Poprawiony
Bar zaczynał się zapełniać ludźmi. Za
oknami widać było chmury zwiastujące nocny deszcz. Mimo że była piękna wiosna
wieczory nadal należały do tych chłodniejszych. Zmrok już dawno zapadł, a na
ulicach zaczynały świecić się latarnie. Waszyngton niesamowite miasto. Miasto
władzy. Miasto, w którym każdy z przyjaciół coś osiągnął. Hinata razem z
Naruto są zaręczeni. Dziewczyna jest chirurgiem, a Naruto anestezjologiem. Nikt
nie sądził, że ten roztrzepany blondyn, w końcu przejrzy na oczy i zobaczy dziewczynę
siedzącą obok niego, która kocha go od szkolnej ławki, a co dopiero tego, że
skończy ciężkie studia medyczne. Za to Ino z Sai’em są parą, co
jest całkowitą anomalią. Sai był i jest osobą cichą i zdystansowaną, a blondynka, to wulkan energii, osoba towarzyską i troszeczkę roztrzepana. Oboje są jak ogień i woda, ale jak
mówi stare przysłowie przeciwieństwa się przyciągają. Oni są znakomitym tego potwierdzeniem.
Blondynka jest pisarką, a brunet prowadzi galerie sztuk pięknych. Patrząc na czwórkę
swoich przyjaciół, których znała od młodości nie mogła uwierzyć, że aż tak
bardzo się zmienili odkąd ostatnio się widzieli, lecz co się dziwić minęły trzy
długie i pracowite dla nich lata. Czas pełen porażek jak i zwycięstw.Wzlotów i upadków. Ale jak ktoś kiedyś powiedział. Człowiek upada i się podnosi. Jedni nazywają to gimnastyką, inni sensem życia.
- A ty Sakura ? Co u ciebie ? - zapytał Naruto,
wyrywając ją z zamyślenia. Cztery pary oczu skierowały się na nią.
- Nic nowego...- powiedziała mieszając w szklance.
- Nieprawda, Sakura. - stwierdziła Hinata - Kiedy się widzieliśmy byliśmy na ostatnim roku
studiów więc opowiadaj. Minęły trzy lata, u każdego coś się zmieniło. - Hinata miała to do siebie, że choćby było bardzo
źle jej uśmiech potrafił zdziałać cuda. Człowiek nie bał się otworzyć, czuł się
tak bezpiecznie pod jej okiem. Ciężko wypuszczają powietrze składała zdania w
głowie.
- Skończyłam studia prawnicze. Prowadzę kancelarię
" Haruno Company".
- To nie jest ta najlepsza kancelaria w stanach ?-
wtrącił się Sai. Sakura skinęła głową z uśmiechem. - No to masz się czym
chwalić. – Mimo, że o tym wiedziała to pozostawiła to bez odzewu. Po prostu dobrze wykonywała swój zawód. Nie
uważała tego za coś wielkiego. - Naruto chodź na lotki. - powiedział Sai chcąc
dać dziewczynom pogadać samym.
- No dobra. Co ci chodzi po głowie ? Nawet nie
mów, że nie wiesz o co chodzi. - powiedziała Yamanaka, gdy tylko chłopaki
odeszli na odpowiednią odległość od stolika.
- Tak jak Sai powiedział, prowadzę jedną z dwóch
najlepszych kancelarii prawniczych w stanach więc zawsze mam coś na głowie. -
powiedziała z uśmiechem. - Dziewczyny zdrowie, za nasze szczęście i spełnione
marzenia. - Hinata, Ino i Sakura wzniosły szklanki do góry po czym wypiły cała
zawartość naczynia.
***
Dzień jak każdy inny. Słoneczny, co oznacza, że rodziny spędzają ten czas w parkach, basenach i innych miejscach. Dla Sakury Haruno osoby, która od początku swojej kariery wygrała większość swoich sprawy w sądzie oznacza to kolejny dzień w biurze. Mimo, że ciałem była nad papierami to myślami zastanawiała się czego chce od niej Itachi Uchiha, szef z konkurencyjnej kancelarii. Wstała z krzesła po czym podeszła do szklanej ściany, która ciągnęła się od podłogi do samego sufitu. Za oknem było widać cudowny widok drapaczy chmur. Za godzinę wybije godzina o której prosił by przyszła do jego kancelarii. O ile można było to podciągnąć pod prośbę. Patrząc na zegarek usłyszała dźwięk telefonu, który stał w rogu jej biurka.
- Słucham Mio ? - zapytała się swojej sekretarki.
Kobieta była bardzo uprzejmą osobą w podeszłym wieku. Bardzo ją lubiła i jej
ufała.
- Pan Sai chcę się z Panią widzieć. - powiedziała
swoim uprzejmym tonem. Sakura zakończając połączenie kierowała się ku wyjściu z
pomieszczenia.
- Cześć Sai, zapraszam do mnie. - mężczyzna zaczął
się kierować w stronę jej gabinetu. - Mia, zadzwoń pod ten numer i powiedz Panu
Uchiha, że nie będę mogła przyjść na spotkanie, niech się umówi na inny termin.
- powiedziała podając kobiecie żółtą kartkę. Wracając do gabinetu poprosiła
także o zaparzenie dwóch kaw.
- Cieszę się że wszystko uzgodniliśmy. -
powiedziała Sakura, ściskając jego dłoń.
- To raczej ja się cieszę, że będziesz trzymała
pieczę prawną nad galerią. - powiedział z uśmiechem. Niespodziewanie drzwi się
otworzyły, a przez nie wszedł mężczyzna. Jego kruczoczarne włosy i oczy
nadawały mu nieprzyjemną aurę niebezpiecznego człowieka, osoby, która dąży do
celu po trupach. Aktówka i szyty na miarę garnitur świadczyły o statusie
społecznym, a także pewnie o oczekiwaniu że cały świat będzie u jego stóp.
- Przepraszam Pani Sakuro, ale powiedział, że nie
będzie czekać. Wezwać ochronę? - powiedziała Mia kiedy doszła do mężczyzny.
- Itachi Uchiha. Mahomet nie chciał przyjść do
góry, to góra przyszła do Mahometa. - powiedział stojąc w drzwiach. Haruno zdziwiona
całym tym zajściem patrzyła się na Sai’a, Mia, a skończywszy na osobie, która w
arogancki sposób wtargnęła do jej gabinetu.
- Dziękuję, Sakuro jeszcze raz. Będziemy w
kontakcie. - powiedział Sai, po czym szybkim krokiem opuścił gabinet czując zbliżające się kłopoty.
- Pan sobie chyba żartuje. - Kpina w jej głosie
była wyczuwalna z czterech mili - Mia
proszę wróć do recepcji. Pan także. Jeśli Pan tego nie zrobi oskarżę Pana o wtargnięcie.
- powiedziała z charyzmą i śmiertelną powagą na twarzy.
- Czy to jest szantaż ? - Irytacja na jego twarzy
była tak widoczna jak czarna plama na białym tle. Różowo włosa patrzyła na
niego z uśmiechem po czym się zaśmiała.
- Nie, to nauka dobrych manier, których Panu brakuje.
Tak jak telefonem, gdyż to osoba zainteresowana przychodzi do kogoś, a po
drugie mężczyzna do kobiety. Po za tym nie jestem Pana dziewczynką na posyłki, a
teraz proszę wyjść. - powiedziała wskazując dłonią drzwi. Po niecałych dziesięciu
sekundach usłyszała trzask zamykanych drzwi. Nie sądziła, że tak łatwo pójdzie.
Gdy wracała za biurko drzwi znów się otworzyły.
Tym razem znaczniej delikatniej, a do pomieszczenia weszła Mia z kopertą w dłoni.
Podała ją Pani Adwokat mówiąc, że przyszła rano. Sakura podziękowała i zasiadła
za swoim biurkiem. Oczywiście otrzymała telefon, że Pan Uchiha czeka i jest
bardzo zdenerwowany, ale w ogóle się tym nie przejmowała. Pozbierała dokument
wkładając je do odpowiednich teczek z numerami spraw sądowych, by następnie
zawiązać zamknięcie na kokardkę. Odkładając zakończone sprawy na regał, a nadal
trwające do szuflad biurka. Gdy sięgała po list, w oczy rzuciła jej się pieczęć
Zjednoczonych Stanów Ameryki. Czytając jej źrenice rozszerzały się jeszcze
bardziej z każdym przeczytanym zdaniem.
***
- Dzień dobry. Do Pani Sakury Haruno ? – zapytał
czarno włosy mężczyzna.
- Windą i na ostatnie piętro. - powiedziała z
uśmiechem kobieta w recepcji.
Kancelaria Haruno znajdowała się w wieżowcu. Całym
wieżowcu, czego się w ogóle nie spodziewał. Nie sądził, że ta latająca za nim
dziewucha będzie tak szanowaną osobą. Ponoć bardzo mądrą, bystrą i piękną
osobą. Wracał pamięcią do wspomnienia kiedy ostatni raz ją widział... to było
chyba na pierwszym roku studiów. Szczupła, wysoka kobieta z długimi różowymi
włosami spiętymi w kitkę, z głęboką zieleń oczu, która potrafiła odebrać mowę
swoim pięknem. Wychodząc z windy zobaczył brata siedzącego w fotelu i tupiącego
nerwowo nogą.
- Co ty tu robisz ? - zapytał Sasuke, nie
rozumiejąc tego dlaczego jego brat tu jest. Itachi widząc brata przestał tupać na
chwilę nogą.
- Mam sprawę do Pani Haruno, ale nie chce mnie
wpuścić, a jak tam wszedłem to dała kazanie i pogroziła oskarżeniem o wtargnięcie.
- Sasuke widząc brata o mało co nie parsknął śmiechem, za to obdarzył go
cynicznym uśmiechem. No Sakura, masz charakterek...pomyślał.
- Ma klienta w gabinecie ? - pokręcenie głowy
brata dało mu odpowiedź. Oj Sakura, Sakura...Podszedł do sekretarki z
uśmiechem i stoickim spokojem. - Dzień Dobry. Ja do Pani Sakury Haruno.
- Był Pan umówiony ? - zapytała miło kobieta w
podeszłym wieku. Jej długie jeszcze brązowe włosy były staranie upięte w
wysokiego koka.
- Nie, ale może Pani Haruno mnie przyjmie. -
powiedział mężczyzna. Kiedy kobieta sięgała po słuchawkę spostrzegła, że
Starszy Uchiha kieruje się znów w kierunku drzwi szefowej. Kiedy tak szedł
szybkim krokiem nie zauważył jak Sasuke podstawił mu nogę w wyniku czego padł
jak długi przed sekretarką. Wnet z gabinetu, do którego po raz drugi próbował
wtargnąć tego dnia Itachi, wyszła różowo włosa kobieta w czarnych gustownych
wysokich szpilkach, szarej ołówkowej spódnicy i białej koszuli. Sasuke zdawał sobie
sprawę, że na pewno się zmieniła, ale nie sądził, że aż tak. Cały czas
pochylając się nad zieloną teczką kierowała się w jego stronę. Dopóki nie
dostrzegała Itach’iego. Zaśmiała się perliście.
- Panie Itachi sądziłam, że ma pan o sobie większe
mniemanie niż poziom podłogi. Proszę wstać i zaczekać aż skończę, a jeżeli nie
chcę Pan czekać i znów wtargnąć do mojego biura proszę się umówić wtedy
poproszę konserwatorów o wyjęcie drzwi z zawiasów będzie Panu łatwiej. -
powiedziała z Ironią, omijając leżącego bruneta. - Mia, gdzie są stażyści ? - Czy
Ona mnie ignoruje ? Przecież stoi obok mnie, a zachowuje się jak by mnie nie
widziała.
- W konferencyjnej. – różowo włosa szybko
skierowała się w tamtą stronę. Gdy tylko weszła do konferencyjnej, wybiegło
około 20 młodych przyszłych prawników. Gdy Sakura udzielała im reprymendę, wciskając
po trzy akta sprawy do przeanalizowania i poprawienia błędów. Na jej czole pulsowała
mała żyłka spowodowana obijaniem się stażystów, którzy powinni ciężko pracować
nad aktami żeby udowodnić, że dostali się tu nie bez powodu. - Proszę
Pani. Pan Uchiha pyta się czy może się z panią widzieć teraz.- Usłyszała kiedy wracała
do gabinetu
- Dobrze, ale za chwilę wpierw zapraszam Pana
Itach’iego. - powiedziała ku ucieszę długowłosego, który zaraz za nią szedł. -
A i Mio...Zrób mi kawę.
- Ile łyżeczek cukru ? - zapytała kobieta, na co
szefowa pokazała jej cztery palce u dłoni i znikła w swoim gabinecie. - Na
pewno chcę się Pan z nią dziś widzieć ? - spytała pewnego siebie Uchih'y. Na co
ten jedynie w odpowiedzi skiną głową i zasiadł w fotelu w którym przed chwilą
siedział jego brat.
- Ile najwięcej słodzi ? - zadał nieoczekiwane
pytanie kobiecie.
- Pięć..
- To rzeczywiście ma zły dzień. - powiedział na co
ta jedynie przytaknęła.