poniedziałek, 29 czerwca 2015

9. Protokół 309

 Dla Blackrose Satomi za wszystko ;* 

    Po długiej podróży w końcu znalazła się na lotnisku w Waszyngtonie. Po prawie trzynastogodzinnym locie za pół godziny będzie w domu. 
    Zaraz przy wyjściu z lotniska stał Deidara. Oczywiście zdążyła wysłać mu sms'a, żeby pojawił się o określonej porze z jej samochodem. Kiedy tylko mężczyzna ją zauważył podszedł do niej szybko. 
    - Dzień dobry Pani Haruno. Mam nadzieje, że lot był przyjemny. Samochód stoi na przeciwko wejścia. - zachowywał się jak by zdawał raport. 
    - Dziękuję. - powiedziała rozglądając się za Sasuke, który po chwili dołączył do niej. - Poprowadzisz do siebie, a później Ja. 
    Kiedy tylko wyszli z budynku na duży parking pełen samochodów, usłyszała ten zgiełk, który docierający nawet tu.  
    Deidara prowadził w ciszy. Na przodzie usiadł Sasuke, a na tylne siedzenie zajęła Sakura, która cały czas spoglądała za okno. Widziała jak otoczenie się zmienia, gdyż blond włosy mieszkał na obrzeżach. Nie lubił hałasu, ale kochał to miasto. Istny paradoks. Ocknęła się kiedy tylko zatrzymali się, a drzwi od strony kierowcy się otworzyły. 
    - Dziękuję jeszcze raz. - odebrała kluczyki, po czym wsiadła na miejsce kierowcy. 
    - Nie ma za co. A ! Rozkopali główną ulicę więc proszę uważać bo teraz jest tragedia w centrum. Polecam jechać na około. - rzucił na odchodne. 
    No by było na tyle z półgodzinnego powrotu...

    Zaparkowała przed domem, który opuszczała dokładnie siedem dni temu. Zgasiła silnik, odpięła pas i otworzyła drzwi, ale nie wysiadła. Oboje patrząc przed siebie całkowicie zamyśleni. Po chwili Sasuke wykonał dokładnie to samo co Ona. 
    Ocknęli się kiedy po samochodzie rozniósł się dźwięk telefonu. 
    - Słucham ? ...Tak...Dobrze...Rozumiem. Spokojnie dam radę. Praca będzie czekać...Dobrze...Nie ma żadnego problemu. ...Życzę powrotu do zdrowia. - tonacja jej głosu była tak szczęśliwa, tak pełna życia. Natomiast kiedy odłożyła telefon wszystko było na odwrót. - Mój szofer miał operacje na sercu. 
    - Nie masz kierowcy. - stwierdził sucho Uchiha. 
    Sakura kiwnęła głową. 
    - Zastąpię go. - propozycja padła tak nagle, że prawniczka spojrzała na mężczyznę. - Nie patrz się to tylko ułatwi mi pilnowanie cię. Zastąpię go - potwierdził pewnym głosem widząc jej nie zdecydowanie w oczach -  a teraz wniosę ci walizkę i zadzwonię po taksówkę by zabrała mnie do hotelu.
    - Daj spokój z tym hotelem. Nocujesz u mnie. Pokój gościnny już na ciebie czeka i koniec tematu. - wysiadła z samochodu zamykając drzwi. 
    - Słucham ? 
    - To nie podlega dyskusji. Zostaw te duże walizki. One na samym końcu. - otworzyła drzwi.
    Wrzuciła klucze do miseczki zaraz obok wejścia. Przeszła przez salon i otworzyła parę okien. Spojrzała na pocztę, którą najwidoczniej sprzątaczka odbierała i zostawiała. Reklama. Reklama. Reklama. Rachunek. List....Wzięła wszystkie koperty, kiedy w salonie stanął Sasuke z ostatnią walizką. 
    - Pomogła bym ci z tymi mniejszymi. 
    - Nie rozśmieszaj mnie. - jego ironiczny ton przywrócił wspomnienie, które rozpoczęło cała historię. 
    - Choć oprowadzę cię po domu.  
    - Panno Haruno, szaleję za panią. 
    - Proszę cię. Jedynie kto za mną szaleją to przedszkolaki. - stwierdziła z uśmiechem, opierając dłonie na jego klatce piersiowej.
    - Nie rozśmieszaj mnie proszę, bo inaczej uznam że jestem przedszkolakiem. 

    Charakterystyczny głos szpilek rozniósł się po całym domu. Oczekiwanie na kubek kawy też się mocno roznosiło. Szczególnie w nerwach pewnej różowowłosej. Spojrzała na zegarek. Za dwie siódma. 
    - No szybciej...
    - Zdecydowanie za dużo kawy. - poskoczyła w miejscu. 
    - Boże Sasuke...- nie dane było jej dokończyć, gdy zobaczyła go. 
    Ciemne spodnie, biała koszula i czarna skórzana kurtka wbijały każdą kobietę w ziemię. Te rozczochrane włosy, a dodatkiem do tego wszystkiego był jego zapach. 
    Chryste Panie ,dlaczego ja od niego odeszłam...
    Kolejną noc spędziła u niego. Czuła się tak dobrze w jego ramionach. Tak bezpiecznie. Wtedy nie liczyły się sesje, problemy i inne sprawy - wtedy liczył się On. A stojąc w jego czarnej koszuli i czekając na kawę wspominała ostatnią noc, aż rumieniec wszedł na jej twarz. 
    Potrząsnęła głową i oparła dłonie o blat. 
    - Moja koszula o wiele lepiej pasuje na tobie....
    - Sakura. Budź się. Kawa. - podstawił jej kubek pod sam nos. 
    Odebrała kubek z uśmiechem. 
    - Jutro złożę wniosek do sądu o rozwód. - upiła łyk kawy. Odstawił kubek obok niej i 'uwięził' ją między swoimi ramionami. - Co ty robisz ? - wyszeptała odstawiając kubek.       Przy nimi stawała się taka bezbronna. Krucha. Zupełnie jak nie Ona.
    - Zupełnie nic. - jego szept w jej uchu wywołał niesamowite reakcje w jej ciele. Stado motyli. Dreszcze. Uginające się nogi. Liczyła, że to minęło, a tu się okazuje jak na dłoni że nadal do niego należy. Nic się nie zmieniło przez te wszystkie lata. 
    Złożył skromny pocałunek za jej uchem. Kierował się w kierunku żuchwy. Pomagała mu odchylając głowę. Było jej tak dobrze, że westchnienie wydobyło się z jej ust wprost do jego ucha.Starała się nad sobą panować. Zahaczając o kącik ust wyprowadził ją z równowagi na której balansowała, powodując, że pocałowała go tak gwałtownie aż mężczyzna musiał cofnąć się i oprzeć się o stół. Całowali się tak żarliwie, że nie było wiadomo, które bardziej pragnęło bliskości. Ich dłonie błądziły zapamiętując siebie nawzajem. Obrócił ich tak, że to Ona teraz opierała się na rogu stołu. Podniósł ją lekko, by usiadła na nim. Zdjął z niej marynarkę tak samo sprawnie jak Ona z niego kurtkę.     Rozpinała guziki jego koszuli, kiedy sama była już bez. 
    - Hej. Słyszałam że wróciłaś. Wpadłam zobaczyć czy nadal żyjesz po tygodniu spędzonym z Uchihą lub czy jego ciała nie przywiozłaś w walizce... - powiedziała Hinata wchodząc do środka, ale kiedy zobaczyła Sakurę i Sasuke ubierających się jakoś nie czuła potrzeby dokańczania zdania. - Pogadamy później, a wy możecie wrócić do tego...Zresztą mnie tu nie było.
    Tak samo jak przyszła, tak samo szybko znikła. Sakura w niedopiętej koszuli patrzyła się w miejsce w którym przed dosłownie sekundą była jej przyjaciółka. Odwróciła  się w kierunku Sasuke który nawet nie fatygował się by zapiąć choć jeden guzik. Delikatnie zapięła pierwszy od dołu, potem kolejny i kolejny, aż doszła do guzika na wysokości jego serca. Poczuła jak mocno bije. Jego dłonie układające się na jej tali. Przyciągające ją do niego. Rozpiął dwa jej guziki i odsunął kawałek koszuli. Ujął jej dłoń i zaprowadził do najbliższego lustra. 
    - Skąd to masz? - wyszeptał patrząc na odbicie w lustrze, które ukazywało plecy dziewczyny - Kto ci zrobił te okropne blizny, Sakura? 
    Naciągnęła koszulę na ramię i zapięła ją. Po raz drugi tego dnia wsunęła ją w spódnicę, założyła szpilki i wkładała marynarkę. 
    - Gotowy ? Za chwilę wychodzimy. - upiła łyk letniej już kawy, po czym wyszła z mieszkania. 

    Cały dzień miną w dość napiętej atmosferze. Mógł nie pytać. Mógł udać, że nie widzi, ale to nie w jego stylu. Za oknem było już ciemno, a on czekał w samochodzie na osobę z którą miał się spotkać. Musi się dowiedzieć całej prawdy. Ona nie mówi wszystkiego, a upicie jej nic nie da. Ma za twardą głowę. Prędzej to ona upije jego niż on ją. Zresztą pytanie jej o co kolwiek nie ma prawa się dziś dobrze skończyć. Nie rozumiał dlaczego rano ją pocałował. Dlaczego pozwolił by do tego doszło....
    Drzwi od strony pasażera otworzyły się, a do środka wszedł mężczyzna. 
    - Mam wszystko co kazałeś. - podał ciemnookiemu beżową grubą teczkę.                   - Powinieneś wiedzieć, że w to zamieszani są jeszcze nie jaka Hinata Hyuga, już niedługo Uzumaki i Itachi Uchiha - twój brat. 
    - Słucham ? 
    - Wszystko jest bez cenzury, więc wisisz mi przysługę. Po za tym jak to przeczytasz to sam nie uwierzysz. Uciekam. Trzymaj się, szefie. - drzwi się zamknęły, a Sasuke siedział sparaliżowany. 
    Spojrzał na zegarek po czym otworzył teczkę i zaczął czytać. Każde słowo wywoływało u niego coraz większy szok. Nie potrafił uwierzyć, że Sakura, którą znał była tą samą o której czytał.  Rzeczy o które się tam znajdowały wprawiły go w szok i osłupienie. 
Zdanie, które przeczytał spowodowało że natychmiast przekręcił kluczyk w stacyjce ruszył. Sakura za raz miała wychodzić i mieli jechać do domu. Wiedział, że już nie odpuści. Musi poznać odpowiedzi. Poznać je z jej ust. 
    - Idealne wyczucie czasu. Do domu jestem zmęczona. - usiadła z tyłu za nim - Co to ? - wskazała na teczkę, która zajmowała przednie siedzenie. 
    - Twoje akta. Mamy do pogadania. 
    - Moje co ? 
    - Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć ?!- uderzył dłonią w kierownicę, kiedy byli już na podjeździe. 
    Sakura siedziała sparaliżowana. Na przemian patrząc w lusterko w którym widziała spojrzenie pełne żalu, smutku i złości , a na teczka. 
    Wyszła z samochodu. Otwierała drzwi tak spięta i przestraszona.  
    - Zanim zaczniesz. To nie tak. Chciałam ci powiedzieć, ale nie pozwoliłeś mi, a później nie mogłam. 
    Rzucił teczkę na stół. 
    - To może zaczniemy do początku. - zdjęła szpilki i podeszła do niego. 
    - Sasuke, tak mocno cię przepraszam....
    - Ty mnie nie przepraszaj. Sakura, która ze mną zerwała to nie byłaś ty, to była jakaś marna podróbka ciebie. Kiedy niby  nie pozwoliłem ci powiedzieć tego co ? - warknął. 
    - Wtedy gdy przyszłam po miesiącu do ciebie....
    Odeszła znikła. Nie ma jej już miesiąc. Funkcjonowanie normalnie przychodzi bardzo łatwo. Ludzie nie pytają. Wszyscy wiedzą. Nagle widzę ją jak idzie w stronę mojej ławki. "Boże tu jest tyle ławek. Idź gdzieś indziej..." 
    - Sasuke....- słyszę jej szept - ...musimy porozmawiać.
    - Nie wydaje mi się. - wstaję i odchodzę, a ona łapię mnie za ramię. 
    - To ważne. 
    - A On też był ważny ? - patrzy zszokowana - Tak myślałem. Nigdy więcej się nie zbliżaj inaczej posądzę cię o nękanie. 
    - A co się działo przez ten pieprzony miesiąc i następne 3 lata ? 
    Spoglądała na niego z żalem, smutkiem i przeprosinami. Drżącymi dłońmi wyjęła z torby telefon i wybrała numer. Nawet nie usłyszał ani jednego sygnału. Połączenie od razu zostało odebrane. 
    - Proszę o wdrożenie protokołu 309. - odłożyła telefon na blat - Przepraszam Sasuke.
    Znikąd pojawili się mężczyźni ubrani na czarno po czym nastała ciemność. 

    Obudził się na kanapie w salonie. Wszystkie okna były otwarte. Drzwi wyważone. Na stole jej torebka. Akta. Zdjęcia. Podbiegł do miejsca gdzie Sakura schowała walizki. Nie ruszone. Samochód tam gdzie zaparkował. Wbiegł do jej sypialni. Nic nie zostało ruszone. Otwierał po kolei szuflady. Ubrani nie ubyło. Z wieszaków też nic nie znikło. Zniknęły dokumenty. 
    Zszedł na dół już powoli. Usiadł na ostatnim stopniu. Zamknął oczy. 
    - ...wdrożenie protokołu 309 ...przepraszam Sasuke. 
    - Zniknęła ? - zapytał damski głos. 
    Otworzył oczy i zobaczył Hinate i Itachi'ego. Stali na przeciw niego i mieli nieprzeniknione oczy. 
    - Co to jest protokół 309  ? Gdzie Ona teraz jest ? 
    Kiedy wstał jak ich zobaczył tak teraz usiadł i najzwyczajniej na świecie - płakał. Za dzieckiem. Jego dzieckiem, z którym stracił  cenne lata. Za kobietą. Różowo włosom z ostrym charakterem, którą kochał. 
    - Gdzie ona jest ?! 
    - Uspokój się Sasuke - Itachi zachował zimną krew mimo krzyków brata - uruchomiłeś machinę, którą teraz nie łatwo zatrzymać. Dodatkowo... -  podszedł do akt znajdujących się na stole i wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Hyug'ą 
    - Naraziłeś ich na ogromne niebezpieczeństwo wyciągając akta.  - zimny ton jakiego użyła kobieta spowodował dreszcze u młodszego brata. 
    - Gdzie...

    Otworzyła drzwi i wpuściła chłopca pierwsza. 
    - Mamo. Gdzie jest Tata i Nana ? - zdjął buty i stanął na przeciw matki. 
    Widać było, że kobieta ma za sobą trudne godziny. Jej makijaż stworzył pod jej oczami cienie, a oczy wyrażały taki smutek jakiego jeszcze nie widział świat - jakiego Ona jeszcze nie czuła. 
    - Kochanie musimy porozmawiać. - szepnęła. 
    - Mamusiu, czemu płaczesz ? - chłopiec otarł jej łzy. 
    - Ponieważ wieści, które mam ci do przekazania utrzymywałam w tajemnicy przed tobą wiele lat. Nie wiem czy jesteś gotowy i nie wiem czy kiedykolwiek mi wybaczysz, ale prawdę musisz poznać.  
    Weszli do kuchni i tak jak zawsze robiła posadziła chłopca na blacie. Przeczesała jego włosy dłońmi. 
    - Pierwszą rzeczą musisz wiedzieć, że Nana... - głos jej się urwał - Nana jest w lepszym świecie. 
    Chłopiec kiwnął głową na znak zrozumienia i przytulił matkę. 
    - Neji nie jest twoim tatą. 
    - Jak to ? Kto nim jest mamo ? 
    Wyciągnęła zdjęcie z tylnej kieszeni jeans'ów zdjęcie, po czym podała je chłopcu. Uważnie przyglądał się zdjęciu. Każda minuta jego przyglądania się zdjęciu sprawiała, że zielono oka nie wiedziała czy popełniła błąd mówiąc synowi, że nie znał swojego prawdziwego ojca czy zrobiła dobrze. Wiedziała jedno, że kiedyś na pewno by się tego dowiedział może od niej może nie, ale wolała mieć pewność że to co mu zostanie przekazane będzie prawdą. Jako prawnik wiedziała, że kłamstwo zdąży obiec cały świat zanim prawda włoży buty. 
    - To mój tata. - jego czarne oczy patrzyły wprost w głęboką zieleń. - Ale to .... Dlatego jestem tak do niego podobny ? 
    - Jesteś więcej niż do niego podobny, kochanie. Jesteś dokładnie taki sam jak On w twoim wieku. - zaczesała dłońmi jego włoski do tyłu i ujęła jego twarz w dłonie tak by nadal mógł patrzeć na zdjęcie 
    - Dlaczego go nie ma teraz z nami ? - szepnął
    - Popełnił błąd, wiesz ? Zrobił coś czego nie powinien, przez co musimy teraz zniknąć na jakiś czas. - jedna łza spłynęła po jej policzku i spłynęła wprost na mężczyznę na zdjęciu. 

Od Autora: To co kochani ? Wakacje ? Czas już na nie. Tak żebyśmy miło zaczeli lipiec. Notka. Może nie najweselsza. Nic nie wyjaśniająca. Co więcej komplikująca jeszcze bardziej o ile to możliwe. Chciałam podziękować Blackrose. Za wszystkie rozmowy, za szczerość i dziękujcie jej bo gdyby nie Ona to pewnie nie zaczęłabym rozplątywać tego supła gdzie " zdrada zdradę zdradą pogania". Czas poznać zasady tej gry, nie uważacie ? Nie znając zasad łamiemy je, a wtedy złamana zasada nie działa. :) 

poniedziałek, 1 czerwca 2015

8. "...pogięło cię ? "


    Pamiętajmy, że każdy z nas zawsze będzie dzieckiem. 

Dedykuję to wszystkim dzieciom - małym i dużym. 


    Siedziała w salonie przeglądając papiery zanim wróci do Waszyngtonu. Odlatywać miała dopiero wieczorem, gdyż chęć spędzenia paru godzin więcej z mężem była dla niej bardzo cenna. Rzadko się widywali więc każda minuta była na wagę złota, po za tym chciała mu jeszcze przekazać pewną wiadomość. 
    Kiedy wszedł do salonu pierwsze co rzuciło jej się w oczy to to, że miał na sobie wczorajsze ubrania.
    -  Neji ? 
    Podeszła do niego chcąc się dowiedzieć co się stało. Jego postawa wyrażała skruchę i prośbę przebaczenia. Nie chciał jej spojrzeć w oczy. 
    - Neji, straszysz mnie. Co się stało ? Dlaczego masz wczorajsze ubrania ? - rozwiązał krawat rzucając na oparcie fotela. Każdy jego ruch powodował, że zaczynał ją otumaniać zapach kobiecych perfum. Innych niż Ona używała.
    - Sakura...Musimy porozmawiać. - kiedy się wyprostował ślady kobiecych ust na jego szyi ją wprost wbił w ziemię. 
    Niezmienione ubrania. Postawa wyrażająca skruchę. Unikanie kontaktu wzrokowego. Zapach perfum. Ślady szminki. Fakty połączyły się zaskakująco szybko, widziała to nie raz. Miała tysiące takich spraw, a każdy z nich zachowywał się tak samo. 
    - Dobrze dała ? - spojrzał na nią całkowicie zdziwiony - Pytam się czy noc była udana ? Przypomnę ci, że jestem prawnikiem wiesz ile razy widziałam to co ty teraz chcesz mi powiedzieć? 
    - Sakura to nie tak... 
    - Boże...Ty nie zaprzeczasz - powiedziała zbierając kartki do teczki - Czekałam na ciebie całą noc ! Całą noc! Rozumiesz ty cholerny draniu ! Czekałam na swojego męża, który wolał jakąś wywłokę ! Nawet mnie nie dotykaj ! - przeszła przez cały salon, by wejść na schody. 
    - Sakura ! Poczekaj ! - krzyczał zostając u podnóża schodów. 
    - Nie sakuruj mi tu teraz ! - w ciągu 15 minut była spakowana i nawet zdążyła wykonać telefon, żeby przygotować samolot. - Znieś mi walizkę. Nie będę jej dźwigać. - powiedziała kiedy zeszła na dół. 
    - Zniszczyłeś wszystko...
    - Sakura obudź się ! Obudź się ! Proszę, obudź się !- poczuła jak ktoś potrząsa jej ciałem. 
    Otworzyła gwałtownie oczy i zaczerpnęła głęboki oddech. Włosy przykleiły się jej do czoła, a przed oczami nadal miała tą scenę. Był środek nocy, a w pokoju paliła się tylko lampka po stornie mężczyzny. 
    - Co się dzieje ? - zapytał, gdy odsunął z jej czoła mokre kosmyki. 
    - Miałam zły sen. Nie martw się. - szepnęła. 
    Podeszła do szafki by wyciągnąć czystą piżamę i zaczęła się kierować do łazienki, a będąc w progu łazienki zatrzymało ją jego pytanie. 
    - Znów śnił ci się ten dzień ? - powaga w jego oczach była ogromna, ale nie tak jak żal za to co zrobił. 
    Spojrzała ostatni raz i weszła do łazienki.  Każda chłodna kropla płynąca wpierw przez metalowe rury, następnie do chwytu prysznica, by spłynąć po jej ciele była jak ukojenie. Pomoc dla zniszczonych nerwów, gdzie ktoś pozrywał struny.  Wielbienie duszy. Pocałunek dla każdego zmysłu. Słyszała jak drzwi się otwierają. Słyszała jak coś mówi, lecz ona była w zupełnie innym świecie. Znajdowała się na innej planecie gdzie cały ból zrzucony na jej ramiona powodował, że kolanach się pod nią uginały i wszystko co złego wydarzyło się w jej życiu wraca do niej jak bumerang. Pełen cierpienia bumerang. 
    Zjechała plecami po kafelkach i schowała twarz w dłoniach. Nagle wszystko stało się jej obojętne. Nie miała siły na nic. Położyła się twarzą do wyjściu z prysznica podciągając kolana do brody  obejmując je dłońmi. Słyszała jak Neji mówi do niej. Słyszała każde wymówione swoje imię. Podczas uniesień, kłótni, wyznawania miłości i wielu innych. Słyszała to wiele razy. Zawsze zwracała uwagę na tonację. Raz szorstko, raz czule, delikatnie i ostrzegająco. 
    Dlaczego to zrobiłeś ?
    Kiedy otworzyły się drzwi kabiny zobaczyła w jego oczach cierpnie. Wszedł w ubraniu pod chłodny strumień wody i zakręcił go. Wyciągnął rękę po długi czarny puchaty ręcznik, po czym okrył szczelnie jej ciało, żeby żaden chłód jej nie doskwierał. Usiadł z nią na kolanach i mocno ją do siebie przytulił. 
    Czuła się kochana. Taka jedyna na świecie. Złość wywoływało to, że ta kobieta mogła doświadczyć tego samego co ona i to kuło jej serce niemiłosiernie.
    - Czy...czy ty ją kochałeś ? - odgarnął jej mokre kosmyki po raz drugi tej nocy. 
    -  Kocham kobietę która jest teraz w moich ramionach. - jego cichy głos nadał temu drugi sens. 

    Leżała już chyba drugą godzinę. W jej głowie panował taki chaos, że nie zdawała sobie sprawy  z niczego. Czuła się jak ogłuszona. Jak by ktoś nagle odciął dopływ tlenu. Nie wiedziała czego chciała. Nie potrafiła normalnie funkcjonować, chciała zrobić tak jak zawsze. Spakować walizkę. Uciec pod osłoną nocy i wrócić kiedy wszystko sobie ułoży. Nie raz już tak robiła i za każdym razem się udawało, ale wiedziała, że to nie jest jeden z tych razów. Tej nocy musi pokonać swoje demony. 
    Kiedy tylko wrócili do łóżka Neji natychmiast zasnął odwrócony do niej plecami. Zegar wskazywał trzynaście po czwartej. Po cichu zsunęła z siebie kołdrę i cicho jak duch wyszła z pokoju. Słyszała jak Yura kręcił się na łóżku. Nana jak coś mamrocze przez sen, za to z pokoju Sasuke była istna cisza. Drzwi były zamknięte. Kusiło ją żeby wejść, już miała dłoń nad klamką, ale cofnęła ją i zeszła na dół. Jakie było jej zdziwienie kiedy zobaczyła Sasuke z szklanką wody, przy stole. 
    Jego ramiona były zgarbione, a całe plecy wydawały się jakby przygniecione. Wydawało się, że ciężar całego świata spadł na jego ramiona. Patrzył zacięcie w wodę znajdującą się w szklance. 
   Chciała już wrócić po cichu do pokoju, żeby mu nie przeszkadzać w rozmyślaniach. 
    - Jeżeli nie chcesz żebym tu był to powiedz. Jeżeli masz mnie unikać we własnym domu to przeniosę się do hotelu. 
    - Nigdy nie powiedziałam, że cię tu nie chce. To po pierwsze. Po drugie, nie unikam cię. Chciałam cię zostawić samego bo widziałam po twojej postawie, że nad czymś rozmyślasz. Nie chciałam ci po prostu przeszkadzać. - odpowiedziała równie cicho co on. 
    Nalała sobie również wody do szklanki. 
    - Dlaczego mnie nie możesz reprezentować ? 
    - Nie jestem prawnikiem Konohy. Nie znam tutejszego prawa, za to Neji je zna. Gdybyś miał amerykańskie obywatelstwo jak ja, czy moje dzieci sprawa była by prosta...
    - Ale ja mam podwójne obywatelstwo. 
    - Ożeniłeś się z Kirą po otrzymaniu czy przed ? - usiadła obok niego przy stole. 
    - Po. 
    - W takim razie Kira również ma obywatelstwo i wystarczy, że rozwiedziecie się w Stanach jeżeli tam braliście ślub - skinienie głowy utwierdziło ją w tym - w takim wypadku mogę cię reprezentować.  
    - Dziękuję. - szepnął wstając od stołu. 
   Odstawił szklankę do zlewu po czym wrócił na górę. Spojrzała na zegarek.W stanach świta.... Wzięła swój telefon do dłoni i z przeczuciem sprawdzenia czy jej kancelaria jeszcze stoi wykręciła numer do Emmy. Parę sygnałów. 
    - Itachi Uchiha - powiedział męski, zaspany głos. 
    Haruno o mało się nie przewróciła. Spojrzała na wyświetlacz. "Emma Veal". 
    - Halo? - zapytał męski głos w słuchawce. 
    - Itachi? - zapytała z powątpiewaniem i cieniem nadziei, że się przesłyszała. 
    - Sakura. - jego głos nagle się zmienił. Jak by ocknął się z letargu. - Wiesz co...zamieniliśmy się z Emm telefonami przez przypadek... - powiedział zbyt szybko jak na jej gust. - Coś się stało ? 
    Wzięła telefon Neji i wykręciła numer do Itachi'ego. Jak bardzo się nie zdziwiła kiedy usłyszała dzwonienie telefonu w słuchawce. 
    - Emma Veal - powiedział damski głos. 
    Przyłożyła obie słuchawki do uszu. 
    - Tak, stało się moi drodzy. Pomyliliście telefony. - W telefonie Neji usłyszała jak by coś spadło. 
    - Sakura ?!  Cholera jasna. Po co dzwonisz o tej porze, pogięło cię ? 
    - Święta Matka Teresa. - powiedziała z ironią. - Eh...Sprawdzajcie czyj telefon odbieracie. 
    Uśmiechnęła się i pokręciła wesoło głową. Przynajmniej im się układa. Cicho chichocząc weszła na piętro. 

    Kiedy tylko oboje odłożyli telefony, a kobieta położyła się na plecach obok mężczyzny. Zapadła między nimi cisza. Niezręczna, nieprzerwana cisza. Spodziewali się wszystkiego o każdej porze dnia i nocy, ale...Ta kobieta zawsze ich zaskoczy i prawda długo się przed nią nie ukryje. Oboje zdawali sobie z tego sprawę. Zielonooka była jak Sherlock Homles w spódnicy. Nic jej nie zatrzyma. Teraz się wydało, ale wiedzieli, że to nie koniec niespodzianek z strony Sakury. Ona wie jak im urozmaicić życie. 
    - Wpadliśmy. - powiedziała kobieta. 
    - I to po uszy. - potwierdził mężczyzna. 
    Oboje spojrzeli na siebie po czym w całej sypialni rozniósł się śmiech dwójki ludzi, którzy spędzą kolejną noc w swoich ramionach. 

    Włączyła radio z wielką przyjemnością. Jej poziom szczęścia powoli wzrastał nawet przy robieniu kawy. Dzieci w szkole. Mąż w pracy. Czegóż można sobie jeszcze zamarzyć? Z kubkiem kawy zaczęła tanecznym krokiem przechadzać się po kuchni. Promienie słoneczne wpadające przez okno tylko dawały temu pewnej magiczności.
W tej chwili nie myślała o pracy. O tym co  m u s i  zrobić. W tym momencie interesowała ją tylko i wyłącznie Ona i muzyka. 
    - Sakura ? 
    Muzyka cichnie. Słońce zachodzi. A prawniczka już nie czuje się wolna. Spojrzała na intruza który zakłócił jej chwilę relaksu. 
    - Chcesz kawy, Sasuke? - kiwnął głową.
    -Kiedyś też tak tańczyłaś, tylko że nie po kuchni, a w akademiku. - wyjęła kubek i zalała go czarnym wrzątkiem, stawiając przed nim. 
    - Kiedyś nie byłam matką, żoną i prezesem ogromnej kancelarii prawniczej. - spojrzała przez okno w kuchni, które wychodziło na przepiękny ogród. 
    - Kiedy wracamy? 
    - Pewnie jutro jeżeli nic się nie wydarzy. - wzruszyła ramionami jak by odpowiedź była rzeczywista. 
    - Nie żal ci zostawiać dzieci? - czuła jak uważnie jej się przygląda. Jak bada każde drgnięcie mięśnia twarzy. 
    - Przyzwyczaiły się, po za tym nie jestem dobrą matką na dłuższą metę. - dolała sobie kawy. 
    - Krzyczałaś w nocy. - stwierdził nagle po około dziesięciu minutach całkowitej ciszy. 
    - Miałam zły sen. - machinalne i sprawdzone odpowiedzi to jej duży atut. 
    - To musiał być na prawdę zły sen. Aż dziwne, Nana się nie obudziła. Yura musi mieć sen po kimś innym skoro kiedy Neji cię budził to małego brzdąca zastałem w moim pokoju. Dziwne, nie ? - upił łyk kawy cały czas spoglądając w tym samym kierunku Haruno. 
    - Jak to w swoim pokoju ? Nie rozumiem. - Że co proszę ?! 
    - Normalnie. Przyszedł do mnie do pokoju i powiedział, że nie chce budzić Nany bo jest zmęczona. Ty masz koszmar, więc Neji ci pomoże. Przy okazji władował mi się do łóżka, bo stwierdził że nie zaśnie sam i mam go przytulić. Odniosłem go do łóżka jak tylko zasnął. 
    - Ufa ci. Yura jest bardzo wrażliwym chłopcem. Przejmuje się Naną i mną. Ma nadzieje, a raczej wierzy w to że Neji mi pomaga. Żyje w swoim dziecinnym świecie, a ja nie chce go tego pozbawiać. - westchnęła - To dlatego byłeś na dole ? 
    Spojrzał na nią uważnie lustrując jej twarz. 
    - Byłem na dole ponieważ mam przeczucie, że coś tu nie gra, a ja nie wiem co. - przeczesał dłonią swoje czarne włosy, kiedy po kuchni rozniósł się dźwięk komórki różowowłosej. 
    - Haruno słucham ?...Dobrze Sai. Będę jutro, ponieważ nie ma mnie teraz w Stanach. - zaczęła wystukiwać ciąg cyfr - Pakuj się. Wracamy do Waszyngtonu. Praca wzywa. Koniec wolnego. 


    Dopiął walizkę i zaniósł do samochodu, który już czekał razem z kierowcą. Wrócił do domu, ale jak tylko znalazł się przed drzwiami Sakura już schodziła z walizką. Podbiegł do niej szybko. 
    - Ja to wezmę. - odebrał jej bagaż, po czym uczynił to samo co ze swoim. - Jak mamy być tam jutro, skoro poprzednio lecieliśmy dwa dni ? 
    - To proste. - Zamknęła drzwi od domu. - Wcześniej lecieliśmy przez Francję, czyli dookoła. Teraz lecimy przez ocean. 
    Oboje wsiedli do samochodu. Po czym Sakura podała adres lotniska. 
Patrząc przez okno kciukiem przecierała ekran telefonu. Jak by nie mogła się zdecydować czy zadzwonić, czy nie. 
    - Zadzwoń. 
    - Nigdy tego nie robiłam. Oni po prostu wracali do domu i zastawali ciszę. Obiad w piekarniku. Sernik w lodówce i kartkę na której ich przepraszałam i obiecywałam, że niedługo wrócę. W ten sposób mijają lata jak ich widzę. 
    - To kiedy ich ostatnio widziałaś ? - ciekawość, aż go zżerała od środka. 
    - Jak tylko Yura skończył rok. Nie widziałam ich dwa lata. Nie jestem dobrą matką i nie sprawdzam się w tej roli. Neji jest w tym o wiele lepszy. 
    - Jest może lepszy bo musi, bo Ty uciekasz i zostawiasz go samego z dwójką dzieci, które potrzebują ciebie. Potrzebują matki. - wyjął jej telefon z dłoni i zaczął wpisywać numer. - Jutro sprowadzasz tę dwójeczkę do Nowego Yorku. 
     -Nie !  - szybko zabrała mu telefon z dłoni. 
    - A to dlaczego ?  
    - Bo nie i koniec tematu ! 
    Powoli do przodu. Małe kroczki, Uchiha. Wdech - wydech.

Od Autora : Pędziłam pisząc tą notkę, ponieważ chciałam wam podarować jako prezent z okazji dnia dziecka. Wszystkiego Najlepszego. Całusy, kochani. :* :* :* :* :* :* *: *:* Zapraszam gorąco do komentowania :* 

Followers