niedziela, 24 kwietnia 2016

18. Zmiany


    Usłyszała jak drzwi się otwierają. Ledwo weszła do przedpokoju, a ukazał jej się blondyn.Postawiła kieliszek na półce, gdzie zazwyczaj leżały klucze i wtuliła się w ramiona mężczyzny. Nie zdążył nawet odstawić torby, którą zazwyczaj zabierał do szpitala na dyżury.
    - Oooo...Co się stało? - objął ją mocniej.
    Kątem oka zerknął na kieliszek białego wina i wiedział, że coś ją trapiło.
    - Obiecaj, że mnie nigdy nie zostawisz. Obiecaj, że nigdy nie skończymy jak Sakura z Sasuke. Obiecaj mi... - wyszeptała w jego klatkę piersiową.
    Uniósł jej podbródek i spojrzał jej w oczy.
    - Obiecuję. - dotknął swoim czołem jej. - Kochanie, mogę postawić torbę? - zapytał kiedy stali tak już dobre dziesięć minut.
    Skinęła głową, po czym wróciła do salonu. Siadając na kanapie oparła łokcie na kolanach i bawiła się kieliszkiem. Nie zauważyła nawet jak mężczyzna usiadł koło niej. Odstawił kieliszek na stolik, który był przed kanapą i przyciągnął ciemnowłosą na kolana.
    Nie wiedziała kiedy zaczęła mówić co się wydarzyło. Opowiadała wszystko tak samo jak Sakura jej parę godzin wcześniej. Jak ledwo uniknęła postrzału. Jak przed oczami przeleciało jej całe życie. Jak słyszała błaganie Sasuke, żeby nie odchodziła. Opowiedziała także o tym jak jej najlepsza przyjaciółka zgodziła się ograniczenia oraz na to żeby Yura mieszkał z Sasuke.
    - Wygrała. - stwierdził po chwili mężczyzna
    - Nie wygrała. - zaprzeczyła, widziała to niezrozumiałe spojrzenie. - Nie wygrała. Przegrała. Nie rozumiecie jej toku rozumowania. Ona się poddała. Oboje dobrze wiemy, że gdyby chciała to ta sprawa toczyła by się latami, a kiedy by jej się znudziła zakończyła by ją tak jak by chciała. Wiedziała od samego początku, że przegrała. Jeżeli wygrała by rozprawę, przegrała by jeszcze bardziej. Przegrała by z samą sobą. Przegrała by z życiem. Nie mogła by już nigdy zawrócić z tej drogi na która weszła. Jej przeszłość nigdy by jej nie opuściła. Przegrała miłość do Sasuke. Przegrała swoje zdrowie. Przegrała Yure. Przegrała swoją prace. Przegrała wszystko. Rozumiesz?
    - Czekaj, ale ma szansę zawrócić, więc wygrała swoje nowe życie. - zamyślił się analizując to co powiedziała mu narzeczona.
    - Tego jeszcze nikt nie wie. Jeżeli nie popełni tych samych błędów i postara się naprawić to co popsuła, to może wygra. - westchnęła - Choć mam wrażenie, że Ona sama nie wierzy w to, że jej się uda. - przyjrzała się jego twarzy - O czym myślisz ?
    - Kto kazał Yurze mówić do niej mamo...
    - Neji. - westchnęła - Sakura do niego zadzwoniła.Powiedział, że kiedy pierwszy raz się pojawiła Yura nie wiedział kim ona jest, a Neji powiedział, żeby mówił do niej mamo.
    Wstała z jego kolan i odebrała dzwoniący telefon.
    - Idziemy do Sakury. Idziesz z nami? - zapytała Emma.
    - A kto jeszcze idzie?
    - Tylko Ja i Hana. 
    - Spotkamy się u niej za 20 minut.
    Odłożyła telefon.
    - Kto dzwonił? - zapytał.
    - Em. Idziemy do Sakury.


     Nigdy nie sądziła, że będzie musiała tak bardzo zmienić swoje życie. Siedziała przy stole w kuchni z kubkiem gorącej herbaty z cytryną. Już tak dawno jej nie piła. Tęskniła za tym lekko kwaśny, a za razem słodkim smakiem. Przypominało jej to dom. Ten dom, gdzie narwana blondynka i siwy w szalenie pozytywnie pokręcony mężczyzna, byli jej rodziną. Ona była mamą. On był tatą. Tęskniła za tymi rodzinnymi wygłupami. Niedzielnymi obiadami. Zawsze były pełne śmiechu, zabawy i anegdotek.
    Przeniosła swoje spojrzenie z kubka na kartony przyszykowane specjalnie do przeprowadzki. Złożyła pierwszy i zaczęła zawijać kubki, talerze i sztućce w papier. Ostrożnie wkładała wszystko do pudła i kiedy skończyła zaklejała. Opisywała co w danym pudel jest i przesuwała je po podłodze do holu.
    Skończyła właśnie drugie pudełko kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Spojrzała przez judasza.
    - Co wy tu robicie? - zdziwiła się widząc Hinatę, Emmę i Hanę.
    - Pomyślałyśmy, że nie chciałabyś spędzić tego dnia sama. W końcu ktoś musi ci pomóc w spakowaniu manatków.
    Wpuściła je do środka.
    - Jak to spakować? - zapytała Hinata.
    - Nie powiedziałaś jej? - zdziwiła się Emma.
    - Akurat nam przerwano. Ian zadzwonił. - wyjaśniła - Wyprowadzam się. - przeczesała dłonią włosy.
    - Jak to? Dokąd?
    - Dwa tygodnie temu wydawnictwo TERS zaproponowało mi posadę redaktora naczelnego. - widząc krytyczne spojrzenie Hany mówiące, że pominęła najważniejsze - W Seattle.
    - To...daleko. - westchnęła lekarka.
    - Chcę zacząć od nowa. Nie zrobię tego tutaj. - wskazała ręką na cały ogół.
    Hinata podeszła do przyjaciółki i przytuliła się do niej. Nie minęła chwila jak dołączyła Emma i Hana. W tym momencie zdała sobie sprawę, że zamknęła pewien rozdział w swoim życiu. Jedni bohaterowie znikną. Inni zostaną, a jeszcze inni zostaną, ale będzie ich na pewno jeszcze mniej.
    - To gdzie masz pudła? - zapytała Emma, ocierając łzę z oka.
    - I taśmę - dodała Hana starając się ukryć łamiący się głos.
    - I papier do pakowania - Hinata wachlowała dłonią twarz

 
    Znowu była na tej samej kanapie, gdzie przyznała się do błędu. Właściwie do serii błędów. Minęło trochę czasu od kiedy tutaj była. Wpierw serce, potem rozprawa, szpital. Wszystko się tak nawarstwiło i musiała...chciała to opowiedzieć. Chciała, żeby ktoś jej pomógł zrozumieć to wszystko co się teraz wokół niej dzieje.
    - Opowiedz mi Sakuro co u ciebie? Widzę, że pożegnałaś swój charakterystyczny róż i dałaś szanse brązowemu kolorowi - zaczął mężczyzna
    - Wiele się u mnie wydarzyło, potrzebowałam zmiany - wstała i podeszła do okna - Sasuke wytoczył mi rozprawę o ograniczenie praw rodzicielskich. Moje serce tego nie wytrzymało, dosłownie. Miałam zawał. Potem na rozprawie, jego adwokat mnie przytłoczył. Psycholog, który badał mojego syna twierdzi, że on nie ma ze mną żadnych więzi i że mówi do mnie 'mamo', bo mu kazano.  Lekarze nakazali mi zmiany. Zmniejszenie stresu, mniej pracować, bardziej dbać o siebie. Tylko, że te dwa są niemożliwe zarządzając kancelarią prawniczą, więc odeszłam z pracy. Zgodziłam się na ograniczenie praw, nie chciałam dłużej bić się o dziecko, które nie chce spędzać ze mną czasu.
    - To strasznie dużo. Jak się z tym wszystkim czujesz? Co teraz zrobisz? - uważnie się jej przypatrywał.
    - Przyjęłam ofertę redaktora naczelnego w Seattle. W przyszłym tygodniu zaczynam pracę. A pojutrze przeprowadzam się do Seattle. Chciałabym, żebyś polecił mi jakiegoś dobrego speca od tych rzeczy. - zaśmiała się razem z nim, kiedy usłyszał określenie swojego zawodu.
    - To później. - jego spojrzenie stało się inne - Co czułaś jak Sasuke dał ci pozew?
    - Czułam się jakby przyszedł i powiedział, że mnie okradnie, a ja nie mogłam nic zrobić. Czułam, że - zamyśliła się na chwilę - że nie tędy droga.
    - A co z odejściem z pracy?
    - Złożyłam dokument i poczułam się wolna. Oddałam wszystkie książki prawnicze, kodeksy i inne mojemu, już byłemu, asystentowi. Mój przyjaciel nie ucieszył się, że teraz to on będzie miał na głowie to wszystko, ale zaakceptował i zrozumiał. - uśmiechnęła się do wspomnień - Powiedział, że jak będę chciała wrócić to zawsze ten stołek będzie mój.
    - A będziesz chciała wrócić?
    - Nie. - spojrzała mu w oczy - Nie. Chcę zacząć nowy rozdział, gdzie nie popełnię tych samych błędów, a idąc tymi samymi śladami jest bardzo duża szansa, że je popełnię. Po za tym zdrowie mi nie pozwoli. Lekarze twierdzą, że moje serce musi odpocząć. Inaczej kolejny atak w najbliższym czasie może być moim ostatnim.
    - Przeprowadzka. Nowa praca. Nowe miejsce. To cię nie stresuje?
    - Nie. - odparła- To mnie cieszy, wręcz nie mogę się doczekać. Daje mi nadzieje, na lepsze jutro.
    - Sakuro, wrócę jeszcze do Yury. Co czułaś jak się dowiedziałaś o stwierdzeniach psychologa dziecięcego?
    - Zabolało - przeczesała dłonią włosy - Sasuke przyszedł i powiedział, że mnie okradnie, ale nie musiał. Wszystkie skarby jakie miałam same do niego odeszły, dlatego, że o nie nie dbałam wystarczająco, że nie traktowałam ich wystarczająco poważnie.


    Wysiadła z windy i podeszła do sekretarki. Nadal nie dawało jej spokoju to, że ilość nieodebranych połączeń od pewnego długowłosego mężczyzny gwałtownie wzrosła.
    - Witaj Emmo. - przywitała się uroczo.
    - Hej Mia. Muszę zabrać parę papierów z gabinetu. - westchnęła przeglądając notatki, które zrobiła dla niej kobieta - Nasza różowowłosa znowu pokrzyżowała mi plany.
    - Słyszałam, że odeszła i jej miejsce zajął Hatake Kakashi.
    Skinęła głową.
    - W wyniku czego muszę skrócić mój urlop. Haruno wisi mi przysługę. - słyszała śmiech za swoimi plecami.
    Weszła do gabinetu i nie zamykając drzwi podeszła do biurka. Wyjęła z torby teczki, które schowała do szuflady. Podeszła do półki koło drzwi i zdejmowała z niej segregator, kiedy usłyszała głos w holu. Sam dźwięk sprawił, że zdębiała. Segregator wyślizgnął się jej z dłoni. Upadając na podłogę miała nadzieje, że to sen i zaraz się obudzi. Niestety. Zebrała szybko dokumenty i podeszła do biurka, udając, że nic się nie stało.
    - Miło, że odebrałaś któryś z moich telefonów
    Podskoczyła przestraszona i automatycznie położyła dłoń na lekko wypukłym brzuchu.
    - Daruj sobie sarkazm, Uchiha. - nie umknęło jej to jak przygląda się jej dłoni. Szybko ją zabrała. - Czego chcesz? Jestem...Nie zamykaj drzwi. - zaprotestowała
    Wiedziała, że teraz ulegnie swoim uczuciom i swojemu ciału.
    - Pomyślałem, że w p a d n ę i zapytam co u ciebie? - akcent całego zdania padł na jeden wyraz. - I przy okazji dowiem się, dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonu.
    - Zerwaliśmy, pamiętasz? - uśmiechnęła się - Nie żartowałam kiedy mówiłam, że odchodzę. Po za tym nie protestowałeś.
    - Nie dałaś mi pomyśleć.
    - Gdyby ci zależało...
    - A skąd pomysł, że mi nie zależy? - przerwał jej
    - Gdyby ci zależało - powtórzyła cedząc przez zęby - to byś nie musiał nad niczym myśleć, CHOLERNY EGOISTO!
    - Wiesz jak mnie znaleźć, jeżeli będziesz chciała pogadać, Sakuro Haruno.
    Spojrzał na nią. Na pewno zobaczył to zdziwienie. Wiedziała, że się dowie od Sasuke, ale nie podejrzewała, że tak szybko. Uśmiechnął się i wyszedł. Znowu jej charakter był szybszy od jej myślenia. Miała mu powiedzieć, że jest w ciąży, a nie nazwać go egoistą. Całe to przedstawienie podsumowała lekkim uderzeniem w czoło. To nie tak miało być... jęknęła w myślach. Spojrzała na zegarek. Była 16.50.
    - Mia. Wychodzę. - krzyknęła.
    Kilkadziesiąt minut później siedziała już przed gabinetem. Patrzyła tępo w telewizor zawieszony na ścianie, lecz duchem była w innym miejscu. Spojrzała na puste siedzenie obok siebie. Potem na inne kobiety z swoimi partnerami. Widziała jak byli szczęśliwi. Jak uśmiechali się i z nabożną czcią lekko dotykali ciążowych brzuchów swoich partnerek.
    - Sakura Haruno
    - Może Pan zmienić imię i nazwisko na Emma Veal. - poinformowała lekarze kiedy weszła do gabinetu.
    Mężczyzna spojrzał na nią uważnie i skiną głową.
    - To co panią sprowadza. Widzieliśmy się trzy dni temu. Wszystko było w normie. - powiedział przeglądając kartę.
    - Chciałam prosić, żeby pan jednak dał mi ten wydruk. - powiedziała i uśmiechnęła się nieśmiało.
    - Podejrzewałem, że pani wróci. Kiedy drukowałem do karty, wydrukowałem dwa razy.
    Podał jej ciąg prostokątnych czarno biały zdjęć. Skinęła głową i wyszła z gabinetu. Czuła w sobie odwagę, że może to zrobić, że potrafi to zrobić. Spojrzała na zdjęcie i uśmiechnęła się. Miała nadzieje, że zrozumie. Dał jej znać, że wie, ale chce to usłyszeć od niej. Spodziewała się, że nie będzie wywierał na niej presji. On do takich ludzi nie należał. Jej cichy chłopiec z potężnym charakterem. Może i był egoistą, ale wiedziała, że kocha tego egoistę od siedmiu boleści. Posłuchała wczoraj przyjaciółek, uzmysłowiła sobie, że nie chce skończyć tak jak jedna z nich. Dlatego teraz stała przed jego drzwiami i zadzwoniła. Spojrzała na zegarek. Za dwadzieścia siódma. Miała nadzieje, że jest w domu. Oparła się o ścianę obok drzwi i jeszcze raz zadzwoniła. Ucieszyła się jak dziecko kiedy usłyszała jego wołanie z informacją, że idzie.
    Stał przed nią w czarnym dresie i białe koszulce z trójkątnym wcięciem. Uwielbiała go w takim wydaniu. Oparł się ramieniem o framugę i czekał. Dziś miała wrażenie, że każdy jej się przygląda. Każdy lustrował ją uważnie. Tak jak on w tej chwili. Podała mu wydruk i czekała. Patrzył jej prosto w oczy kiedy rozkładał rozwijał wydruk. Jego spojrzenie spoczęło na czarno białych zdjęciach. Uśmiechnął się. Delikatnie przejechał kciukiem po zdjęciu. Wziął wdech i spojrzał jej w oczy, oddając złożony wydruk.Jego wzrok spoczął chwilę na lekko już zaokrąglonym brzuszku, ale po chwili jego czarne spojrzenie było wpatrzone w jej oczy. Wiedziała czego chciał.
    - Jestem w ciąży. - przyznała cicho
    Uśmiechnął się, a ona wiedziała, że już między nim jest okey. Podeszła do niego i znalazła się w swoim miejscu na ziemi - między jego ramionami. Jej mały świat. Mały prywatny azyl. Małe królestwo, gdzie to on jest królem, a ona królową.


    Zamknął książkę, ostrożnie odłożył ją na półkę i delikatnie wydostał się z objęć małego chłopczyka. Nie potrafił pojąć jak Sakura mogła z tego zrezygnować; z tych wszystkich małych chwil, które mają taką wartość. Delikatnie pocałował chłopca w główkę, po czym zgasił lampkę i wyszedł z pokoju. Szedł do kuchni kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Za drzwiami stał jego brat, coś było z nim nie tak.
    - Nie przeszkadzam?
    - Yura dopiero usnął. - odsunął się robiąc przejście. - Co cię tu sprowadza?
    - Muszę pogadać. - rzucił czarną skórzaną kurtkę na fotel.
    - Whisky? - podał mu szklankę, którą przyjął z ulgą
    - Była dziś u mnie Emma. - oparł głową o oparcie fotela - Przyznała się
    - No i co w związku z tym?
    Widział jak Itachi uważnie lustruje sufit.
    - Nie mam bladego pojęcia. - wypił duszkiem całą szklankę - Przynajmniej wiem, że nie skończymy z Emmą tak jak ty z Sakurą.
    - Bardzo śmieszne - patrzył przez okno na powoli przesuwające się chmury
    - To wcale nie miało być śmieszne. Nie rozumiem jej.
    - Kogo? Emmy?
    - Sakury. - Ten to szybko zmienia tematy - Nie potrafię tego wyjaśnić, ale nie rozumiem dlaczego, ale mam wrażenie, że ona nie chciała się nim zajmować przez ciebie.
    - Co masz na myśli? - dolał im do szklanek bursztynowego płynu, lekko zdziwiony stwierdzeniem brata.
    - Rozmawiałem kiedyś z Neji. Powiedział, że Sakura zawsze patrzyła na Yure spojrzeniem, które wyrażało skruchę, smutek i coś w rodzaju tęsknoty. - westchnął - Jak by tęskniła, ale nie za Yurą, a że Yura jest chodząca kopią ciebie to ...
    - Sugerujesz, że Sakura za mną tęskni? - parsknął cicho śmiechem.
    Bardzo głęboko w sobie też to czuł. Żal. Smutek. Tęsknotę. Ale zepchnął te uczucia na samo dno dna. Przez lata przykryły je inne występki różowowłosej, które też pozostawiły jakiś ślad. Głównie zły. Teraz sam nie wiedział już co czuł, ale na pewno nie było to nic pozytywnego.
    - Kto wie. Wydaje mi się, że ona nadal wierzy w ciebie. Ona nadal może cię na swój sposób kochać...
    Wiedział, że Itachi ma trochę racji, ale znał też Itachi'ego i wiedział, że jeszcze nie skończył.
    -...inaczej nie uciekałaby na drugi koniec kraju.
    Sasuke podniósł głowę. Co?  Po tym co powiedział Itachi, szczęka Sasuke uderzyła z hukiem o podłogę.
    - Nie wiedziałeś? Sakura przeprowadza się do Seattle, ale z tego co wiem to chce utrzymywać kontakt z Yurą, więc pewnie się z tobą skontaktuje.

    Wchodziła po schodach. Zrezygnowała z windy. Chciała jeszcze pomyśleć. Nie była pewna co ją tu przyprowadziło. Może nadzieja. Może marzenia, że będzie lepiej. Może będzie jak w każdej komedii romantycznej. Kiedy ona wyjeżdża, on wybacza i mówi jej, że ją kocha. Haruno weź się w garść. Życie to nie bajka. Dzisiaj są takie czasy, że komedia może skończyć się dramatem. Jej podświadomość pogroziła jej palcem. Nie wiedziała kiedy stanęła przed ciemnymi dębowymi drzwiami. Zdając sobie sprawę z późnej godziny zapukała. Cicho liczyła na to, że już śpi i nie otworzy, ale jej marzenia rozpłynęła się kiedy otworzył drzwi.
    Był zdziwiony, że ją zobaczył. Widziała to po  jego postawie, a jego oczy pozostały tak samo puste i pozbawione uczuć jak zawsze.
    - Chciałam go zobaczyć po raz ostatni - zaczesała swoje brązowe od niedawna włosy do tyłu.
    - Będę już szedł...Sakura. - w drzwiach pojawił się Itachi - Teraz na pewno już będę szedł. Miło było cię widzieć. Powodzenia w Seattle. - skinęła głową w podziękowaniu.
    - Śpi.
    - Nie obudzę go. Obiecuje. Chce go tylko zobaczyć. - szepnęła.
    Westchnął i otworzył przed nią szerzej drzwi. Stanęła od razu na środku salonu. Wskazał jej ręką drzwi po drugiej stronie pokoju. Szybko i cicho weszła do pokoju. Leżał tam jej mały chłopiec. Jego potargane włosy śmiesznie ułożyły się zakrywając mu połowę twarzy. Uśmiechnęła się. Zawsze spał zwinięty w jedną wielką kulkę. Nie wiedziała po kim to miał. Delikatnie odsunęła mu kosmyki z czoła. Po czym zrobiła to samo co właściciel hebanowych oczu parę godzin wcześniej. Łza spłynęła jej po policzku, ale szybko ją otarła. Nie chciała się przed nikim przyznać jak bardzo bolało ją to, że nie może być przy nim, ale wiedziała, że tak będzie lepiej dla niego a ona da radę. Dawała przez tyle lat. Drugie tyle jej nie zbawi. Wyszła z pokoju od razu natknęła się na czarnowłosego opierającego się o oparcie kanapy w tej tak dobrze sobie znanej pozie. Wiedziała, że to co zrobi teraz będzie czystym szaleństwem, ale musiała to zrobić. Musiała zaryzykować, bo kto nie ryzykuje, ten nie żyje. Ostrożnie stanęła przed nim. Położyła dłoń na jego policzku. Stawała na palcach żeby złożyć na jego ustach delikatny pocałunek, ale poczuła jak jego dłonie chwyciły jej ramiona i odsunęły ją na bezpieczną odległość. Uśmiechnęła się skrępowana, ale mogła się tego spodziewać. Myśl, że by na to pozwolił była surrealistyczna. Czuła, że uważnie się jej przypatruje. Objęła go ramionami chowając nos w zagłębieniu między obojczykiem a karkiem.
    - Nigdy nie zapomniałam i nigdy nie zapomnę - szepnęła po czym wyszła z jego mieszkania.
    Zbiegła szybko po schodach i wskoczyła do samochodu, który czekał na nią przed budynkiem. Za kierownicą czekał ten sam mężczyzna, który od kilku lat dbał o jej bezpieczeństwo na drodze.
    - Na lotnisko, Thomas. - powiedziała wraz z zamknięciem drzwi.
    - Oczywiście Pani Haruno. - spojrzał na nią w lusterku
    - Będzie mi ciebie brakować.
    - Mi pani także. - uśmiechnął się.


Od Autora:  Zjawiam się z nową notką. Nie wiem jak mi wyszła. Mam co do niej mieszane uczucia, więc liczę na wasze szczere do bólu opinie. Zbyt wiele się nie dzieje. Teraz już trochę akcja nabierze tempa, więc...Wiecie...Nowe miejsce. praca, ludzie itd. A tak a propos co sądzicie o Sakurze?
Do zobaczenia w następnym rozdziale. :)

Followers