piątek, 23 stycznia 2015

6. "...ale to nie była sala sądowa..."



      Wszystko zaczynało się świetnie. Para idealna, a potem coś się nie udało. Dla niej to była bajka, która nie potoczyła się  tak jak powinna. Teraz patrzy jak otwiera wina. I dolewa jej do kieliszka. Nie mogła uwierzyć...tylko sama jeszcze nie wiedziała w co. 
      Alkohol który do tej pory już wypiła chyba zaczyna działać, bo roześmiała mu się w  twarz. Spojrzał na nią nie zrozumiale.    
- Zabawny jesteś. Poćwicz wyczuwanie ironii. - odstawiła kieliszek.
- Zagramy w pytania. W ten sposób oboje będziemy mieć porównywalną wiedzę. - powiedział Sasuke.
      Sakura przez chwilę milczała. Dokładnie analizowała całą jego wypowiedź, lecz niezmiernie przeszkadzał jej jeden fakt. On siedział bez koszulki.
- Dobra, ale poczekaj. - powiedziała po czym wstała. Weszła do jego pokoju i zgarnęła pierwszą koszulkę jaką się jej nawinęła. Podała mu ją, biorąc kieliszek  i odeszła kawałek od niego by popatrzeć na pełnie. - Kto pierwszy ? - zapytała, przystawiając kieliszek do ust.
- Żebyś mi zaufała. To ja powiem coś pierwszy o sobie. - odpowiedział z kanapy.
      Po chwili miała gotowe serie pytań.
- Dlaczego mnie pilnujesz na rozkaz Tsunade? - padło z jej ust, jedno dość istotne pytanie.
- Bo jestem jej coś winien. - odpowiedział szczerze.
- Co takiego dla ciebie zrobiła ? - zapytała.
- To już dwa pytania, ale odpowiem. Uratowała moją żonę  . - powiedział podchodząc do niej i opierając się ramieniem o ścianę na przeciwko. Sakura zdębiała. Żonę....pomyślała. - Kto to jest Gara i co was łączy ?
-  Gara jest wojskowym.  Ma żonę i dziecko, które nie jest jego. Łączy, a raczej łączył nas romans. - odpowiedziała. - Opowiedz mi swoją historię po naszym rozstaniu. - poprosiła, wpatrzona w lawendowe pola.
- Po naszym rozstaniu, kiedy skończyliśmy studia. Przez jakiś czas pracowałem w Uchiha Rules, potem wyjechałem do Konohy. Zakochałem się. Moja żona, którą defacto poznałem parę tygodni później po tym jak mnie zostawiłaś. Jesteśmy już rok małżeństwem i mamy piękną paromiesięczną córeczkę. Nie znasz mojej żony. Nie jest z Konohy. - zakończając swoją wypowiedź kątem oka spojrzał na nią. - Dlaczego mnie zostawiłaś ? - zjechał plecami po ścianie na podłogę.
- Nie chciałam .... żebyś cierpiał. Nie chciałam cię skazywać na mój ból. Zrobiłam to dla twojego dobra. - powiedziała i zrobiła tak jak On. Oboje siedzieli na przeciw siebie.
- Zostawiłaś mnie kiedy nauczyłaś mnie kochać, wierzyć  i ufać. - powiedział, patrząc jej w oczy.
- Wiem i przepraszam. Kochasz...swoją żonę ? - spytała ostrożnie.
      Dokładnie jej się przyglądał zanim odpowiedział. - Gdzieś ta cała miłość się ulotniła....po drodze. - powiedział cicho, patrząc w ślepo w kieliszek. - Wiem już, że często latałaś do Konohy na weekendy. Co się wydarzyło, że nie chciałaś abym cierpiał ? - zapytał.
- Dlaczego chcesz to wiedzieć ? - zapytała, wpatrując się w kieliszek z winem.
- Chcę zrozumieć twoje napady lęku, brak snu i to cierpienie w oczach. - powiedział podchodząc do niej i podnosząc jej podbródek.
      Patrzył jej w oczy. Jej zielone oczy, które niegdyś były pełne energii i charakteru, teraz stały się zmęczone, pozbawione wewnętrznej energii .
- A ja nie chcę ci tego bólu zadawać. Nie powiedziałam ci, bo nie chciałam byś cierpiał. A teraz nie powiem ci bo ja nie chcę cierpieć. Zrozum, mnie. Może to trochę egoistyczne, ale...to informacja nie dla twoich uszu. - powiedziała po czym wstała i odeszła zabierając po drodze butelkę wina.

      Siedziała na łóżku i wkładała na swoje stopy czarne szpilki.  Gdy stanęła przed lustrem spojrzała na siebie i wydając pozytywny werdykt na temat swojego wyglądu, uśmiechnęła się do siebie. Spojrzała na zegarek. Była na tyle wczesna pora, że nie spodziewała się Sasuke na dole. Jeśli Ojciec przewidział to, że nie będzie chciała go zabrać ze sobą z Stanów to nie przewidział, że zostawi go w Francji. Chodziła cicho na palcach byle tylko go nie zbudzić. A gdy była już w salonie, zdziwienie jej sięgało zenitu tak samo jak wściekłość.
-   Kawy ?- Nie mogła w to uwierzyć. On nie spał! - Wyglądasz jak byś ducha zobaczyła.Czemu się tak skradasz ? - opierał się o blat w kuchni, wyciągając w jej stronę kubek z kawą. Dzięki temu, że kuchnia była otwarta na salon przeleciała jak burza, którą w tej chwili była, i stanęła na przeciw niego patrząc mu wojowniczo w oczy.
- Co ty tu robisz ? - zasyczała wściekle.  - Miałeś spać !  - szybko dodała.
- Nie denerwuj się. Złość piękność szkodzi, a ty nie masz zbytnio czym szastać - odstawił kubek na blat obok siebie. - Po za tym dlaczego jesteś taka wredna, co?  Chciałaś polecieć sama. Nie ma mowy. Chcę się dowiedzieć co się wydarzyło, a jak Ty mi nie powiesz to sam się wszystkiego dowiem. Co prawda zajmie mi to dłużej, ale jestem cierpliwym człowiekiem. - ich spojrzenie nie ulegały sobie ani na chwilę.
- Dlaczego jestem wredna ? Bo wolę być wredna niż fałszywie miła, bo otoczenie mnie tego nauczyło, bo dzięki temu zostają przy mnie przyjaciele, a nie łasi na miłe słówka osobniki. - jej zielone oczy odzyskiwały swój dawny blask i tak jak zawsze gdy się denerwowała jej szmaragdowe oczy ciskały gromami złości i wiecznego potępienia. - Poza tym nie wiem jakiego masz dealera, że na faszerował cię złudnymi marzeniami, ale postaram się o to byś nie dowiedział się niczego więcej. - przybliżyła twarz do niego. - Koniec gry, Uchiha. - syknęła, cały czas patrząc mu w oczy. Wzięła do dłoni kubek z kawą po czym odeszła kawałek od kruczowłosego.
- Gra się dopiero zaczęła, Haruno. - powiedział, patrząc na to jak dochodzi do pilotów, którzy stoją przy wejściu do samolotu.

      Lot trwał już dwie godziny. Przewidywane lądowanie w Konoha powinno nastąpić coś koło wieczora więc jeszcze parę godzin. Siedziała przy tym samym stoliku. Na przeciwko niej siedział ten sam mężczyzna, który rano wprowadził ją w istny, nieokiełznany szał. Między Nim a Nią na stoliku stał kubek kawy. Wszystko było takie samo jak wtedy gdy lecieli do Francji, lecz istniała jedna rzecz, drobiazg, który się różnił - numer teczki którą przeglądała, robiła notatki, wyciągała odpowiednie paragrafy. Była najlepsza. Jak będę w domu to odpoczywam, pomyślała. Jak będzie w domu...Dziwnie to dla mniej brzmiało. Nigdy nie kojarzyła tego miejsca z domem. Zawsze uważała, że to taki mniejszy i nie nazwany obóz wojskowy.
- Czy ty możesz odłożyć te cholerne akta ? Nikt nie pracuje tyle co Ty. - powiedział, przerywając jej pracę.
- Nie prawda. Twój brat pracuje tyle samo co ja. - szybko zaprzeczyła. - Po za tym nie denerwuj mnie. Dziś już wyczerpałeś swój limit.
- A czym tak królewnę zdenerwowałem, hmm? - jego ton głosu był przesiąknięty ironią.
- Po cholerę leciałeś ?! Wysłałabym po ciebie drugi samolot. - powiedziała rzucając dokumenty na blat.
      Kubek pod wpływem uderzenia podskoczył.
- A czemu miałem nie lecieć ? Czemu tak bardzo chcesz żeby nie poznał twojego ojca ? - zapytał.
      Podeszła do swojej walizki podręcznej po czym wyjęła z niej teczkę.
- Dlatego ! - powiedziała rzucając mu zawiązaną na białą kokardkę teczkę. - Mój ojciec to bardzo niebezpieczny człowiek! A tak kończyli ludzie którzy z nim zadarli. - usiadła na swoje miejsce. - Jeśli będziesz chciał się zwinąć z lotniska daj znać. Pójdziesz bokiem, a jak chcesz poznać mojego ojca, to nie przeszkadzaj mi w pracy.
      Kątem oka widziała jak przegląda zdjęcia. Wiedziała, że tego się nie spodziewał. Krwawe " dziwne wypadki ". Zdjęcia długich, bolesnych agonii swoich znajomych i przyjaciół, wrogów i obcy jej ludzi. Każdy z nich cierpiał niebotyczne męki. Męki jakich nikt nie potrafi sobie wyobrazić.



      Tak okrutnych zdjęć nie widział nawet w swojej pracy, która też do najbezpieczniejszych nie należy. Każde następne było co raz bardziej okrutne, krwawe i nie dla oczu. Spojrzał na Sakurę, która wróciła do swojej pracy. Długopis pod wpływem ruchów jej ręki gładko poruszał się po papierze.  
      Ona była córką bezlitosnego człowieka. Dla niego było to nie pojęte, ale każdy ojciec kocha swoją córkę. Nagle doszło do niego jedna z zgubionych części tej całej układanki.
- To On cię zniszczył. To twój ojciec sprawił że ode mnie odeszłaś. Twój ojciec pozbawił cię uczuć i skazał na psychiczne cierpienia. - stwierdził dla niego fakt oczywisty. - Mylę się ?
         Gdyby tego nie zobaczył nadal tkwił by w tym samym miejscu.
     Kiedy padły jego pierwsze słowa, jej ręka przestała pisać, a tylko mocniej zacisnęła się na długopisie. Dzielnie podniosła głowę, patrząc mu w oczy. Podszedł do niej i usiadł koło niej. Oparł łokcie na swoich kolanach, splótł ze sobą dłonie po czym oparł o nie czoło. To było dla niego dużo informacji, dużo za dużo.
- Sakura... - zaczął podnosząc głowę.
- Powiedziałam ci już w Francji, ode mnie się niczego nie dowiesz. Nie możesz zrozumieć, że ta gra nie jest dla ciebie ? - spytała, po czym wstała złożyła zdjęcia i włożyła je do teczki, by po chwili schować je w to samo miejsce.
- Powiedziałaś również, że od ciebie się niczego nie dowiem, a pokazałaś mi zdjęcia. - stwierdził patrząc na nią uważnie.
- Uchiha i tak dobrze oboje wiemy, że widziałeś już te zdjęcia, więc nie rób ze mnie kretynki. - powiedziała po czym wyciągnęła inną teczkę, czerwoną. Otworzyła ją po czym zaczęła czytać. - Uchiha, Sasuke, lat 25, agent CIA, żonaty... Jest tego więcej. - spojrzała mu w oczy w których czaił się gniew. - Wiedziałam o tobie wszystko odkąd wsiadłam do tego samolotu. - powiedziała rzucając mu teczkę. Po czym otworzył ją, a tam była historia jego życia. - Prezent od tatusia...- powiedziała akcentując pogardę na ostatnim wyrazie.
- Twój ojciec szybki jest. Ale nie myśl że ochraniam osobę, której nie znam. - powiedział grzebiąc w telefonie. - Co prawda wszystkiego nie przeczytałem, ale to nie znaczy, że kiedyś tego nie zrobię. Haruno, Sakura, lat 25, prawniczka, bezdzietna,..
- Nie masz tam jednej informacji. - powiedziała śmiejąc się. Spojrzał na nią zdziwiony. - Ale poznasz ją dopiero na miejscu. - uśmiechnęła się pod nosem, po czym wróciła do pracy.
      Coś przeoczyli, coś bardzo istotnego. Teraz już nic z tym nie zrobi, musi czekać aż wylądują. W tej chwili czas zaczął się właśnie dłużyć...

      Lądowanie...W końcu...pomyślał przeciągając się. Spojrzał w kierunku Sakury, która zaczęła pakować swoje rzeczy do torby. Pomimo tego, że była wiosna noce w Konoha bywały chłodne, a w tej chwili Słońce już chowało się za horyzontem, a gdzie tu jeszcze do domu. Założył bluzę po czym, pomógł Haruno jak gentlemen założyć swoją. Podziękowała po czym kierowała się w kierunku walizki podręcznej, niestety i tu uprzedził ją Uchiha.
- Pomogę ci jako twój chłopak. - powiedział.
      Różowo włosa uśmiechnęła się tylko i szła w kierunku wyjścia. Kiedy pilot otworzył drzwi na przeciwko nich, parę metrów dalej stały samochody o który opierał się jej ojciec i dwóch jego osiłków. Kierowali się w ich kierunku.
- Witaj Córciu. - powiedział jej Ojciec. Córka nie chętnie przytuliła się do ojca.
- Witaj Tato. - powiedziała znużona.
- Tamten samochód jest wasz. Pokierujesz Sasuke do nas albo do siebie. - powiedział po czym zaczął odchodzić w kierunku samolotu. - A! Sakura....- spojrzała na swojego ojca. - Neji wrócił z Yurą i Naną. - po czym szedł do samolotu.
      Kiedy Sasuke wyciągną walizki z luku bagażowego, który jest pod pokładem. Zatrzymał się przy nim jej ojciec.
- Wiem, że nie jesteś jej chłopakiem. Wiem, że jesteś jej ochroniarzem i wiem również, że masz żonę. Znam Sakurę i dobrze wiem, że nie zrobiła by tego żadnej kobiecie,. Wiem o czymś o czym ty nie wiesz i z tego wynika, że Ona nigdy nie zrobiła by tego, nie zdradziła by nikogo. - powiedział po czym wsiadł do samolotu.

      Jechali już od jakiegoś czasu. Z Lotniska do domu jej rodziców był ładny kawałek. Kiedy tylko były światła zawsze kątem oka spoglądał na nią. Siedziała w ciszy wpatrując się w okno.
- Sasuke...- zaczęła kiedy skręcali. Zostało jeszcze coś około godziny, a za oknem było już ciemno.  
      Widać było, że zastanawia się czy zadać to pytanie lub coś powiedzieć.
- Hm ? - mruknął na zachętę.
- Wtedy kiedy zemdlałam...- zacisną mocniej dłonie na kierownicy. - przyszedłeś do kancelarii w jakiejś sprawie. O co chodziło ?
      Odetchną z ulgą.
- Chciałem się poradzić. - odpowiedział kłamiąc jak z nut. Kiedy nie patrzył w jej oczy, twarz mógł jej powiedzieć wszystko, lecz kiedy człowiek patrzył jej w twarz, oczy nie sposób było ją okłamać. Usta same chciały mówić najszczerszą prawdę, choć by nie wiem jak by była bolesna.
- W jakiej sprawie ? - dążyła temat.
- yyy...testament. - spojrzała na niego zmartwionym wzrokiem. - Nie jestem chory i nie planuje zejść z tego świata niż za co najmniej 50 lat. - powiedział śmiejąc się. - Po prostu mam te swoje 25 lat. Mam żonę i dziecko. Czas pomyśleć o jakim zabezpieczeniu ich, bo mimo że ja nie chcę zejść nie później niż za 50 lat to nie znaczy, że los i życie ma takie same plany co do mnie jak Ja. - widział jak Sakura kiwnęła głową. - Sakura...- uznał, że to dobry moment. - Twój tata wie że nie jestem twoim chłopakiem...
- Wiem. - wcale go to nie zdziwiło.
- Sądzi, że nie jesteś zdolna do zdrady. Wie o Gar'ze ( nie wiem czy dobrze jak by co to mnie poprawcie.? dop.aut. ) - stanęli na światłach, po czym spojrzał na Sakurę, która jako znak zaprzeczenia pokręciła głową.
- Sasuke ...
- Hmm ?
- Wtedy kiedy zemdlałam...- czuł się jakby miał Déjà vu - pamiętam, że wyszłam z gabinetu, upadałam na podłogę i poczułam jak ktoś mnie łapie zanim dotknę ziemi... - jego najgorsze obawy potwierdziły się - widziałam czarne włosy i czarne oczy. Miu takich nie ma. Deidara jest blondynem, chyba, że może zmieniać kolor włosów w sekundę, ale jak odwoził mnie na lotnisko było blondynem i wtedy kiedy z tobą rozmawiał przed moim gabinetem też. - powoli analizowała. - Itachi dawno temu wyszedł...To byłeś Ty, prawda ?
      To była jego jedyna chwila słabości.
- Tak. To byłem Ja. - odpowiedział. Nie wiedział czy w ten sposób przyznał się do słabości.
- Dziękuję. - powiedziała i to było ostatnia z ich rozmów w samochodzie.
***Sakura***
      Od razu pojechali do domu matki Sakury. Kobiety od dawna się nie widziały. Kiedy wchodziła do ogromnego domu w jakim niegdyś mieszkała, powracały do niej dobre wspomnienia. Jej ojciec od dawna zajmował wysokie stanowisko w urzędzie. To był premierem czy Ministrem Spraw Zagranicznych. Te same korytarze, może tylko odrobinę odświeżone.
      Jej rodzicielka przyjęła Sasuke o wiele przyjaźniej niż jej ojciec,ale tłumaczyła to sobie tym, że to też jest ojciec, a Ona jest nadal jego małą córeczką. W domu swoich rodziców posiedzieli może z godzinę. Po czym postanowili jechać od razu do Sakury, gdyż stwierdziła, że Sasuke nie może się pokazać żonie zmęczony i nie ogarnięty. U niej przebierze się, skorzysta z łazienki, prześpi i dopiero rano zjawi się u siebie w domu.
      Dom prezentował się bardzo estetycznie. Drewno i ciepłe kolory, a do tego trochę szklanych powierzchni, to połączenie dawało niesamowity efekt.
- Neji ! Jestem w domu. - krzyknęła kiedy weszła do domu.
      Po chwili z schodów które są na przeciwko drzwi wejściowych zszedł mężczyzna. Miał On długie brązowe włosy i białe oczy. Ubrany w czarne spodnie od garnituru i śnieżno białą koszulę prezentował się niesamowicie elegancko.
- Sakura. - powiedział po czym porwał kobietę w ramiona i okręcił w okół własnej osi. - Mamy gościa. - zauważył kiedy postawił kobietę na podłodze.
- Tak. - potwierdziła. - Neji to Sasuke, mój ochroniarz o którym ci wspominałam. Sasuke to Neji, mój mąż. - potwierdziła wpatrując się w twarz swojego męża.
- Miło mi cię poznać. - powiedział Neji wyciągając dłoń w jego kierunku, którą po chwili uścisnął zszokowany Uchiha. - Kolacja w lodówce. Dzieci śpią, zmęczone wycieczką, a Ja idę do biura, czegoś zapomniałem. - powiedział zakładając marynarkę i biorąc aktówkę która stała przy drzwiach. - Będę za jakąś godzinę. - pocałował ją delikatnie w policzek. - Zamknij drzwi. - powiedział wychodząc.
- Zaskoczony ? - spytała wchodząc do salonu i stawiając walizkę przy kanapie. Po czym włożyła dłoń do kieszeni w wyjęła pierścionek zaręczynowy i obrączkę, wkładając je na swoje miejsce.
- Nie było w tych informacjach o tobie, że jesteś zamężna. - powiedział wchodząc za nią.
- Nie było, ponieważ nadal mam swoje nazwisko. W stanach posługuje się Haruno, a w Konoha Haruno-Hyuga. - powiedziała idąc do kuchni. - Chodź. Zjemy coś.
- Czekaj. Kiedy byłaś w szpitalu gadałem z Naruto ! - krzyknął. - On twierdził, że nigdy nie wyjdziesz za mąż. - powiedział.
- Po pierwsze nie krzycz. - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Po drugie nie mylił się. Nigdy nie wyjdę za mąż, ponieważ już jestem mężatką. Po trzecie nikt z Stanów nic nie wie, oprócz Hinaty. - postawiła dwa talerze pełne kanapek na stole.
      Usiadła na krześle obok niego, po czym upiła łyk herbaty.
- Wytłumacz mi jedno. - Spojrzała na niego oczekując dalszej wypowiedzi. - Skąd ta twoja zjechana psychika ? - zapytał.
      Jej organizm na chwilę staną. Serce i mózg, przestały pracować, jak za każdym razem kiedy zadaje jej to pytanie.
- Nie uważasz, że to moja sprawa. Po za tym Tsunade nie wie o tym, że JUŻ mam męża, a co za tym idzie nie masz obowiązku już mnie chronić. - powiedziała dokańczając kanapkę. - Pokaże ci pokój gościnny, tam znajdziesz ręczniki i własną łazienkę. - dopiła herbatę po czym wzięła bagaż podręczny. - Zostaw moją walizkę, weźmie ją Neji. Weź swoją.
- Dlaczego nie mieszkasz z Neji w Stanach lub tutaj ?
- Hmm...Ponieważ Yura i Nana chodziły tu do przedszkola, miały swoje koleżanki, nie chcieliśmy im robić zbyt dużej zmiany, tak nagle. Poczekamy aż trochę podrosną. - powiedziała wchodząc po schodach. Weszli na hol gdzie po każdej stronie znajdowały się dwie pary drzwi. W ten sposób ściany korytarza były idealnie podzielone na trzy części. - Pokój gościnny to drugie drzwi po prawej stronie. - po czym weszła do pierwszych drzwi.
      W pokoju szybko wzięła prysznic w ich wspólnej łazience, po czym ubrała się w swoją ulubioną piżamę - krótkie szare dresowe spodenki i czarna bawełniana bluzka na ramiączka. Rozpakowywała swoją walizkę podręczną, kiedy wszedł Neji. On. Jej mąż. Schronienie, którym niegdyś był. Kiedy zauważyła jak wniósł jej walizkę i postawił koło niej, podziękowała mu.
      Przyjrzała się dokładnie jego twarzy i ubraniu. Zdjął koszule po czym rzucił ją na łóżko kiedy wszedł do łazienki. Po woli podniosła ją i przystawiła do swojej twarzy. Znów ją czuła. Kobieta, która zajęła jej miejsce. Usiadła na łóżku wciąż trzymając biały materiał w dłoni. Nie wiedziała ile czasu spędziła w takiej pozycji. Z transu własnych myśli wybudził ją dźwięk otwieranych drzwi łazienkowych.
- Sakura ? Co się stało, że płaczesz ? - zapytał, kucając na przeciwko niej. Jego długie szare spodnie i biała bawełniana koszulka znów były idealnie pasujące do niego, takie charakterystyczne.
- Znów u niej byłeś. - stwierdziła. - Znów byłeś u tamtej kobiety. - starała się być twarda, taka jak na sali sądowej, ale to nie była sala sądowa. Tu nie było przysięgłych i sędzi, których trzeba było przekonać. Nie było oskarżyciela, którego trzeba było pokonać i dowieść mu, że jej klient był niewinny zarzucanego mu czynu. Była Ona i On. Żona i Mąż.
- Byłem w biurze, Kochanie. - powiedział, chciał zetrzeć łzy z jej twarzy, ale odtrąciła jego rękę.
- Nie kłam. Proszę cię, nie kłam. - szepnęła wstając z jego połowy łóżka.
- Nie kł....
- Kłamiesz ! - krzyknęła przerywając mu, a jej ból przełamał wszelkie tamy, które wstrzymywały łzy. - Byłeś u tej łajzy ! - patrzył jej prosto w oczy.
- Myślisz, że nie wiem o Garze ? - zapytał wściekły. Spojrzała na niego zdziwiona. - Sypiasz z nim. - wycedził przez zęby.
- W jego ramionach szukałam tego czego nie znalazłam u ciebie, a dlaczego tego nie znalazłam? Bo oddawałeś to wszystko tej kobiecie. Kobiecie która zajęła moje miejsce w twoim sercu. Oddałeś jej wszystko co miałam - Ciebie, mojego męża. A z Garą przespałam się trzy razy i za każdym razem czułam się bezpieczniejsza niż we własnym domu. - powiedziała zjeżdżając po ścianie i ukrywając twarz w dłoniach. Podszedł do niej. Czuła jego obecność. Czuła jak chciał ją przyciągnąć do siebie i przytulić, ale za miast tego delikatnie ujął jej nadgarstki, odsłaniając tym twarz.
- Sakura, spójrz mi w oczy. - powiedział. - Proszę, Sakura. - Ujął jej twarz w dłonie. - Sakura..- skierowała swoje pozbawione szczęścia zielone tęczówki na jego śnieżne oczy. - Nie byłem u żadnej kobiety, teraz. Byłem. Tak to prawda, ale wtedy gdy to się wydarzyło. Byłem kompletnie pijany i nadal nie mogę sobie wybaczyć, tego co wtedy zrobiłem, a potem znalazłem się w ramionach innej kobiety, ale  n i g d y więcej to się nie zdarzyło. - powiedział. Widziała w jego oczach prawdę. - Kocham tylko jedną kobietę na świecie, moją żonę która trzy lata temu mnie poślubiła. - powiedział pomagając jej wstać. Była od niego dużo niższa. - Nigdy nie pozwoliłbym by jakaś inna płeć piękna zabrała mnie tobie. Zapamiętaj, to proszę. - powiedział.
- Jak ja mam teraz sobie wybaczyć? Zdradziłam cię....Kocham cię, ale odsuwałeś się ode mnie. Byłeś coraz dalej, a ja potrzebowałam ciepła....
-  Byłem coraz dalej bo nie wiedziałem jak ci to powiedzieć. - przyciągną jej ciało do siebie po czym mocno przytulił - Zapomnijmy o tym. To się nigdy nie wydarzyło. - szepnął jej na ucho.
      Już miała coś powiedzieć, kiedy ciszę przerwał przeraźliwy dziecięcy krzyk. Sakura i Neji szybko wybiegli z pokoju na hol, gdzie natknęli się na Sasuke w drzwiach. Był ubrany podobnie do Hyug'i. Czarne długie spodnie do snu i szara bawełniana koszulka prezentowały się świetnie.
      Sakura wbiegła do drzwi na przeciwko ich sypialni, a Neji - na przeciwko Sasuke.
- Yura, Skarbie. - podbiegła do łóżka na którym zobaczyła siedzącego, skulonego chłopca w wieku czterech lat, po czym mocno go przytuliła. - Ćśśś...- szeptała kiedy usłyszała jego płacz. Chłopczyk wtulił się w matkę jak by chował się w najbezpieczniejsze miejsce na ziemi, w swój azyl. - Ćśśś...Yura, skarbie, powiedz mamie co się stało ?
      Dziecko powoli się uspokajało przez kołyszące ruchy jego matki i otulające go jej ciepłe ramiona.
- Pani Zjawa mi się śniła. - szepnął.
- Oj, chyba muszę powiedzieć pani zjawie, żeby nie dręczyła mojego synka w snach bo się do niej przejdę. - powiedziała wesołym tonem.
      Chłopczyk kiwnął główką.
    Chwilę jeszcze pokołysała go w ramionach, a gdy zauważyła, że chłopczyk śpi, położyła go z powrotem pod kołderkę. Pocałowała go w czoło i odgarnęła jego średniej długości, gęste czarne włosy, po czym na paluszkach wyszła z pokoju, cicho przymykając drzwi.
      Kiedy wyszła na korytarz Sasuke nadal stał oparty o framugę.
- Zejdź na dół,  my też za raz zejdziemy to się ciepłego mleka napijemy. - szepnęła.
      W odpowiedzi dostała kiwnięcie głową po czym mężczyzna zszedł na dół, a Ona weszła do pokoju obok.
- Mama za chwilę przyjdzie tylko uśpi Yurę. - szeptał Neji do Nany - Trzy letniej dziewczynki.
- Już jestem. - szepnęła kiedy wchodziła do pokoju. - Dawaj całusa i idziemy spać bo nas za raz krasnoludki pogonią. - jej wesoły ton roznosił się po pokoju.
- Ale ja się krasnoludków nie boję...- powiedziała dziewczynka obrażonym tonem.
- Krasnoludki doniosą Mikołajowi, że Nana nie śpi i co będzie na święta - Rózga. - szepnął Neji.  
      Dziewczynka spojrzała na niego czarnymi oczami.
      Sakura uśmiechnięta pocałowała ją w czoło i odgarnęła włoski z czoła.
- Dobranoc królewno. - szepnęli Neji i Sakura w tym samym czasie, po czym oboje wyszli zostawiając lekko uchylone drzwi.
- Chodź na dół napijemy się mleka z Sasuke. - zaproponowała Sakura.
- Z chęcią. - powiedział, po czym poczuł jak palce różowo włosej wplatają się między jego.
***Sasuke***
      Co tu się wyrabia ?! Mąż ?! Żona!? Kim jest Nana i Yura ?!. Te pytania ciągle chodzą mu po głowie. Nie zdawał sobie sprawy, że nie tylko on ułożył sobie życie.
      Po chwili oczekiwania usłyszał kroki na schodach. Opierając się o blat w kuchni, spojrzał w ich stronę.
- Nie wiedziałem gdzie jest garnek, a mleko już wyjąłem. - powiedział cicho.
      Zielonooka uśmiechnęła się po czym zaczęła wszystko przygotowywać.
- Yura miał zły sen. - wytłumaczył Neji.
- Kim jest Yura i Nana ? Jeśli mogę spytać. - zapytał. Dziwnie się z tym czuł, pytając swoją byłą dziewczynę i jej męża.
- Yura to nasz czteroletni synek, boi się zjawy, której kiedyś się naoglądał w bajkach. Zmieniliśmy mu już bajki, ale no...potrzeba czasu. - powiedziała Sakura.
- Synek mamusi. - stwierdził biało oki. - Nana to nasza trzy letnia córka. Kiedy Yura się budzi, Nana również, a wtedy nie chce już spać, bo twierdzi, że się wyspała. A rano jak jest niewyspana to nadal hardo twierdzi że jest rześka i pełna energii. Czasem trzeba postraszyć Mikołajem i rózgą na święta. - dokończył Neji
- Córusia tatusia. - powiedziała Sakura. - Ale charakterek ma po mnie, to fakt.
- Jaki owoc taka skórka, jaka matka taka córka. - powiedział Sasuke. - Będziesz miał ciężko mając takie dwie w domu.
      Na co wszyscy troje się zaśmiali cicho. Lecz Sasuke coś się nie zgadzało, nie wiedział tylko co.


Od autorki: Mam nadzieje, że notka się wam spodoba. Rozdziałem "...ale to nie była sala sądowa..." na tym blogu otwieram nowy rok 2015, może to późno bo mamy już 23 stycznia, ale chcę wam życzyć szczęśliwego nowego roku, żeby wszystkie wasze plany i marzenia się spełniły. Do zobaczenia w następnym rozdziale. Liczę, że wyrazicie swoją opinię, gdyż jest to dla mnie ważne. :) 

3 komentarze:

  1. Hejooo :D
    Rozdział świetny :P
    Kurczę, ale się porobiło! Masakra, oczywiście pozytywna! :D
    Neji?! Serio?! Neji!? Tego się nie spodziewałam ! Szok :P
    I dzieci?! To mnie zagięłaś! XD Ogólnie rzecz biorąc cały rozdział czytałam z otwartą buzią, ale chyba o to Ci chodził xD
    Trochę szkoda mi Sakury, dziewczyna ma nieźle zrytą psyche..
    Obydwoje dużo przeszli i mają porządne dziury na sercu.
    Ale coś mi tam nie gra...jestem ciekawa jak to się wyjaśni :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WItam witam :D
      Dziękuję, cieszę się że ci się podoba :)
      Wiem, że tego się nie spodziewałaś, dlatego On jest mężem Sakury. : )
      Ma nieźle zrytą psychikę, ale ktoś jej pomoże się z tym uporać i z czasem dowiemy się dlaczego jej psychika ma taki stan a nie inny....
      Mają, a na Sasuke czyha kolejna rzecz, która nie będzie należała do miłych.
      Wiesz mi też coś nie gra, ale dam radę popatrz od początku opka.
      Następny rozdział pojawi się pewnie jakoś w lutym :)
      Buziaki :*

      Usuń
  2. Ja już wiem co nie gra ! Co prawda posiedziałem trochę na tym, bo musiałem przejrzeć wszystkie wpisy, ale l i c z b y się nie zgadzają ! :) Hana....Taka mała różnica, a tak wiele wnosi do sprawy.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki, że doceniasz moje starania. Mam nadzieje że zawitasz tu jeszcze nie raz...:)

Followers