziała jak jego ręka drgnęła w jej kierunku i po chwili niepewnie zbliżyła się do jej twarzy. Spojrzał w jej oczy i widząc przyzwolenie założył jej kosmyk, który wymknął się z upiętego na szybko koka.
    - Jak długo będziesz jeszcze w Waszyngtonie?
    - Dwa dni.
    - Pójdziesz może ze mną na kawę ? - niepewność w jego głosie była w pewien sposób urocza
    - Z przyjemnością
    Uśmiechnął się na odpowiedź i złożył na jej policzku subtelny pocałunek, po czym odszedł. Na miękkich nogach weszła do pokoju. Zamknęła drzwi i opierając się o nie plecami zjechała po nich na podłogę. Z świecącymi oczami dotknęła policzka, na którym złożył pocałunek. Czułą, że miejsce, które dotknął swoimi ustami płonęło żywym ogniem.
    Z zamyślań wyrwało ją pukanie do drzwi. Szybko wstała i otworzyła.
    - Zapomniałeś... - zamilkła widząc trzy kobiety stojące po drugiej stronie.
    Pomimo tego, że miała przeczucie iż ich obecność tutaj jest nie uzasadniona, uśmiech nie schodził jej z twarzy.
    - A ty co się cieszysz jak małpa dynamitem? - odezwała się krótko włosa blondynka.



    - Czekaj, czekaj. - Emma zakręciła sokiem w szklance - Spędziliście dwie noce razem starając się o kolejnego Yure. Zanim my przyszliśmy on powiedział ci, że to nic nie znaczy, że masz zapomnieć.
    - I że to była chwila jego słabości. - dodała Hana kręcąc kieliszkiem z winem na kolanie.
    Sakura wypiła resztkę wina, które miała w kieliszku. Kiedy dolewała sobie w jej stronę wyciągnęły się dłonie z kieliszkami.
    - Tak w skrócie. A! - odstawiła butelkę na wózek, który parę godzin wcześniej przywiózł mężczyzna z obsługi hotelowej - Yura nie chce mnie na zakończeniu roku.
    - Słucham? - obruszyła się Hinata - A to niby dlaczego?
    - Ponoć Yura nie chce, żebym tam była, przynajmniej tak twierdzi Sasuke.
    - Może Sasuke kłamał - zasugerowała Hana.
    Wszystkie kobiety zgodnie zaprzeczyły ruchem głowy.
    - Uchiha nigdy nie kłamią. - wyjaśniła Emma
    - Nigdy ? - pytanie, które znowu padło od blondynki nasiąknięte było ironią.
    - Nigdy - doprały chórkiem
    - Dobra. Pogadajmy o czymś weselszym. - Hinata podskoczyła wesoło na siedzeniu i wystawiła dłoń na której znajdował się pierścionek - Planujemy z Naruto ślub!
    - Za zdrowie przyszłej Panny Młodej - Haruno wzniosła kieliszek do góry tak samo jak pozostałe dziewczęta. Wzięła mały łyk, zakręciła kieliszkiem wprawiając wino w ruch.
    - Jutro mam rozwód - rzuciła, ni z tego ni z owego.
    - Czyj? - zapytała Hinata.
    Spojrzała na przyjaciółki. Ich wyraz twarzy świadczył o jednym. Nie zrozumiały. Nie wiedziały. Nawet prawie wszystko wiedząca i niesamowicie skromna Hana miała wyraz jak by ktoś powiedział jej coś w języku którego kompletnie nie rozumiała. A takowych było mało. Dziewczyna miała głowę do języków i firmę, która miała klientów na całym świcie.
    - Mój i Neji'ego - dziewczyny już chciały zasypać ją gradem pytań, ale uprzedziła je blondynka.
    - Podpisaliście papiery - zauważyła.
    - Tak, ale jak się okazuje, musimy stanąć przed sądem i powiedzieć, że chcemy tego rozwodu. Innej drogi nie ma.



    Siedział w swoim gabinecie. Yura spał w swoim pokoju, a On czekał na...sam nie wiedział na co. Aż pokój wywietrzeje i nie będzie tam już jej zapachu. Może na to, aż nastanie siódma rano, a do drzwi zapuka kobieta, która u niego sprząta i każe jej natychmiast zmienić pościel. Był przekonany, że Sakura nic dla niego nie znaczy, że jedyne co do niej czuje to nienawiść. Żal. Niestety wszystko stało się wątpliwe, kiedy położył się do łóżka po zagonieniu Yury do spania i poczuł jej zapach, na tym etapie jego marzenia o śnie się skończyły. Wszędzie czuł jej subtelne perfumy. Nie wiedział już czy to ona tak często ich używa, czy on stał się tak wyczulony. Czuł, że ona coś kręci, że coś kombinuje a on musi się dowiedzieć.
    - Słucham? - usłyszał zaspany głos w słuchawce
    - Mam dla ciebie robotę, zainteresowany?
    - Wyślij adres.
    - Tylko pukaj. Nie dzwoń.




    Stali na obok siebie za potężnymi dębowymi ławami. Pomiędzy nimi siedziała kobieta w czarnej todze obok niej siedziała dwójka mężczyzn w średnim wieku. Całe pomieszczenie obłożone było ciemnym drewnem. Po prawej stronie znajdował się ciąg okiem, które zawieszone były tak wysoko, że rzucały ukośne światło prosto na ich miejsca. Jak by sygnalizowały wszystkim kto tu odgrywa główne role. Sala rozpraw była pusta. Nie było nikogo, żadnego świadka na kończący się etap w życiu dwójki ludzi.
    - Otwieram przewód sądowy z wniosku Pana Neji'ego Hyuga...
    Kiedy Sąd zaczął cały tok rozprawy miała wrażenie, że wszystko co powiedziała kobieta wlatywało jednym uchem i uciekało drugim. Spojrzała na Neji'ego, który w tej samej chwili spojrzał na nią. Nie odwracali wzroku. Ciągle wpatrzeni w siebie. Każde z oczu zasnute mgłą. Każde widziało wspomnienia. Chwile kiedy wyszli z kościoła. Parę miesięcy śmiechów i łez przez ciążowe hormony, które obojgu dały się w znak. Salę porodową i to jak, niegdyś różowowłosa, ściskała niczym imadło dłoń szatyna. Moment adoptowania Nany. Każda z spędzonych razem chwil w tej chwili przeleciała im przed oczami. Moment kiedy oboje zdali sobie sprawę, że misja przestała być misją. Moment kiedy udawanie przestało być udawaniem, oni po prostu pragnęli takiego życia. Chwila kiedy opamiętali się i zaczęli trzymać dystans do siebie. Wtedy wszystko zaczęło słabnąć, pomimo tego, że było im ciężko wiedzieli, że robią dobrze. Lepiej pozostać w przyjaźni, bo później mogło nie być nawet tego. Jednego przez ten cały czas byli pewni - kiedyś znajdą się na tej sali i powiedzą, że chcą rozwodu z powodu braku więzi emocjonalnej. Powiedzą to, mimo że wiedzą oboje, że daliby radę to naprawić, ale każde ma własne życie, własne zobowiązania i własne problemy. Nic nie było ICH.
    - Pani Haruno-Hyuga czy zgadza się Pani z wnioskiem Pana Hyug'i?
    - Przepraszam, Wysoki Sądzie - wstała z miejsca - Zamyśliłam się, czy można prosić o powtórzenie pytania?
    - Pan Hyuga potwierdził składany wniosek o rozwód. Czy Pani także potwierdza? - kobieta przyglądała jej się uważnie. Lekko zsunięte okulary dodawały jej swego rodzaju autorytetu.
    - Tak - skinęła głową nieco niepewnie i spojrzała na Neji'ego, który w tej chwili przygląda jej się uważnie. Spokojnie, będę trzymać się planu - Składam także wniosek o powrót do nazwiska panieńskiego.
    Niepewność, która jej towarzyszyła zniknęła.
    Wszystko dalej potoczyło szybko i sprawnie. Wyszli z sali w tej samej chwili. Oprali się o parapet niedaleko sali sędziowskiej. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Do obojga zaczęło docierać, że coś w tej chwili się w ich życiu kończy. Oboje czuli w tej chwili smutek i żal. Żal, że mieli szanse, którą bali się lub nie chcieli wykorzystać. W chwili kiedy zamilkli i po prostu na siebie patrzyli przechodziła obok nich sędzia. Spojrzała na nich z uśmiechem, a w jej spojrzeniu było coś innego. Jakby wiedziała coś czego ta dwójka nie wie.
    - Macie państwo 30 dni na odwołanie się od wyroku.
    Spojrzeli na nią, po czym skinęli głową i w tym samym momencie powiedzieli:
    - Wiemy.



    Weszła do baru gdzie się umówili, rozejrzała się, ale nigdzie go nie widziała. Usiadła przy stoliku. Nie zdarzało się jej być niepewną siebie. Nie wiedzieć co może się za chwilę zdarzyć. Nie posiadać tysiąca możliwych scenariuszy, lecz mimo wszystko zgodziła się żeby zamiast kawy pozwolił zrobić jej niespodziankę. Jak ja nienawidzę niespodzianek... jęknęła w myślach. Miała już wstać i wychodzić kiedy usłyszała coś czego w życiu się nie spodziewała.
    - Moi mili państwo, zaczynamy dzisiejszy wieczór karaoke. Przed państwem pierwsi odważni uczestnicy śpiewający razem. Jeden z nich dedykuje to, jak to ujął, Pani w Ręczniku.
     Podniosła głowę zszokowana. Nie wiedziała czy do tej jednej lampki wina kelner jej czegoś nie dosypał, ale była święcie przekonana, że na scenie widzi Garę i Nicka. Uśmiechniętych od ucha do ucha. Możliwym było też, że to sen. Zaspała i spóźniła się na randkę!
     Gara zaczął śpiewać do mikrofonu z lat sześćdziesiątych i gdyby nie to, że znała go od dawna byłaby święcie przekonana, że pracuje w przemyśle muzycznym. Na scenie zachowywał się jak by to był jego drugi dom, jakby spędzał tam większą część swojego życia. Nick zresztą nie był gorszy.
Wcale mu nie ustępował.

My lubimy jazz i lubimy chillout.
Jaki ma sens się dziś spinać?
Buzuje w nas ta endorfina.
Sukienka pin-up tak ciebie opina.
Ooo Błędny wzrok kolejny shot, łapię trop.
Brzdęk, brzdęk znika lęk
 Dzisiaj w klubie będzie bang!
Jak ja dobrze to znam
Grzeszne spojrzenia
Tych grzecznych dam.*

    Wskazał na brązowowłosą, która postanowiła wziąć udział w jego grze. Udała zdziwienie zasłaniając pomalowane usta dłonią, by po chwili schować uśmiech za kieliszkiem wina. Po chwili zeszli ze sceny, a prowadzący pochwalił ich występ i rzucił jakimś żartem. Kierowali się w jej stronę. Nick nachylił się i złożył na jej policzku skromny pocałunek, a Sakura znowu poczuła ogień w miejscu gdzie jego usta dotknęły jej skóry. Różnica teraz była taka, że ogień rozchodził się po całym jej ciele.
    - Cześć - szepnął jej do ucha.
    Uśmiechnęła się .
    - Ciebie też miło widzieć.
    - Jak mi powiedział, że się zgodziłaś na niespodziankę, to nie wierzyłem - odezwał się Gara przypominając im o swojej obecności. Mężczyzna przyjrzał się uważnie Sakurze i Nickowi. - Dobraaa, to ja uciekam. Narka - pomachał im tylko jak wychodził z baru.



    Siedziała z szarowłosym mężczyzną otoczona stertą papierów. Mia przez cały dzień nic innego nie robi jak przynosi im papiery związane z prowadzeniem firmy. Ku ich uciesze drzwi się otworzyły i każde miało nadzieje, że to Mia informująca o kliencie. Wtedy jedno z nich byłoby chwilowo wolne od papierkowej roboty, ale niestety to tylko krótko włosa blondynka.
    - Co tam, Hana? - spytał Kakashi odkładając kolejną teczkę na kupkę podobnych na podłodze, które utworzyły już pokaźny stosik.
    - Nic. Musiałam zmienić otoczenie. Popracuje u was. - powiedziała otwierając laptopa.
   Emma skinęła głową.
    - Zastanawiam się jak Haruno to robiła, że nie tonęła w papierologii - odezwała się brunetka.
    - Była systematyczna i załatwiała wszystko od razu - powiedziała Hana stukając w klawisze.
    - No i przede wszystkim jak Sakura była wchodziła do budynku to pchły na ścianie w szeregu stawały, a pająki pakowały walizki i się wynosiły.
    - Pająki? - zdziwiła się blondynka.
    - Sakura nienawidziła pająków. - powiedzieli prawnicy - Kiedyś wyrzuciła całą turę aplikantów, bo wygłupiali się gumowym pająkiem i ją przestraszyli. - dodała Emma.
    - Jeszcze nie widziałem, żeby ktoś tak szybko się pakował jak oni. Dała im wtedy do wiwatu. - dopowiedział szarowłosy.


Od Autora: 
Miało być wczoraj, ale się nie wyrobiłam. Przykro mi. Nie wiem co sądzić o rozdziale. Jest...Jest inny niż wszystkie, przynajmniej takie mam wrażenie, gdy tak go przeglądam. Trochę nie miałam już weny na niego i końcówka jest taka wymuszona, ale dajcie znać co sądzicie i jak wam się podoba.
Buziaki i miłych wakacji. :*

* Mrozu feat Tomson - Jak nie my to kto? 








niedziela, 12 czerwca 2016

19. Teraźniejszość z modyfikacjami


    Mieszanie znajdowało się pięknej dzielnicy. Przed wejściem był elegancko wystrzyżony trawnik, a trawa była idealnie zielona, czyli tak jak zawsze kiedy dom sprzedawał Ian. Był przedstawicielem handlowym, któremu była prawniczka sprawdzała umowy w Stanie Kolumbii. Domy, które sprzedawał zazwyczaj szły jak ciepłe bułeczki. Idealnie przygotowane. Umeblowane czy nie. Zawsze były idealnie dobrane dla kupującego.
    Sakura postawiła walizkę przed drzwiami. Była przed ekipą przeprowadzkową. W końcu przed nimi dwa dni drogi. Znalazła klucze w torebce i otworzyła brązowe drzwi.
    Mieszkanie było bardzo podobne do tego w Waszyngtonie. Wiedziała, że szybko i łatwo się zadomowi. Spojrzała w lewo gdzie była jej sypialnia.
    - Ian to cudotwórca.
    Kiedy leciała samolotem obawiała się, że przedstawiciel handlowy nie trafi i umebluje mieszkanie w całkowicie inny sposób niż ona by chciała, lecz teraz wiedziała jak bardzo jej obawy były mylne. Zajrzała do sypialni gościnnej znajdującej się obok jej sypialni. Tutaj również się nie zawiodła.
Wróciła do salonu gdzie na położyła klucze na stole. Podeszła do drzwi balkonowych i otworzyła je na oścież. Powiew świeżego, wilgotnego powietrza był orzeźwiający. Powietrze tutaj był zupełnie inne niż na drugim końcu kraju. Uśmiechnęła się na samą myśl o tych wszystkich zmianach. Sasuke opiekuje się Yura. Ona wyprowadziła się na drugi koniec kraju. Nie jest prawniczką. Będzie dobrze, zobaczysz. Zaczesała swoje brązowe włosy do tyłu, po czym poszła do sypialni rozpakować walizkę. Weszła do kuchni. Rozejrzała się po szafkach i z przykrością stwierdziła, że są puste. Cóż pozostawało jedno. Iść na zakupy.



    Nadal nie mógł zrozumieć dlaczego to zrobiła. Dlaczego chciała to zrobić i co znaczyły te słowa, które mu wtedy powiedziała. Jeszcze chyba nigdy nie miał takiego bałaganu w głowie. Wiedział jedno. Musi zapomnieć o tej kobiecie. Ona odeszła dawno temu od niego. To nie jest możliwe, żeby teraz wyskoczyła jak królik z magicznego kapelusza. On nie jest magikiem, a ona na pewno nie królikiem.
    - Co ci łazi po głowie?
    Z głębin własnego umysłu wyrwał go Itachi, który właśnie wszedł do jego gabinetu.
    - Czy ty nie powinieneś pracować?
    - Może - usiadł na jednym z foteli znajdujących się przed jego biurkiem - Nad czym tak uparcie myślisz?
    - Ktoś chciał mnie pocałować - rzucił po chwili namysłu.
    - No i co w związku z tym? Przecież u ciebie to nor....
    - Sakura - przerwał mu
    Oczy Itachi'ego stały się dwukrotnie większe.
    - Ooo....Teraz rozumiem twój stan zamyślenia. - wziął szklaną kulę i zaczął nią obracać w dłoni - A kiedy? Tak z czystej ciekawości.
    - Kiedy przyszła się pożegnać z Yurą.
    - Sorry braciszku, ale tym razem nie pomogę. Możesz się podpytać Hinaty, albo Hany. Emmę zostaw dziś. Stłukłem jej ulubiony kubek.
    - To między wami już wszystko dobrze? - uśmiechnął się
    - Nawet lepiej. Mieszkamy razem. - jego oczy zaszły mgłą - Przyszła i powiedziała to co w sumie wiedziałem już wcześniej niż ty mi powiedziałeś. Co prawda trochę opornie jej szło mówienie, ale suma summarum powiedziała. - uśmiechnął się do wspomnień - Ciekaw jestem tylko jak długo by to jeszcze ukrywała.




    Rozpakowała zakupy, które przed chwilą przyniosła i spojrzała na walizkę stojącą koło kanapy.     Podeszła do drzwi balkonowych otworzyła je na oścież. Wzięła torbę, po czym rozłożyła ją na podłodze w sypialni. Kosmetyki od razu znalazły swoje miejsce w łazience, a ubrania jak by same ułożyły się w szafie.
    Tyle razy się rozpakowywała, ale nigdy nie czuła takiego podekscytowania. Radości. Zniecierpliwienia. Ona cieszyła się jak dziecko na samą myśl o czystej karcie, o nowym początku, ale nie każdy miał takie nastawienie. Przykładem mogła być Tsunade, która jak tylko usłyszała o wyjeździe na drugi koniec kraju od razu, na dzień dobry, chciała dać jej żółte papiery i zamknąć w pokoju bez klamek. Blondynka nie mogła sobie wyobrazić jak to może funkcjonować. Zostawić Yure z Sasuke, a samemu jechać sobie siną w dal. Tylko, że z jej punktu widzenia nie zostawiała go na pastwę losu, ale jego Ojcu. Ojcu któremu opiekę przydzielono przez sąd. Nie zostawiła by go tam gdyby nie wiara, że z Sasuke będzie bezpieczny, będzie miał wszystko co możliwe i co dusza zapragnie. Życie Yury powinno być łatwe. Jego największym problemem powinno być zjedzenie warzywa którego nie lubi, na obiad. Z Sasuke będzie to miał. Z nią byłoby zupełnie inaczej. Ona ma wrogów, którzy do dnia dzisiejszego starają się jej uprzykrzyć życie, więc o ile z tym drugim nie było by żadnych problemów, to z pierwszym i według niej najważniejszym warunkiem byłby bardzo duży problem. Yura stałby się potencjalnym celem. Mógłby stać się narzędziem zemsty na niej, a ona nie mogła by nic zrobić, żeby to zatrzymać.
    Spojrzała na wyświetlacz telefonu, który wibrował na blacie.
    - Cześć...Mamo - dodała po namyśle
    - Witaj, kochanie. Twój tata nie jest zadowolony z tego, że wyjechałaś z Waszyngtonu. 
    - Nie "tata", tylko "sierżant". Po za tym to nie jemu ma się to podobać.
    - Pamiętasz umowę. On wie gdzie jesteś, a ty za to masz święty spokój. Nie niszcz tego układu...
    - Co zrobi? Wyśle za mną list gończy...Proszę cię. Niby z jakiego powodu? Księżniczka uciekła z zamku? - zaśmiała się cicho pod nosem nad niedorzecznością pomysłu
    - Ehh...No dobrze. 
    - Muszę kończyć. - powiedziała, kiedy zapadła krępująca cisza w słuchawce.
    Odłożyła telefon kiedy coś przykuło jej wzrok. Była to zielona kropka świadcząca o tym, że ktoś siedzi w tej chwili przed komputerem. Spojrzała na zegarek i natychmiast zrezygnowała. To nie była godzina, żeby porozmawiać z synem. Jej uwagę zwrócił wibrujący telefon na stoliku.
    - Słucham?
    - Pani Haruno? 
    - Tak.
    - Mówi Tomas Headl. Miałem dzwonić kiedy miniemy połowę drogi, niezależenie od pory dnia lub nocy. 
    - Dobrze dziękuję za informację. - uśmiechnęła się - Wszytko idzie sprawnie? Nie ma żadnych problemów?
    - Nie. Żadnych, proszę Pani. - odpowiedział twardo mężczyzna.
    - To cudownie. Szerokiej drogi panowie i bezpiecznie.

    Po nietypowym poranku i poznaniu sąsiada z naprzeciwka w sposób całkowicie odbiegający od normy, ale co poradzić na to, że bała się pająków. Przestraszyła się tak bardzo, że wpadła na drzwi otwierając je i lodując w ramionach wychodzącego sąsiada, w samym ręczniku. Jedną z korzyści tej sytuacji, była świadomość, że obok niej mieszka pogromca tych obrzydliwych stworzeń. Kiedy zdecydowała się wyjść do pracy, przez pół godziny szukała redakcji. Nie mogli oznaczyć jej jakąś plakietką?!  Na szczęście na przeciwko była kawiarnia, przynajmniej nie musi jej szukać, ale generalne obejście okolicy w najbliższym czasie byłoby wskazane. Otworzyła przeszklone drzwi.
    Zdziwiło ją prostota pomieszczenia. Był to długi prosty hol od którego odchodziły dwie pary drzwi po prawej stronie. W połowie korytarza za białym biurkiem siedziała blondynka z jakąś brunetką, opierającą się o blat. Spojrzały na nią i wróciły do rozmowy.
    - Dziś ma się zjawić nowy redaktor naczelny...
    - Ciekawe kto to będzie.
    - Mam nadzieje, że nie będzie to kolejna sadystka wymagająca wysokich obcasów...- pożaliła się brunetka.
    - Witam. W czym mogę pomóc? - uwaga blondynki natychmiast skupiła się na przyszłej pani redaktor, kiedy tylko ta podeszła na odpowiednią odległość.
    - Witam. Jestem Sakura Haruno. Jestem umówiona z Vanessą Scoot.
    - Już dzwonię i poproszę żeby zeszła...-  wykręcała numer kiedy zatrzymała ją brunetka.
    - Nie trzeba, sama do niej pójdę. Spodziewa się mnie.
    - To ja panią zaprowadzę. - Była prawniczka skinęła głową i poszła za kobietą na piętro.


    - To cudownie, że się wam układa. - podsumowała Hinata, kiedy Emma zdała już koleżanką relację.
    - Fakt. Szczęściara z ciebie.... - Hana popukała paznokciem w szklankę z wodą - Mieć jednego z braci Uchiha dla siebie to prawdziwe s z c z e ś c i e. - ostatnie słowo było przesiąknięte ironią.
    Każdą z kobiet na chwilę pochłonęły te same myśli i to samo pytanie. Dlaczego ich przyjaciółka skończyła tak jak skończyła? Dlaczego to właśnie jeden z feralnych braci Uchiha jest w to zamieszanych.
    - Na szczęście powiedziałam Itachi'emu, więc szansa, że skończymy jak same-wiecie-kto-z-kim spadła o połowę. - powiedziała Emma.
    - Na pewno przerwałaś to fatum, ale jak to się skończy to jeszcze żadne z was nie wie.
    - Cieszymy się, Hana, z twojego optymizmu i wiary w mój związek.
    - Tak z czystej ciekawości. Jak Sakura cię znosiła? - zapytała Hinata z uśmieszkiem.
    High spojrzała na nią. Uśmiechnęła się do swoich myśli.
    - Jestem jej gorszą wersją. - odparła sucho, a Emma zaśmiała się z rozpaczy.
    - Cudownie, więc chcesz nam powiedzieć, że lepsza wersja Haruno poleciała sobie na drugi koniec kraju, a ty zostałaś nam. - Udawana rozpacz rozbawiła przyjaciółki.
    Emma spojrzała w kierunku dzwoniącego telefonu.
    - Tak, Mia?... Dobrze, za chwilę wyjdę. - odłożyła telefon i zgarnęła z biurka czarna teczkę.
    - Co tam? - zainteresowała się Hinata.
    - Musze dać Sasuke sprawdzoną umowę.
    - Bratasz się z wrogiem ?
    - Zwariowałaś? - syknęła Em, na samą sugestię - To tylko interesy, po za tym niedługo będzie chrzestnym mojego dziecka. Wypadało by ocieplić trochę tę arktyczną atmosferę.
    Po chwili wyszła z gabinetu. Przy sekretarce zauważyła Sasuke.
    - Rozmawiałam z Sakurą. - mężczyzna podniósł wzrok znad telefonu - Przyjedzie. Chce zobaczyć jak jej syn idzie do szkoły. Tu masz umowę. - podała mu teczkę, zmieniając szybko temat - Sprawdziłam. Naniosłam korekty. Twoja firma zyska i wszystko legalnie. - mężczyzna skinął głową i skierował się w stronę windy z której wysiadł właśnie mężczyzna. - A jakieś dziękuję ?



    - Czy ty wszystkie mebel kupiłeś w IKEA ?
    - Jak wiele pokoi już sprawdziłaś? - rozbawienie Ian'a udzieliło się pomimo wielu kilometrów ich dzielących - I jak idzie rozpakowywanie?
    - Narazie rozpakowałam wszystko co dotyczy kuchni i salonu, więc tylko te pokoje sprawdziłam. - zebrała papiery, którymi owinięte były naczynia i wrzuciła do kartonowego pudełka.
    - To reszty nie sprawdzaj. - zaśmiał się razem z Haruno - Kochanie, tylko ten sklep odpowiada twoim gustom i wszystko mam w jednym miejscu. Nie musiałem jeździć po całym stanie w poszukiwaniu mebli.


Miesiąc później...

    Siedział w jadalni nad kolejnymi papierami dotyczącymi firmy farmaceutycznej. Choć bardzo chciał skupić na tym co czytał nadal nie może pozbyć się dziwnego wrażenia, że Yura coś przed nim ukrywa. Stał się dziwny od kąd przekazał mu, że Sakura będzie z nimi pierwszego września. Do tamtej chwili był niesamowicie podekscytowany i rozpoczęciem roku szkolnego, i wyjazdem na trzydniową wycieczkę z Itachi'm i Emmą. Teraz zachowuje się jakby chciał odwlec w nieskończoność dzień w którym zacznie szkołę. Odwlec wycieczkę, jakby jej koniec był terminem wyznaczenia kary.
    Zrezygnowany, złożył dokumenty schował do teczki i sprawdził godzinę na telefonie. Było dwadzieścia po siódmej. Za oknem niebo zaczęło już zmieniać swój kolor na coraz ciemniejszy zwiastując koniec dnia. Zapukał dwa razy do pokoju chłopca w framugę i wszedł do pokoju. Umowa między nimi była jasna. Zawsze pukamy do swoich pokoi. Chłopiec leżał na boku wpatrując się w szczyty budowli, które rozciągały się na całym horyzoncie jaki widział przez okno. Podszedł do łóżka od strony twarzy chłopca i kucnął żeby ich oczy były na tym samym poziomie.
    - Powiesz mi co jest grane? - zapytał szeptem jak by mówił o największej tajemnicy świata.
    - Nic. - powiedział chłopiec, uciekając wzrokiem.
    - Posuń się. - powiedział mężczyzna lekko pukając syna w kolana.
    Chłopiec przesunął się zainteresowany tym co chce zrobić jego ojciec. Sasuke położył się obok i objął Yure ramieniem przyciągając do siebie.
    - Powiedz o co chodzi. Jeżeli jest problem zawsze można go rozwiązać. Zawsze można coś zrobić.
    - To nie takie łatwe, tato. - szepnął chłopiec zaciskając małe piąstki na koszuli ojca.
    - Nie powiem ci czy łatwe czy nie, jeżeli mi nie powiesz. Jeżeli chcesz to rozwiązać sam - nie ma problemu. Wystarczy tylko powiedzieć, ale chciałbym wiedzieć co zaprząta tę modrą główkę.
    Zapadła między nimi cisza. Chłopiec zastanawiał się nad słowami opiekuna, kiedy Sasuke cierpliwie czekał aż syn przemyśli sobie.
    - Chodzi o... tę panią w różowych włosach.  - wyznał.
    Pamiętał kiedy ustalali, że nie musi nazywać Sakury mamą jeżeli nie chce. Wiedział, że dziwnie było mu mówić po imieniu, więc często mówił tak jak przed chwilą, albo " pani prawnik", " pani o zielonych oczach" albo po prostu " Pani Sakura". Nigdy nie wyrażały jego określenia pogardy, zniechęcenia czy innego negatywnego uczucia, ale też nigdy nie wykazywały pozytywnych uczuć. Były neutralne.
    - Co z nią ?
    - Nie chcę żeby była z nami kiedy pójdę do szkoły. - Sasuke zamknął oczy - Ale jak jej to powiem to będzie jej smutno.
    - Porozmawiać z nią? - chłopiec pokiwał głową. - Następnym razem mów mi o takich rzeczach. Wszystko da się załatwić. Pogadam z Sakurą. - przytulił mocniej syna - Pakujemy się na jutro?
    Chłopiec wyskoczył z łóżka i wyciągnął spod łóżka walizkę wielkości bagażu podręcznego. Podszedł z Sasuke do komody. Nad dyskusją które koszulki wziąć spędzili chyba z dwadzieścia minut. Czekały ich jeszcze inne części garderoby. Kiedy skończyli była już dwudziesta pierwsza, a chłopiec zaraz po umyciu padł jak by rozładował mu się akumulator. Zasnął już chyba w drodze do łóżka. Jutro rano wyjeżdżał, więc w sumie dobrze, że już śpi.
    Spojrzał na telefon leżący na szklanym biurku w jego gabinecie. Sądził, że to będzie trudniejsze, że przed powiedzeniem jej tego, że Yura nie chce jej na rozpoczęciu roku będzie czymś skomplikowany. Tak nie było. Wszystko było jasne. Yura nie chce Sakury, więc jej tam nie będzie.
Dźwięk nawiązywania połączenia był irytująco głośny i dobitnie uświadamiający, że za chwilę usłyszy głos kobiety, którą niegdyś kochał.
    - Halo?
    - Sakura, musimy porozmawiać...
    - Sasuke, nie mogę teraz. Przechodzę odprawę. Będę jutro to porozmawiamy.
    Dźwięk kończący połączenie, zwiastował jego klęskę w załatwianiu spraw na odległość.

    Wstał ciężko z łóżka po czym wychodząc z pokoju zgarną kubek już zimnej kawy z stołu i skierował się do drzwi, gdzie ktoś dzwonił do drzwi. Odwykł od wstawania o szóstej rano, kiedy to Itachi przyjechał z Emmą po Yure. Ciężko mu było uwierzyć w to, że ten chłopiec bardziej wierzył jemu, bardziej lubił Itachi'ego i Emmę, obcych tak na prawdę ludzi niż osobę, którą znał od małego. Znał, pojęcie względne. Z tego co mu wiadomo Sakura raczej rzadko się z nim widywała. Psycholog stwierdził, że ich podobieństwo dużo tutaj dało, łatwiej mógł to sobie przyswoić. Podobno sam Neji kiedy rozmawiał później z Yurą wytłumaczył mu wszystko.
    Otworzył drzwi i oto przed nim stała brązowowłosa kobieta o szalenie zielonych oczach. Ubrana w jeansy, białą bokserkę, niezapiętą z podwiniętymi rękawami jeansową koszulę. Brązowe sandałki i torba idealnie dopełniały całości. On natomiast nieuczesany, w spodniach w pionową kratę, czarny t-shirt z kubkiem zimnej kawy w ręce prezentował się w połowie tak dobrze jak ona. Ciekawe czy Neji też tak ją zastawał...
    - Co ty tu robisz? - nie obudzony jeszcze do końca przepuścił ją w drzwiach. - Kawy? - Od kiedy ja stałem się taki uprzejmy? Skinęła głową
    - Ciebie też miło widzieć. Emma nie przekazała, że przylecę? Jestem trochę wcześniej, bo mam coś jeszcze do załatwienia. - zaczęła się rozglądać.
    - Nie ma go. - skwitował, a czując wbijający się w jego plecy spojrzenie wyjaśnił - Pojechał na wycieczkę z Itachi'm i Emmą. - już otwierała usta z oczywistym pytaniem - Wiedziałabyś, gdybyś dała mi dokończyć jak wczoraj dzwoniłem.
    Położyła torbę na kanapie.
    - Po za tym, musimy porozmawiać. - usiadła na stołku barowym kiedy on robił sobie kawę dla siebie i gościa. Odwrócił się w jej stronę, postawił przed nią kubek. Wdech. - Yura nie chce żebyś była z nim na rozpoczęciu szkoły.
    - Słucham? - kubek zatrzymał się w połowie drogi do ust - Jak to?
    - Wczoraj mi to powiedział. Nie chciał ci sam mówić, bo bał się że będziesz się smutna przez niego.
    Wzięła łyk kawy, po czym uparcie wpatrywała się w napój.
    - Jak...- zawahała się - Jak on sobie w ogóle radzi?
    - Dobrze. Ostatnio ćwiczyłem z nim pisanie, bo stwierdził, że nie może się doczekać i chce już teraz coś poznać. Jest bardzo ciekawy świata. Interesuje się wieloma rzeczami. Ostatnio stwierdził, że podobają mu się cyfry...
    - Rośnie nam mały geniusz... - zaśmiała się pod nosem - Ciekawe po kim to ma.
    Wpatrywali się w siebie przez chwilę.
    - Pewnie po mnie. - odpowiedzieli równocześnie.
    Sakura zaśmiała się, a kąciki ust Sasuke uniosły się lekko.
    - A gdzie pojechał z Em i Itachi'm ?
    - Zadajesz strasznie dużo pytań. - stwierdził
    - Bo chce go poznać, jeżeli nie osobiście, bo nie chce ze mną spędzać czasu to chociaż z opowiadań. - zataczała paznokciem kółka na blacie.
    Widział, że w jej oczach zbierały się łzy. Starała się je powstrzymać. Wychodziła z siebie, żeby był szczęśliwy, bezpieczny i miał normalne dzieciństwo, lecz poświęciła bardzo ważną rzecz. Więzi między matką a dzieckiem. Więzi, które były zazwyczaj bardzo trwałe i dziecko mogło iść za własną matką na koniec świata, tutaj okazały się znikome. W zamian za trzy ważne rzeczy dla jego rozwoju, poświęciła jedną bez której on mógł żyć, a ona dawała sobie radę, pomimo tego że widział jak trudne jest to dla niej. Czasami się zastanawiał jakby to było gdyby wtedy nie odeszła od niego. Jakby było gdyby Yura tak na prawdę nigdy jej nie poznał.
    Obszedł wyspę. Usiadł obok niej. Widział jak delikatnym ruchem ręki ociera kąciki oczu, lecz mimo starań i prób nie udało się. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
    - Dzięki za kawę. Będę już szła.
    Wiedziała już, że nie powstrzyma tego. Chciała jak najszybciej zaszyć się gdzieś i przeczekać. Na liście rzeczy, której nigdy nie chciała spełniać pierwszą pozycję zajmowało płakanie przy Sasuke. To byłaby skaza na jej dumie.
    Złapał ją za rękę, kiedy szła po torbę i przyciągnął do siebie. Co ja robię?!  Czuł jak jej ciałem wstrząsa szloch. Łzy, które mówiły jak bardzo bolało ją to, że jej syn nawet jej nie lubił. Obejmował ją mocno czując jak uginają się pod nią nogi. Wiedział, że to jest jeden z tych momentów kiedy uchodzą z niej wszystkie emocje. Reagowała też w ten sposób podczas studiów, kiedy jeszcze byli razem. W tej chwili bardzo przypominała mu j e g o Sakurę i nie mógł nic na to poradzić. Złapał ją pod kolanami, oplotła ramiona wokół jego szyi. Podszedł do kanapy i usiadł z nią na kolanach. Nie wiedział ile czasu minęło. Która godzina. Wiedział tylko, że dziś sobota i nie musi myśleć o pracy. Kiedy przestała płakać i odzyskała normalny oddech, zeszła z jego kolan. Otarła policzki z łez.
    - Nie powinnam się rozklejać. Nie przy tobie.
    - Wiele razy to robiłaś. - spojrzała na niego z niezrozumieniem - Na studiach.
    Uśmiechnęła się do wspomnień.
    - No tak... - szepnęła
    Wstał i podszedł do niej, bo zdążyła się oddalić. Złapał jej dłoń, która trzymała już rączkę od torby nadal leżącej na kanapie. Lekko uwolnił ją i splótł ze swoją dłonią. Spojrzał jej w oczy. Widział w nich wszystko. Szacunek. Uczucie. Szczerość. Ból. Samotność. Tęsknotę. Wiarę. Nadzieję. Jego druga ręka znalazła swoje miejsce na jej policzku, w którą jej twarz natychmiast się wtuliła. Spojrzała mu w oczy, a on wiedział, że przegrał z kretesem. Nie było już odwrotu. Nie panował nad własnym ciałem. Nie potrafił się już zatrzymać. Jej usta były lepsze niż na studiach. Pełniejsze. Bardziej miękkie. Zachowywały się tak jak by miały wprawę. Czuł jak wplotła palce w jego włosy, a drugą ręką wędruje pod koszulkę. Uniósł ją trochę tak że siedziała na oparciu kanapy. Jej uda oplotły go w biodrach, a jego ręce badały całe jej ciało. Złapał ją pod udami, a ona po raz kolejny tego dnia oplotła ramionami jego szyję. Szedł z nią w tylko sobie znanym kierunki.
Będą z tego kłopoty. Oj, będą.  Przejechała językiem po jego szyi.  Pomartwię się o to później.



Po przerwie wypełnionej sprawami, szkoła i innymi ważnymi i błahymi rzeczami oddaję w wasze rączki rozdział. Zaczynają się wakacje, więc trochę przyśpieszymy z rozdziałami. Co wy na to? :) 
Jak widzicie znowu kręcę, znowu mieszam i znowu wyjdzie z tego jedno wielkie bagno. Nie no co wy żartuję. Będzie wesoło. A jak tam u was? Wakacje czy jeszcze nie? Jakieś ambitne plany na te piękne dwa miesiące kiedy temperatura potrafi sięgać 30' w cieniu? 
Buziaki i do zobaczenia w następnej. :* 

niedziela, 24 kwietnia 2016

18. Zmiany


    Usłyszała jak drzwi się otwierają. Ledwo weszła do przedpokoju, a ukazał jej się blondyn.Postawiła kieliszek na półce, gdzie zazwyczaj leżały klucze i wtuliła się w ramiona mężczyzny. Nie zdążył nawet odstawić torby, którą zazwyczaj zabierał do szpitala na dyżury.
    - Oooo...Co się stało? - objął ją mocniej.
    Kątem oka zerknął na kieliszek białego wina i wiedział, że coś ją trapiło.
    - Obiecaj, że mnie nigdy nie zostawisz. Obiecaj, że nigdy nie skończymy jak Sakura z Sasuke. Obiecaj mi... - wyszeptała w jego klatkę piersiową.
    Uniósł jej podbródek i spojrzał jej w oczy.
    - Obiecuję. - dotknął swoim czołem jej. - Kochanie, mogę postawić torbę? - zapytał kiedy stali tak już dobre dziesięć minut.
    Skinęła głową, po czym wróciła do salonu. Siadając na kanapie oparła łokcie na kolanach i bawiła się kieliszkiem. Nie zauważyła nawet jak mężczyzna usiadł koło niej. Odstawił kieliszek na stolik, który był przed kanapą i przyciągnął ciemnowłosą na kolana.
    Nie wiedziała kiedy zaczęła mówić co się wydarzyło. Opowiadała wszystko tak samo jak Sakura jej parę godzin wcześniej. Jak ledwo uniknęła postrzału. Jak przed oczami przeleciało jej całe życie. Jak słyszała błaganie Sasuke, żeby nie odchodziła. Opowiedziała także o tym jak jej najlepsza przyjaciółka zgodziła się ograniczenia oraz na to żeby Yura mieszkał z Sasuke.
    - Wygrała. - stwierdził po chwili mężczyzna
    - Nie wygrała. - zaprzeczyła, widziała to niezrozumiałe spojrzenie. - Nie wygrała. Przegrała. Nie rozumiecie jej toku rozumowania. Ona się poddała. Oboje dobrze wiemy, że gdyby chciała to ta sprawa toczyła by się latami, a kiedy by jej się znudziła zakończyła by ją tak jak by chciała. Wiedziała od samego początku, że przegrała. Jeżeli wygrała by rozprawę, przegrała by jeszcze bardziej. Przegrała by z samą sobą. Przegrała by z życiem. Nie mogła by już nigdy zawrócić z tej drogi na która weszła. Jej przeszłość nigdy by jej nie opuściła. Przegrała miłość do Sasuke. Przegrała swoje zdrowie. Przegrała Yure. Przegrała swoją prace. Przegrała wszystko. Rozumiesz?
    - Czekaj, ale ma szansę zawrócić, więc wygrała swoje nowe życie. - zamyślił się analizując to co powiedziała mu narzeczona.
    - Tego jeszcze nikt nie wie. Jeżeli nie popełni tych samych błędów i postara się naprawić to co popsuła, to może wygra. - westchnęła - Choć mam wrażenie, że Ona sama nie wierzy w to, że jej się uda. - przyjrzała się jego twarzy - O czym myślisz ?
    - Kto kazał Yurze mówić do niej mamo...
    - Neji. - westchnęła - Sakura do niego zadzwoniła.Powiedział, że kiedy pierwszy raz się pojawiła Yura nie wiedział kim ona jest, a Neji powiedział, żeby mówił do niej mamo.
    Wstała z jego kolan i odebrała dzwoniący telefon.
    - Idziemy do Sakury. Idziesz z nami? - zapytała Emma.
    - A kto jeszcze idzie?
    - Tylko Ja i Hana. 
    - Spotkamy się u niej za 20 minut.
    Odłożyła telefon.
    - Kto dzwonił? - zapytał.
    - Em. Idziemy do Sakury.


     Nigdy nie sądziła, że będzie musiała tak bardzo zmienić swoje życie. Siedziała przy stole w kuchni z kubkiem gorącej herbaty z cytryną. Już tak dawno jej nie piła. Tęskniła za tym lekko kwaśny, a za razem słodkim smakiem. Przypominało jej to dom. Ten dom, gdzie narwana blondynka i siwy w szalenie pozytywnie pokręcony mężczyzna, byli jej rodziną. Ona była mamą. On był tatą. Tęskniła za tymi rodzinnymi wygłupami. Niedzielnymi obiadami. Zawsze były pełne śmiechu, zabawy i anegdotek.
    Przeniosła swoje spojrzenie z kubka na kartony przyszykowane specjalnie do przeprowadzki. Złożyła pierwszy i zaczęła zawijać kubki, talerze i sztućce w papier. Ostrożnie wkładała wszystko do pudła i kiedy skończyła zaklejała. Opisywała co w danym pudel jest i przesuwała je po podłodze do holu.
    Skończyła właśnie drugie pudełko kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Spojrzała przez judasza.
    - Co wy tu robicie? - zdziwiła się widząc Hinatę, Emmę i Hanę.
    - Pomyślałyśmy, że nie chciałabyś spędzić tego dnia sama. W końcu ktoś musi ci pomóc w spakowaniu manatków.
    Wpuściła je do środka.
    - Jak to spakować? - zapytała Hinata.
    - Nie powiedziałaś jej? - zdziwiła się Emma.
    - Akurat nam przerwano. Ian zadzwonił. - wyjaśniła - Wyprowadzam się. - przeczesała dłonią włosy.
    - Jak to? Dokąd?
    - Dwa tygodnie temu wydawnictwo TERS zaproponowało mi posadę redaktora naczelnego. - widząc krytyczne spojrzenie Hany mówiące, że pominęła najważniejsze - W Seattle.
    - To...daleko. - westchnęła lekarka.
    - Chcę zacząć od nowa. Nie zrobię tego tutaj. - wskazała ręką na cały ogół.
    Hinata podeszła do przyjaciółki i przytuliła się do niej. Nie minęła chwila jak dołączyła Emma i Hana. W tym momencie zdała sobie sprawę, że zamknęła pewien rozdział w swoim życiu. Jedni bohaterowie znikną. Inni zostaną, a jeszcze inni zostaną, ale będzie ich na pewno jeszcze mniej.
    - To gdzie masz pudła? - zapytała Emma, ocierając łzę z oka.
    - I taśmę - dodała Hana starając się ukryć łamiący się głos.
    - I papier do pakowania - Hinata wachlowała dłonią twarz

 
    Znowu była na tej samej kanapie, gdzie przyznała się do błędu. Właściwie do serii błędów. Minęło trochę czasu od kiedy tutaj była. Wpierw serce, potem rozprawa, szpital. Wszystko się tak nawarstwiło i musiała...chciała to opowiedzieć. Chciała, żeby ktoś jej pomógł zrozumieć to wszystko co się teraz wokół niej dzieje.
    - Opowiedz mi Sakuro co u ciebie? Widzę, że pożegnałaś swój charakterystyczny róż i dałaś szanse brązowemu kolorowi - zaczął mężczyzna
    - Wiele się u mnie wydarzyło, potrzebowałam zmiany - wstała i podeszła do okna - Sasuke wytoczył mi rozprawę o ograniczenie praw rodzicielskich. Moje serce tego nie wytrzymało, dosłownie. Miałam zawał. Potem na rozprawie, jego adwokat mnie przytłoczył. Psycholog, który badał mojego syna twierdzi, że on nie ma ze mną żadnych więzi i że mówi do mnie 'mamo', bo mu kazano.  Lekarze nakazali mi zmiany. Zmniejszenie stresu, mniej pracować, bardziej dbać o siebie. Tylko, że te dwa są niemożliwe zarządzając kancelarią prawniczą, więc odeszłam z pracy. Zgodziłam się na ograniczenie praw, nie chciałam dłużej bić się o dziecko, które nie chce spędzać ze mną czasu.
    - To strasznie dużo. Jak się z tym wszystkim czujesz? Co teraz zrobisz? - uważnie się jej przypatrywał.
    - Przyjęłam ofertę redaktora naczelnego w Seattle. W przyszłym tygodniu zaczynam pracę. A pojutrze przeprowadzam się do Seattle. Chciałabym, żebyś polecił mi jakiegoś dobrego speca od tych rzeczy. - zaśmiała się razem z nim, kiedy usłyszał określenie swojego zawodu.
    - To później. - jego spojrzenie stało się inne - Co czułaś jak Sasuke dał ci pozew?
    - Czułam się jakby przyszedł i powiedział, że mnie okradnie, a ja nie mogłam nic zrobić. Czułam, że - zamyśliła się na chwilę - że nie tędy droga.
    - A co z odejściem z pracy?
    - Złożyłam dokument i poczułam się wolna. Oddałam wszystkie książki prawnicze, kodeksy i inne mojemu, już byłemu, asystentowi. Mój przyjaciel nie ucieszył się, że teraz to on będzie miał na głowie to wszystko, ale zaakceptował i zrozumiał. - uśmiechnęła się do wspomnień - Powiedział, że jak będę chciała wrócić to zawsze ten stołek będzie mój.
    - A będziesz chciała wrócić?
    - Nie. - spojrzała mu w oczy - Nie. Chcę zacząć nowy rozdział, gdzie nie popełnię tych samych błędów, a idąc tymi samymi śladami jest bardzo duża szansa, że je popełnię. Po za tym zdrowie mi nie pozwoli. Lekarze twierdzą, że moje serce musi odpocząć. Inaczej kolejny atak w najbliższym czasie może być moim ostatnim.
    - Przeprowadzka. Nowa praca. Nowe miejsce. To cię nie stresuje?
    - Nie. - odparła- To mnie cieszy, wręcz nie mogę się doczekać. Daje mi nadzieje, na lepsze jutro.
    - Sakuro, wrócę jeszcze do Yury. Co czułaś jak się dowiedziałaś o stwierdzeniach psychologa dziecięcego?
    - Zabolało - przeczesała dłonią włosy - Sasuke przyszedł i powiedział, że mnie okradnie, ale nie musiał. Wszystkie skarby jakie miałam same do niego odeszły, dlatego, że o nie nie dbałam wystarczająco, że nie traktowałam ich wystarczająco poważnie.


    Wysiadła z windy i podeszła do sekretarki. Nadal nie dawało jej spokoju to, że ilość nieodebranych połączeń od pewnego długowłosego mężczyzny gwałtownie wzrosła.
    - Witaj Emmo. - przywitała się uroczo.
    - Hej Mia. Muszę zabrać parę papierów z gabinetu. - westchnęła przeglądając notatki, które zrobiła dla niej kobieta - Nasza różowowłosa znowu pokrzyżowała mi plany.
    - Słyszałam, że odeszła i jej miejsce zajął Hatake Kakashi.
    Skinęła głową.
    - W wyniku czego muszę skrócić mój urlop. Haruno wisi mi przysługę. - słyszała śmiech za swoimi plecami.
    Weszła do gabinetu i nie zamykając drzwi podeszła do biurka. Wyjęła z torby teczki, które schowała do szuflady. Podeszła do półki koło drzwi i zdejmowała z niej segregator, kiedy usłyszała głos w holu. Sam dźwięk sprawił, że zdębiała. Segregator wyślizgnął się jej z dłoni. Upadając na podłogę miała nadzieje, że to sen i zaraz się obudzi. Niestety. Zebrała szybko dokumenty i podeszła do biurka, udając, że nic się nie stało.
    - Miło, że odebrałaś któryś z moich telefonów
    Podskoczyła przestraszona i automatycznie położyła dłoń na lekko wypukłym brzuchu.
    - Daruj sobie sarkazm, Uchiha. - nie umknęło jej to jak przygląda się jej dłoni. Szybko ją zabrała. - Czego chcesz? Jestem...Nie zamykaj drzwi. - zaprotestowała
    Wiedziała, że teraz ulegnie swoim uczuciom i swojemu ciału.
    - Pomyślałem, że w p a d n ę i zapytam co u ciebie? - akcent całego zdania padł na jeden wyraz. - I przy okazji dowiem się, dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonu.
    - Zerwaliśmy, pamiętasz? - uśmiechnęła się - Nie żartowałam kiedy mówiłam, że odchodzę. Po za tym nie protestowałeś.
    - Nie dałaś mi pomyśleć.
    - Gdyby ci zależało...
    - A skąd pomysł, że mi nie zależy? - przerwał jej
    - Gdyby ci zależało - powtórzyła cedząc przez zęby - to byś nie musiał nad niczym myśleć, CHOLERNY EGOISTO!
    - Wiesz jak mnie znaleźć, jeżeli będziesz chciała pogadać, Sakuro Haruno.
    Spojrzał na nią. Na pewno zobaczył to zdziwienie. Wiedziała, że się dowie od Sasuke, ale nie podejrzewała, że tak szybko. Uśmiechnął się i wyszedł. Znowu jej charakter był szybszy od jej myślenia. Miała mu powiedzieć, że jest w ciąży, a nie nazwać go egoistą. Całe to przedstawienie podsumowała lekkim uderzeniem w czoło. To nie tak miało być... jęknęła w myślach. Spojrzała na zegarek. Była 16.50.
    - Mia. Wychodzę. - krzyknęła.
    Kilkadziesiąt minut później siedziała już przed gabinetem. Patrzyła tępo w telewizor zawieszony na ścianie, lecz duchem była w innym miejscu. Spojrzała na puste siedzenie obok siebie. Potem na inne kobiety z swoimi partnerami. Widziała jak byli szczęśliwi. Jak uśmiechali się i z nabożną czcią lekko dotykali ciążowych brzuchów swoich partnerek.
    - Sakura Haruno
    - Może Pan zmienić imię i nazwisko na Emma Veal. - poinformowała lekarze kiedy weszła do gabinetu.
    Mężczyzna spojrzał na nią uważnie i skiną głową.
    - To co panią sprowadza. Widzieliśmy się trzy dni temu. Wszystko było w normie. - powiedział przeglądając kartę.
    - Chciałam prosić, żeby pan jednak dał mi ten wydruk. - powiedziała i uśmiechnęła się nieśmiało.
    - Podejrzewałem, że pani wróci. Kiedy drukowałem do karty, wydrukowałem dwa razy.
    Podał jej ciąg prostokątnych czarno biały zdjęć. Skinęła głową i wyszła z gabinetu. Czuła w sobie odwagę, że może to zrobić, że potrafi to zrobić. Spojrzała na zdjęcie i uśmiechnęła się. Miała nadzieje, że zrozumie. Dał jej znać, że wie, ale chce to usłyszeć od niej. Spodziewała się, że nie będzie wywierał na niej presji. On do takich ludzi nie należał. Jej cichy chłopiec z potężnym charakterem. Może i był egoistą, ale wiedziała, że kocha tego egoistę od siedmiu boleści. Posłuchała wczoraj przyjaciółek, uzmysłowiła sobie, że nie chce skończyć tak jak jedna z nich. Dlatego teraz stała przed jego drzwiami i zadzwoniła. Spojrzała na zegarek. Za dwadzieścia siódma. Miała nadzieje, że jest w domu. Oparła się o ścianę obok drzwi i jeszcze raz zadzwoniła. Ucieszyła się jak dziecko kiedy usłyszała jego wołanie z informacją, że idzie.
    Stał przed nią w czarnym dresie i białe koszulce z trójkątnym wcięciem. Uwielbiała go w takim wydaniu. Oparł się ramieniem o framugę i czekał. Dziś miała wrażenie, że każdy jej się przygląda. Każdy lustrował ją uważnie. Tak jak on w tej chwili. Podała mu wydruk i czekała. Patrzył jej prosto w oczy kiedy rozkładał rozwijał wydruk. Jego spojrzenie spoczęło na czarno białych zdjęciach. Uśmiechnął się. Delikatnie przejechał kciukiem po zdjęciu. Wziął wdech i spojrzał jej w oczy, oddając złożony wydruk.Jego wzrok spoczął chwilę na lekko już zaokrąglonym brzuszku, ale po chwili jego czarne spojrzenie było wpatrzone w jej oczy. Wiedziała czego chciał.
    - Jestem w ciąży. - przyznała cicho
    Uśmiechnął się, a ona wiedziała, że już między nim jest okey. Podeszła do niego i znalazła się w swoim miejscu na ziemi - między jego ramionami. Jej mały świat. Mały prywatny azyl. Małe królestwo, gdzie to on jest królem, a ona królową.


    Zamknął książkę, ostrożnie odłożył ją na półkę i delikatnie wydostał się z objęć małego chłopczyka. Nie potrafił pojąć jak Sakura mogła z tego zrezygnować; z tych wszystkich małych chwil, które mają taką wartość. Delikatnie pocałował chłopca w główkę, po czym zgasił lampkę i wyszedł z pokoju. Szedł do kuchni kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Za drzwiami stał jego brat, coś było z nim nie tak.
    - Nie przeszkadzam?
    - Yura dopiero usnął. - odsunął się robiąc przejście. - Co cię tu sprowadza?
    - Muszę pogadać. - rzucił czarną skórzaną kurtkę na fotel.
    - Whisky? - podał mu szklankę, którą przyjął z ulgą
    - Była dziś u mnie Emma. - oparł głową o oparcie fotela - Przyznała się
    - No i co w związku z tym?
    Widział jak Itachi uważnie lustruje sufit.
    - Nie mam bladego pojęcia. - wypił duszkiem całą szklankę - Przynajmniej wiem, że nie skończymy z Emmą tak jak ty z Sakurą.
    - Bardzo śmieszne - patrzył przez okno na powoli przesuwające się chmury
    - To wcale nie miało być śmieszne. Nie rozumiem jej.
    - Kogo? Emmy?
    - Sakury. - Ten to szybko zmienia tematy - Nie potrafię tego wyjaśnić, ale nie rozumiem dlaczego, ale mam wrażenie, że ona nie chciała się nim zajmować przez ciebie.
    - Co masz na myśli? - dolał im do szklanek bursztynowego płynu, lekko zdziwiony stwierdzeniem brata.
    - Rozmawiałem kiedyś z Neji. Powiedział, że Sakura zawsze patrzyła na Yure spojrzeniem, które wyrażało skruchę, smutek i coś w rodzaju tęsknoty. - westchnął - Jak by tęskniła, ale nie za Yurą, a że Yura jest chodząca kopią ciebie to ...
    - Sugerujesz, że Sakura za mną tęskni? - parsknął cicho śmiechem.
    Bardzo głęboko w sobie też to czuł. Żal. Smutek. Tęsknotę. Ale zepchnął te uczucia na samo dno dna. Przez lata przykryły je inne występki różowowłosej, które też pozostawiły jakiś ślad. Głównie zły. Teraz sam nie wiedział już co czuł, ale na pewno nie było to nic pozytywnego.
    - Kto wie. Wydaje mi się, że ona nadal wierzy w ciebie. Ona nadal może cię na swój sposób kochać...
    Wiedział, że Itachi ma trochę racji, ale znał też Itachi'ego i wiedział, że jeszcze nie skończył.
    -...inaczej nie uciekałaby na drugi koniec kraju.
    Sasuke podniósł głowę. Co?  Po tym co powiedział Itachi, szczęka Sasuke uderzyła z hukiem o podłogę.
    - Nie wiedziałeś? Sakura przeprowadza się do Seattle, ale z tego co wiem to chce utrzymywać kontakt z Yurą, więc pewnie się z tobą skontaktuje.

    Wchodziła po schodach. Zrezygnowała z windy. Chciała jeszcze pomyśleć. Nie była pewna co ją tu przyprowadziło. Może nadzieja. Może marzenia, że będzie lepiej. Może będzie jak w każdej komedii romantycznej. Kiedy ona wyjeżdża, on wybacza i mówi jej, że ją kocha. Haruno weź się w garść. Życie to nie bajka. Dzisiaj są takie czasy, że komedia może skończyć się dramatem. Jej podświadomość pogroziła jej palcem. Nie wiedziała kiedy stanęła przed ciemnymi dębowymi drzwiami. Zdając sobie sprawę z późnej godziny zapukała. Cicho liczyła na to, że już śpi i nie otworzy, ale jej marzenia rozpłynęła się kiedy otworzył drzwi.
    Był zdziwiony, że ją zobaczył. Widziała to po  jego postawie, a jego oczy pozostały tak samo puste i pozbawione uczuć jak zawsze.
    - Chciałam go zobaczyć po raz ostatni - zaczesała swoje brązowe od niedawna włosy do tyłu.
    - Będę już szedł...Sakura. - w drzwiach pojawił się Itachi - Teraz na pewno już będę szedł. Miło było cię widzieć. Powodzenia w Seattle. - skinęła głową w podziękowaniu.
    - Śpi.
    - Nie obudzę go. Obiecuje. Chce go tylko zobaczyć. - szepnęła.
    Westchnął i otworzył przed nią szerzej drzwi. Stanęła od razu na środku salonu. Wskazał jej ręką drzwi po drugiej stronie pokoju. Szybko i cicho weszła do pokoju. Leżał tam jej mały chłopiec. Jego potargane włosy śmiesznie ułożyły się zakrywając mu połowę twarzy. Uśmiechnęła się. Zawsze spał zwinięty w jedną wielką kulkę. Nie wiedziała po kim to miał. Delikatnie odsunęła mu kosmyki z czoła. Po czym zrobiła to samo co właściciel hebanowych oczu parę godzin wcześniej. Łza spłynęła jej po policzku, ale szybko ją otarła. Nie chciała się przed nikim przyznać jak bardzo bolało ją to, że nie może być przy nim, ale wiedziała, że tak będzie lepiej dla niego a ona da radę. Dawała przez tyle lat. Drugie tyle jej nie zbawi. Wyszła z pokoju od razu natknęła się na czarnowłosego opierającego się o oparcie kanapy w tej tak dobrze sobie znanej pozie. Wiedziała, że to co zrobi teraz będzie czystym szaleństwem, ale musiała to zrobić. Musiała zaryzykować, bo kto nie ryzykuje, ten nie żyje. Ostrożnie stanęła przed nim. Położyła dłoń na jego policzku. Stawała na palcach żeby złożyć na jego ustach delikatny pocałunek, ale poczuła jak jego dłonie chwyciły jej ramiona i odsunęły ją na bezpieczną odległość. Uśmiechnęła się skrępowana, ale mogła się tego spodziewać. Myśl, że by na to pozwolił była surrealistyczna. Czuła, że uważnie się jej przypatruje. Objęła go ramionami chowając nos w zagłębieniu między obojczykiem a karkiem.
    - Nigdy nie zapomniałam i nigdy nie zapomnę - szepnęła po czym wyszła z jego mieszkania.
    Zbiegła szybko po schodach i wskoczyła do samochodu, który czekał na nią przed budynkiem. Za kierownicą czekał ten sam mężczyzna, który od kilku lat dbał o jej bezpieczeństwo na drodze.
    - Na lotnisko, Thomas. - powiedziała wraz z zamknięciem drzwi.
    - Oczywiście Pani Haruno. - spojrzał na nią w lusterku
    - Będzie mi ciebie brakować.
    - Mi pani także. - uśmiechnął się.


Od Autora:  Zjawiam się z nową notką. Nie wiem jak mi wyszła. Mam co do niej mieszane uczucia, więc liczę na wasze szczere do bólu opinie. Zbyt wiele się nie dzieje. Teraz już trochę akcja nabierze tempa, więc...Wiecie...Nowe miejsce. praca, ludzie itd. A tak a propos co sądzicie o Sakurze?
Do zobaczenia w następnym rozdziale. :)

poniedziałek, 28 marca 2016

17. Skomplikowana wygrana.

    Leżała na łóżku, zastanawiając się czy dokonała dobrego wyboru. Przekazała policji groźbę, którą dostała, a także powiedziała kogo podejrzewa. Policja zaczęła całe swoje protokoły, całą papierkową robotę. Niestety złe przeczucie nie odeszło. Nie wróżyło to dobrze, zważywszy na to, że to dziś miała się odbyć walka o Yure. Nie miała żadnej linii obrony. Nie miała żadnego pomysłu. Szła zielona jak paprotka na wiosnę. A dlaczego? Bo wiedziała, że przegra. To jest jedna z tych spraw, których nigdy by się nie podjęła gdyby nie to, że dotyczy jej osoby.
    Z głębin własnego umysłu wyciągnął ją dźwięk otwieranych drzwi. Stał w nich szarowłosy, wysoki mężczyzna. Kiedy był u niej cztery dni temu powiedziała mu o pozwie, a dwa dni temu kiedy odwiedził ich Johanson, adwokat Sasuke, również był. Widział jak po jego wyjściu  jej organizm mówi jej najprościej jak mógł, że to nie jest na jej zdrowie. Hatake również dowiedział się co nieco o adwokacie. Niestety potraktował to jak wyzwanie, mimo że wiedzieli, że to nie wypali. Kakashi również był obdarzony szóstym zmysłem adwokata.
    - Przyniosłem ci tak zwaną przepustkę. Po rozprawie wracasz tutaj.
    - Mhm. - rozejrzała się za jakąś torbą z ubraniami czy czymś w tym rodzaju - Kakashi...Powiedz, że masz moje ubranie.
    - Nie. Emma ci je przyniesie za chwilę.
    Jak na zawołanie weszła brunetka z torbą. Torbę położyła na łóżku, ale coś w jej spojrzeniu nie pasowało. Było w nim zmęczenie, tęsknota, żal i niezdecydowanie.
    - Kakashi... - nie odwracała spojrzenia od oczu brunetki - możesz nas zostawić same ?
    Mężczyzna skinął głową. Zanim wyszedł Sakura podziękowała mu. Razem z zamknięciem drzwi z oczu Emmy poleciały łzy. Różowo włosa natychmiast ją przytuliła. Wiedziała co czuje. Ją też kiedyś ktoś przytulał. Nią też targały różne emocje.
    - Emma...Musisz mu powiedzieć. - szeptała.
    - Nie mogę. Boję się.
    - Emma. - odsunęła ją od siebie na długość ramion - Emma. Spójrz na mnie. Zobacz w jakim miejscu jestem. Jeżeli mu nie powiesz za cztery lata będziesz w tym samym miejscu. Będziesz szła na rozprawę wiedząc, że nie masz najmniejszych szans ją wygrać. Wiedząc, że twój syn nie chcę z tobą mieszkać.
    Brunetka zdjęła z ramion dłonie prawniczki, po czym podała jej torbę.
    - Za półtorej godziny masz rozprawę. Ubieraj się.
    Z tego słynęła Emma Veal. Nieprzewidywalna. Zmienna jak pogodna. Zakręcona. Jedna cecha była znana tylko najbliższym - wrażliwa. Brunetka, która na co dzień była gorsza od zimnej zołzy, była bardzo wrażliwą osobą.
    Wyciągała z torby rzeczy od razu je ubierając. Nie pamięta kiedy ostatnio miała na sobie jeans'y. Założyła szybko czarne buty na płaskiej podeszwie, musztardową bluzka z krótkim rękawkiem i ażurowy kardigan do kolan. Wyglądała dobrze i ku jej zdziwieniu dobrze się w tym czuła. Gotowa skinęła głową na kobietę siedzącą na krześle.
    Była gotowa na przegraną.

    - Wysoki Sądzie, moja klientka stawiła się na sprawie, jednakże nie może zeznawać.
    Szarowłosy wyszedł za blatu i podał sędziemu dokumenty.
    - A to czemu? Dlaczego Pani Haruno nie będzie zeznawać, panie....
    - Hatake. Kakashi Hatake. Adwokat Pani Haruno.
    Minęło niespełna pięć minut odkąd weszli na salę. Adwokat Haruno na dzień dobry wyłączył jawność, więc dziennikarze zostali odprawieni z kwitkiem. Nie umknęło jego uwadze, że jest o wiele bledsza i zmęczona. Siedziała wpatrzona w swoje dłonie splecione na blacie. Każdy by powiedział, że słucha, ale wiedział, że była nieobecna. Nie odzywała się. Nie ruszała. Była tu tylko ciałem. Sam zbytnio nie słuchał dopóki nie doszło do tego, że Sakura nie będzie zeznawać. Nie złoży żadnych wyjaśnień.
    - Na sali obecny jest lekarz Pani Haruno, który ma kontrolować jej stan w czasie procesu.
    Widział jak mężczyzna siedzący dokładnie za Sakurą wstaje i kiwa głową.
    - Czy może Pan potwierdzić słowa Pana Hatake? - spytał siwy mężczyzna siedzący na najwyższym i najbardziej widocznym miejscu.
    - Tak. Pani Haruno nie jest w stanie zeznawać.
    - Wyjaśni nam pan dlaczego? - spytał Johanson.
    Johanson był specjalistą od takich spraw. Kiedy tylko dostał sprawę przeciwko Haruno ucieszył się jak dziecko. Był mężczyzną po czterdziestce. Nie mającym rodziny, ani żony. Był sam. Całe życie postawił na swoją karierę, która szła jak najlepiej dopóki na placu boju nie pojawiła się różowo włosa i nie pokonała go w jakieś słynnej sprawie. Jego pewne zwycięstwo stało się jej, przez to że nie docenił wroga.
    - Obowiązuje mnie tajemnica lekarska.
    - Może Pani Haruno powie czemu nie chce zeznawać. - zasugerował Johanson.
    - Wysoki Sądzie. - Hatake podniósł się z krzesła - Nie wydaje mi się żeby ta sprawa dotyczyła tego dlaczego moja klientka nie może zeznawać, a Pan Johanson ciągle do tego nawiązuje. Nie będę już mówił, że to między innymi zasługa Pana Johansona, że moja klientka nie jest w stanie zeznawać.
    - To jak nie jest w stanie zeznawać to nie jest w stanie zajmować się czteroletnim dzieckiem!
    - Wysoki Sądzie! Przejdźmy do sprawy, bo na razie to roztrząsamy zdrowie mojej klientki.
    - Zdrowie Pana Klientki jest jednym z argumentów za ograniczeniem praw rodzicielskich i uznaniem, że miejscem zamieszkania dziecka jest miejsce zamieszkania mojego klienta.
    W ten sposób zaczęła się walka.

    - Pani Haruno...
    Johanson stał na środku sali rozpraw z plikiem kartek w dłoni. Spojrzała na Sasuke, ale on patrzył w okno pod sufitem. Kiedy skierowała swoje spojrzenie na osobę, która wręcz domagała się jej uwagi.
    - Pani Haruno...Pani Haruno..Sakuro.
    - Wysoki Sądzie, nie przypominam sobie, żeby moja klientka i Pan Johanson przeszli na "ty"
    - Panie Johanson przywołuje Pana do porządku.
    Mężczyzna skinął pokornie głową.
    - Możesz nie odpowiadać na pytanie lub pytania. - zwrócił się do Sakury szarowłosy.
    - Pani Haruno. Wyjaśni Pani nam może tę lukę w pańskim życiorysie? - podniosła na niego swoje zszokowane spojrzenie.
    Miało zniknąć z akt. 
    Spojrzała na Sasuke, który uparcie się jej przyglądał i wiedziała już czyja to była sprawka. Kakashi również się wyprostował jak struna. Sam sędzia był w nie lepszym stanie.
     Sędzia Thomas Christopher Buck. Znała go właśnie z "luki w życiorysie". Sądził tych, którzy odpowiadali za to, że coś poszło nie po ich myśli. Błąd w sztuce. Ładnie się to nazywa, ale ci ludzie nadal siedzą w więzieniach. Chodziło o wiele więcej rzeczy, ale tylko wtajemniczeni wiedzieli o co chodziło tak na prawdę. Między tymi ludźmi znajdował się właśnie Sędzie Thomas Christopher Buck.
    Poklepała Kakashi'ego w przedramię, na co ten od razu się pochylił. Podniosła teczkę, która leżała przed nimi i zasłoniła im usta.
    - Wnieś o oddalenie pytanie, z powodu braku związku ze sprawą. - wyszeptała.
    - Nie oddali... - zanim zaczął cały swój wywód uzasadniający dlaczego ma rację odłożyła teczkę i usiadła tak jak poprzednio.
    Kakashi spojrzał na nią.
    - Wnoszę o oddalenie pytania. - powiedział donośnym głosem.
    - Z jakiego powodu? - zapytał sędzia takim głosem jak by liczył na to.
    - Brak związku ze sprawą.
    Sędzie patrzył chwilę na Kakashi'ego tak jakby myślał nad tym co ma zrobić, lecz Sakura widziała w jego czach że podjął decyzję już dawno temu.
    - Oddalam.
    Johanson podniósł dokumenty trzymane w dłoni, po czym położył je przed Sakurą.
    - Da Pani radę przeczytać zakreślony na żółto fragment?
    Wzięła drżącymi dłońmi dokumenty.
    - Dziecko nie posiada więzi emocjonalnej z matką... Na pytanie dlaczego mówi mamo odpowiada, że tak mu kazano.
    Do oczu napłynęły jej łzy.
    - Pani Haruno sama wyraziła zgodę na badanie przez poradnię psychologiczną. - powiedział na jednym tchu, kiedy widział, że jego rywal już podnosi się by zaoponować. Wziął dokumenty z powrotem.
    - Pani Haruno naraziła syna na niebezpieczeństwo swoją sławą. Groźby wysyłane są do jej syna. Jego bezpieczeństwo przy jej boku to bardzo dobry temat do dyskusji...Tryb życia gwiazdy adwokatury sprawia, że nie ma czasu dla dziecka... Życie prywatne jest tak rozwiązłe...
    - Sprzeciw wysoki sądzie ! Życie prywatne mojej klientki nie jest sprawą Pan Johansona. Jej tryb życia także, a o sławę się nie prosiła...
    Była na granicy. Granicy własnej wytrzymałości. Granicy spokoju. Granicy płaczu.  Dolna warga drżała jej jak nigdy. Nie wiedziała jak ma się uspokoić. Nie dawała rady. Czuła, że odkąd weszła tylko na salę jest bombą z czasomierzem, który pędził z zawrotną szybkością. Chciała wstać i krzyczeć jak bardzo jest w błędzie, lecz nie mogła. Od kiedy wyciągnął jej "lukę w życiorysie" ból w klatce powrócił. Widziała starania Kakashi'ego. Widziała jak Sasuke ją obserwuje od pytania o słyną "lukę w życiorysie".
    Odruchowo położyła dłoń na klatce kiedy ból coraz bardziej się nasilał. Znowu nie mogła złapać powietrza, tak jakby od niej uciekało. Znowu cały świat wirował. Chciała wstać i wyjść by zaczerpnąć powietrza, jednak przestawała je czuć. Jej upadek wywołał niemałe zamieszanie. Lekarz zjawił się przy niej w mgnieniu oka. Kakashi dzwonił po karetkę. Wszystko działo się tak szybko. Walka o każdy oddech. Słuchanie się lekarza było tak trudne, kiedy ją opanowała panika.

    Widział jak walczyła o każdy oddech. Jak jej ciało przechodziły skurcze. Wyginało się w sposób nienaturalny. Wszystko widział, ale nic nie rozumiał. Nigdy nie słyszał o jakichkolwiek problemach zdrowotnych oprócz tych kiedy jej pilnował. Nie wiedział kiedy pojawili się ratownicy. Słyszał jak mówili, że jej serce stanęło. Na chwilę b y ł a Sakurą. Widział cień ulgi na twarzy Kakashi'ego kiedy wzięła głęboki wdech po tym jak potraktowali jej serce elektrycznością. Głowa kiwała jej się na boki. To były sekundy, kiedy założyli kołnierz. Ułożyli jej ramiona i na specjalnym łóżku zabrali ją stąd.
    Na salę weszła kobieta i podeszła do Kakashi'ego. Była zdenerwowana, cała się trzęsła.
    - Wiesz dobrze, że już postanowiła. To była kwestia czasu, ale teraz wiem, że nie będzie czekać.
    - Porozmawiamy później, Emma. Wątpię, żeby chciała, aby on o tym wiedział. - skinął na postać   Sasuke opierającą się o blat za którym spędził ostatnią godzinę albo może i więcej.
    Kiedy kobieta zdała sobie sprawę, z jego obecności podeszła uderzyła go z otwartej dłoni w twarz.
    - To wszystko jest twoją winą - syknęła po czym razem z mężczyzną opuściła salę.
    Zdawał sobie sprawę, że nie fanie postąpił mówiąc adwokatowi o tej czarnej karcie w jej historii, o Garze, Neji'm i Sasori'm, o jej trybie życia. Powinien grać fair, ale nie był w stanie. Złość jaka opanowała go po tym jak dowiedział się, że była na kolacji z tym przeklętym prawnikiem od rozwodów, była nie do opanowania nawet dla niego. Nie był taki wściekły nawet wtedy, kiedy dowiedział się, że jego była żona go zdradza.

    Po raz kolejny leżała podpięta do tylu urządzeń. W głowie tłukły jej się słowa, które przeczytała. Nawet lekarz, który po raz kolejny prosił by zmieniła pracę, otoczenie, odpoczęła od tego wszystkiego - niknął gdzieś w potoku jej myśli. Wiedziała, że miał racje. Nawet zrobiła już pierwsze kroki ku temu. Spojrzała na zegarek w telefonie. Widziała nie odebrane połączenia od Sasuke, ale nie miała siły z nim rozmawiać.
    - Sakura? - blond głowa ukazała się w drzwiach - Mogę?
    - No pewnie, Hana.
    Za pomocą przycisku na bok łóżka zmieniła pozycje z leżącej na siedzącą.
    - Mam to o co prosiłaś. - podała jej laptop i teczkę.
    Magiczna teczka zatytułowana w myślach " Plan awaryjny ". Wiedziała, że kiedyś nie będzie mogła już być prawnikiem. Musiała mieć plan B, z tego słynęła. Kobieta, która ma plan awaryjny do planu awaryjnego. Zaśmiała się w myślach.

    Stał przed szpitalem i nie wiedział co z sobą zrobić. Wejść? Odejść? Czuł się jak dziecko wpuszczone do labiryntu i musiało zdecydować, którą drogę wybrać. Nie lubił czegoś takiego, ale czuł, że musi dowiedzieć się co z nią. Dlaczego tu jest. Musiał z nią porozmawiać, ale coś go powstrzymywało. Na jego szczęście los zesłał mu blondyna, który właśnie wychodził z budynku.
    - Naruto
    - Hej, Sasuke. Co tam? - blondyn uśmiechnął się na powitanie - Sakura leży na 3 piętrze, pokój 358.
    - Super, dobrze wiedzieć. Nie wiesz jak się czuje?
    Sasuke nigdy nie widział tego rodzaju uśmiechu na twarzy człowieka, który ciągle emanował szczęściem. Przyglądał mu się uważnie, po czym zaśmiał się.
    - Nie powiem ci co u niej, bo wtedy nie wejdziesz tam nigdy - widząc jak Sasuke otwiera usta dodał - nie wmówisz mi, że właśnie do niej idziesz, bo stoisz tu od godziny.
    Sasuke spuścił głowę, kopnął jakiś kamień leżący niedaleko.
    - Schowaj dumę do kieszeni i przynajmniej zapytaj pielęgniarkę. - poklepał go po ramieniu i odszedł.
    Spojrzał na budynek po raz ostatni i przekroczył próg. Momentalnie dopadł go zapach środków dezynfekujących, leków i słodki, metaliczny zapach krwi. Dzięki Naruto nie musiał się wykłócać z jakąś pielęgniarką o numer sali w której leżała. Zrezygnował z windy i poszedł schodami. Chciał jak najbardziej odwlec ten moment kiedy stanie z nią twarzą w twarz.
    Drzwi prowadzące na trzecie piętro były lekko uchylone. Widział przez szparę, że sala Sakury jest dokładnie na przeciwko pielęgniarek. Przy drzwiach stał ochroniarz rozmawiający z kimś. Sala w której leżała kobieta posiadała okno dokładnie na przeciw łóżka. Widział jak śmiała się z Hinatą i kobietą, której nie znał. Już dawno nie widział jej takiej szczęśliwej. Zszedł piętro niżej, gdzie mieściła się ginekologia i położnictwo.
    Świetnie. Lepiej być nie może. 
    Jego myśli opanował widok, jak widział przez chwilę. Szczęśliwa. Uśmiechnięta od ucha do ucha. Taką jak ją pamiętał. Była wspaniała na swój sposób. Przypomniała mu sytuację sprzed paru lat, gdzie była równie uśmiechnięta i szczęśliwa.
    Leżeli na kocu niedaleko Uniwersytetu, gdzie studiowali. Wpatrzeni w niebo, dyskutowali o kształcie chmur. Zawsze widziała to czego  nikt inny nie mógł. Ona wpatrzona i cały czas mówiąca, nie zauważyła kiedy przyglądał się jej twarzy. Cudowne zielone oczy, które nie miały dna. Długie do pasa różowe włosy. Rzęsy, długie jak marzenie. Pełne usta. 
    - Sasuke. - ich cudowną chwilę przerwała blondynka podchodząca do nich - mógłbyś pożyczyć mi książkę od prawa administracyjnego? Swoją zostawiłam w domu. 
    Spojrzał na nią jak na kretynkę, ale nim zdążył się odezwać zrobiła to jego ukochana pyskata buzia. 
    - Co za niespodzianka! Nie ma to związku z tym, że czaiłaś się od ponad... - spojrzała na zegarek - godziny, żeby podejść i zapytać o książkę, którą notabene masz w dłoni.  
    Twarz dziewczyny stała się purpurowa i natychmiast odeszła. Zaśmiał się i lekko pochylił się nad jej uchem. 
    - Zazdrośnica. - musnął jej usta...
    W uszach dzwonił mu jej śmiech, który od bardzo dawna nie był wywoływane przez niego.
    Jego uwagę przykuła różowa teczka leżąca obok niego. Idąc do dyżurki otworzył teczkę. Stanął jak wryty. Wszystkie jej dane, badania i USG. Wszystko to świadczyło o tym, że właśnie kończyła trzeci miesiąc ciąży. Zawrócił i biegiem pokonał drogę na trzecie piętro. Wpadł jak burza i nawet ochroniarz nie zdążył go zatrzymać.
    - Jesteś w ciąży? - zasyczał.
    Dopiero teraz zauważył, że kobiety, które były zniknęły.
    - Dzień dobry, Sasuke. Też mi cię miło widzieć. - kiwnęła na mężczyznę, który był gotowy wyrzucić go za drzwi.
    - Jesteś w trzecim miesiącu ciąży?! - prawie, że wywarczał.
    - Nie.
    - Tu są twoje wyniki. - rzucił jej teczkę na kolana.
    Nadal na niego patrząc, wzięła dokumenty.
    - Nie jestem w ciąży. - podała mu swoją kartę, która wisiała na ramie łóżka, gdzie dobitnie świadczyło, że nie jest. - Nie tylko ja nazywam się Sakura Haruno, po za tym ktoś mógł podać fałszywe dane. - zabrała mu swoją kartę - Teraz opuść tę salę. Nie będę z tobą więcej rozmawiać bez obecności Kakashi'ego lub Emmy.

    Widziała jak opuszczał salę wściekły. Kolejna rozmowa, która nic nie zmieniła a tylko pogorszyła stosunki między nimi. Co gorsza wiedziała, że powie o tym fakcie Itachi'emu. On od razu skojarzy o kogo chodzi. Może w mieście była jedna Sakura Haruno, ale nazywano w ten sposób jeszcze jedną osobę. Jej prawą rękę, która dziwnym trafem wzięła rok wolnego. Nie sądziła, że może być aż tak nie rozsądna.
    - Czyś ty kompletnie zwariowała kiedy podawała moje dane jako twoje u lekarza? - zasyczała do telefonu, kiedy usłyszała Emme.
    - Co? 
    - Trzymam twoją teczkę ciążową. Sasuke ja znalazł. - westchnęła - Musisz mu powiedzieć. Inaczej Sasuke powie co znalazł, a wiesz, że on do głupich nie należy.
    - Połączy fakty. - szepnęła przez telefon. - Załatwię to. 
    Wiedziała, że nic mi nie powie. Mogła przygotowywać się ile by dusza pragnęła, ale kiedy stanie przed nim i będzie musiała powiedzieć, obezwładni ją strach i prędzej ucieknie.
    Na korytarzu zrobił się niesamowity hałas, ludzie uciekali gdzie mogli. Chowali się pod i za wszystkim czym się tylko zmieścili. Cały ten popłoch wywołał mężczyzna z zdjęcia, które parę dni temu przekazała policji. Zobaczył ją. Podniósł ramię i wycelował w nią z broni, którą dopiero dostrzegła.
    Przed oczami przeleciało jej w ciągu sekundy całe życie. Ojciec. Matka. Tsunade. Jiraiya. Szkoła. Studia. Sasuke. Misja. Yura. Neji. Itachi. Nana. Emma. Każdy, kto kiedykolwiek pojawił się w jej życiu choć na mała chwilkę. Ledwo dostrzegalny ruch palca na spuście. Kula z hukiem opuściła.   Zamknęła oczy, a w uszach słyszała głos Sasuke.
    
    - Nie odchodź ! Błagam cię ! Potrzebuję cię ! - krzyczał kiedy ona odchodziła. - Sakura ! 

    Nie wiedział kiedy minęły te wszystkie dni. Prawie miesiąc temu stał na tej samej sali jak kołek i patrzył jak dwóch ubrano na czerwono mężczyzn stara się przywrócić do życia matkę jego dziecka. Nie widział się z nią odkąd oskarżył ją o stan błogosławiony. Co różniło tę chwilę od tamtej? Mały szczegół w postaci jej osoby. Poprzednio siedziała obok Kakashi'ego na swoim miejscu. Była obecna. Natomiast teraz, twarz Kakashi'ego wyrażająca zdezorientowanie i uporczywe wpatrywanie się w godzinę na telefonie, wskazywała, że on sam nie miał bladego pojęcia gdzie ona jest.
    Rozprawa zaczęła się pięć minut temu. Wszyscy czekali, gdyż szarowłosy zapewnił, że prawniczka stawi się. Wyszła z szpitala i czuje się dobrze.
    - Wysoki Sędzio. - swoja uwagę starszego mężczyzny skupił na sobie Johanson. - Pani Haruno widocznie zmieniła zdanie i nie stawi się na rozprawie.
    - Panie Hatake. Gdzie pańska klientka?
    Szarowłosy wstał, spojrzał ostatni raz na zegarek.
    - Przykro mi, Wysoki Sądzie, nie mam bladego pojęcia. - odparł zrezygnowany.
    Sędzia wziął wdech. Nagle drzwi od sali otworzyły się i stanęła w nich Sakura Haruno. Kakashi wypuścił powietrze z ulgą, po czym usiadł. Weszła pewna siebie na salę. Musztardowe spodnie. Czarna lejąca się bluzka i odgłos jej ulubionych czarnych szpilek. To była Sakura Haruno jakiej nikt dawno nie widział. Spokojna. Pewna siebie zajęła miejsce obok swojego adwokata.
    - Witamy Pani Haruno. Może nam pani wyjaśni co spowodowało spóźnienie?
    Sędzia pochylił się w jej stronę. Widział błysk w oku swojego adwokata. Szykował się do ataku. Nie wiedział tylko, że jej spokój to tak zwana cisza przed burzą. Każdy kto ją znał, wiedział, że za chwilę wyskoczy z jakąś bombą. Jedno pytanie wisiało w powietrzu. Jakiego kalibru będzie ta bomba?
    - Korek, Wysoki Sądzie. - odpowiedziała wstając, mężczyzna skinął głową po czym chciał już pozwolić jej usiąść, ale go ubiegła - Mogę coś powiedzieć ? - sędzia skinął głową - Zgadzam się na ograniczenie praw rodzicielskich.
    - Słucham?! - zagrzmieli jednocześnie Johanson, Hatake i Uchiha.
    Każdy z nich miał własny powód. Johanson nie chciał takiej łatwej wygranej. To było dla niego zbyt proste. Planował męczyć ją co najmniej jeszcze dwie, może trzy rozprawy i odnieść sukces. Hatake, natomiast nie chciał tak łatwo przegrać. Chciał walczyć do upadłego. Do ostatniej kropli krwi. Wiedział, że przegra, ale wolał wrócić na tarczy. Uchiha nigdy nie spodziewał się, że ona się podda. Nie wierzył, że się podda.
    - Moja klientka nie jest w pełni władz... - zaczął Hatake wstając z krzesła.
    - Siadaj, Hatake - syknęła cicho - Jestem w pełni sił i władz umysłowych - oświadczyła. - Zgadzam się na organicznie praw rodzicielskich, o ile tylko mój syn będzie mógł się ze mną widzieć. Ustalilibyśmy z Sasuke, kiedy bym mogła go zabierać lub odwiedzać.
    - To nie koncert życzeń, Pani Haruno - powiedział Johanson.
    Spojrzała na czarnowłosego.
    - Jeżeli tylko Sasuke Uchiha, sądzi, że będzie dla niego lepszym rodzicem, opiekunem, będzie lepiej chronił go przed światem i niebezpieczeństwem, nie mam prawa mu tego zabraniać. Dziękuję, Wysoki Sądzie. Wpłacę kwotę za obrazę sądu w sekretariacie.
    Wyszła za blatu, gdzie siedział zszokowany Hatake. Wzięła torbę. Po czym po niedługiej przerwie znowu słychać było odgłos jej szpilek na parkiecie jaki znajdował się w sali rozpraw.
    - Dlaczego ? - Sasuke wstał jak poparzony.
    Nie rozumiał jej. Nie rozumiał dlaczego tak postąpiła. Dlaczego pozwoliła mu wygrać? Obróciła się i spojrzała mu w oczy. Uśmiechnęła się, tak jak tylko ona potrafiła.
    - Nie będę bić się o dziecko. - wzruszyła ramionami jak by to było oczywiste - Uważasz, że będziesz lepiej się nim zajmował. Dobrze. Yura chce mieszkać z tobą. Dobrze. Ja chcę mieć z nim tylko kontakt. Skontaktuje się z tobą w tej kwestii.
    Sasuke z wrażenia, aż usiadł. Nikt nie mógł się otrząsnąć z tego co powiedziała Haruno. Nikt nie spodziewał się takiego przebiegu zdarzeń. Johanson...Hatake...Sędzia Buck...Sasuke. Każdy był święcie przekonany, że będzie walczyć do upadłego, a w końcu jak to ona - wyciągnie jakiegoś asa z rękawa i wygra. Jak grom z jasnego nieba spadło na czarnowłosego to co zrobiła.
    - Wygrała - wyszeptał, lecz cisza jaka była w sali sprawiła, że wszyscy to usłyszeli.
    Wygrała, choć przegrała. Paradoks życia. Pamiętał jak sama mu kiedyś powiedziała, że przegrana w wielki stylu może być największą wygraną.


Od Autora: Zacznę od przeprosin dla wszystkich prawników. Może nie całkiem tak powinna wyglądać rozprawa, może coś pomyliłam w przepisach, ale nie o to w tym rozdziale chodziło. Przepraszam wszystkich lekarzy jeżeli coś się nie zgadza z faktycznym stanem rzeczy jeżeli chodzi o medycynę. W razie czego czekam na opinie, więc zapraszam do komentowania.
Bardzo zastanawia mnie co sądzicie o rozdziale? Jak tam podoba wam się Sakura? Co sądzicie o Sasuke? A może coś na temat Emmy? Właśnie co do Emmy. Mam co do niej wielkie plany. Może jest to postać drugoplanowa do której nie jesteście w ogóle przywiązani, ale Emma i Itachi będą mieli wpływ na Sakurę i Sasuke.


Followers