sobota, 15 października 2016

21. Zmiany


    Znowu nie mógł się nadziwić tym jak ludzie są zainteresowani nie swoim życiem. Mają tysiąc sposobów na ingerowanie w czyjeś życie, a często z własnym nie mogą sobie poradzić. Mają zawsze zdanie na każdy temat, ale nigdy na swój. Oni są kryształowi. Idealni. Jak mówi pewne powiedzenie... u kogoś zobaczysz drzazgę w oku, a u siebie nie widzisz belki. Podjął złą decyzję i nagle wszyscy go atakują, jej się upiekło. Znowu!
    - Może powiesz coś złego o niej, a nie ciągle Sasuke to Sasuke tamto. Zajmij się swoim życiem! -
    - Ona jak coś źle zrobiła też zbierała baty i to nie tylko od nas, ale od całego kraju. Była na okładkach za głupi wybryk, który każdemu w jej wieku uchodzi sucho, bo młode to głupie. Po za tym to nie Ona ci powiedziała po dwóch nocach spędzonych razem: sorry, to był błąd, zapomnij. Ogarnij się, chłopie! Życie to nie zabawa, która już dawno się skończyła!
    Oboje nie ustępowali sobie względem charakteru. Różnica pod względem wyglądu była delikatna, a względem charakteru nie było żadnej. Obaj byli spokojni, dopóki nie wyprowadzono ich z równowagi. Jeden z nich chciał coś powiedzieć, ale nie był pewny czy będzie to adekwatne do sytuacji. Usiadł w fotelu. Wypił duszkiem whisky, które Sasuke mu nalał na początku.
    - Gdzie Yura?
    - U kolegi - spojrzał na zegarek - Wróci za półtorej godziny - powiedział po czym zrobił dokładnie to samo co długowłosy
    - Pamiętasz jak uczyłeś Sakurę pływać? - nie czekał na odpowiedź - Później pływaliście już tylko razem. Nigdy nie weszła na głębszą wodę sama....

    Siedziała w jacuzzi i przypatrywała się jak on i Hinata przechodzą wodną rehabilitację po kontuzjach uzyskanych na misji. Wyszedł z wody i dołączył do niej. Zwróciła swoje spojrzenie na niego, westchnęła ociężale i spojrzała na swoją pomarszczoną od wody skórę na opuszkach palców. 
    - Dlaczego nie ćwiczysz z nami? Szybciej byś doszła do siebie. Woda rozluźnia mięśnie...
    - Nie mogę wejść do wody - szepnęła jak by wstyd było jej się do tego przyznać - Nie umiałam pływać. Nadal kiepsko mi to wychodzi. Unosić się w wodzie nauczył mnie...twój brat - na jej twarzy pojawił się grymas - Wchodziłam do wody dla niego. Tylko dlatego, że mu ufam. Zawsze będę mu ufać, póki sam mnie tam nie wrzuci i zostawi samej sobie - zaśmiała się z ostatniego zdania 
    - Pamiętam jak się śmialiśmy, że woda to w a s z  żywioł - nie rozumiał już nic. 
    - On uwielbia wodę. Mógłby siedzieć w basenie non stop. Ja też lubię, ale nie ufam jej jeżeli jego nie ma w pobliżu. - uśmiechnęła się do wspomnień. 

    - Ostatni raz, kiedy widziałem ją w wodzie głębszej niż jacuzzi, z tobą. Parę dobrych lat temu. Teraz prawdopodobnie nie weszła by z tobą do kałuży.
    Sasuke patrzył na niego i nie wiedział co powiedzieć. Przed jego oczami pojawiło się znikąd zupełnie inne wspomnienie. Emocje, które im wtedy towarzyszyły otoczyły teraz jego.  Przywróciło uczucia tak dziwne dla mężczyzny w tej chwili, że nie wiedział jak na nie zareagować.

    Ściskała jego rękę coraz mocniej, powtarzając w kółko, żeby jej nie puszczał. Objęła go za szyję, a nogi obwinęła wokół jego bioder, gdy woda znalazła się powyżej jej pasa. Trzymał ją mocno w tali. Słyszał jak cicho pod nosem klęła na swoją uległość. Na ten głupi pomysł. Jak błagała by jej nie puszczał. Kiedy już woda sięgała jej do ramion zaczęła odmawiać modlitwy, które niespodziewanie przypomniała sobie. 
    - Nie puszczaj mnie, Sasuke - szepnęła. 
    - Nigdy - musnął ustami jej ucho - Ufasz mi?  
    - Ufam - odparła pewnie 
    - To odwiń nogi 
    Spojrzała na niego niepewnie, ale zrobiła to jednocześnie obejmując go mocniej za szyję. Powoli odplotła nogi z jego bioder, a kiedy poczuła grunt pod nogami zdała sobie sprawę, że woda tak na prawdę sięga jej pasa a tylko on przykucnął żeby poziom wody był wyżej. 

    Pamiętał jak się wtedy wkurzyła na niego za to, jak jeszcze nigdy dotąd, albo "dotamtąd". Wszystkie wspólnie spędzone szczęśliwie chwile minęły już dawno i prawdopodobnie nigdy już nie wrócą. Chciał przynajmniej żeby tak było, ale za każdym razem gdy o niej myślał przed oczami pojawiał mu się obraz jej uległego ciała, delikatnej skóry i zielonych oczu. Zielonych oczu pełnych nadziei i uczuć, które on wykorzystał. Cały czas widział jak jej oczy się zmieniały. Kiedy śmiała się w jego objęciach. Kiedy mówił jej, że to błąd. Kiedy udawała, że nic się nie wydarzyło. Jej spojrzenie kiedy wychodziła było najgorsze. Puste. Bez jakich kolwiek uczuć do niego. Wiedział, że przegiął, ale nie przyzna się do tego. Nie powie na głos, bo to znaczyłoby, że popełnił błąd, a Uchiha nie popełniają błędów.
    - Ale ja przynajmniej nie dałem się złapać na dziecko - mruknął pod nosem
    - Ja nie dałem się złapać na dziecko - odparł pewnie Itachi
    - Nie, wcale... - spojrzał na niego krytycznie - To niby dlaczego nagle zamieszkałeś z nią jak się dowiedziałeś, że jest w ciąży? Poprzednią przeciągnąłeś przez test ojcowski a Emmę wziąłeś z miejsca.
    - Nie rozumiesz Sasuke - westchnął.
    - To mi wytłumacz, bo ty nigdy nie chciałeś mieć dzieci, nie mówiąc już o rodzinie - rozłożył bezradnie ręce, nie rozumiejąc zmiany jaka zaszła w bracie.
    - Ja chcę z nią założyć rodzinę. Chcę z nią zamieszkać. Chcę... - przetarł twarz dłonią - Chcę się obudzić za dziesięć lat i zobaczyć ją obok. Z nią chcę stanąć przed ołtarzem. Złożyć przysięgę. Wychować nasze dziecko. Świadomie starać się o kolejne - wyjął z kieszeni czarne zamszowe pudełeczko i rzucił Sasuke - Czas się ustatkować. Niektóre rzeczy nie poszły tak jak powinny. Pokłóciliśmy się o pierdołę, a ja nie postąpiłem tak jak powinienem. Nie planowaliśmy dziecka, to była wpadka, ale kiedy dowiedziałem się, że jest w ciąży nie wierzyłem. Wiedziałem, ale nie dawałem wiary. Plotki to tylko plotki, lecz kiedy dała mi wydruk z usg...Serce zabiło mi w zupełnie innym rytmie, a kiedy powiedziała mi że jest w ciąży, powiedziała na głos, że nosi moje dziecko...Serce na chwilę zatrzymało się ze szczęścia - spojrzał na brata - Kocham ją jak szalony.
    - Wpadłeś po uszy.
    - Wiesz dlaczego Emmę nie przeciągnąłem przez test na ojcostwo? Bo jestem pewny, że to moje dziecko, bo jej ufam. A Sara...to Sara. Sypiała z wieloma i sądziła, że się nie dowiem.
    - Nadal nie rozumiem dlaczego chcesz się ustatkować.
    Wstał i poszedł do gabinetu, a Itachi za nim. Długowłosy oparł się o futrynę i przeczesał dłonią włosy.
    - Lepiej wraca się do domu wiedząc, że czeka na ciebie, może niedługo narzeczona, z nienarodzonym dzieckiem. Może jeszcze lepiej będzie się wracało wiedząc, że czeka na ciebie kobieta twojego życia, żona i dziecko, które potrzebują cię.
    - Tak...Masz rację. Nieprzespane noce. Kupy. Pieluchy. - przełożył jakieś teczki - Nie zrozum mnie źle, ale nie rozumiem. Yura jest już duży, więc nie mam tego problemu.
    - Ja chcę tego, Sasuke. - spojrzał na brata - Kupy. Pieluchy. Nawet nie przespane noce. Wszystko. Bez wyjątku. Nie rozumiesz tego, bo kobieta twojego życia zostawiła cię i po paru latach przedstawia ci twoje dziecko, ale czuję, że to... to może być najlepszym co mnie spotka w życiu. - uśmiechnął się sam do siebie
    - Z Emmą? - spojrzał na niego z kpiną - Dobre żarty. Ta kobieta to dynamit.
    - Wiem i wiem też,że jeszcze nie raz się pokłócimy. Może kiedyś nawet spakuję walizkę i wyjdę, ale mam pewność, że do niej wrócę, bo kocham ją jak szalony. - podszedł do biurka i pociągnął róg zdjęcia które się wyślizgnęło z teczki - Za to ty możesz zacząć opowiadać mi o swojej chorej zazdrości...
    - O czym..
    Itachi podsunął mu pod nos zdjęcie, które przedstawia byłą prawniczkę w hotelowym barze czytającą coś. Długowłosy wyciągnął kolejne zdjęcie. Podobne. Różniło się tym, że teraz do stolika przysiadł się znajomy skądś mężczyzna. Itachi westchnął ciężko i otworzył teczkę, która pełna była zdjęć niegdyś różowowłosej. Samej, w towarzystwie przyjaciółek i w towarzystwie mężczyzny. Wychodzącej z hotelu. Wracającej z zakupów. Nawet z dnia kiedy wychodziła z jego mieszkania zapłakana. Czerwone podkrążone oczy były boleśnie widoczne na zdjęciu.
    - Śledzisz ją - bardziej stwierdził niż zapytał - Dlaczego?
    Sasuke usiadł za biurkiem i przetarł twarz dłonią. Wziął jedno zdjęcie. Brązowe włosy rozwiane pod wpływem wiatru. Uśmiech na twarzy, kiedy podawała dziecku piłkę. Wyglądała na taką szczęśliwą. Taką jaką znał. Taką nie skrzywdzoną.
    - Nie wiem.
    Itachi usiadł na fotelu na przeciw biurka.
    - Jak to nie wiesz?
    - Normalnie - przejechał palcem po zdjęciu.
    O bracie, każdy wie dlaczego, tylko ty jesteś upartym i durnym osłem. 



    Wszedł do mieszkania i zamknął za sobą drzwi na wszystkie możliwe zamki. Całkowita cisza otaczająca go utwierdziła go w przekonaniu, że Emma już śpi. Nie dziwił się jej, było dobrze po pierwszej w nocy. Szybko wziął prysznic i jedyną rzeczą na jaką miał ochotę to położyć się i mieć nadzieję, że dziś, jak się obudzą przyjmie jego oświadczyny.
    Wszedł do sypialni. Emma leżała na boku. Położył się ostrożnie obok niej, żeby jej nie obudzić. Objął ją ramieniem i zanurzył nos w jej włosy.
    - Jesteś tego pewny? - zapytała szeptem.
    Na początku nie był pewny czy mówi do niego, ale kiedy obróciła się na plecy, zrozumiał do kogo było kierowane to pytanie. Widział jak delikatnie głaskała swój już lekko widoczny brzuszek.
    - Nie rozumiem
    - Teraz możesz się wycofać. Mogę się jeszcze spakować i wyjechać, i... - zamknął jej usta pocałunkiem kiedy głos jej się załamał.
    - Nie wiem co sobie ubzdurałaś, ale nie chcę się z niczego wycofywać. - położył dłoń na jej - Jestem pewny wszystkiego co się dzieje - założył jej kosmyk za ucho - Kocham cię.
    - Ja ciebie też
    - Dlaczego nie śpisz? - zapytał podpierając głowę na dłoni, drugą gładząc jej policzek kciukiem
    - Nie wiem... - zmarszczyła śmiesznie brwi. Zawsze tak robiła jak nad czymś myślała - Powiedz coś jeszcze. - poprosiła
    - Po co? - widząc jak jej uśmiech się powiększa - Co się dzieje?
    - Kiedy mówisz, robi fikołki. Cieszy się, że cię słyszy.
    Położył dłoń na brzuchu, by po chwili pochylić się nad nim i delikatnie go pocałować.
    - Tata też się cieszy. - szepnął, czując łzy pod powiekami.
    Brunetka czuła jak koszulka na brzuchu robi się wilgotna. Powoli dłońmi ujęła twarz Itachiego i delikatnie przyciągnęła go do siebie. Wiedziała, że dziecko jest dla niego bardzo ważne, a z każdą łzą, która wsiąkała w jej materiał zdawała sobie sprawę jak głupia była, że nie powiedziała mu wcześniej.
    Schował twarz między jej szyją a włosami. To było jego miejsce na świecie. Wiedział, że żadna kobieta na ziemi nie zastąpi mu Emmy. Żałował, że pozwolił jej wtedy odejść. Wiedział, że zachował się jak dziecko unosząc się dumą kiedy odchodziła, ale wmawianie sobie, że to jej decyzja było największą bujdą na świecie. Próbował oszukać siebie, ale nie potrafił oszukać nawet Sasuke. Tylko, że jego brat nie był dociekliwą osobą i wystarczy, że zmienili temat, a Sasuke więcej nie ruszał wtedy tematu Emmy.
    - Wyjdź za mnie. - szepnął.
    - Słucham? - zaśmiała się cichutko, sądząc, że to żart.
    Mężczyzna szybko wstał z łóżka, podszedł do kurtki przerzuconej przez oparcie kanapy. Wziął zamszowe pudełeczko i wrócił do sypialni. Uklęknął po stronie Emmy i powoli otworzył pudełko. Kobieta z wrażenia zakryła dłonią usta.
    - Wyjdź za mnie - powtórzył



    Siedziała w kawiarni na przeciw szkoły do której od dziś Yura będzie chodził. Skoro Yura nie chciał, żeby tam z nim była nie miała nic przeciwko, ale nie przegapi jak jej jedyny syn przekracza progi szkoły. Była już znacznie wcześniej, żeby zająć sobie dobre miejsce. Widziała, jak Sasuke z Yura wysiedli z czarnego eleganckiego Jeep'a, takiego w jego stylu. Upiła łyk kawy i ze zdenerwowania patrzyła jak mężczyzna z chłopcem zatrzymują się niedaleko wejścia. Chłopiec coś mówił i mocno trzymał dłoń ojca. Każde dziecko przeżywa swój pierwszy dzień w nowym środowisku na różne sposoby. Jedne są przerażone i zestresowane, inne podekscytowane, a jeszcze przyjmują to na spokojnie zupełnie jakby nie było to nic nowego. Yura należał do pierwszej kategorii. Każdy mógłby powiedzieć, że przecież go nie znała, ale mimo wszytko była jego matką. Może nie wzorową, nie spędzała z nim całych dni, ale znała go. Wiedziała kiedy był zestresowany, przerażony, szczęśliwy, niepewny i kiedy odczuwał inne emocje. Wiedziała, bo tak samo zachowywał się jego ojciec.
    Sasuke potargał włosy syna, tak jak Itachi robił to w przeszłości jemu po czym chłopiec z uśmiechem pobiegł do szkoły. Czarno włosy wstał i czekał, aż jego syn przejdzie próg szkoły. Widziała jak obracał kluczykami w dłoni, albo jak nerwowo poprawiał mankiety swojej czarnej marynarki. Chłopiec zniknął za drzwiami, a Sasuke podrzucił kluczyki i wrócił do samochodu uśmiechnięty.
    - Hej - przywitał się Nick i delikatnie pocałował ją w policzek - Długo czekasz? - odsunął jej krzesło kiedy wstawała
    - Nie - uśmiechnęła się
    - To może z okazji pięknego poranka zabiorę cię na spacer tak jak wczoraj obiecałem?
    - Z przyjemnością
    Tak pięknego uśmiechu jak miał ten mężczyzna już dawno nie widziała. Wyszli razem z kawiarni i przestrzeń między nimi była pełna pozytywnych uczuć. Sami nie wiedzieli, kiedy ich dłonie się złączyły. Zauważyli to w chwili kiedy Nicholas wskazał na płaskorzeźbę znajdującą się na Mauzoleum Abrahama Lincolna. Jego palec wskazujący skierowany na sztukę, ale obie dłonie były złączone. Patrzyli na dłonie jak na niezwykłe zjawisko. Powoli opuścił dłoń. Widząc, że idzie duża grupa przesunął się, żeby ich nie rozłączyli. Stali na przeciw siebie i czuło się to romantyczne napięcie. Ich dłonie nadal były nie rozłączne. Jeden uśmiech obojga w tym samym momencie sprawił, że delikatne trzymanie dłoni zmieniło się na pewniejsze.
    Emocje między nimi było tak bardzo widoczne i pełne napięcia, za to pocałunek był jak ten pierwszy w życiu i ten ostatni. Jakby każde sądziło, że drugie jest tylko iluzją, albo snem. Nie wiadomo kiedy Dłonie każdego z nich były złączone. Idealne połączenie. Kiedy pocałunek stał się mocniejszy objął ją ramionami jej zakładając za plecy i delikatnie do siebie przyciągając.


    Wsiadł do samochodu, kiedy zadzwonił telefon. Dopiero co odprowadził syna do szkoły, a już się zaczyna.
    - Mam nadzieje, że masz coś ważnego
    - Wiesz, że Sakura Haruno odprowadzała syna do szkoły?
    - Rozwiń.
    - Siedziała po drugiej stronie ulicy w kafejce mniej więcej pół godziny przed waszym pojawieniem. Zajęła sobie bardzo dobre miejsce nie powiem. Musiałem się nagimnastykować, żeby cyknąć fotki i żeby tego nie zauważyła.
    - Do meritum, Hart.
    - W każdym razie była tam, a później poszła z jakimś mężczyzną na spacer.
    - Dowiedz kim jest ten mężczyzna i kiedy ona wyjeżdża.
Na tym rozmowa między mężczyznami się skończyła. Podejrzewał, że tak łatwo nie odpuści i znajdzie sposób, żeby być z Yurą w jakiś sposób tego dnia. Przez cały czas miał wrażenie, że ktoś ich obserwuje, ale fakt, że ma teraz brązowe włosy jak co trzecia kobieta na ulicy, znacznie utrudniał fakt rozpoznania jej. Wściekły uderzył w kierownicę. Najdziwniejsze było to, że nie znał powodu swojej złości.



    Wysiadła z windy i tradycyjnie podeszła do Mi, która miała już przygotowane dla niej notatki i sprawy do załatwienia. Haruno odeszła nie dawno, ale gdyby powiedziała komuś ile rzeczy załatwia to by nikt nie uwierzył. Była prawniczka załatwiała tonę rzeczy związanych z administracją, a do tego jeszcze łaziła do sądu i ku złości była jedną z najlepszych. Miała czas na wszystko, a oni w dwójkę ledwo dają radę.
    - Emmo, wiesz, że mogę załatwić parę rzeczy z tej listy.
    - Dziękuję, Mia, ale skoro nasza różowa gwiazdka dawała radę sama to ja z Kakashim też damy radę. W końcu co dwie głowy to nie jedna. - uśmiechnęła z wdzięcznością.
    Usłyszała śmiech w gabinecie, które niegdyś zajmowała Sakura. Spojrzała w tamtą stronę i nie była pewna czy aby hormony ciążowe nie zaburzyły jej widzenia. Na jej oczach jej blond przyjaciółka flirtowała z jej współpracownikiem. Na dodatek jemu się to podobało i także odwzajemniał. Ona stała opierając się biodrem o kant biurka kiedy Kakashi zbierał papiery z szklanego stolika kawowego. Czujnemu oku szatynki nie umknął nawet fakt, że kobieta założyła czarną ołówkową spódnicę, żółtą neonową koszulę, która idealnie kontrastowała. Szpilki nie były niczym nowym. Tej kobiety nie dało się przegonić w tych śmiercionośnych szczudłach diabła. Blondynka pomykała na nich jak nie jeden sprinter.
    Kiedy Kakashi zebrał dokumenty i odłożył je na biurko, jakby od niechcenia przejechał dłonią po jej ramieniu. Szatynka z wrażenia, aż upuściła dokumenty, co spowodowało, że zwróciła na siebie uwagę wszystkich. Szaro włosy odsunął się od blondynki, która wzięła swój czarny żakiet i torbę.
    - Hej. Czekałam na ciebie, ale nie było cię... - pozbierała parę dokumentów, które upadły szatynce.
    - Ja...właśnie...- ledwo mogła wydusić z siebie słowo.
    - Hana pomogła mi z pewną sprawą związaną z systemami oprogramowania. - Kakashi także dołączył się, żeby pomóc przy zbieraniu dokumentów.
    - Tak - blondynka spojrzała na zegarek - Muszę już uciekać. Wpadnę kiedy indziej to wyskoczymy na lunch, hmm? Cieszę się.
    Oddała dokumenty i po chwili przyjaciółka zniknęła za metalowymi drzwiami windy.
    - Mamy tyle ekspertów od komputerów...
    - Była na miejscu. - wzruszył ramionami - Po za tym jest najlepsza. To profesjonalistka
    Pozbierał resztę dokumentów na co kobieta podziękowała. Kakashi ulotnił się równie szybko co Hana. Spojrzała na sekretarkę, która przyglądała się temu wszystkiemu tak samo zdziwiona.   Uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo.
    - Profesjonalistka - powiedziały z ironią.
    Czy on uważa że jestem tak głupia? 



    - Jeden zero dla mnie, tato!
    Zawołał wesoło chłopiec, kiedy udało mu się strzelić gola mężczyźnie. Sasuke rozbawiony radością swojego syna cieszył się i uśmiechał się tak często jak nigdy dotąd. Wyjście na pobliskie boisko było świetnym pomysłem. Miał wrażenie, że przez ostatnie pół godziny zrobili z Yurą kolejny krok. Kiedy Sasuke odebrał chłopca ze szkoły ten całą drogę powrotną i jakieś dwie godziny w domu opowiadał jak był w szkole. O swoich kolegach z klasy, opisywał każdy zakątek szkoły, który dziś zobaczył. Czarnowłosy był tylko ciekawy czy za pięć lat będzie mówił z takim samym podekscytowaniem.
    - Jeszcze mnie ograsz - delikatnie kopnął synowi piłkę.
    Nagle poczuł, że ktoś go obserwuje. Spojrzał na trybuny, gdzie zobaczył Harta.
    - Yura, pograj przez chwilę sam. Muszę z kimś porozmawiać.
    Podszedł do trybun znajdujących się najbliżej bramki, gdzie grali. Sięgnął po wodę i upił łyk. Kiedy zakręcał butelkę koło niego usiadł mężczyzna.
    - Masz to co chciałem?
- Mężczyzna to Nickolas Tervels. Właściciel firmy architektonicznej z Seattle. Mieszka niedaleko Pani Haruno. Nie wiem jak się poznali, ale najprawdopodobniej tam. Łaziłem dziś za nimi cały dzień. Poszli na romantyczny spacer. Zwiedzali różne zabytki architektoniczne. Mężczyzna coś tam jej pokazywał. Super romantyczna randka zakończona w najlepszy z możliwych sposobów.
    Podał zdjęcia gdzie na jednym jest uwiecznione jak trzymają się za ręce. Potem ich złączone dłonie coś pokazują, ale ich oczy są skierowane ku sobie. Przejrzał na szybko wszystkie zdjęcia mając dość tych mdławych scenek dla niego.
    - Sprawdziłem też jej pochodzenie. Adoptowana przez znaną lekarkę i prawnika, który jest już dawno na emeryturze. Kiedy szukałem natknąłem się na coś. Dwadzieścia cztery lata temu zaginęła córka króla i królowej Konohy. Pochodzisz stamtąd. Wysepka pośrodku prawie, że niczego. O dziwo, królowa jest bardzo podobna z wyglądu do matki twojego dziecka, mają identyczne oczy. Wtedy kiedy zaginęło dziecko pary królewskiej, jej przyjaciółka dwa miesiące później adoptowała dziewczynkę, którą jest Sakura Haruno.
    Podał mu zdjęcie, przedstawiające potężnego mężczyznę, którego pamiętał z jego wizyty u Haruno w firmie. Kobietę skądś kojarzył, ale nie był pewny. Mężczyzna wstał i otrzepał tył płaszcza.
    - Dostała pracę redaktorki naczelnej wydawnictwa w Seattle. Nie małe to wydawnictwo. W którą dziedzinę byś nie zajrzał, jej nazwisko jest znane. A z pewnością sieje grozę w gronie prokuratorów. 97% wygranych spraw. Prawie każdy prokurator z nią przegrał. - mężczyzna odpalił papierosa i zaciągnął się głęboko - Wylatuje jutro o 16. Nick o 18.
    - Tato! - krzyknął chłopiec i wskazał na piłkę, która utknęła na siatce od bramki.



    Kobieta bez twarzy weszła do domu. Postawiła torbę na wyspie w kuchni i obserwowała mężczyznę, który zwrócony był obliczem do szklanej ściany, gdzie można było zobaczyć bawiące się dzieci, rozmawiał przez telefon. Torba przewróciła się i wysypała z siebie teczki. Na żadnej nie było nazwiska. Kiedy zebrała teczki, podniosła głowę i zauważyła, że dwóch chłopców bawiących się w ogrodzie nie miały twarzy, tak samo jak mężczyzna. Niespodziewanie wszyscy spojrzeli się w miejscu w którym stała. Miałam wrażenie, że się uśmiechają. Jakby wiedzieli o czymś czego ona nie wie.
    - Niedługo cię to czeka... - zgodność i ton jakim to wypowiedzieli była przerażająca
 
    - Aaaa! - poderwała się do pozycji siedzącej
    Szybko wymacała przycisk włączania lampki. Światło z lampki rozświetliło hotelowy pokój. Z oknem wstawało słońce. Spojrzała na zegarek 5.59. Cudownie... Rozejrzała się po pokoju jeszcze raz, po czym z westchnieniem opadła na poduszkę. Wplotła przeczesała dłonią włosy i głęboko odetchnęła.
    - Co miał znaczyć ten sen? - szepnęła sama do siebie.
    Miewała koszmary owszem, ale w tym śnie nie było nic przerażającego, lecz mimo wszystko czuła, że ten sen odbił się na niej w niepoznany sposób. Jakby miał jakieś znacznie. Jakby mówi o przyszłości.


*   *   * 


    Stukot jej szpilek odbijał się od drewnianej podłogi. W cały pomieszczeniu była zaklęta cisza. Każdy wpatrzony w nią. Dwudziestu pracowników znieruchomiało. Z dłonią na klamce do swojego gabinetu wpadła na genialny pomysł. Odwróciła się twarzą do ludzi.
    - Za 5 minut spotkanie, obecność obowiązkowa.
    Weszła do gabinetu. Położyła torebkę na komodzie, w kącie pokoju. Podeszła do szklanej ściany i opuściła żaluzje. Dając sobie trochę prywatności. Rozłożyła komputer. Zrobiła swój porządek w biurku. Bardzo podobał jej się styl w jakim jej redakcja została urządzona. Szkło. Drewno i trochę metalu. Biurka pracowników były z jasnego drewna, za to jej miało szklany blat i metalowe nogi. Wyglądało trochę jak stół. Nie było osłonięte w żaden sposób, ale za to było ustawione prostopadle do szklanej ściany, która oddzielała ją od pracowników. Parę szaf. Jedna zamykana na klucz, pusta.
    Zerknęła na zegarek i wyjęła z podajnika drukarki czyste kartki. Wyszła z gabinetu i poszła do sali konferencyjnej. Stanęła u szczytu stołu i czekała aż wszyscy wejdą i zajmą miejsca. Elegancka błękitna bluzka, czarna ołówkowa spódnica i szpilki sprawiały, że wokół niej roztaczał się swego rodzaju autorytet.
    Wszyscy zasiedli. Niektórzy stali się pokorni. Inni chcą zgrywać jacy to oni nie są. Prowadziłam kancelarię, wygrałam większość prowadzonych spraw. To nie jest nic wielkiego. W razie czego nadal mogę wrócić do Waszyngtonu. 
    - Rozdajcie sobie kartki
    Zrobię tak jak poprzednio...
    - Każdy wie, jak wygląda kartka papieru.- powiedziała kiedy zaczęli oglądać je z każdej strony - Zróbcie coś z niej. Pomalujcie. Origami. Wykarzcie się kreatywnością - każdy zaczął wstawać by iść po długopisy - ale tylko z tego co macie w tym pokoju. Mnie tu nie ma. Jestem niewidzialna. Macie kartki. Jak będziecie gotowi to oddajcie prace.
- Ale jak mam zrobić coś z niczego? - zapytał mężczyzna
Jego postawa mówiła wprost: Jestem pewny siebie. Jego głos był opanowany, a twarz niczym najlepszego pokerzysty. Mam cię! Jeden. Uśmiechnęła się.
- Liczę na waszą kreatywność.


Od Autorki: No cóż..Szkoła znacznie przesunęła termin kiedy oddaję w wasze ręce świeżutki rozdział. Starałam się. Rozdział raczej taki przejściowy. Liczę na wasze komentarze, chciałabym wiedzieć co sądzicie.
Do zobaczenia w 22.

9 komentarzy:

  1. Jejku nie mogłam się już doczekać, ale ciebie rozumiem bo szkoła trzeba się uczyć. Świetnie piszesz ten rozdział był świetny, ale smutno mi bo myślałam i wogóle chciałam żeby Sasuke był ze Sakurą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na wszystko potrzeba czasu. Wiele się w ich życiu zmieni, wydarzy i zobaczymy jakie decyzje podejmą. :)
    Pozdrawiam i dziękuję za komentarz:*

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy następny ? tak długo trzeba czekać na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo, ale nic na to nie poradzę. Wyjaśnienie po boku. Proszę o cierpliwość.
      Pozdrawiam Hana High

      Usuń
  4. Fajny blog,miło się czyta 😊 zapraszam również do mnie: http://sakura-haruno-kaplanka-nocy.blogspot.com
    Pozdrawiam 😗

    OdpowiedzUsuń
  5. zaniedugo kwiecień się skończy a rozdziału nie będzie. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie siedzę i piszę :D Może nie znacie mnie, ale jednej rzeczy zawsze dotrzymuje - słowa. Powiedziałam, że będzie w kwietniu? Będzie :D Bądźcie tego pewni. :D
      Odmeldowuje się, Hana.

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Na pewno, przecież obiecałam ;)
      Polecam zajrzeć jakieś minuty przed 24.

      Usuń

Dzięki, że doceniasz moje starania. Mam nadzieje że zawitasz tu jeszcze nie raz...:)

Followers