- Obejdzie się.
Widział, że odwlekała. Nie chciała o tym mówić, ale On musiał poznać prawdę. Ma już dość wodzenia go za nos i dowiadywania się wszystkiego od innych.
- Sakura... - zaczął
- Wiem, wiem. - westchnęła, po czym opróżniła szklankę. - Nie powiedziałam ci jeszcze wielu rzeczy. Wiele też pominęłam. - wstała po czym na palcach podeszła do biurka gdzie stała butelka z bursztynowym płynem. - Pamiętasz od czego to się zaczęło ?
- Od tego, że dowiedziałaś się o swojej adopcji. Ojciec zaciągnął cię do tajnej jednostki. Zerwałaś ze mną kiedy musiałaś wyjechać na długą misję, która suma summarum nie okazała się taka długa.
- Masz dobrą pamięć. - uśmiechnęła się.
- Jak każdy prawnik. - skinęła głową, po raz kolejny dolewając do szklanki.
- Na misji zostałyśmy z Hinatą złapane. Kiedy wyciągali z nas informacje, byłyśmy w jednym pokoju. Pierwszą wzięli Hinate. Wisiała podwieszona do sufitu za ramiona i okładali ją jak worek treningowy. Widziałam, że długo już nie wytrzyma. Krzyknęłam, że to ja wiem więcej niż Ona. Ona była tylko dla zmyłki. Natychmiast ją odwiązali i jak worek ziemniaków rzucili pod ścianę, a ja zajęłam jej miejsce. - zostawiła szklankę na biurku, a ze sobą wzięła samą butelkę i usiadła w krześle na przeciw biurka - Mnie nie okładali. Bawili się nożami. Zrobili sobie ze mnie kartkę, a nóż był kredką. - jej oczy były zaszklone - Cieli ubranie. Cieli skórę na plecach. Skórę na głowie. Wkładali czubek noża pod paznokcie. - jej ciało przeszły dreszcze.
Widział ile ją to kosztowało. Widział ile wkładała energii by mu to powiedzieć.
- Sakura...Jeżeli nie dasz rady mówić o tym co się tam działo, powiedz tylko o tym czego nie mówiłaś, ale pomiń....
- Nie. Nie, Sasuke to za długo mnie dręczy. Chcę pokonać to. Jeżeli dowiesz się wszystkiego zrozumiesz dlaczego Hinata funkcjonuje w miarę normalnie, a ja nie daję sobie rady z własnym życiem jak to zgrabnie określił Naruto. - otarła łzę - Odłamywali paznokcie. Cieli tam gdzie było najwięcej neuronów czuciowych. Cieli tak by zadać największy ból. Mimo wszystko nie wyjawiłam żadnych informacji. Gdy tylko Itachi po nas przyszedł, ledwo żyłyśmy, ale z nadzieją, że zobaczymy jeszcze naszych bliskich, uciekłyśmy. Nie miałyśmy nic do stracenia, jak wtedy myślałyśmy. Ewentualnie i tak byśmy zginęli i nikt by nas nie szukał. Byliśmy już daleko od miejsca gdzie nas przetrzymywano. Nagle dostałam krwotoku. Hinata starała się mi pomóc. Itachi także, ale Ona także wtedy zaczęła krwawić. Traciłyśmy kontakt z rzeczywistością. Byłyśmy przerażone i bliskie omdlenia z wykrwawienia. Wtedy zobaczyłyśmy światło helikoptera. Itachi załadował mnie i Hinate do kosza. Wciągnęli nas na górę, a potem jego. Wtedy urwał się mi film. - pociągnęła potężny łyk - Obudziłam się w szpitalu. Itachi poinformował mnie, że jestem w ciąży i że dziecku nic się nie stało. Spytałam się go co z Hinatą. Powiedział, że Ona nie wiedziała o swojej ciąży i niestety ją straciła.
Nie mógł uwierzyć, że to wszystko mogła być rzeczywistość. Nie wierzył, że te kobiety tyle przeszły.
- Kiedy poszłam do Hinaty Naruto już tam był. Znał całą prawdę. Hinata powiedziała mu od razu. O poronieniu. O tym co przeszła. Pomógł jej stanąć na nogi. Ich smutek wypełniał całą salę, a ja czułam, że to moja winna. Sama zaproponowałam Hinacie tą misję, ale tylko dlatego, że wiedziałam. Wiedziałam, że jeśli coś się stanie to razem coś wymyślimy. Nie sadziłam, że nas złapią. Nie wierzyłam w to....- przetarła czoło dłonią.
- Dlaczego ty nie zadzwoniłaś? - spojrzała mu w oczy
- Ja...nie potrafiłam. Nie byłam na tyle silna by do ciebie zadzwonić. Nie od razu po tym jak się wszystkiego dowiedziałam i chyba też trochę nie wierzyłam, że przyjdziesz. Bałam się, że jeśli się dowiesz to powiedział byś, że to nie twoje dziecko.Później, jak już wszystko sobie poukładałam poszłam do ciebie. Ale jak to było każdy wie. - uśmiechnęła się smutno.
Krążyła palcem po szyjce butelki.
- Potem poszłam do biura. Ja, Hinata i Itachi dostaliśmy ochronę. Nie mieliśmy nic do powiedzenia. Polowano na nas. Na nasze rodziny. Na wszystkich. Uzupełniając papiery w biurze dostałam kolejnego krwotoku. Lekarz zalecił mi leżenie do końca. Do mojej ochrony został przydzielony Neji. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że Yura to twój syn. Jak tylko się urodził, Neji uznał ojcostwo. Mieliśmy układ, a że z czasem przybliżyliśmy się do siebie to inna kwestia. Dlatego Yura został z Neji w Konoha. Był bezpieczny, lecz to nie znaczy, że był bez ochrony. Mój własny syn był bardziej bezpieczny z obcym mężczyzną niż z własną matką - zaśmiała się smutno - Pod przykrywką pobraliśmy się i tak jakoś było przez lata. - uśmiechnęła się od swoich wspomnień - A z tym ślubem to też była jazda bez trzymanki.
- Jak to ? - wziął od niej butelkę i nalał sobie do szklanki
- Ślub miał być lipą. Całkowitą lipą. W świetle prawa nigdy nie mieliśmy być państwem Hyuga. Osoba udzielająca nam ślubu miała być podstawiona. Ale coś tam się wydarzyło i nie dotarła. Moja biologiczna matka, nie chcąc mnie denerwować, nie mówiąc nic nikomu załatwiła kapłana. Prawdziwego. Po fakcie dowiedzieliśmy się już jak wychodziliśmy z budynku i zobaczyliśmy agenta, który miał być naszym księdzem. Spojrzeliśmy wtedy na siebie przerażeni. Potem na księdza. Padło wtedy jedno święte słowo ." O kurwa. " - zaśmiała się do swoich wspomnień.
Sasuke słysząc historię ich ślubu także się zaśmiał. Takiego pecha jak Ona miała, to nie miał jeszcze nikt w historii Stanów Zjednoczonych Ameryki i Konohy w jednym. Gdyby skondensować jej pecha w probówkach mielibyśmy broń masowego rażenia.
Widział jak na powrót spoważniała i spojrzała mu w oczy.
- Itachi nie wiedział, że to ty jesteś ojcem. Pytał się, ale nie odpowiedziałam. Zorientował się trzy lata temu, gdy złożył niezapowiedzianą wizytę w Konoha. Zdziwił się, gdy otworzyła mu mniejsza kopia ciebie i od tamtej pory wiedział, ale byłeś już po ślubie. Jak tylko zobaczył Yurę, chciał wracać i ci powiedzieć. Zatrzymałam go i zabroniłam. Zakazałam mu mówić ci o tym, pisać. Wiedziałam i Ja, i On, że powinieneś się tego dowiedzieć ode mnie. Zawarliśmy układ. Jeżeli to samo nie wypłynie, to gdy Yura skończy dziesięć lat sama ci powiem.
Pociągnęła dużego łyka z butelki, krzywiąc się połykając ciecz.
- Dlaczego każdy mówi na Yurę "cud"? Rozumiem, że dziecko to dar i tak dalej...
- Bo jest cudem - przerwała - Kiedy byłam w ostatniej klasie liceum, dowiedziałam się że mojej jajniki nie produkują żadnych komórek. Ani jednej. Żaden z dwóch. Lekarze nie dawali mi nawet najmniejszych szans urodzenie dziecka. Mówili mi wprost, że to nie możliwe. Że nigdy nie będę mogła mieć dzieci. - westchnęła - Nie zauważyłeś, że nigdy nie bałam się, że zajdę w ciążę? Nawet kiedy robiliśmy wszystko spontanicznie...
Jak teraz o tym myślał to fakt faktem było tak jak mówiła. Może głupio robili, ale żadne z nich wtedy o tym nie myślało.
- Tymczasem rozstaję się z tobą. Jadę na misję. Dowiaduje się, że jestem w ciąży i prawie ją straciłam. - zaśmiała się żałośnie - Lekarz mówi, że dzień w którym się rozstaliśmy był dniem w którym zaszła w ciążę. Parę godzin później byłam już na misji, a dzień wcześniej mieliśmy bardzo gorącą noc.
Wstała i podeszła do okna. Dotknęła, swoim pomalowanym na krwistoczerwony kolor paznokciem, zimnej szyby.
- Boję się, że kiedy jestem w jego pobliży coś się stanie. Zostanie porwany, lub inna straszna rzecz. Nawet nie chcę o tym myśleć - ukryła twarz w dłoniach - Boję się kiedy jest blisko mnie. Boję się kiedy jest daleko ode mnie. - przeczesała ręką włosy - Nie zostawiłam go dla tego, że chciałam, a dlatego, że zależało mi na tym, żeby był bezpieczny. Żeby nie musiał z ochroną chodzić do przedszkola, tylko jak każde normalne dziecko.
Nurtowała go jeszcze jedna sprawa. Nie był pewny czy zapytać, ale byli w takim momencie, takiej sytuacji, że nie liczyło się nic oprócz prawdy. Wypił duszkiem całą szklankę i zapytał wprost :
- Co z Garą ?
Spojrzała w jego stronę z lekkim zdziwieniem w oczach.
- Nic. Nie spotykamy się. - westchnęła - Jego żona błagała bym oddała jej męża. Oddałam co jej. Nie swojego nie ruszam, chyba że samo do mnie przyjdzie. A co z twoją żoną i dzieckiem ?
- Niedługo byłą żoną. - wstał i podszedł do niej.
- Sasuke. Co z dzieckiem?
Stali na przeciw siebie mierząc się spojrzeniem.
- Którym ? Yurą czy tego, które nie wiem czy jest moje? Zresztą nawet nie wiem czy Yura jest tak na prawdę mój. - nie wiedział czemu to powiedział.
Cofnął się o krok, po czym wychylił prosto z butelki dużego łyka bursztynowej substancji. Kiedy spojrzał na jej twarz wiedział, że mówiąc ostatnie zdanie zadał jej słowny policzek.
- Sakura...
- Znalazłam ci adwokata. Nie będę cię reprezentować, gdyż gdyby ktoś się dowiedział, że m o ż e s z mieć drugie dziecko - wyraz uświadamiający jego wątpliwości prawie że wypluła z ust - na pewno by to wykorzystał.
- Sakura...
- To prawdziwy rekin rozwodowy - po raz kolejny mu przerwała.
Widział jak wstała i zaczęła chować butelkę z bursztynowym płynem.
- Sakura ! - krzyknął mają dość bycia ignorowanym.
- Czego ? - warknęła równie miło co On.
- Chcę testu na ojcostwo. Jeżeli wyjdzie, że Yura to mój syn - zażądam pełnych praw rodzicielskich. Zażądam uznania mnie jako jego ojca w sądzie.
Jedno zdanie sprawiło, że jej świat runął jak rozbite lustro dając w efekcie wiele lat nieszczęścia.
- Gdzie ? - szepnęła łapiąc się dłonią ściany. Grunt usuwał jej się spod nóg. - GDZIE ?!?! - krzyknęła na całe swoje gardło.
- W sądzie, jeżeli nie dosłyszysz! - odparł równie wyraźnie.
- Jeżeli nie wierzysz, że Yura to twój syn to spójrz w lustro lub idź do okulisty! Po za tym jestem tego na sto procent pewna, że jest twoim synem!
- Skąd?!
Jedno czego zawsze była pewna to to, że rodzina Uchiha zawsze była dumna. Zawsze spokojna. Zawsze opanowana. Zawsze zachowywała zimną krew w najgorszych sytuacjach, najbardziej stresujących. Zawsze wszystko miała przemyślane. Tymczasem sam Sasuke Uchiha uświadamia jej, jak bardzo może się mylić. Pierwsza łza spłynęła po jej policzku, zaczęła już spokojniejszym tonem:
- Zawsze dawałam ci szansę wyjaśnienia. A kiedy przyszło tobie zrobić to co ja robiłam...Nagle stałam się najgorszą kobietą na świecie. Nawet nie chciałeś posłuchać, że nie odeszłam do innego...Tu masz badanie twojego ojcostwa. - powiedziała opanowanym głosem zakładajac szpilki. Słone łzy spływały po policzku.
- Sakura... - szepnął, spoglądając na teczkę. Dopier zdał sobie sprawę jaką broń wytoczył. O ile do tej pory był to zwykłe armaty i pociski. O tyle on w tej chwili wytoczył broń chemiczną. I nie było już odwrotu - Boże...Sakura przepraszam.
- Przepraszasz, teraz kiedy trzymasz potwierdzenie? Powiedziałam ci dlaczego Yura jest cudem, o którego się boję. Przepraszasz... - prychnęła z sporą ilością zawodu - Wiedziałam już w chwili kiedy przyszłam wtedy do ciebie.
Stała się uosobieniem królowej lodu. Zimna. Oschła. Surowa. Nie znająca litości. A przede wszystkim smutna. Smutna za brak jego wiary. Chciał zrobić krok w jej kierunku. Ona się cofnęła. Przywołała windę. Ubrała płaszcz. Wzięła torbę, po czym weszła do windy.
- Wsiadaj. Nie zostawię cię tu. Za dużo tu rzeczy dla sądu. - warknęła.
Zgarnął płaszcz i wszedł do windy. Oparł się o ścianę. Pod wpływem nieznanego sobie impulsu zatrzymał windę i zamknął ją w swoich ramionach.
- Przepraszam, że zwątpiłem. Przepraszam, że zwątpiłem. Przepraszam, że zwątpiłem. - powtarzał jak mantrę.
Szarpała się. Chciała się wydostać. Jej zapał bym coraz mniejszy. W końcu jej torba upadła na podłogę, a jej ramiona objęły go. Po paru minutach odsunęła się od niego.
- Zaraz zemdleję. - powiedziała
- Teraz ?
Niestety odpowiedzi na swoje pytanie już nie uzyskał. Czuł jak jej ciało opada bezwiednie w jego ramiona. Włączył windę. Wziął jej torbę i ją samą w ramiona. Pamiętał jak przyszedł pierwszy raz do niej. Też wtedy zemdlała. Pierwszy się przy niej znalazł. Pierwszy zadzwonił po pogotowie. Pierwszy ją zauważył. Pierwszy ją pokochał. Ale sam nie wiedział co będzie dalej.
Wszedł do domu z nią na rękach. Torbę upuścił zaraz za drzwiami. Hałas sprowadził natychmiast Neji'ego.
- Co się stało? - zapytał zdziwiony, że różowowłosa wojowniczka nie stoi na swoich, według niego zagrażających życie wysokością, szpilkach.
- Nic. Tylko... - spojrzał na twarz różowowłosej - rozmawialiśmy.
Wszedł do salonu i położył ją na kanapie. Delikatnie zdjął z niej płaszcz. Zsunął z jej stup buty i przykrył ją kocem, który leżał na oparciu.
- Gdzie Yura?
- Śpi. Jak byś nie zauważył jest już około 3 czy 4. - Neji spojrzał na twarz Sakury - Dlaczego płakała?
- Dziękuję, że się nim zaopiekowałeś. - odgarnął jej z czoła kosmyk. - A płakała dlatego, że jestem dupkiem wszech czasów.
Od Autora:
Moi kochani. Wiem, że dziś jakoś tak mało szczęśliwie, ale no...powinno już być lepiej:)
Chciałam wam także życzyć szczęśliwego nowego roku. Spełnienia marzeń i wszystkiego czego pragniecie.
Dziękuję także osobom, które komentują. A także które czytają, ale jeszcze nie zdecydowały się skomentować. :)
Pozdrawiam i do zobaczenia :)
poniedziałek, 28 grudnia 2015
czwartek, 5 listopada 2015
13. " Oni będą zbyt mili, by to powiedzieć..."
Dla Blackrose, za...za długo by wymieniać :D
Choć przede wszystkim za to że jest.
- Szkoda, że wymieniłaś wszystkich. - powiedział Itachi, kiedy siedzieli już w jej gabinecie. Spojrzała na niego wymownie. - No co? Starali się chociaż. Nie to co ci poprzedni.
- Argument, że ktoś był niepoczytalny, a parę godzin później podejmował logiczne i sensowne decyzje, był desperacją. - stwierdziła pakując teczkę do torby. - A tak w ogóle, to co się takiego wydarzyło, że nadal tu jesteś? Dłużej niż Sasuke, który się zmył zaraz po rozprawie. - już otwierał usta, żeby użyć tego samego argumentu co poprzednio - Tylko nie mów, że chcesz omawiać akta rozwodowe, bo nie ma tam nic do omawiania. Ta wymówka była dobra przy Sasuke. Kawa na ławę, Itachi.
Pokój na parę minut wypełniła całkowita cisza. Starali się wyczytać coś z swoich twarzy, mowy ciała, ale oboje zbyt dobrze wiedzieli jak wyglądać, żeby ciało mówiło "nic".
- Okey. - poprawił się na krześle. - Chodzi o sprawę rozwodową Sasuke. Tak przyznał mi się do niej. Sakura martwi mnie jedna rzecz. - westchnął - Jesteś matką jego dziecka. Jeżeli to wyjdzie. Według mnie będzie konflikt interesów, co dla mnie dałoby niesamowite pole do manewru i obróciło to przeciwko tobie i Sasuke. Boję się, że jeżeli będziesz go reprezentować to rozwód będzie z jego winy.
-Wiem Itachi. Dlatego szukam mu znakomitego adwokata. Mam nawet jednego na oku, ale to się okaże. Możesz być spokojny, nie pracuje u mnie.
- Cieszę się, że o tym pomyślałaś.
Pokój przeszył dźwięk telefonu.
- Tak?
- Pani Haruno. Pan Akasuna zaprasza panią dziś o 16.30.
- A na kiedy umówiłaś Sai'a Hino?
- Na jutro o 14.15
- Przyślij do mnie Deidar'e. Dziękuję Mi'o. - odłożyła słuchawkę.
- Znowu szukamy nowych stażystów. - spojrzała na zegarek. 16.00 - Itachi, muszę cię przeprosić, ale wypadło mi niespodziewane spotkanie.
- Nie ma sprawy. Rozumiem. Po za tym też muszę się zbierać.
Z ręką na klamce zatrzymała go jeszcze na chwilę.
- A tak z czystej ciekawości. - spojrzał na nią. - Co jest między tobą a Emmą ?
Swój wzrok skierował na podłogę i uśmiechnął się do swoich myśli.
- Kocham ją. - powiedział to patrząc Sakurze prosto w oczy.
- A ona o tym wie? - pokręcił głową. - To może jej to powiedz.
- Dziś mam taki zamiar. Okey. Lecę. Do widzenia Pani Haruno. - trzy ostatnie wyrazy wymówił już poza gabinetem.
- Do widzenia Panie Uchiha.
- Wzywała Pani Haruno. - znikąd pojawił się Deidara.
- Znajdź nowych stażystów. - podała mu stos teczek z jej biurka. - Nie mam na to czasu, ani chęci. Zanieś te dokumenty do sądu. - podała kolejną teczkę. - Zapoznaj się z tą sprawą. Jeżeli będziesz uważał, że dasz radę - dostaniesz ją. A teraz wyjdź.
- Dziękuję Pani Haruno.
Spojrzała przez okno. Pogoda nie należała do najlepszych, ale jakoś da radę. Wzięła płaszcz, torbę i opuściła biurowiec.
- Witaj Sakuro.- czerwono włosy mężczyzna wstał jak tylko weszła do jego gabinetu - Usiądź proszę.
- Dziękuję. - usiadała i spojrzała Sasori'emu prosto w twarz.
- Co cię do mnie sprowadza? - uśmiechnął się - Nie sądzę, żeby to były sprawy prywatne, zważywszy że Uchiha jest w mieście. - zapukał końcówką długopisu dwa razy o blat biurka.
- Masz rację. Nie jestem tu w sprawach prywatnych. Słyszałam, że jesteś najlepszym prawnikiem od rozwodów. - skinął głową. Skromny jak zawsze. - Mam dla ciebie ciekawą sprawę. - podała mu teczkę. - Na razie nie ma tam nazwisk. - przeglądał dokumenty. - Kobieta zdradziła męża. Mają wspólne dziecko i pod znakiem zapytania jest to czy to dziecko jest jego. Ona chce rozwodu z jego winy. On z jej. Szykuje się wyciąganie brudów. Mężczyźnie zależy, żeby to wszystko szybko się skończyło i z wynikiem korzystnym dla niego.
- Hmm... - westchnął. Podniósł wzrok z akt. - Dlaczego sama się tym nie zajmiesz? Nie zmęczyłabyś się nawet. - przyjrzał jej się uważniej - Chyba że...Nie możesz się zająć tą sprawą.
- Nie mam już czasu. Mam za dużo spraw. Po za tym niedługo zaczynają się studia. Mam tam ponoć wykładać. - Udawała, że bardziej interesujące są jej paznokcie niż jego domysły. - To jak bierzesz czy nie ?
Bitwa na spojrzenia i .... - Biorę, pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Kolacja pojutrze o 20.
Kiedy przeszła próg domu usłyszała śmiech. Męski. Żeński. Dziecięcy. Zamknęła cicho drzwi. Odstawiła torbę na stoliku w przedpokoju, po czym najciszej jak potrafiła weszła do Salonu.
To co zobaczyła wprawiło ją w niebotyczne wyrzuty sumienia. Sasuke siedzący na kanapie z Yurą i opiekunką do dziecka, którą zatrudniła rano. Z boku wyglądali jak rodzina. Typowa rodzina spędzająca zwyczajny dzień, po pracy. W tej chwili poczuła żal za te wszystkie lata kiedy Yura jej potrzebował, a Ona ze strachu uciekła do Stanów. Żal za to, że okłamywała go tyle lat. Żal za to, że kiedy przyszła powiedzieć Sasuke, że spodziewa się jego dziecka dała się zbyć. Poczuła jak po policzku spływa jej łza. Nadal jej nie zauważyli - czuła się jak duch, jak nie proszony gość. A wiadomo, gość jak ryba - szybko się psuje.
Nagle jej telefon zwrócił uwagę wszystkich.
- Sakura ... Mama ... Pani Haruno
Szybko wyszła z salonu i odebrała telefon.
- Halo ? - otarła łzę
- Sakura? - usłyszała znajomy głos.
- Kto mówi?
- Miło, że nie poznajesz swojej najlepszej programistki.
- Hej Hana. Przepraszam, ale miałam ciężki wieczór. Co się stało?
- Potrzebuje twojej porady prawnej.
Widziała jak Sasuke idzie w jej kierunku.
- Zaraz będę. - schowała telefon do kieszeni. - Zostaniesz jeszcze z Yurą? Chciałabym z tobą porozmawiać jeszcze później.
- Nie ma problemu, zostanę. Wszystko w porządku?
- Tak. Dziękuję. - zgarnęła torbę i wyszła.
Nie wiedział nawet kiedy się pojawiła. Nie wiedział jak wiele widziała. Wiedział jedno. Muszą porozmawiać jak na dorosłych przystało. W końcu mają już swój wiek i nie są nastolatkami z szkoły. Każdy z nich ma swój bagaż doświadczeń. Mniejszy lub większy, ale mają. Czas go wykorzystać.
- Mama już wyszła? - usłyszał głos z dołu.
- Miała coś jeszcze do załatwienia. - wziął chłopca na ręce.
- Ale wróci?
- Wróci. - uśmiechnął się, choć sam nie był pewny tego co mówi.
- Panie Uchiha, Ja muszę już iść. - powiedziała opiekunka, z torebką w dłoni.
- W porządku. Ile płacę za opiekę? - zapytał.
- Pani Sakura już wszystko uregulowała. - i kolejna kobieta wyszła z domu.
- To co robimy? - spytał wesoło.
- Baja ! - krzyknął chłopczyk wesoło.
- Dobra, dobra. Baja. Ale jaką ? - potargał chłopcu czarną jak smoła czuprynę.
- Epola Lowcowa.
- Epoka Lodowcowa - poprawił mężczyzna śmiejąc się.
Weszła do szklanego budynku w środku miasta. Szła tak dobrze znaną sobie drogą. Pracownicy powoli zaczęli wychodzić do domu. Zachowywała się jak automat. Ciałem była teraz w windzie, która jechała na odpowiednie piętro, ale duchem była w domu. Nadal stała i patrzyła jak siedzą na kanapie. Wiedziała, że muszą porozmawiać, ale tak bardzo się bała tej rozmowy. Tak bardzo bała się mu spojrzeć w oczy. Tak bardzo bała się prawdy.
Wyszła z windy i nadal z głową w chmurach weszła do dobrze znanego sobie gabinetu.
- Dlaczego mnie to nie dziwi - stwierdziła jak tylko zamiast jednej osoby zobaczyła cztery.
- Też nam cię miło widzieć. - stwierdził Naruto.
- Musimy porozmawiać. - dopowiedziała Hinata.
- Nigdy więcej nie przyjadę, bo potrzebujesz porady prawnej. - zdjęła płaszcz i zawiesiła na krześle, siadając na przeciwko krótkowłosej blondynki.
- Martwimy się o ciebie. - jej niebiesko-zielone oczy były pełne troski.
- Ale nie ma o co. - uśmiechnęła się - Radę sobie.
- Nie o to chodzi... - blondynka zaczęła palcami wybijać rytm. Spojrzała na siedzących na kanapie i fotelach znajomych. - Nie będę owijać w bawełnę i powiem wprost. Cała sprawa rozbiega się o to, że ostatnimi czasy zachowujesz się jak bachor. Rozwydrzony, infantylny dzieciak, który nie ma za grosz rozumu.
- Słucham? - prawniczkę dosłownie wbiło w krzesło.
- Z racji tego, że oni będą zbyt mili żeby ci to powiedzieć to powiem to ja. - odezwała się po raz pierwszy Emma. - Uważam, że przewróciłaś świat czteroletniego dziecka do góry nogami, zbyt szybko. Wszystko się posypało. Okey. Ale ty zamiast jak matka stanąć i bronić świata własnego dziecka ty je rozbiłaś na jeszcze mniejsze części mówiąc mu, że mężczyzna który był jego wzorem, mężczyzna z którym mieszkał od kąd pamięta, mężczyzna którego nazywał tatą - jest dla niego obcym człowiekiem, a jego nowego tatę pokazujesz mu na zdjęciu. Parę dni później ich sobie przedstawiasz. Nie pytasz dziecka czy tego chce...
- O przepraszam ! - broniła Sakura - Spytałam się.
- Przed drzwiami gabinetu Itachi'ego - zauważyła Hinata - Nie chciał cię zawieść.
- Krótko mówiąc. Martwimy się o ciebie, bo ostatnio wykonujesz nie przemyślane ruchy. - podsumował Naruto.
- Uważasz, że jestem zbyt miła? - spytała Emmę, Hana. - Widać, że jeszcze mnie nie poznałaś.
- To co powinnam według was wtedy zrobić? - westchnęła - Zdaję sobie sprawę co zrobiłam, ale nie widziałam innego wyjścia. Sasuke chyba by nie chciał czekać tyle czasu...
- A skąd możesz wiedzieć czego by chciał ? - spytał Naruto uparcie wpatrujący się w widok za oknem. - Nie powiedziałaś mu nawet, że jesteś z nim w ciąży. Nosiłaś jego dziecko pod sercem nawet nie wspominając mu o tym słowem. A parę lat później przedstawiasz mu jego syna. - wstał i podszedł do okna.
- Próbowałam mu powiedzieć...
- Sakura...- przerwał jej - Każdy z nas dobrze wie, że gdybyś c h c i a ł a mu powiedzieć to żadna siła by cię nie powstrzymała. Zrobiłabyś scenę na pół uczelni, ale nie dałabyś mu się zbyć. Nie dałabyś się odprawić z kwitkiem "wracaj do tamtego". Krzyczałabyś, że tamten jest w tobie. - warknął. - Ty najzwyczajniej nie chciałaś mu tego powiedzieć! Tak się sprawa ma!
Nie wiedziała co powiedzieć. Wiedziała, że było w tym trochę prawdy. Może więcej niż trochę, ale nigdy nie sądziła, że któryś z jej znajomych powie jej to wprost.
- Naruto. - szepnęła wpatrzona w plecy przyjaciela.
- Nie wiem co z tym zrobisz. Odsuwając od tego wszystkiego Yure. Wywróciłaś życie mojego przyjaciela o 180' i nie mam zamiaru grać dobrej miny do złej gry. W tej chwili nie jesteś moją przyjaciółką. Nie jesteś nią. Nie jesteś Sakurą. Jesteś jej jakąś marną podróbką. Nie wiem co się z tobą stało. Może i na sali sądowej jesteś jak brzytwa i radzisz sobie z wszystkim, ale nie radzisz sobie z własnym życiem. Daj znać jak wróci moja przyjaciółka.
Huk zamykanych drzwi spowodował, że podskoczyła na krześle.
- Sakura. Przepraszam cię za niego..- zaczęła Hinata.
- Daj spokój. Powiedział prawdę. - powiedziała wpatrzona w swoje palce - Zrobiłam niezły bajzel, a nie mam bladego pojęcia jak go posprzątać.
- Wydaje mi się, że z Yurą to nie wiele zrobisz. Teraz musisz tylko wyjaśnić sobie wszystko z Sasuke. Ustalcie jakieś dni w których on będzie u niego. Nie od razu na całe noce czy dnie. Stopniowo. Tak żeby w ich wspólnym czasie było coraz mniej ciebie. - blondynka odłożyła długopis, którym się bawiła - Yura musi zobaczyć, że ufasz Sasuke, że w jakiś sposób jest on dla ciebie ważny. Musisz dać temu wszystkiemu czas. Z Yurą musisz także nawiązać nową więź. I nie oddalaj się od tego cudu co cię spotkał.
Spojrzała blondynce w oczy, po czym wstała. Zabrała płaszcz, torbę i wyszła. Hinata już wstawała, żeby iść za nią.
- Zostaw ją. - powiedziała Hana.
- Musi wszystko sama przemyśleć. Poukładać sobie w głowie. - dopowiedziała Emma.
- Mam wrażenie, że wy się polubicie. - zauważyła Hinata znów siadając.
Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie w porozumieniu.
- Czas spać, nie sądzisz? - spytał chłopca widząc jak przeciera piąstką oczy, po drugiej części Epoki Lodowcowej.
Wszedł do sypialni Sakury. Wyciągnął z torby chłopca jakąś piżamę. Po chwili jego syn leżał już w łóżku.
- Zostaniesz ze mną dopóki nie zasnę? Boję się ciemności. - cichy i niepewny głos zatrzymał go w drzwiach
Wszedł do pokoju i położył się obok. Chłopiec natychmiast się w niego wtulił. Niepewnie położył dłoń na plecach dziecka.
Kiedy chłopczyk poprosił go o zostanie, widział siebie w jego wieku, jak prosił ojca o to samo, ale on wtedy wyszedł. Zostawił małego chłopca przestraszonego, samego w ciemnym pokoju.
Drugą dłoń włożył pod poduszę i poczuł coś papierowego. Ostrożnie wyciągnął dłoń razem z obiektem zainteresowania. Jakie było jego zdziwienie kiedy okazało się, że jest to ich wspólne zdjęcie. A właściwie dwa. Nie wiedział kiedy pierwsze było zrobione. Za to drugie pamiętał dokładnie. Byli wtedy jeszcze na studiach. Oboje szczęśliwi. Pełni miłości. Patrząc na to z perspektywy czasu wiedział, że źle zrobił kiedy przyszła do niego porozmawiać, po rozstaniu. Widział, że była blada. Zmęczona. A w oczach było widać tęsknotę i miłość, ale był mądrzejszy od wszystkich. Sądził, że to miłość do "tego drugiego". Nie chciał przyjąć do wiadomości, że odeszła od niego nie dlatego, że znalazła innego, a dla jego bezpieczeństwa. Nadal nie mógł uwierzyć, że był tak głupi. Choć w sumie może kochała już "tego drugiego", choć był jeszcze w niej. Spojrzał na chwilę na syna, po czym znów skierował wzrok w stronę zdjęcia. Miał takie samo w portfelu. Zawsze miał je przy sobie. Na każdym zadaniu. Nie raz kiedy sądził, że się nie uda, że polegnie - wyciągał to zdjęcie...
Jego myśli przerwał dzwonek do drzwi. Zerknął na chłopca. Spał jak przysłowiowy suseł. Zostawił zapaloną lampkę i wyszedł z pokoju.
- Tylko się nie pruj. Yura usnął. - powiedział kiedy ledwo otworzywszy drzwi zobaczył blond czuprynę.
- Nie ma problemu. - powiedział normalnym tonem, po czym wszedł do środka.
- Co ty taki przybity? Hinata pogoniła cię za zbyt dużą ilość zjedzonego ramen'u?
- Bardzo śmieszny Uchiha jesteś. Ubaw po pachy. - zironizował przyjaciel. - Musimy porozmawiać.
- O czym? - powaga w głosie przyjaciela pojawiła się także u niego.
- O Sakurze i Yurze. - odparł przyjaciel
- O czym chcesz rozmawiać w związku z nimi ? I czy Sakura nie powinna przy tym być?
- Sakura zapewne pije teraz w jakimś barze, jak ją dobrze znam.
- Słucham? - szok w jaki wprawiło go to co powiedział mu przyjaciel był niepojęty. Sakura, którą znał nigdy nie topiła...niczego w alkoholu. - Ona była samochodem.
- Nie przerywaj tylko, a się dowiesz dlaczego. - westchnął i oparł się o blat w kuchni - Sakura niby pojechała do firmy swojej przyjaciółki....
Siedział i słuchał jak zaklęty. Nie zdawał sobie sprawy, że to wszystko wywołało reakcje jej przyjaciół. Naruto mówił, a z każdym jego słowem powstawała wielka pustka. Czarna dziura. W tej chwili niebo powinna przeszyć błyskawica. Ziemia powinna się rozstąpić. A on powinien ulotnić się jak kamfora. Ponieważ po raz pierwszy Sasuke Uchiha nie rozumiał dlaczego ludzie mieszają się tam gdzie nie powinni. Oni sami by sobie poradzili. Trochę by to zajęło, ale nie uważał by potrzebne było takie atakowanie Sakury. Wystawianie jej przed szereg.
- Czekaj. Po cholerę Wy się w to mieszacie?To nie jest wasza sprawa. Nie rozumiem także dlaczego używacie dla Yur'y synonimu "cud" ?
- To powinna powiedzieć ci Sakura. Musicie sobie wiele wyjaśnić. Zbieram się. - odwrócił się przy samych drzwiach - Neji będzie za 5 min. Zadzwoniłem do niego żeby został z Yurą, a ty poszukaj Sakury. Najbliżej będzie jej biurowca.
Ledwo za Uzumaki'm drzwi się zamknęły, a już się otworzyły. Jednak zamiast blondyna był brunet.
- Gdzie Yura? - zapytał od wejścia.
- Śpi w pokoju Sakury. Dzięki. - założył czarny płaszcz.
- Sasuke...- westchnął - Z dobrej woli ci nie powie, ale jak przyciśniesz dowiesz się dlaczego Ona tak bardzo boi się być w jego pobliżu.
W pobliżu jej biurowca... Myślał stojąc przed głównym wejściem. Rozejrzał się dokładnie, gdy nagle zobaczył jej samochód, na parkingu koło budynku. Obrócił się z uśmiechem w stronę wejścia. A może tak "w " biurowcu. Bliżej się nie da. Zapukał w szklane drzwi, żeby zwrócić uwagę ochroniarza.
- Czego? - warknął mężczyzna ubrany na czarno.
- Pani Haruno dzwoniła bym przyszedł, ponieważ ma problem z aktami. - skłamał łagodnie. Myśląc nad kolejnymi wiarygodnymi.
- Uprzedzała, że się Pan pojawi. - wpuścił go. Słucham? Uprzedzała?
- Znam drogę. - powiedział kiedy strażnik szedł za nim.
O tej porze, winda wydawała się strasznie głośna.Ponura. Przerażająca. Jak z horror'ów. Ledwo drzwi się otworzyły, a wiedział, że Ona tu była. Rzucona torba na biurko sekretarki. Płaszcz na fotelach dla klientów i szpilki koło niego. Zdjął swoje okrycie wierzchnie i rzucił koło płaszcza Sakury. Wszedł do jej gabinetu. Zastał ją pół leżącą na kanapie, gdzie niegdyś zakładając szpilki kazała mu iść po jedzenie dla niej. Natomiast teraz przytulała do siebie szklankę z bursztynowym płynem, wpatrzona w niebo za oknem.
- Nie za mocne ?
Usiadł za jej biurkiem. W ten sposób z bezpiecznej odległości mógł ją obserwować.
- Za słabe, żeby wszystko ogarnąć. Choć chyba nie ma na tyle silnego alkoholu by znieczulić mnie na to wszystko. - jej twarz oświetlona była przez światło dochodzące z latarni i księżyca.
- Musimy porozmawiać. - stwierdził
- Wiem. - szepnęła - Kto jest z Yurą, kiedy ty jesteś tu?
- Neji. - uśmiechnął się - Naruto był. Wiem co się wydarzyło, ale wiem też, że parę rzeczy możesz wyjaśnić tylko Ty. - spojrzała na niego - Wiadomo, że po kilku godzinnej rozmowie z Hinatą dowiedziałbym się paru rzeczy, ale po pierwsze nie było by to wszystko, po drugie chcę prawdę poznać od ciebie.
- Nalej sobie. Przyda ci się.
Od Autorki: No to co..Trzynastka za nami. Wiem, że miała pojawić się we wrześniu, ale nie miałam czasu. Rozumiecie, okres szkolny. Sprawdzian. Kartkówka. To coś innego. Postaram się w tym miesiącu dodać jeszcze jedną, ponieważ jestem wam winna jedną notkę. No cóż zobaczymy jak szybko będzie się pisać. A teraz...Zadanie bojowe dla was. Sakura będzie mówić prawdę. Co chcielibyście się dowiedzieć. Nie wszystko będzie, ale może coś...Uwzględnię wasze poprzednie komentarze ( Spokojnie...Pamiętam o nich. )
Silentaqua. Zadowolona? Może Sasuke nie pokazał tej strony, którą chciałaś zobaczyć, ale...Mam nadzieje, że cię zadowoliłam. Daj znać :)
Blackorose. Dziękuję ci istoto, że jesteś bez ciebie nie było by tej notki.
Notka jest dlatego, że wasze komentarze przychodzą mi na skrzynkę, więc mimo, że Martyxs usunęła komentarz - ja go przeczytałam.
Warunek na 14 jest taki sam. 5 k o m e n t a r z y.
To co widzimy się niedługo, nie ? :)
Nie całuje, bo się pochorowałam, a l e ściskam wszystkich czytelników. Tych których widzę ( czyt. komentują) i tych których nie widzę.
Nie całuje, bo się pochorowałam, a l e ściskam wszystkich czytelników. Tych których widzę ( czyt. komentują) i tych których nie widzę.
czwartek, 1 października 2015
12. "Haruno, ty tyranie"
Wyszedł. Po prostu wyszedł. Wiedziała, że był na skraju cierpliwości. Sama go tam zaprowadziła, ale nie sądziła, że wyjdzie. Inni musieli by się starać nie wiadomo jako, a Ona nic nie robiąc osiągała najlepsze wyniki w wyprowadzaniu Sasuke z równowagi.
Spojrzała na Itachi'ego, który skinął głową i wyszedł za Sasuke.
- Gdzie długopis? - zapytała.
Tsunade podała jej rzecz o którą prosiła. Metalowa część długopisu dotykała już papieru kiedy zadzwonił telefon.
Spojrzała przepraszająco na Tsunade i Neji'ego. Podała mężczyźnie długopis i spojrzała na ekran.
Sai.
- Cześć. Co ta....
- Mam problem. - wtrącił mężczyzna, nie dając jej dokończyć grzecznościowego zdania - Jestem w areszcie. Komisariat trzynaście.
- Już jadę. - schowała telefon do kieszeni - Przeczytałeś? - skierowała swoje pytanie od Neji'ego. Mężczyzna skinął głową. - Podpisałeś? Super. Zabieram papierki. Podrzucę je jutro, albo dam Itachi'emu, bo teraz muszę iść.
- Sakura! - krzyknęła Tsunade.
- Sai jest na komisariacie trzynastym. - doprała szybko. - Neji zamij się Yurą. Masz klucze do mojego dom. - rzuciła mu klucze, kiedy wchodziła do windy. - Tsunade zna adres. - drzwi się zamknęły.
Wpadła na komisariat niczym burza. Już nie była kobietą z przeszłości. Nie była matką. Nie w tej chwili. Teraz była adwokatem, który musi wyciągnąć swojego klienta z kłopotów.
- Haruno Sakura. Prawnik Sai'a Hino*. Zaprowadź mnie do klienta - zażądała od pierwszego lepszego policjanta.
- Nie mogę paniusiu. Właśnie jest przesłuchiwany.
- Okey. Powtórzę, bo masz coś z słuchem. Haruno Sakura. Prawnik Sai'a Hino. Zaprowadź mnie do niego. - warknęła.
Mężczyzna spojrzał na nią, po czym przeszedł przez cały komisariat i zapukał w drzwi. Różowo włosa nie siląc się na uprzejmości wtargnęła do pokoju.
- Nie wiem o czym... - mówił Sai.
- Zamilcz. - warknęła. Spojrzała detektywowi w oczy. - Aresztowaliście go?
- Nie. - krótka odpowiedź.
- Wychodzimy. - oświadczyła wychodząc z pokoju, a Sai za nią.
- Co tu robią bracia Uchiha? - spytał Sai.
- Co? - zapytała odruchowo, a po chwili sama ich dostrzegła przy wejściu. - Później się tym zajmiemy.
- Pytali...
- Później. Kapitanie! - krzyknęła na cały komisariat do mężczyzny w białej koszuli z pokaźną ilością odznaczeń.
Wiedziała, że wszystkie oczy skierowane były na nią. Komendant zatrzymał się słysząc, że ktoś go woła. Stanęła na przeciwko potężnego mężczyzny, który był dwa razy taki jak Ona. Jednakże w tym samym pomieszczeniu znajdowały się dwie osoby, które wiedziały, że jego przewaga nie potrwa długo.
- Widzi pan tego mężczyznę? - wskazała na Sai, który stał po jej lewej stronie.
- Teraz zobaczysz, dlaczego jej frekwencją jest 97% wygranych spraw.
W sali panowała taka cisza, że słyszała co Itachi mówił do brata.
- Tak. - odpowiedział mężczyzna.
- To źle, że pan go widzi. Ponieważ będę chcieć wiedzieć skąd on się tu wziął. Aresztowali cię? - spytała Sai'a.
- Nie.
- Hmm... - udała zamyślenie - To nie rozumiem dlaczego radiowóz zawiózł go na komisariat. Każdemu aresztowanemu czyta się jego prawa. Odczytali ci je?
- Nic nie słyszałem. - widać była na twarzy Sai'a uśmiech, który tylko potwierdzał jak bardzo był pewny tego, że za chwilę stąd wyjdzie.
- A to ciekawe. Rozumiesz coś z tego, Sai?
- Przecież mnie tu nie ma.
- Gdyby tu był zadawałabym pytania, pewnie nie tylko Ja. Dobrze wiem, że jesteście już na celowniku z powodu waszych wcześniejszych wpadek, więc sądzę, że nikt się nie dowie, że mój klient tu był. A jeżeli tak się stanie zacznę zadawać pytania - nie wygodne pytania i gwarantuję, że poznam odpowiedź, bo zawsze je poznaje. Prawda?
Mężczyzna obok niej pokiwał głową.
- Zapytam jeszcze raz. Czy widzi pan tego mężczyznę?
Prawniczka i kapitan komisariatu trzynastego patrzyli sobie zacięcie w oczy.
- Dobra odpowiedź.
- Wyciągnęła by Hitlera z aresztu - podsumował krótko Sasuke.
Kiedy tylko odstawiła Sai'a do jego galerii, wróciła do swojego biura. Wysiadając z auta kluczyk podała szoferowi, któremu podebrała auto. Czuła się jak nowo narodzona. Z nową energią do pracy.
- Witam po urlopie, Pani Haruno. - przywitał się jeden z ochroniarzy.
- Też się cieszę, że cię widzę, John.
Weszła do windy i wcisnęła największą liczbę. W torbie nadal ciążyła jej pewna sprawa. Nie wiedziała co zrobić. Rozwód Sasuke to śliski temat dla niej. Matka jego dziecka. Nie zbyt by to wyglądało w sądzie, przynajmniej według niej. Winda zatrzymała się na chwilę.
- Kakashi. Dobrze, że cię spotkałam.
- Też mi cię miło widzieć Sakura.
Tylko Oni mogli sobie mówić po imieniu. Ostatnia osoba, która do Hatake zwróciła się per Pan Kakashi - była jego asystentka. Nie bez powodu "była". Piętnaście minut później opuszczała budynek z swoimi rzeczami. A Sakurze...cóż...kto miał by odwagę mówić swojej szefowej po imieniu. . Sakurą była dla znajomych, dla klientów najwyższego szczebla - a takimi zajmowała się sama.
- Nie wiesz czasem, kto z chęcią zajmuję się rozwodami?
Spojrzał na nią jak by szukał odpowiedzi, ale chyba nic nie znalazł.
- Od nas czy zewnątrz ? - westchnął
- Czy jeżeli chodziło by o nas to pytałabym? - pytania retoryczne zawsze działały.
- Sasori Akasuna. - odpowiedź ni stąd ni zowąd wprawiła ją w nie małe zdziwienie.
- Nie. - Hatake parsknął śmiechem.
- Tak.
W ten oto sposób Hatake Kakashi zostawił ją, w windzie, żałującą swojej decyzji dotyczącej pytania.
Sasori Akasuna. Niedługo się zobaczymy.
Następne piętro było jej, a kiedy wyszła z windy zamarła. Jej serce na chwilę stanęło. To co się tam działo był dla niej abstrakcją. Czymś co nie miało prawa bytu podczas jej obecności. W najgorszych scenariuszach nie przewidywała czegoś takiego. Na biurku sekretarki piętrzyły się tony papierów z którymi Mia nie dawała sobie rady. Na kanapach dla oczekujących klientów siedzieli stażyści w najlepsze pijąc kawę, a Emma Veal...
Gdzie jest Emma?
- Dzień dobry państwu. - tak bardzo nie chciała tego robić, tak bardzo nie chciała być tyranem dla ludzi, którzy pracują z nią na tym piętrze.
Trzy wyrazy, a tyle reakcji. Stażyści byli uosobieniem przerażenia i szoku. Mia radości, spokoju i ulgi. W jej oczach widziała pewność, że wszystko za chwilę wróci do normy.
- Kawa smakuje? - warknęła w stronę stażystów.
Mężczyźni natychmiast wstali niemalże na baczność. Wylali kawę do kosza, a kubki schowali za swoimi plecami.
- Mia. Co tu się dzieje? - spytała uprzejmie w stronę kobiety, która nie była niczemu winna.
- Nie wyrabiam się z papierkową robotą, którą pani Veal nie ma czasu zrobić. - widząc spojrzenie Sakury natychmiast zaprzeczyła najgorszemu według różowowłosej - Nie zaniedbuje klientów. Zawsze ma dla nich czas, tylko nie ma czasu na papierkową robotę.... - westchnęła.
- Czego jest najwięcej? - spytała od razu.
- Ksero, posegregowania dokumentów i naszykowania dla Pani do podpisania po powrocie. - wskazała na trzy sterty.
Obróciła się w stronę mężczyzn.
- Chyba nie sądzicie, że wam to podam. - warknęła.
Jak do tej pory wszystko zamarło, tak teraz każdy uciekał do swoich zadań jak myszy z tonącego okrętu. Jeden wziął ksero. Drugi Posegregowanie. Trzeci szykowanie. Czwartemu przyszło mycie kubków.
- To jest na wczoraj. Kuchnia też ma być posprzątana - krzyknęła na odchodne.
Od dziś zacznę ich nazywać szczury. Leniwe szczury.
Spojrzała na zegarek. Pięć po osiemnastej.
- Teraz możesz mówić wszystko.
- Pani Haruno tu była tragedia Posejdona. Stażyści przychodzili po jedenastej. Pani Veal była tylko na czas klientów, a jak już była to był u niej Pan Uchiha. Zamykali drzwi i nie chciałabym wiedzieć co oni tam robili, ale jednego jestem pewna. Nie omawiali spraw służbowych. Wszystko było na mojej głowie. Leniwcom nie chciało się nawet nic robić. No może oprócz tego jednego stażysty, co pierwszy dostał sprawę. - prawniczka uśmiechnęła się i skinęła głową - Deidara przychodzi codziennie o ósmej. Wychodzi jak skończy, ale nigdy wcześniej niż o szesnastej. Pomaga mi to jakoś ogarnąć - wskazała na biurko - Cud chłopak.
- Są jakieś sprawy do przejrzenia i ewentualnie do uzupełnienia ?
Mia podała jej stertę akt.
- Aha. - mruknęła zdegustowana ilością zielonych teczek. - Szczury! Do mnie! - szala goryczy została przelana.Po chwili pojawili się szanowni panowie. - Po pierwsze, gdzie wy pracujecie? - zapytała czysto retorycznie - Jak wy się prezentujecie? Poluzowane krawaty? Wyciągnięte koszule? Macie wolne? To się ciesze. Te akta są na jutro. - wcisnęła je jednemu z nich do rąk - Masz coś jeszcze, Mia?
- Zaadresowanie i wysłanie listów, odłożenie segregatorów, uzupełnienie tuszu i papieru w drukarce, zaniesienie papierów do księgowej i uzupełnienie kalendarza, ale to ostatnie zrobię sama. - kobieta za biurkiem uśmiechnęła się promiennie.
- Dobrze. Czyli podsumujmy. Macie do po kserowania dokumenty, posegregowanie ich i odłożenie segregatorów na swoje miejsce, naszykowanie mi do podpisu dokumentów, akta spraw do przejrzenia i ewentualnie do uzupełnienia, zaadresowanie i wysłanie listów, uzupełnienie tuszu i papieru w drukarce i zaniesienie papierów do księgowej. Zapomniałabym macie przygotować się do bronienia Elżbiety Batory. - wyliczyła na palcach - Nie interesuje mnie jak to zrobicie. Jutro jestem od ósmej i rozliczę was osobiście ze wszystkiego. Jeżeli będzie coś pominięte, możecie nie pokazywać mi się na oczy. A ci którzy się uratują niech zapomną o taryfie ulgowej, zawiedliście mnie. Mia jest po osiemnastej. Skończyłaś już pracę na dziś.
Przywołała windę, by po chwili wejść do niej razem z sekretarką. Kiedy drzwi się zamykały widziała przerażone spojrzenia stażystów. Wiedziała jedno. Uzyskała efekt do jakiego dążyła. Czyste biurko swojej sekretarki.
- Dziękuje, Pani Haruno.
- Nie ma za co, Mia.
O mało co nie zasnęła kiedy szofer wiózł ją do domu. Do drzwi szła z zamkniętymi oczami. Przechodząc próg, zauważyła, że okna zostały wymienione. Wszędzie panował porządek. Położyła torbę na stole w jadalni.
- Wróciłaś. - odezwał się męski głos za jej plecami.
Neji stał oparty o blat w kuchni. Na jego twarzy malowało się zmęczenie, a cienie pod jego oczami tylko ją w tym utwierdzały.
- Wróciłam. Dziękuję, że zająłeś się Yurą i przykro mi z powodu Nany... - stanęła na przeciw niego - Nie chciałabym by tak się stało... - szepnęła.
- Wiem. - skinął głową - Mogę coś zrobić ? - spytał, patrząc jej w oczy. Niepewnie skinęła głową.
Mężczyzna delikatnym gestem założył różowy kosmyk, za ucho, po czym niespodziewanie musnął jej usta swoimi. Kiedy odsunął twarz od jej. Zrobiła coś czego sama się nie spodziewała. Przytuliła go tak jak jeszcze nigdy. Jak by to było ich ostatnie spotkanie. Jakby to była szansa na ostatni gest.
- Będzie mi ciebie brakować, Neji. - szepnęła, zamykając oczy.
- Nie becz. - szepnął tak cicho jak ona niemal łamiącym się głosem.
- Nie beczę. - stwierdziła, dyskretnie ocierając łzę.
- Muszę iść. - odsunął ją od siebie. - Nie tylko ty będziesz tęsknić Haruno - zamknęły się za nim drzwi.
Zakończyła pewien etap w swoim życiu. Etap z którym bardzo się zżyła.
Miała dość zatrzymywania się na każdym piętrze. Jakby wszyscy się zmówili. Każda osoba, która wchodziła zaczynała od tego samego zdania. Każdy coś jej dawał. Raz to była tylko jedna kartka, a raz to były całe akta.
Jeszcze jedno piętro...
- Sakura. - powiedział Kakashi wchodząc do windy. - Pamiętasz tą sprawę o podszywanie się?- kiwnęła głową - Nie mamy jak zdobyć DNA. Facet jest idealny. Nie zostawia odcisków. Zero włosów na szczotce. Nawet na maszynce do golenia. Nic. Jeżeli nie zdobędziemy tego DNA to sprawa będzie przegrana. Masz jakiś genialny pomysł?
- BMW - wypaliła bez chwili zastanowienia.
- Co ?
- Buchnij mu widelec. - po czym wysiadła z windy. - Szur!
Po niecałej sekundzie pojawił się jeden z czterech pracujących stażystów. Wcisnęła mu do rąk akta i kazała zanieś do jej gabinetu.
Na piętrze panował spokój, którego tu brakowało.
- Mia. - przywitała się.
- Dzień dobry Pani Haruno.
- Deidara już jest? - sekretarka kiwnęła głową. - Świetnie. Przyślij go do mnie za 5 minut. Umów mnie z Panem Sasorim Akasuną na jutro, a jeżeli nie będzie miał czasu osobiście z nim porozmawiam. Proszę cię także żebyś wcisnęła gdzieś Sai'a Hino jeszcze w tym tygodniu. - Sekretarka skinęła głową.
- Oczywiście.
Weszła do swojego gabinetu. Położyła teczki i torby na biurku. Usłyszała pukanie, a spodziewała się jednej osoby.
- Wejdź Deidara.
- Pani Haruno. - przywitał się blondyn.
- Słyszałam, że jako jedyny pracowałeś, kiedy mnie nie było. Chciałbyś kiedyś pracować jako mój asystent? Uczył byś się pod moim okiem...
- Pani Haruno to moje marzenie. - wszedł jej w pół zdania.
- To znakomicie. Spełnię je dziś - uśmiechnęła się - A teraz weź mój fotel i chodź.
- Jaki fotel? - zapytał całkowicie zdezorientowany mężczyzna. Jak by wyłączył słuch po "Spełnię je dziś".
- Deidara, bo zmienię zdanie.
Przeszedł koło strażników i stanął w oczekiwaniu na windę. Drzwi się otworzyły i wyszły z nich dwie kobiety.
- Słyszałaś? Szefowa znów robi czystkę...- usłyszał od jednej z nich, która właśnie przechodziła.
- Przepraszam. - zatrzymał je. - Mówiły Panie o Pani Haruno. Mogę dowiedzieć się czegoś, bo właśnie tam jadę i wolę wiedzieć na co mam się przygotować. - zaserwował im swój najlepszy uśmiech na jaki było go stać. Wiedział, że teraz dowie się wszystkiego czego tylko będzie chciał.
-Zazwyczaj kiedy Pani Haruno robi nie zapowiedzianą wizytę lub powrót musi być porządek. Jeżeli go nie będzie szefowa sama go zaprowadza, ale wtedy nie ma szans na sen. Następnie rozlicza każdego z zadań i jeżeli czegoś nie zrobiłeś wylatujesz. - powiedziała blondynka.
- Natomiast jeżeli wszystko jest idealnie. Każdy ze wszystkiego się rozliczył ma plan B. Organizuje "salę rozpraw". Podaje dane osoby, której nie udało się obronić. Często są to postacie historyczne. Jeżeli ona nie uniewinni osoby, której się broni - stażysta wylatuje. Szykuje się następny. I tak po kolei. Raz nawet zrobiła całkowitą wymianę stażystów. - dokończyła szatynka
- Tak w ogóle to wiesz może kogo mają bronić? - spytał.
- Elżbietę Batory. - westchnęły ciężko. - Już mogą się pakować.
Po czym odeszły, a on wszedł do windy. Już nie mógł się doczekać żeby zobaczyć co Haruno tam wyprawia. Kiedy drzwi już się zamykały do środka wbiegł Itachi.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
Sam chyba nie wiedział co On tu robi. Przyszedł, ponieważ chciał ją zobaczyć. Chciał pogadać.
- Idę zobaczyć się z Hitlerem. Podobno robi niezłą rozróbę na swoim piętrze. A co ty tu robisz?
- Znowu czystki? - westchnął. - Idę odebrać papiery rozwodowe. - spojrzał na niego jak by coś mu się nie zgadzało.
Albo Itachi się ożenił i się rozwodzi, albo pracuje z Hitlerem.
- Nie moje debilu. Sakury i Neji'ego. Miała je podpisać.
Zapomniał. Zapomniał, że Sakura była rozwódką o ile podpisała papiery.
Do windy w kółko ktoś wsiadał i wysiadał. Ktoś ciągle nawijał przez telefon. Inni ciągle przeglądali papiery.
Nawet w windzie pracują? Haruno, ty tyranie. Zaśmiał się w myślach.
Kiedy tylko wysiedli z windy zamurowało ich.
Sakura siedziała w swoim fotelu, na środku poczekalni. Przed nią stało czterech stażystów, którzy wyglądali jakby nie przespali nocy. Jedynie blondyn stojący po jej prawej jakoś wyglądał.
- Od dziś nazywam was szczury. Leniwe szczury. Na mój szacunek musicie zasłużyć ponownie. - powiedziała, po chwili odwracając się w stronę windy. - Panowie Uchiha.
- Znów czystki Pani Haruno? - zaśmiał się Itachi.
- Tak jakoś wyszło. - wstała z fotelu i poszła do swojego gabinetu, by wrócić po chwili z czarną teczką w dłoni. - Przejrzałam i podpisałam.
- Był u ciebie? - zapytał starszy brat. Haruno skinęła głową. - I co? - jedyną odpowiedzią było pokręcenie głową.
- Jeżeli mają panowie czas to zapraszam. Szykuje się ciekawa rozprawa, o ile się przygotowali.
Widział jak mężczyźni zbledli na twarzy.
Od Autorki: Miało być wczoraj, ale...właściwie to nie wiem co się wydarzyło, że nie było. Rozdział za wiele nie wnosi do całej akcji, ale uważam, że wasze nerwy potrzebują chwilę odpoczynku. :) Nie mogę ciągle na nich grać, bo w końcu się pozrywają i co ja wtedy biedna pocznę? ;) Jakieś pytania? Coś wyjaśnić w następnym? Z chęcią was posłucham( czyt. przeczytam).
Po za tym...Co się dzieje? Nie tylko u mnie zauważyłam mniej komentarzy. No okey szaleństw nigdy nie było, ale come on...What's happened?
* - Nazwisko Sai'a pochodzi od nazwiska osoby podkładającej głos w mandze.
Spojrzała na Itachi'ego, który skinął głową i wyszedł za Sasuke.
- Gdzie długopis? - zapytała.
Tsunade podała jej rzecz o którą prosiła. Metalowa część długopisu dotykała już papieru kiedy zadzwonił telefon.
Spojrzała przepraszająco na Tsunade i Neji'ego. Podała mężczyźnie długopis i spojrzała na ekran.
Sai.
- Cześć. Co ta....
- Mam problem. - wtrącił mężczyzna, nie dając jej dokończyć grzecznościowego zdania - Jestem w areszcie. Komisariat trzynaście.
- Już jadę. - schowała telefon do kieszeni - Przeczytałeś? - skierowała swoje pytanie od Neji'ego. Mężczyzna skinął głową. - Podpisałeś? Super. Zabieram papierki. Podrzucę je jutro, albo dam Itachi'emu, bo teraz muszę iść.
- Sakura! - krzyknęła Tsunade.
- Sai jest na komisariacie trzynastym. - doprała szybko. - Neji zamij się Yurą. Masz klucze do mojego dom. - rzuciła mu klucze, kiedy wchodziła do windy. - Tsunade zna adres. - drzwi się zamknęły.
Wpadła na komisariat niczym burza. Już nie była kobietą z przeszłości. Nie była matką. Nie w tej chwili. Teraz była adwokatem, który musi wyciągnąć swojego klienta z kłopotów.
- Haruno Sakura. Prawnik Sai'a Hino*. Zaprowadź mnie do klienta - zażądała od pierwszego lepszego policjanta.
- Nie mogę paniusiu. Właśnie jest przesłuchiwany.
- Okey. Powtórzę, bo masz coś z słuchem. Haruno Sakura. Prawnik Sai'a Hino. Zaprowadź mnie do niego. - warknęła.
Mężczyzna spojrzał na nią, po czym przeszedł przez cały komisariat i zapukał w drzwi. Różowo włosa nie siląc się na uprzejmości wtargnęła do pokoju.
- Nie wiem o czym... - mówił Sai.
- Zamilcz. - warknęła. Spojrzała detektywowi w oczy. - Aresztowaliście go?
- Nie. - krótka odpowiedź.
- Wychodzimy. - oświadczyła wychodząc z pokoju, a Sai za nią.
- Co tu robią bracia Uchiha? - spytał Sai.
- Co? - zapytała odruchowo, a po chwili sama ich dostrzegła przy wejściu. - Później się tym zajmiemy.
- Pytali...
- Później. Kapitanie! - krzyknęła na cały komisariat do mężczyzny w białej koszuli z pokaźną ilością odznaczeń.
Wiedziała, że wszystkie oczy skierowane były na nią. Komendant zatrzymał się słysząc, że ktoś go woła. Stanęła na przeciwko potężnego mężczyzny, który był dwa razy taki jak Ona. Jednakże w tym samym pomieszczeniu znajdowały się dwie osoby, które wiedziały, że jego przewaga nie potrwa długo.
- Widzi pan tego mężczyznę? - wskazała na Sai, który stał po jej lewej stronie.
- Teraz zobaczysz, dlaczego jej frekwencją jest 97% wygranych spraw.
W sali panowała taka cisza, że słyszała co Itachi mówił do brata.
- Tak. - odpowiedział mężczyzna.
- To źle, że pan go widzi. Ponieważ będę chcieć wiedzieć skąd on się tu wziął. Aresztowali cię? - spytała Sai'a.
- Nie.
- Hmm... - udała zamyślenie - To nie rozumiem dlaczego radiowóz zawiózł go na komisariat. Każdemu aresztowanemu czyta się jego prawa. Odczytali ci je?
- Nic nie słyszałem. - widać była na twarzy Sai'a uśmiech, który tylko potwierdzał jak bardzo był pewny tego, że za chwilę stąd wyjdzie.
- A to ciekawe. Rozumiesz coś z tego, Sai?
- Przecież mnie tu nie ma.
- Gdyby tu był zadawałabym pytania, pewnie nie tylko Ja. Dobrze wiem, że jesteście już na celowniku z powodu waszych wcześniejszych wpadek, więc sądzę, że nikt się nie dowie, że mój klient tu był. A jeżeli tak się stanie zacznę zadawać pytania - nie wygodne pytania i gwarantuję, że poznam odpowiedź, bo zawsze je poznaje. Prawda?
Mężczyzna obok niej pokiwał głową.
- Zapytam jeszcze raz. Czy widzi pan tego mężczyznę?
Prawniczka i kapitan komisariatu trzynastego patrzyli sobie zacięcie w oczy.
- Dobra odpowiedź.
- Wyciągnęła by Hitlera z aresztu - podsumował krótko Sasuke.
Kiedy tylko odstawiła Sai'a do jego galerii, wróciła do swojego biura. Wysiadając z auta kluczyk podała szoferowi, któremu podebrała auto. Czuła się jak nowo narodzona. Z nową energią do pracy.
- Witam po urlopie, Pani Haruno. - przywitał się jeden z ochroniarzy.
- Też się cieszę, że cię widzę, John.
Weszła do windy i wcisnęła największą liczbę. W torbie nadal ciążyła jej pewna sprawa. Nie wiedziała co zrobić. Rozwód Sasuke to śliski temat dla niej. Matka jego dziecka. Nie zbyt by to wyglądało w sądzie, przynajmniej według niej. Winda zatrzymała się na chwilę.
- Kakashi. Dobrze, że cię spotkałam.
- Też mi cię miło widzieć Sakura.
Tylko Oni mogli sobie mówić po imieniu. Ostatnia osoba, która do Hatake zwróciła się per Pan Kakashi - była jego asystentka. Nie bez powodu "była". Piętnaście minut później opuszczała budynek z swoimi rzeczami. A Sakurze...cóż...kto miał by odwagę mówić swojej szefowej po imieniu. . Sakurą była dla znajomych, dla klientów najwyższego szczebla - a takimi zajmowała się sama.
- Nie wiesz czasem, kto z chęcią zajmuję się rozwodami?
Spojrzał na nią jak by szukał odpowiedzi, ale chyba nic nie znalazł.
- Od nas czy zewnątrz ? - westchnął
- Czy jeżeli chodziło by o nas to pytałabym? - pytania retoryczne zawsze działały.
- Sasori Akasuna. - odpowiedź ni stąd ni zowąd wprawiła ją w nie małe zdziwienie.
- Nie. - Hatake parsknął śmiechem.
- Tak.
W ten oto sposób Hatake Kakashi zostawił ją, w windzie, żałującą swojej decyzji dotyczącej pytania.
Sasori Akasuna. Niedługo się zobaczymy.
Następne piętro było jej, a kiedy wyszła z windy zamarła. Jej serce na chwilę stanęło. To co się tam działo był dla niej abstrakcją. Czymś co nie miało prawa bytu podczas jej obecności. W najgorszych scenariuszach nie przewidywała czegoś takiego. Na biurku sekretarki piętrzyły się tony papierów z którymi Mia nie dawała sobie rady. Na kanapach dla oczekujących klientów siedzieli stażyści w najlepsze pijąc kawę, a Emma Veal...
Gdzie jest Emma?
- Dzień dobry państwu. - tak bardzo nie chciała tego robić, tak bardzo nie chciała być tyranem dla ludzi, którzy pracują z nią na tym piętrze.
Trzy wyrazy, a tyle reakcji. Stażyści byli uosobieniem przerażenia i szoku. Mia radości, spokoju i ulgi. W jej oczach widziała pewność, że wszystko za chwilę wróci do normy.
- Kawa smakuje? - warknęła w stronę stażystów.
Mężczyźni natychmiast wstali niemalże na baczność. Wylali kawę do kosza, a kubki schowali za swoimi plecami.
- Mia. Co tu się dzieje? - spytała uprzejmie w stronę kobiety, która nie była niczemu winna.
- Nie wyrabiam się z papierkową robotą, którą pani Veal nie ma czasu zrobić. - widząc spojrzenie Sakury natychmiast zaprzeczyła najgorszemu według różowowłosej - Nie zaniedbuje klientów. Zawsze ma dla nich czas, tylko nie ma czasu na papierkową robotę.... - westchnęła.
- Czego jest najwięcej? - spytała od razu.
- Ksero, posegregowania dokumentów i naszykowania dla Pani do podpisania po powrocie. - wskazała na trzy sterty.
Obróciła się w stronę mężczyzn.
- Chyba nie sądzicie, że wam to podam. - warknęła.
Jak do tej pory wszystko zamarło, tak teraz każdy uciekał do swoich zadań jak myszy z tonącego okrętu. Jeden wziął ksero. Drugi Posegregowanie. Trzeci szykowanie. Czwartemu przyszło mycie kubków.
- To jest na wczoraj. Kuchnia też ma być posprzątana - krzyknęła na odchodne.
Od dziś zacznę ich nazywać szczury. Leniwe szczury.
Spojrzała na zegarek. Pięć po osiemnastej.
- Teraz możesz mówić wszystko.
- Pani Haruno tu była tragedia Posejdona. Stażyści przychodzili po jedenastej. Pani Veal była tylko na czas klientów, a jak już była to był u niej Pan Uchiha. Zamykali drzwi i nie chciałabym wiedzieć co oni tam robili, ale jednego jestem pewna. Nie omawiali spraw służbowych. Wszystko było na mojej głowie. Leniwcom nie chciało się nawet nic robić. No może oprócz tego jednego stażysty, co pierwszy dostał sprawę. - prawniczka uśmiechnęła się i skinęła głową - Deidara przychodzi codziennie o ósmej. Wychodzi jak skończy, ale nigdy wcześniej niż o szesnastej. Pomaga mi to jakoś ogarnąć - wskazała na biurko - Cud chłopak.
- Są jakieś sprawy do przejrzenia i ewentualnie do uzupełnienia ?
Mia podała jej stertę akt.
- Aha. - mruknęła zdegustowana ilością zielonych teczek. - Szczury! Do mnie! - szala goryczy została przelana.Po chwili pojawili się szanowni panowie. - Po pierwsze, gdzie wy pracujecie? - zapytała czysto retorycznie - Jak wy się prezentujecie? Poluzowane krawaty? Wyciągnięte koszule? Macie wolne? To się ciesze. Te akta są na jutro. - wcisnęła je jednemu z nich do rąk - Masz coś jeszcze, Mia?
- Zaadresowanie i wysłanie listów, odłożenie segregatorów, uzupełnienie tuszu i papieru w drukarce, zaniesienie papierów do księgowej i uzupełnienie kalendarza, ale to ostatnie zrobię sama. - kobieta za biurkiem uśmiechnęła się promiennie.
- Dobrze. Czyli podsumujmy. Macie do po kserowania dokumenty, posegregowanie ich i odłożenie segregatorów na swoje miejsce, naszykowanie mi do podpisu dokumentów, akta spraw do przejrzenia i ewentualnie do uzupełnienia, zaadresowanie i wysłanie listów, uzupełnienie tuszu i papieru w drukarce i zaniesienie papierów do księgowej. Zapomniałabym macie przygotować się do bronienia Elżbiety Batory. - wyliczyła na palcach - Nie interesuje mnie jak to zrobicie. Jutro jestem od ósmej i rozliczę was osobiście ze wszystkiego. Jeżeli będzie coś pominięte, możecie nie pokazywać mi się na oczy. A ci którzy się uratują niech zapomną o taryfie ulgowej, zawiedliście mnie. Mia jest po osiemnastej. Skończyłaś już pracę na dziś.
Przywołała windę, by po chwili wejść do niej razem z sekretarką. Kiedy drzwi się zamykały widziała przerażone spojrzenia stażystów. Wiedziała jedno. Uzyskała efekt do jakiego dążyła. Czyste biurko swojej sekretarki.
- Dziękuje, Pani Haruno.
- Nie ma za co, Mia.
O mało co nie zasnęła kiedy szofer wiózł ją do domu. Do drzwi szła z zamkniętymi oczami. Przechodząc próg, zauważyła, że okna zostały wymienione. Wszędzie panował porządek. Położyła torbę na stole w jadalni.
- Wróciłaś. - odezwał się męski głos za jej plecami.
Neji stał oparty o blat w kuchni. Na jego twarzy malowało się zmęczenie, a cienie pod jego oczami tylko ją w tym utwierdzały.
- Wróciłam. Dziękuję, że zająłeś się Yurą i przykro mi z powodu Nany... - stanęła na przeciw niego - Nie chciałabym by tak się stało... - szepnęła.
- Wiem. - skinął głową - Mogę coś zrobić ? - spytał, patrząc jej w oczy. Niepewnie skinęła głową.
Mężczyzna delikatnym gestem założył różowy kosmyk, za ucho, po czym niespodziewanie musnął jej usta swoimi. Kiedy odsunął twarz od jej. Zrobiła coś czego sama się nie spodziewała. Przytuliła go tak jak jeszcze nigdy. Jak by to było ich ostatnie spotkanie. Jakby to była szansa na ostatni gest.
- Będzie mi ciebie brakować, Neji. - szepnęła, zamykając oczy.
- Nie becz. - szepnął tak cicho jak ona niemal łamiącym się głosem.
- Nie beczę. - stwierdziła, dyskretnie ocierając łzę.
- Muszę iść. - odsunął ją od siebie. - Nie tylko ty będziesz tęsknić Haruno - zamknęły się za nim drzwi.
Zakończyła pewien etap w swoim życiu. Etap z którym bardzo się zżyła.
Miała dość zatrzymywania się na każdym piętrze. Jakby wszyscy się zmówili. Każda osoba, która wchodziła zaczynała od tego samego zdania. Każdy coś jej dawał. Raz to była tylko jedna kartka, a raz to były całe akta.
Jeszcze jedno piętro...
- Sakura. - powiedział Kakashi wchodząc do windy. - Pamiętasz tą sprawę o podszywanie się?- kiwnęła głową - Nie mamy jak zdobyć DNA. Facet jest idealny. Nie zostawia odcisków. Zero włosów na szczotce. Nawet na maszynce do golenia. Nic. Jeżeli nie zdobędziemy tego DNA to sprawa będzie przegrana. Masz jakiś genialny pomysł?
- BMW - wypaliła bez chwili zastanowienia.
- Co ?
- Buchnij mu widelec. - po czym wysiadła z windy. - Szur!
Po niecałej sekundzie pojawił się jeden z czterech pracujących stażystów. Wcisnęła mu do rąk akta i kazała zanieś do jej gabinetu.
Na piętrze panował spokój, którego tu brakowało.
- Mia. - przywitała się.
- Dzień dobry Pani Haruno.
- Deidara już jest? - sekretarka kiwnęła głową. - Świetnie. Przyślij go do mnie za 5 minut. Umów mnie z Panem Sasorim Akasuną na jutro, a jeżeli nie będzie miał czasu osobiście z nim porozmawiam. Proszę cię także żebyś wcisnęła gdzieś Sai'a Hino jeszcze w tym tygodniu. - Sekretarka skinęła głową.
- Oczywiście.
Weszła do swojego gabinetu. Położyła teczki i torby na biurku. Usłyszała pukanie, a spodziewała się jednej osoby.
- Wejdź Deidara.
- Pani Haruno. - przywitał się blondyn.
- Słyszałam, że jako jedyny pracowałeś, kiedy mnie nie było. Chciałbyś kiedyś pracować jako mój asystent? Uczył byś się pod moim okiem...
- Pani Haruno to moje marzenie. - wszedł jej w pół zdania.
- To znakomicie. Spełnię je dziś - uśmiechnęła się - A teraz weź mój fotel i chodź.
- Jaki fotel? - zapytał całkowicie zdezorientowany mężczyzna. Jak by wyłączył słuch po "Spełnię je dziś".
- Deidara, bo zmienię zdanie.
Przeszedł koło strażników i stanął w oczekiwaniu na windę. Drzwi się otworzyły i wyszły z nich dwie kobiety.
- Słyszałaś? Szefowa znów robi czystkę...- usłyszał od jednej z nich, która właśnie przechodziła.
- Przepraszam. - zatrzymał je. - Mówiły Panie o Pani Haruno. Mogę dowiedzieć się czegoś, bo właśnie tam jadę i wolę wiedzieć na co mam się przygotować. - zaserwował im swój najlepszy uśmiech na jaki było go stać. Wiedział, że teraz dowie się wszystkiego czego tylko będzie chciał.
-Zazwyczaj kiedy Pani Haruno robi nie zapowiedzianą wizytę lub powrót musi być porządek. Jeżeli go nie będzie szefowa sama go zaprowadza, ale wtedy nie ma szans na sen. Następnie rozlicza każdego z zadań i jeżeli czegoś nie zrobiłeś wylatujesz. - powiedziała blondynka.
- Natomiast jeżeli wszystko jest idealnie. Każdy ze wszystkiego się rozliczył ma plan B. Organizuje "salę rozpraw". Podaje dane osoby, której nie udało się obronić. Często są to postacie historyczne. Jeżeli ona nie uniewinni osoby, której się broni - stażysta wylatuje. Szykuje się następny. I tak po kolei. Raz nawet zrobiła całkowitą wymianę stażystów. - dokończyła szatynka
- Tak w ogóle to wiesz może kogo mają bronić? - spytał.
- Elżbietę Batory. - westchnęły ciężko. - Już mogą się pakować.
Po czym odeszły, a on wszedł do windy. Już nie mógł się doczekać żeby zobaczyć co Haruno tam wyprawia. Kiedy drzwi już się zamykały do środka wbiegł Itachi.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
Sam chyba nie wiedział co On tu robi. Przyszedł, ponieważ chciał ją zobaczyć. Chciał pogadać.
- Idę zobaczyć się z Hitlerem. Podobno robi niezłą rozróbę na swoim piętrze. A co ty tu robisz?
- Znowu czystki? - westchnął. - Idę odebrać papiery rozwodowe. - spojrzał na niego jak by coś mu się nie zgadzało.
Albo Itachi się ożenił i się rozwodzi, albo pracuje z Hitlerem.
- Nie moje debilu. Sakury i Neji'ego. Miała je podpisać.
Zapomniał. Zapomniał, że Sakura była rozwódką o ile podpisała papiery.
Do windy w kółko ktoś wsiadał i wysiadał. Ktoś ciągle nawijał przez telefon. Inni ciągle przeglądali papiery.
Nawet w windzie pracują? Haruno, ty tyranie. Zaśmiał się w myślach.
Kiedy tylko wysiedli z windy zamurowało ich.
Sakura siedziała w swoim fotelu, na środku poczekalni. Przed nią stało czterech stażystów, którzy wyglądali jakby nie przespali nocy. Jedynie blondyn stojący po jej prawej jakoś wyglądał.
- Od dziś nazywam was szczury. Leniwe szczury. Na mój szacunek musicie zasłużyć ponownie. - powiedziała, po chwili odwracając się w stronę windy. - Panowie Uchiha.
- Znów czystki Pani Haruno? - zaśmiał się Itachi.
- Tak jakoś wyszło. - wstała z fotelu i poszła do swojego gabinetu, by wrócić po chwili z czarną teczką w dłoni. - Przejrzałam i podpisałam.
- Był u ciebie? - zapytał starszy brat. Haruno skinęła głową. - I co? - jedyną odpowiedzią było pokręcenie głową.
- Jeżeli mają panowie czas to zapraszam. Szykuje się ciekawa rozprawa, o ile się przygotowali.
Widział jak mężczyźni zbledli na twarzy.
Od Autorki: Miało być wczoraj, ale...właściwie to nie wiem co się wydarzyło, że nie było. Rozdział za wiele nie wnosi do całej akcji, ale uważam, że wasze nerwy potrzebują chwilę odpoczynku. :) Nie mogę ciągle na nich grać, bo w końcu się pozrywają i co ja wtedy biedna pocznę? ;) Jakieś pytania? Coś wyjaśnić w następnym? Z chęcią was posłucham( czyt. przeczytam).
Po za tym...Co się dzieje? Nie tylko u mnie zauważyłam mniej komentarzy. No okey szaleństw nigdy nie było, ale come on...What's happened?
* - Nazwisko Sai'a pochodzi od nazwiska osoby podkładającej głos w mandze.
sobota, 22 sierpnia 2015
11. Prawda i tylko prawda
Mimo tego, że Sakura powiedziała mu to wprost. Chłopiec oczekiwał potwierdzenia od samego zainteresowanego. Widział jak dziecinne źrenice zadrżały. Czuł jego strach. Lęk przed odpowiedzią.
– Twoja mama twierdzi, że tak. - uśmiechnął się do chłopca - To chyba jednak jestem twoim tatą.
Chłopiec zdjął rękę z jego policzka po czym wtulił się w Sasuke. Nie wiedział co ma zrobić. Nikt go jeszcze w ten sposób nie zaskoczył. Spojrzał na Sakurę licząc, że podpowie mu co ma zrobić. Uśmiechnęła się od niego po czym objęła się ramionami. On zrobił to samo. Objął siebie i chłopca.
Po raz pierwszy czuł, że wszystko będzie dobrze, że nic mu w życiu nie brakuje. Od teraz wiedział, że musi zapewnić bezpieczeństwo nie tylko sobie , ale też małej osóbce, za której życie jest odpowiedzialny.
Całą tę sielankę przerwał zerkający do swojego gabinetu Itachi. Widział jak Sakura się podnosi i jak do gabinetu wchodzą Tsunade, Hinata i Itachi.
Zerknął na chłopca i wstał z nim na rękach.
– Zacznijmy od wyjaśnienia wszystkiego. - zaczęła Tsunade.
Czując miarowy oddech chłopca, wiedział, że śpi. Dla dziecka cała ta sytuacja była męcząca. Całe wywracanie jego życia do góry nogami było męczące. A utrata wiary w coś co było oczywiste od samego początku - bolała.
– Może nie przy dziecku - wtrąciła Sakura.
– Śpi. - odpowiedział jej Sasuke.
– Wezmę go i położę go na kanapie przed gabinetem. - stwierdziła Hinata.
– Ja go położę, a ty z nim zostaniesz. - odparł ojciec chłopczyka.
– Hinata poczekaj...
Reszty zdania nie był w stanie usłyszeć. Wyszedł z gabinetu i położył Yure na kanapie na przeciwko sekretarki, która uśmiechnęła się do niego promiennie.
Boże...
Patrząc na chłopca ma wrażenie jak by patrzył w lustro. Nie wiedział co ma zrobić. Nie wiedział co dalej będzie. Jego przyszłość była w tej chwili tunelem, gdzie nie było żadnego światełka w tunelu...
– Sasuke... - szepnęła Hinata wybudzając go z letargu. - Pamiętasz co powiedziałam ci w dzień kiedy lecieliście do Konohy? - kiwnął twierdząco głową - Możesz mi powiedzieć dlaczego chcesz wiedzieć? Chcesz zrobić jej nadzieje?
Osóbka, która zazwyczaj mało co mówiła - teraz naskoczyła na niego niczym lwica broniąca młode.
– Nie wiem. Na każde twoje pytanie odpowiedź brzmi "nie wiem" dopóki nie poznam całej prawdy i nie porozmawiam z Sakurą.
Spojrzał ostatni raz na chłopca pogrążonego w głębokim śnie. Wstał i odszedł w kierunku z którego przyszedł. Otworzył drzwi i dotarła do niego rozmowa na temat akt, które Sakura trzymała na kolanach i śmiała się do łez.
– Słuchajcie tego. To jest dobre. "Agentka oddała po dobroci broń po czym przekazała tajne informacje".
Wszyscy w gabinecie wybuchnęli gromkim śmiechem.
– Sasuke, skąd masz ten żart nazwany moimi aktami? - zapytała prawniczka ocierając łzy ze śmiechu. - Swoją drogą...Dobre akta podrzuciłaś, Tsunade. - spojrzała na Sasuke - Nie masz szans na prawdziwe akta, gdyż jedyne jakie istniały zostały dawno temu spalone i zostały wypuszczone takie żarty. - pomachała teczką, którą trzymała w dłoni - Jedyne osoby, które znają prawdę są teraz, tu z tobą w gabinecie i jedna po za.
– To może zacznij tłumaczyć - warknął już nieźle wkurzony tym...wszystkim.
– Na początek masz do podpisania klauzurę poufności. - podała mu kartki Tsunade, a Itachi rzucił długopis.
– No to chyba jakieś żarty - warknął - Wpierw Ty - wskazał na Sakurę - nie powiedziałaś mi, że zostałem ojcem. Ciągle coś wymyślacie, żebym tylko nie poznał prawdy, ale jak widać wszyscy dobrze się bawią czytając te 'akta'. A teraz Wy - wskazał na Itachi'ego i Tsunade - każecie mi podpisywać jakąś cholerną klauzurę poufności ?
– Nie podpiszesz. Zmieniamy temat. - powiedziała Tsunade przyglądając sie swoim paznokciom.
Podpisał szybko i rzucił papiery Itachi'emu na biurko.
– Słucham. Chcę absolutnie całą prawdę i tylko prawdę.
Sakura spojrzała na Itachi'ego i Tsunade, po czym Tsunade z właścicielem biura wyszli z pokoju.
– Wszystko zaczęło się od tego, że dowiedziałam się o adopcji. Mojej adopcji. Zaczęłam szukać moich biologicznych rodziców. Cóż gdy poznałam jaki na prawdę jest mój ojciec zrozumiałam dlaczego matka mnie oddała. - westchnęła - Mój biologiczny ojciec zaciągnął mnie do tajnej jednostki w CIA. Udawało mi się to przed tobą ukrywać wystarczająco długo, ale przyszło zadanie długo terminowe. - wzięła głęboki wdech - Wtedy z tobą zerwałam.
– Nie było żadnego innego faceta. - bardziej stwierdził niż zapytał.
Teraz zaczęło mu się to wszystko składać w jedną całość. Zaczęły się pojawiać puzzle, których od tej pory nie było. Wiedział jedno, że gdy dowie się wszystkiego będzie musiał pomyśleć. Natomiast na razie jedyne co wiedział to to, że był wściekły, a powodów do tego miał jak gwiazd nocą na niebie.
– Nie. Nie było. - westchnęła. - Na misje ze mną jechali twój brat i Hinata. Na misji Ja z Hinatą zostałyśmy złapane. Nadal nie wiemy jak to się stało. Wszystko było dopięte na ostatni guzki. Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem jest to, że wiedzieli o naszej wizycie. Ktoś musiał puścić farbę.
– Wiecie, kto ?
– Prawdopodobnie jeden z naszych dowodzących, który siedział wygodnie w miękkim fotelu i ciepłym biurze, gdy my byłyśmy...przetrzymywane. Tak to dobre słowo. W każdym razie...To co się tam działo nie da się opisać słowami. - jak do tej pory patrzyła na niego i wiedział, że każde słowo przynosi jej ulgę, tak teraz zwróciła wzrok na swoje dłonie - To nawet nie byli ludzie. To były zwierzęta. Dzikie zwierzęta - szepnęła do siebie , by po chwili podnieść wzrok. - Kiedy Itachi do nas dotarł nadal zajmowali się mną, a Hinata była związana i bezpieczna. Nie wyjawiłam żadnych informacji jak pisze w tych śmiesznych aktach. Nie miałam żadnej broni. Hinata tak samo. Jedyne co nam pozostało to czekać na Itachi'ego. Byliśmy tylko we trójkę, więc to było i zaletą i wadą. Gdy tylko się wydostaliśmy natychmiast przerwaliśmy misję, gdyż byliśmy spaleni. Wiedzieli o nas, więc gdybyśmy zostali to była by to pewna śmierć dla nas. Gdy wracaliśmy już do domu dostałam silnego krwotoku. Później nie wiele pamiętam. Obudziłam się w szpitalu, gdzie Itachi poinformował mnie, że jestem w ciąży i że dziecku nic się nie stało.
Wstała i stanęła przy oknie. Jej ramiona podnosiły i opadały powoli z każdym oddechem.
– Dla nas to wszystko trwało wieczność. Jak tylko wypuszczono mnie z szpitala od razu poszłam do ciebie. Odsunąłeś mnie. Potem wróciłam do biura Ja, Hinata i Itachi dostaliśmy ochronę. Nie mieliśmy nic do powiedzenia. Polowano na nas. Na nasze rodziny. Na wszystkich. Uzupełniając papiery w biurze dostałam kolejnego krwotoku. Lekarz zalecił mi leżenie do końca. Do mojej ochrony został przydzielony Neji. Nikt nie mógł się dowiedzieć o tym, że Yura to twój syn, więc Neji uznał ojcostwo. W końcu Tsunade wymyśliła, że powinniśmy wziąć ślub. Nie poszło po naszej myśli, ale mieliśmy układ, a że z czasem przybliżyliśmy się do siebie to inna kwestia. Dlatego Yura został z Neji w Konoha. Był bezpieczny, lecz to nie znaczy, że był bez ochrony.
Układanka zaczęła się składać, a obrazek by coraz bardziej szokujący. To samo można było powiedzieć o stanie jego cierpliwości - też był szokująco n i s k i.
– Itachi wiedział, że byłaś w ciąży? - skinęła głową. Złość. Nowe uczucie do pozostałych z którymi sobie nie radził. - Wiedział, że to było moje dziecko?! - nie wytrzymał. Nawet jego własny brat go zdradził? Wiedział? Tak wiele czasu wiedział i nic mu nie powiedział?
– Nie wiedział, że to ty jesteś ojcem. Pytał się, ale nie odpowiedziałam. Zorientował się rok temu, gdy złożył niezapowiedzianą wizytę w Konoha. Zdziwił się, gdy otworzyła mu mniejsza kopia ciebie i od tamtej pory wiedział, ale byłeś już po ślubie. - westchnęła - Chciał ci powiedzieć, ale zabroniłam mu. Wiedziałam, że powinieneś się tego dowiedzieć ode mnie. - spojrzała na niego - Mieliśmy umowę. Jeżeli to samo nie wypłynie, to gdy Yura skończy dziesięć lat sama ci powiem.
– Jak ty to teraz sobie wyobrażasz? - przeczesał swoje włosy dłońmi.
– Nie wiem Sasuke. Jesteś pewny, że dasz radę sobie w tej roli? On na ciebie liczy, więc jeżeli masz zrobić mu nadzieje i odejść...
– To mój syn! Odebrałaś mi go na cztery lata! Więcej czasu z nim nie stracę! - był wkurzony, nieziemsko wkurzony.
– Nie odebrałam ci go. - szepnęła, wbijając wzrok w podłogę.
– Sama w to nie wierzysz co mówisz. - podszedł i stanął przed nią. - Powiedz mi co ja mam teraz zrobić, bo nie wiem.
– Ja też nie.
– To może teraz powiesz mi kim do jasnej cholery jest Nana? - warknął.
Kiedy miała już odpowiadać z zewnątrz dotarły do nich krzyki, a po chwili do gabinetu wpadł zdyszany Neji. Za nim pojawili się po chwili Itachi i Tsunade. Niestety nie udało się im zatrzymać go. Po chwili Sasuke leżał na ziemi powalony perfekcyjnym prawym sierpowym. Sakura pierwsza otrząsnęła się z szoku.
Podbiegła do Neji, który jak machina cały czas kopał Sasuke. Wyprowadzał ruchy tak szybko, że mężczyzna leżący na ziemi nie zdążył zareagować.
Sakura położyła dłoń na ramieniu Neji'ego, a wtedy jego ataki przeszły na nią. Spodziewała się tego odpowiadała na jego ruchy. Od zawsze każdy wiedział, że mężczyzna jest znacznie silniejszy od kobiety, ale wszyscy zapominali, że kobieta siłę mężczyzny nadrabia precyzją swoich ruchów.
Kiedy Sakura zwróciła uwagę Neji'ego na siebie. Tsunade i Itachi mieli okazję pomóc Sasuke, który gdy tylko nie otrzymywał ruchów wstał wściekły i zamierzał rzucić się na męża swojej byłej dziewczyny. Niestety nie dane mu to było, bo po chwili poczuł ramiona brata unieruchomiające go, ale chyba tego nie potrzebował. Skamieniał na sam widok tego w jaki sposób Sakura odwróciła uwagę.
Walczyła z własnym mężem. Mężczyzną, który wpadł w nieokiełznany gniewa. A gwoździem programu było to, że nie oberwała ani razu. Odparła każdy cios.
– Wściekła osoba jest przewidywalna, a Sakura zna Neji'ego bardzo dobrze. - odpowiedziała mu Tsunade na jego zdziwienie.
– Poradziła by sobie z Neji nawet jak by go nie znała. - wstawił się Itachi za przyjaciółką.
Nagle wszystko się zmieniło. Neji popełni błąd przez który Sakura szybko powaliła go na ziemię. Usiadała na nim okrakiem. Jego dłonie przytrzymała nad jego głową. Ich oczy były na tej samej wysokości.
– Neji! To Ja! Sakura! - widać było jej nadzieje na to, że się opamięta.
Mężczyzna znieruchomiał. Jego ciało się rozluźniło. Obrócił głowę w bok. Patrzył wprost w oczy Sasuke.
– To twoja wina. Jej śmierć jest twoją winną. - powiedział, po czym zamknął oczy.
– Czyja śmierć? O czym ty gadasz Neji?
Sakura zeszła z bruneta, który po chwili sam podniósł się z podłogi i usiadł na kanapie, gdzie nie dawno siedziała Sakura. Schował twarz w dłonie.
Sasuke miał dosyć. Niezaprzeczalnie dosyć tego dnia. Wpierw Tsunade każe mu podpisywać jakieś papiery. Potem wpada mąż jego byłej dziewczyny i na dzień dobry wali go po twarzy, by obwinić go o czyjąś śmierć. Lepszego dnia nie mógł się spodziewać. Na jego "szczęście" to jeszcze nie był koniec.
– Nana nie żyje.
– Czy ktoś mi w końcu powie, kim do jasnej cholery jest Nana?
– Nana, kołku, to adoptowana córka Neji i Sakury. - Itachi jako jedyny był łaskaw udzielić mu odpowiedzi.
– Adoptowaliśmy ją rok po urodzeniu Yury. A to, że miała białe oczy i różowe włosy to czysty przypadek. - odpowiedziała Sakura. - Co się wydarzyło, Neji?
– Dzieciaki już spały, a ja kończyłem pracować w salonie. Nagle weszło sześciu mężczyzn i powiedziało, że uruchomiłaś protokół 309. Obudziłem dzieciaki, zabrałem przygotowane walizki. Yura już był w samochodzie, kiedy...pojawili się znikąd. Samochód z Yurą natychmiast odjechał. Nana biegła do samochodu. Wtedy ją trafili. Natychmiast ją zgarnąłem i odjechaliśmy. Zmarła w szpitalu. Na izbie przyjęć. - podniósł swój wzrok na Sasuke. - Mam nadzieje, że nigdy nie będziesz musiał słyszeć, jak twoje dziecko ostatni raz mówi " Tatusiu...Boli...". - przetarł oczy dłonią
Długowłosy brunet wstał i już miał wychodzić, kiedy zatrzymała go Tsunade.
– Neji. Tak jak się umawialiśmy. Twoje zadanie ochrony Sakury i Yury dobiegło końca. Teraz możesz robić co chcesz i tak jak się umawialiśmy - spojrzała na Sakurę i jej męża - bierzecie rozwód.
Położyła na stole dwa dokumenty.
– Wszystko wspólne na pół, a każdy zabiera co wniósł do małżeństwa....
Nie wytrzymał. Wyszedł trzaskając drzwiami. Miał dość. Czego? Wszystkiego. Wszedł do windy, a kiedy drzwi się zamknęły i zaczął zjeżdżać w dół uderzył pięścią w drzwi. Nie potrafił już dłużej oszukiwać siebie i innych. Nie miał sił ukrywać tego jak bardzo była i jest dla niego ważna. Szlag go trafiał jak widział w jej oczach, że miała żal do blondynki gdy powiedziała o rozwodzie.
Przeczesał dłonią włosy.
Muszę się napić. Tak, to dobry pomysł.
Od Autorki: Czas prawdy naszedł. Wyjaśniłam co nieco ? Ja nie pisać, a postaram się by to było w 12. Pamiętam o tym co chcielibyście się dowiedzieć. Nie wszystko na raz. :) Jeżeli zobaczycie gdzieś jakieś błędy, przemieszanie faktów czy coś...Dajcie znać, a na pewno to sprawdzę:)
To co? Pozdrawiam i do zobaczenia w 12...:*
– Twoja mama twierdzi, że tak. - uśmiechnął się do chłopca - To chyba jednak jestem twoim tatą.
Chłopiec zdjął rękę z jego policzka po czym wtulił się w Sasuke. Nie wiedział co ma zrobić. Nikt go jeszcze w ten sposób nie zaskoczył. Spojrzał na Sakurę licząc, że podpowie mu co ma zrobić. Uśmiechnęła się od niego po czym objęła się ramionami. On zrobił to samo. Objął siebie i chłopca.
Po raz pierwszy czuł, że wszystko będzie dobrze, że nic mu w życiu nie brakuje. Od teraz wiedział, że musi zapewnić bezpieczeństwo nie tylko sobie , ale też małej osóbce, za której życie jest odpowiedzialny.
Całą tę sielankę przerwał zerkający do swojego gabinetu Itachi. Widział jak Sakura się podnosi i jak do gabinetu wchodzą Tsunade, Hinata i Itachi.
Zerknął na chłopca i wstał z nim na rękach.
– Zacznijmy od wyjaśnienia wszystkiego. - zaczęła Tsunade.
Czując miarowy oddech chłopca, wiedział, że śpi. Dla dziecka cała ta sytuacja była męcząca. Całe wywracanie jego życia do góry nogami było męczące. A utrata wiary w coś co było oczywiste od samego początku - bolała.
– Może nie przy dziecku - wtrąciła Sakura.
– Śpi. - odpowiedział jej Sasuke.
– Wezmę go i położę go na kanapie przed gabinetem. - stwierdziła Hinata.
– Ja go położę, a ty z nim zostaniesz. - odparł ojciec chłopczyka.
– Hinata poczekaj...
Reszty zdania nie był w stanie usłyszeć. Wyszedł z gabinetu i położył Yure na kanapie na przeciwko sekretarki, która uśmiechnęła się do niego promiennie.
Boże...
Patrząc na chłopca ma wrażenie jak by patrzył w lustro. Nie wiedział co ma zrobić. Nie wiedział co dalej będzie. Jego przyszłość była w tej chwili tunelem, gdzie nie było żadnego światełka w tunelu...
– Sasuke... - szepnęła Hinata wybudzając go z letargu. - Pamiętasz co powiedziałam ci w dzień kiedy lecieliście do Konohy? - kiwnął twierdząco głową - Możesz mi powiedzieć dlaczego chcesz wiedzieć? Chcesz zrobić jej nadzieje?
Osóbka, która zazwyczaj mało co mówiła - teraz naskoczyła na niego niczym lwica broniąca młode.
– Nie wiem. Na każde twoje pytanie odpowiedź brzmi "nie wiem" dopóki nie poznam całej prawdy i nie porozmawiam z Sakurą.
Spojrzał ostatni raz na chłopca pogrążonego w głębokim śnie. Wstał i odszedł w kierunku z którego przyszedł. Otworzył drzwi i dotarła do niego rozmowa na temat akt, które Sakura trzymała na kolanach i śmiała się do łez.
– Słuchajcie tego. To jest dobre. "Agentka oddała po dobroci broń po czym przekazała tajne informacje".
Wszyscy w gabinecie wybuchnęli gromkim śmiechem.
– Sasuke, skąd masz ten żart nazwany moimi aktami? - zapytała prawniczka ocierając łzy ze śmiechu. - Swoją drogą...Dobre akta podrzuciłaś, Tsunade. - spojrzała na Sasuke - Nie masz szans na prawdziwe akta, gdyż jedyne jakie istniały zostały dawno temu spalone i zostały wypuszczone takie żarty. - pomachała teczką, którą trzymała w dłoni - Jedyne osoby, które znają prawdę są teraz, tu z tobą w gabinecie i jedna po za.
– To może zacznij tłumaczyć - warknął już nieźle wkurzony tym...wszystkim.
– Na początek masz do podpisania klauzurę poufności. - podała mu kartki Tsunade, a Itachi rzucił długopis.
– No to chyba jakieś żarty - warknął - Wpierw Ty - wskazał na Sakurę - nie powiedziałaś mi, że zostałem ojcem. Ciągle coś wymyślacie, żebym tylko nie poznał prawdy, ale jak widać wszyscy dobrze się bawią czytając te 'akta'. A teraz Wy - wskazał na Itachi'ego i Tsunade - każecie mi podpisywać jakąś cholerną klauzurę poufności ?
– Nie podpiszesz. Zmieniamy temat. - powiedziała Tsunade przyglądając sie swoim paznokciom.
Podpisał szybko i rzucił papiery Itachi'emu na biurko.
– Słucham. Chcę absolutnie całą prawdę i tylko prawdę.
Sakura spojrzała na Itachi'ego i Tsunade, po czym Tsunade z właścicielem biura wyszli z pokoju.
– Wszystko zaczęło się od tego, że dowiedziałam się o adopcji. Mojej adopcji. Zaczęłam szukać moich biologicznych rodziców. Cóż gdy poznałam jaki na prawdę jest mój ojciec zrozumiałam dlaczego matka mnie oddała. - westchnęła - Mój biologiczny ojciec zaciągnął mnie do tajnej jednostki w CIA. Udawało mi się to przed tobą ukrywać wystarczająco długo, ale przyszło zadanie długo terminowe. - wzięła głęboki wdech - Wtedy z tobą zerwałam.
– Nie było żadnego innego faceta. - bardziej stwierdził niż zapytał.
Teraz zaczęło mu się to wszystko składać w jedną całość. Zaczęły się pojawiać puzzle, których od tej pory nie było. Wiedział jedno, że gdy dowie się wszystkiego będzie musiał pomyśleć. Natomiast na razie jedyne co wiedział to to, że był wściekły, a powodów do tego miał jak gwiazd nocą na niebie.
– Nie. Nie było. - westchnęła. - Na misje ze mną jechali twój brat i Hinata. Na misji Ja z Hinatą zostałyśmy złapane. Nadal nie wiemy jak to się stało. Wszystko było dopięte na ostatni guzki. Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem jest to, że wiedzieli o naszej wizycie. Ktoś musiał puścić farbę.
– Wiecie, kto ?
– Prawdopodobnie jeden z naszych dowodzących, który siedział wygodnie w miękkim fotelu i ciepłym biurze, gdy my byłyśmy...przetrzymywane. Tak to dobre słowo. W każdym razie...To co się tam działo nie da się opisać słowami. - jak do tej pory patrzyła na niego i wiedział, że każde słowo przynosi jej ulgę, tak teraz zwróciła wzrok na swoje dłonie - To nawet nie byli ludzie. To były zwierzęta. Dzikie zwierzęta - szepnęła do siebie , by po chwili podnieść wzrok. - Kiedy Itachi do nas dotarł nadal zajmowali się mną, a Hinata była związana i bezpieczna. Nie wyjawiłam żadnych informacji jak pisze w tych śmiesznych aktach. Nie miałam żadnej broni. Hinata tak samo. Jedyne co nam pozostało to czekać na Itachi'ego. Byliśmy tylko we trójkę, więc to było i zaletą i wadą. Gdy tylko się wydostaliśmy natychmiast przerwaliśmy misję, gdyż byliśmy spaleni. Wiedzieli o nas, więc gdybyśmy zostali to była by to pewna śmierć dla nas. Gdy wracaliśmy już do domu dostałam silnego krwotoku. Później nie wiele pamiętam. Obudziłam się w szpitalu, gdzie Itachi poinformował mnie, że jestem w ciąży i że dziecku nic się nie stało.
Wstała i stanęła przy oknie. Jej ramiona podnosiły i opadały powoli z każdym oddechem.
– Dla nas to wszystko trwało wieczność. Jak tylko wypuszczono mnie z szpitala od razu poszłam do ciebie. Odsunąłeś mnie. Potem wróciłam do biura Ja, Hinata i Itachi dostaliśmy ochronę. Nie mieliśmy nic do powiedzenia. Polowano na nas. Na nasze rodziny. Na wszystkich. Uzupełniając papiery w biurze dostałam kolejnego krwotoku. Lekarz zalecił mi leżenie do końca. Do mojej ochrony został przydzielony Neji. Nikt nie mógł się dowiedzieć o tym, że Yura to twój syn, więc Neji uznał ojcostwo. W końcu Tsunade wymyśliła, że powinniśmy wziąć ślub. Nie poszło po naszej myśli, ale mieliśmy układ, a że z czasem przybliżyliśmy się do siebie to inna kwestia. Dlatego Yura został z Neji w Konoha. Był bezpieczny, lecz to nie znaczy, że był bez ochrony.
Układanka zaczęła się składać, a obrazek by coraz bardziej szokujący. To samo można było powiedzieć o stanie jego cierpliwości - też był szokująco n i s k i.
– Itachi wiedział, że byłaś w ciąży? - skinęła głową. Złość. Nowe uczucie do pozostałych z którymi sobie nie radził. - Wiedział, że to było moje dziecko?! - nie wytrzymał. Nawet jego własny brat go zdradził? Wiedział? Tak wiele czasu wiedział i nic mu nie powiedział?
– Nie wiedział, że to ty jesteś ojcem. Pytał się, ale nie odpowiedziałam. Zorientował się rok temu, gdy złożył niezapowiedzianą wizytę w Konoha. Zdziwił się, gdy otworzyła mu mniejsza kopia ciebie i od tamtej pory wiedział, ale byłeś już po ślubie. - westchnęła - Chciał ci powiedzieć, ale zabroniłam mu. Wiedziałam, że powinieneś się tego dowiedzieć ode mnie. - spojrzała na niego - Mieliśmy umowę. Jeżeli to samo nie wypłynie, to gdy Yura skończy dziesięć lat sama ci powiem.
– Jak ty to teraz sobie wyobrażasz? - przeczesał swoje włosy dłońmi.
– Nie wiem Sasuke. Jesteś pewny, że dasz radę sobie w tej roli? On na ciebie liczy, więc jeżeli masz zrobić mu nadzieje i odejść...
– To mój syn! Odebrałaś mi go na cztery lata! Więcej czasu z nim nie stracę! - był wkurzony, nieziemsko wkurzony.
– Nie odebrałam ci go. - szepnęła, wbijając wzrok w podłogę.
– Sama w to nie wierzysz co mówisz. - podszedł i stanął przed nią. - Powiedz mi co ja mam teraz zrobić, bo nie wiem.
– Ja też nie.
– To może teraz powiesz mi kim do jasnej cholery jest Nana? - warknął.
Kiedy miała już odpowiadać z zewnątrz dotarły do nich krzyki, a po chwili do gabinetu wpadł zdyszany Neji. Za nim pojawili się po chwili Itachi i Tsunade. Niestety nie udało się im zatrzymać go. Po chwili Sasuke leżał na ziemi powalony perfekcyjnym prawym sierpowym. Sakura pierwsza otrząsnęła się z szoku.
Podbiegła do Neji, który jak machina cały czas kopał Sasuke. Wyprowadzał ruchy tak szybko, że mężczyzna leżący na ziemi nie zdążył zareagować.
Sakura położyła dłoń na ramieniu Neji'ego, a wtedy jego ataki przeszły na nią. Spodziewała się tego odpowiadała na jego ruchy. Od zawsze każdy wiedział, że mężczyzna jest znacznie silniejszy od kobiety, ale wszyscy zapominali, że kobieta siłę mężczyzny nadrabia precyzją swoich ruchów.
Kiedy Sakura zwróciła uwagę Neji'ego na siebie. Tsunade i Itachi mieli okazję pomóc Sasuke, który gdy tylko nie otrzymywał ruchów wstał wściekły i zamierzał rzucić się na męża swojej byłej dziewczyny. Niestety nie dane mu to było, bo po chwili poczuł ramiona brata unieruchomiające go, ale chyba tego nie potrzebował. Skamieniał na sam widok tego w jaki sposób Sakura odwróciła uwagę.
Walczyła z własnym mężem. Mężczyzną, który wpadł w nieokiełznany gniewa. A gwoździem programu było to, że nie oberwała ani razu. Odparła każdy cios.
– Wściekła osoba jest przewidywalna, a Sakura zna Neji'ego bardzo dobrze. - odpowiedziała mu Tsunade na jego zdziwienie.
– Poradziła by sobie z Neji nawet jak by go nie znała. - wstawił się Itachi za przyjaciółką.
Nagle wszystko się zmieniło. Neji popełni błąd przez który Sakura szybko powaliła go na ziemię. Usiadała na nim okrakiem. Jego dłonie przytrzymała nad jego głową. Ich oczy były na tej samej wysokości.
– Neji! To Ja! Sakura! - widać było jej nadzieje na to, że się opamięta.
Mężczyzna znieruchomiał. Jego ciało się rozluźniło. Obrócił głowę w bok. Patrzył wprost w oczy Sasuke.
– To twoja wina. Jej śmierć jest twoją winną. - powiedział, po czym zamknął oczy.
– Czyja śmierć? O czym ty gadasz Neji?
Sakura zeszła z bruneta, który po chwili sam podniósł się z podłogi i usiadł na kanapie, gdzie nie dawno siedziała Sakura. Schował twarz w dłonie.
Sasuke miał dosyć. Niezaprzeczalnie dosyć tego dnia. Wpierw Tsunade każe mu podpisywać jakieś papiery. Potem wpada mąż jego byłej dziewczyny i na dzień dobry wali go po twarzy, by obwinić go o czyjąś śmierć. Lepszego dnia nie mógł się spodziewać. Na jego "szczęście" to jeszcze nie był koniec.
– Nana nie żyje.
– Czy ktoś mi w końcu powie, kim do jasnej cholery jest Nana?
– Nana, kołku, to adoptowana córka Neji i Sakury. - Itachi jako jedyny był łaskaw udzielić mu odpowiedzi.
– Adoptowaliśmy ją rok po urodzeniu Yury. A to, że miała białe oczy i różowe włosy to czysty przypadek. - odpowiedziała Sakura. - Co się wydarzyło, Neji?
– Dzieciaki już spały, a ja kończyłem pracować w salonie. Nagle weszło sześciu mężczyzn i powiedziało, że uruchomiłaś protokół 309. Obudziłem dzieciaki, zabrałem przygotowane walizki. Yura już był w samochodzie, kiedy...pojawili się znikąd. Samochód z Yurą natychmiast odjechał. Nana biegła do samochodu. Wtedy ją trafili. Natychmiast ją zgarnąłem i odjechaliśmy. Zmarła w szpitalu. Na izbie przyjęć. - podniósł swój wzrok na Sasuke. - Mam nadzieje, że nigdy nie będziesz musiał słyszeć, jak twoje dziecko ostatni raz mówi " Tatusiu...Boli...". - przetarł oczy dłonią
Długowłosy brunet wstał i już miał wychodzić, kiedy zatrzymała go Tsunade.
– Neji. Tak jak się umawialiśmy. Twoje zadanie ochrony Sakury i Yury dobiegło końca. Teraz możesz robić co chcesz i tak jak się umawialiśmy - spojrzała na Sakurę i jej męża - bierzecie rozwód.
Położyła na stole dwa dokumenty.
– Wszystko wspólne na pół, a każdy zabiera co wniósł do małżeństwa....
Nie wytrzymał. Wyszedł trzaskając drzwiami. Miał dość. Czego? Wszystkiego. Wszedł do windy, a kiedy drzwi się zamknęły i zaczął zjeżdżać w dół uderzył pięścią w drzwi. Nie potrafił już dłużej oszukiwać siebie i innych. Nie miał sił ukrywać tego jak bardzo była i jest dla niego ważna. Szlag go trafiał jak widział w jej oczach, że miała żal do blondynki gdy powiedziała o rozwodzie.
Przeczesał dłonią włosy.
Muszę się napić. Tak, to dobry pomysł.
Od Autorki: Czas prawdy naszedł. Wyjaśniłam co nieco ? Ja nie pisać, a postaram się by to było w 12. Pamiętam o tym co chcielibyście się dowiedzieć. Nie wszystko na raz. :) Jeżeli zobaczycie gdzieś jakieś błędy, przemieszanie faktów czy coś...Dajcie znać, a na pewno to sprawdzę:)
To co? Pozdrawiam i do zobaczenia w 12...:*
czwartek, 23 lipca 2015
10. "Yura...to Twój Tata"
Szła szybkim krokiem przez miasto do budki telefonicznej. Wrzuciła monety i wpisała numer z pamięci. Minął dzień odkąd zniknęła. To co jej wpojono nadal zostało w niej, ale już nie jako jej codzienność, a jako odruch bezwarunkowy. Jeden dzień, a tak wiele zmienił. Jeden dzień, a przewrócił jej świat do góry nogami.
- Słucham ? - odzywa się męski głos w słuchawce.
- To Ja.
- Wszystko w porządku ? Miałaś dzwonić tylko wtedy gdy coś się stanie lub.... - zacina się na chwilę - powiedziałaś mu.
- Nie jest najlepiej. Zaczęłam od tego, że jego ojciec nie jest jego ojcem. Potrzebuje czasu, by to wszystko sobie poukładać. - opiera się o ścianę budki telefonicznej. - Jak wyciągnął te akta ?
- Nie wiem. Musi mieć dobre kontakty. Sasuke zasługuje by wiedzieć.
- Wiem, ale... boję się. - wzdycha.
- On też się boi. Szczególnie teraz. Z kim rozmawiasz ? - ostatnie zdanie padło od zupełnie innej osoby.
Dźwięk przerywanego połączenia jest dla niej przytłaczający. Nadal opierała się o ścianę budki telefonicznej patrząc na słuchawkę którą trzymała w dłoni. On zasługuje by wiedzieć...
- Z nikim
Nie był pewny tej odpowiedzi, ale widział, że lepszej nie odstanie. Usiadł w fotelu na przeciwko biurka Itachi'ego, po czym brat położył przed nim dokument uświadamiający go, że od tej chwili jest współwłaścicielem kancelarii.
- Tak jak uzgadnialiśmy. Jak będziesz chciał wrócić. Wracasz. Jak nie - rób co chcesz. Twoje życie, twój biznes.
- Wracam.
Itachi wyciągnął z szuflady niebieską teczkę
- Co robiłeś w CIA ? - przeglądał papiery szukając czegoś.
- Zdobywanie informacji. A co ty się tak nagle tym zainteresowałeś ? - Coś tu nie gra tak jak powinno.
Itachi wziął głęboki wdech, zamykając teczkę po czym z rozmachem rzucił nią w Sasuke.
- Wyjaśnij mi do cholery jak zdobyłeś papiery Sakury Haruno !?
Sasuke szybko zaczął przeglądać teczkę, która zmieniła tylko kolor, ale nie zawartość. Nie zauważył nawet jak zniknęła ona z domu.
- Ty masz jedno pytanie. A ja ma ich dziesiątki ! - warknął w odpowiedzi. Rzucając teczkę z powrotem na biurko.
- Guzik mnie to interesuje. Nie poznasz odpowiedzi do póki nie zamkniesz tego przecieku, który zrobiłeś. Naraziłeś na wielkie niebezpieczeństwo Ją, Yure, Neji'ego i Nane.
- A co Neji ma z tym wspólnego ?! Chcę wiedzieć gdzie jest moje dziecko ! Moje ! Słyszysz - moje !!!!- wykrzyczał własnemu bratu prosto w twarz wszystkie swoje emocje. Wszystkie tamy jakie zbudował w sobie przez wiele lat puściły. Zawaliły się niczym domki z kart.
- Nie wiem! Sakura była w tajnej jednostce CIA. Jej specjalnością jest się chować. Jeśli będzie chciała być znaleziona to ją znajdą. Natomiast jeżeli nie będzie chciała, możesz już nigdy nie zobaczyć ani Sakury ani Yur'y . - ostatnie zdanie wypowiedziane szeptem brzmiało jak by ktoś wykrzyczał mu to w twarz.
Weszła do pokoju, gdzie siedział Yura od kąd pokazała mu zdjęcie. Nie rozmawiał. Nigdzie nie wychodzi z pokoju, oprócz do łazienki.
- Yura...
- Czy na prawdę jesteś moją mamą ?- zapytał przerywając jej.
Kiwnęła głową.
- Czy tata mnie zaakceptuje ? - spojrzał na nią swoimi czarnymi oczami.
- Kochanie wydaje mi się, że o to powinieneś zapytać tatę. On ci powie, ale wiem, że nie tyle co cię zaakceptuje, a pokocha cię tak jak Ja. - przeczesała dłonią jego czarne włoski.
- Co to znaczy być w lepszym świecie ? - zapytał po chwili wahania.
- To kochanie znaczy, że ktoś odszedł od nas. Umarł. To okrutne określenie, ale nie mam zamiaru ukrywać przed tobą rzeczywistości. - wstała z łóżka - Chodź. Zrobimy coś do jedzenia.
Czarnowłosy zeszedł z łóżka i poszedł za kobietą. Cały czas miał w rączce to zdjęcie.
Kiedy weszli do kuchni Sakura posadziła towarzysza w gotowaniu na blacie. Otworzyła lodówkę i jak to mówi jej ojciec: Kobieta to cudotwórczyni, z 'nic' potrafi zrobić zupę, drugie danie, sałatkę i deser.
- Spaghetti ?
Yura podniósł głowę i spojrzał w jej oczy. Widziała w kącikach gromadzące się łzy. Podeszła powoli do niego i delikatnie starał ociekającą łzę. Chłopczyk natychmiast wtulił się w Sakurę. Na dźwięk płaczu serce jej się krajało i miała ochotę płakać razem z nim, ale wiedziała, że przynajmniej jedno z nich powinno trzymać się w garści. Tej nocy od pomógł jej to teraz przyszła jej kolej pomóc jemu.
- Nie rozumiem już nic. - wyszeptał kiedy się trochę uspokoił. - Nie wiem czy mój tata mnie zaakceptuje. Nie wiem czy mnie pokocha.
- Yura. Skarbie. - ujęła jego twarz w dłonie. - Rozmawiałam z wujkiem Itachi'm. Twój Tata szaleje w jego gabinecie. - Otarła kciukiem mokry policzek. - A teraz koniec płaczu ktoś musi wrzucić makaron.
Stał jakby ktoś wmurował mu stopy w podłogę. To co usłyszał to chyba ostatnie czego się spodziewał.
- Słucham ? - wyszeptał
- Sasuke. Musze zadzwonić, żeby uzyskać pozwolenie na przedstawienie ci całej prawdy. - kiedy wpisywał numer telefon został mu wyrwany z dłoni.
- Gdzieś mam pozwolenia. Chcę wiedzieć. - władczość rodu Uchiha dawała się we we znaki.
- Już za dużo ci powiedziałem. Jeżeli nie uzyskam pozwolenia od... - urwał zdanie wiedząc, że Sasuke miał zamiar dowiedzieć się kto siedzi za kierownicą - To było sprytne. - uśmiechnął się. - Dopóki nie zadzwonię i nie dostanę zgody - guzik się dowiesz, a to co jest w tych śmiesznych aktach to nawet nie połowa prawdy. Poza tym to nie ode mnie masz się tego dowiedzieć. - odebrał telefon i kontynuował to co robił wcześniej.
- Witaj Itachi.
- Witaj Tsunade. Jesteś na głośno mówiącym, ze mną jest Sasuke Uchiha, który chce poznać całą prawdę.
- Wiesz, że nie łatwo ją znaleźć. Po tym jak Sasuke wyciągnął akta zapadła się pod ziemię. Dobrze, że Hyuga zna ją bardzo dobrze, bo inaczej moglibyśmy jej nie znaleźć.
- Rozumiem. - spojrzał na Sasuke - Jak tylko będziesz przed nią stała, zadzwoń.
Włożył telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Chodź. Pokażę ci twoje biuro.
- Ja zmywam ! - krzyczał wbiegając do kuchni i stając przy zlewie.
- Hahahaha. Spokojnie. - postawiła talerze obok zlewu. - Przynieś stołeczek.
Po chwili chłopiec wrócił z średniej wielkości stołeczkiem, który ustawił przy zlewie i staną na nim. Zaśmiała się perliście z zapału chłopca. Ciekawe czy jak będzie miał szesnaście lat to z takim samym zapałem będzie mył naczynia.odwinęła mu rękawki bluzki i stanęła za nim. Odkręciła wodę i podała pierwszy talerz razem z gąbką i płynem. Kiedy czterolatek mył naczynia, Ona myła sztućce. Jak tylko skończyli coś podpowiedziało jej, żeby spojrzała na to co się działo za oknem. Na widok czarnego samochodu jej źrenice rozszerzyły się gwałtownie. Natychmiast złapała syna, który niczego nie świadomy wycierał dokładnie rączki w ręcznik. Zaniosła go szybko do sypialni i kazała wejść do szafy.
- Siedź tu i bądź cichutko. - szepnęła i przymknęła drzwi zostawiając tylko malutką szparę.
Za paska wyciągnęła broń i stanęła w rogu przy drzwiach. Najciszej jak tylko potrafiła przekręciła wszystkie możliwe zamki. Usłyszała ciche piknięcie co oznaczało, że ktoś wszedł na klatkę schodową. Zamki zaczęły się powoli przekręcać. Odbezpieczyła broń i przygotowała się. Osoba, która otwierała drzwi weszła do środka. Postawiła krok za próg i poczuła przy skroni broń. Zamarła.
- Sakura. To ja. - powiedział znajomy głos i ujrzała Tsunade, a za nią Hyuga.
Zabrała broń i zabezpieczając ją schowała ją za pasek pod bluzkę. Goście weszli szybko do środka zamykając drzwi.
- Widać, że odruchy ci zostały. - powiedziała wesoło Hinata kładąc szal na fotelu w salonie.
- Czasem się przydają. - odparła przytulając je obie.
- Wiesz, że jesteśmy tu bez powodu. - zabrała głos blondynka patrząc Haruno prosto w oczy - On chce wiedzieć...
- Mamo ? - chłopiec stanął w progu salonu nie pewny.
Wszystkie oczy skierowały się na niego.
- Spokojnie Yura. - otworzyła ramiona w które po chwili wbiegł chłopiec.
Hinata uklękła by być na wysokości jego oczu.
- Mówiłaś, że jest podobny, ale nie sadziłam, że aż tak. Oczy ma tylko po tobie.
- Przecież to Uchiha jak się patrzy - stwierdziła w szoku Tsunade - Jeżeli Sasuke się nie zorientował to zaczynam wątpić w to czy dobrze widzi albo w jego inteligencje.
- Zapewne coś podejrzewał, ale nie miał stu procentowej pewności. - wstała z chłopcem na rękach. - Chce zgody ? - obie kobiety kiwnęły głową - Połącz mnie z nim i czy możecie się nim zająć kiedy my będziemy rozmawiać ? - wskazała "chodzącą kopię Uchihy"
Hinata odebrała chłopca różowo włosej, a Tsunade podała jej telefon.
Wchodzili właśnie z powrotem do gabinetu Itachi'ego, kiedy zadzwonił telefon. Odebrał nie patrząc kto dzwoni.
- Itachi Uchiha.
- Daj mi go do telefonu. - odezwał się tak dobrze znany mu głos.
- Sakura ? - włączył na głośnik.
- Nie. Papież. - warknęła - Daj mi go do tego cholernego telefonu Itachi, albo wygłoszę kazanie na temat sypiania z partnerami z którymi prowadzi się interesy.
- Ja niby sypiam z parterami z którymi prowadzę interesy ? - zapytał zdziwiony starszy Uchiha
- A Veal to święty mikołaj posuwa? - Itachi zachłysną się zimną kawą, która stała na jego biurku. - Dasz mi go do tego cholernego telefonu ?
- Jesteś na głośniku i Sasuke jest tu ze mną. - odpowiedział Itachi patrząc w telefon z typowym dla niego uśmiechem, kiedy kogoś przechytrzył.
- A myślisz, że tego nie wiem ? Itachi proszę cię. Po za tym mógłbyś posprzątać ten papier który leży około twojego biurka.
Sasuke nigdy nie widział, żeby z twarzy Itachi'ego tak szybko odpłynęła krew. Kiedy Itachi otwierał usta młodszy Uchiha szybko zgarnął telefon z biurka i wyłączył głośno mówiący.
- Sakura...- szepnął.
- Sasuke. - z pewnego głosu z którym droczyła się z Itachi'm nie było śladu, zastąpił go za to pełen wątpliwości.
- Muszę wiedzieć.
- Będę tam za dwie godziny.
Kiedy rozłączyła się spojrzał na Itachi'ego.
- Będzie tu za dwie godziny. - szepnął.
Podając walizkę kierowcy i wsiadając do samochodu nie sądziła, że będzie to tak trudne. Chodziło o to by przeszła przez próg. Niestety strach przed tym co ukrywała tak wiele lat, przed osobą, która była dla niej ważna i jest ważna dla jednej osóbki stojącej obok niej - był ogromny. Nasuwały się pytania, a odpowiedzi kryły się na ostatnim piętrze wieżowca przed którym stała.
- Raz się żyje. - szepnęła sama do siebie i weszli do budynku.
Tsunade z Hinatą już od dawna były na górze. Wszyscy wiedzieli, że Ona się pojawi, lecz nikt nie wiedział kiedy. Osoby, które ją sprowadziły wiedziały, że siłą i nerwami nic nie osiągnął tylko musiała wejść tam sama. Te potwory przeszłości nie dało się tak łatwo pokonać.
Przeszła przez kontrole i podeszła do windy. Kiedy nacisnęła przycisk przywołania windy chłopiec, który trzymał jej rękę ścisnął mocniej. Wiedziała, że się denerwuje. Nawet chyba bardziej niż Ona. Zdawała sobie sprawę, że bał się spotkania z swoim ojcem. Winiła siebie za to, że Yura stracił z nim cztery lata ,ale czuła w głębi serca, że się dogadają. Kiedy winda stanęła na odpowiednim piętrze. Weszli do pomieszczenia gdzie wszystkie ściany były szklane jak cały zresztą budynek. Wiedziała, że Tsunade, Itachi, Hinata i Sasuke już ich zauważyli, ale nikt do nich nie wyszedł.
Uklękła przed chłopcem, który trzymał jej rękę. Patrząc mu w oczy widziała strach.
- Skarbie, jeszcze możemy wejść do tej windy i wrócić do domu. - powiedziała uśmiechając się pocieszająco. Chłopiec obejrzał się w stronę osób, które bacznie im się przyglądały. - Nie przejmuj się nimi. Oni zrozumieją.
- Ale Tata... - powiedział płaczliwym głosem
- Nie przejmuj się tatą - położyła mu dłoń na policzku - Zrozumie. - powtórzyła.
- Chce tam wejść. - jego głos był stanowczy, pewny swojej decyzji.
- Dobrze. Lecz...Jeżeli będziesz chciał wyjść to po prostu powiedz. Wiem, że to może cię przerosnąć. Wiem, że się boisz, ale ja też się boję. - przytuliła chłopca do siebie i szepnęła mu do ucha. - Ktoś kiedyś powiedział, że wszystko się dobrze skończy, a jak nie to znaczy, że to jeszcze nie jest koniec.
Wstała z kolan i spojrzała jeszcze raz na chłopca. Kiedy kiwnął głową weszli do pokoju w którym czekali na nich. Otwierając drzwi Yura ścisnął mocno jej dłoń.
- Dobrze, że już jesteście. - powiedziała Tsunade - Neji będzie tu dopiero za 5 godzin. Akurat wszystko wyjaśnimy.
- Ale zacznijmy od najważniejszej rzeczy. - odezwał się Itachi trzymając w dłoni pilota i naciskając coś na nim. Spod sufity wysunęły się rolety zasłaniające szklane ściany. - Nikt was stąd nie zobaczy. - skierował te słowa do Sasuke, który jak zapatrzony przyglądał się chłopcu uczepionego nogi różowo włosej. - Tsunade. Hinata.
Kiedy starszy Uchiha wymówił ich imiona od razu zrozumiały intencje i wyszli całą trójką. W gabinecie Itachi'ego zostali tylko Ona, Sasuke i ich syn.
- Yura ... - szepnęła do chłopca kucając tak by ich oczy były na jednej wysokości - to Twój Tata. - skierowała swój wzrok na Sasuke.
Chłopiec stanął na przeciwko Sasuke. Mężczyzna zrobił to samo co Sakura. Chłopczyk położył dłoń na jego policzku i spojrzał mu w oczy.
- Jesteś moim tatą ? - spytał.
Od Autora: Dla jasności Sheeiren Imai została zmieniona na Emme Veal. Taka mała zmiana. Po za tym...Zaczynamy wyjaśniać. W następnym rozdziale wiele stanie się jasne. Gdybyście mogli napiszcie mi co koniecznie chcielibyście wiedzieć. W ten sposób macie gwarancje, że to znajdzie się w tym rozdziale. :) Chciałam też podziękować Blackrose Satomi za wszystko, bo za długo by tu wymieniać... :D . Dziękuję Kochana :* To co do zobaczenia w następnej notce ! :)
- Słucham ? - odzywa się męski głos w słuchawce.
- To Ja.
- Wszystko w porządku ? Miałaś dzwonić tylko wtedy gdy coś się stanie lub.... - zacina się na chwilę - powiedziałaś mu.
- Nie jest najlepiej. Zaczęłam od tego, że jego ojciec nie jest jego ojcem. Potrzebuje czasu, by to wszystko sobie poukładać. - opiera się o ścianę budki telefonicznej. - Jak wyciągnął te akta ?
- Nie wiem. Musi mieć dobre kontakty. Sasuke zasługuje by wiedzieć.
- Wiem, ale... boję się. - wzdycha.
- On też się boi. Szczególnie teraz. Z kim rozmawiasz ? - ostatnie zdanie padło od zupełnie innej osoby.
Dźwięk przerywanego połączenia jest dla niej przytłaczający. Nadal opierała się o ścianę budki telefonicznej patrząc na słuchawkę którą trzymała w dłoni. On zasługuje by wiedzieć...
- Z nikim
Nie był pewny tej odpowiedzi, ale widział, że lepszej nie odstanie. Usiadł w fotelu na przeciwko biurka Itachi'ego, po czym brat położył przed nim dokument uświadamiający go, że od tej chwili jest współwłaścicielem kancelarii.
- Tak jak uzgadnialiśmy. Jak będziesz chciał wrócić. Wracasz. Jak nie - rób co chcesz. Twoje życie, twój biznes.
- Wracam.
Itachi wyciągnął z szuflady niebieską teczkę
- Co robiłeś w CIA ? - przeglądał papiery szukając czegoś.
- Zdobywanie informacji. A co ty się tak nagle tym zainteresowałeś ? - Coś tu nie gra tak jak powinno.
Itachi wziął głęboki wdech, zamykając teczkę po czym z rozmachem rzucił nią w Sasuke.
- Wyjaśnij mi do cholery jak zdobyłeś papiery Sakury Haruno !?
Sasuke szybko zaczął przeglądać teczkę, która zmieniła tylko kolor, ale nie zawartość. Nie zauważył nawet jak zniknęła ona z domu.
- Ty masz jedno pytanie. A ja ma ich dziesiątki ! - warknął w odpowiedzi. Rzucając teczkę z powrotem na biurko.
- Guzik mnie to interesuje. Nie poznasz odpowiedzi do póki nie zamkniesz tego przecieku, który zrobiłeś. Naraziłeś na wielkie niebezpieczeństwo Ją, Yure, Neji'ego i Nane.
- A co Neji ma z tym wspólnego ?! Chcę wiedzieć gdzie jest moje dziecko ! Moje ! Słyszysz - moje !!!!- wykrzyczał własnemu bratu prosto w twarz wszystkie swoje emocje. Wszystkie tamy jakie zbudował w sobie przez wiele lat puściły. Zawaliły się niczym domki z kart.
- Nie wiem! Sakura była w tajnej jednostce CIA. Jej specjalnością jest się chować. Jeśli będzie chciała być znaleziona to ją znajdą. Natomiast jeżeli nie będzie chciała, możesz już nigdy nie zobaczyć ani Sakury ani Yur'y . - ostatnie zdanie wypowiedziane szeptem brzmiało jak by ktoś wykrzyczał mu to w twarz.
Weszła do pokoju, gdzie siedział Yura od kąd pokazała mu zdjęcie. Nie rozmawiał. Nigdzie nie wychodzi z pokoju, oprócz do łazienki.
- Yura...
- Czy na prawdę jesteś moją mamą ?- zapytał przerywając jej.
Kiwnęła głową.
- Czy tata mnie zaakceptuje ? - spojrzał na nią swoimi czarnymi oczami.
- Kochanie wydaje mi się, że o to powinieneś zapytać tatę. On ci powie, ale wiem, że nie tyle co cię zaakceptuje, a pokocha cię tak jak Ja. - przeczesała dłonią jego czarne włoski.
- Co to znaczy być w lepszym świecie ? - zapytał po chwili wahania.
- To kochanie znaczy, że ktoś odszedł od nas. Umarł. To okrutne określenie, ale nie mam zamiaru ukrywać przed tobą rzeczywistości. - wstała z łóżka - Chodź. Zrobimy coś do jedzenia.
Czarnowłosy zeszedł z łóżka i poszedł za kobietą. Cały czas miał w rączce to zdjęcie.
Kiedy weszli do kuchni Sakura posadziła towarzysza w gotowaniu na blacie. Otworzyła lodówkę i jak to mówi jej ojciec: Kobieta to cudotwórczyni, z 'nic' potrafi zrobić zupę, drugie danie, sałatkę i deser.
- Spaghetti ?
Yura podniósł głowę i spojrzał w jej oczy. Widziała w kącikach gromadzące się łzy. Podeszła powoli do niego i delikatnie starał ociekającą łzę. Chłopczyk natychmiast wtulił się w Sakurę. Na dźwięk płaczu serce jej się krajało i miała ochotę płakać razem z nim, ale wiedziała, że przynajmniej jedno z nich powinno trzymać się w garści. Tej nocy od pomógł jej to teraz przyszła jej kolej pomóc jemu.
- Nie rozumiem już nic. - wyszeptał kiedy się trochę uspokoił. - Nie wiem czy mój tata mnie zaakceptuje. Nie wiem czy mnie pokocha.
- Yura. Skarbie. - ujęła jego twarz w dłonie. - Rozmawiałam z wujkiem Itachi'm. Twój Tata szaleje w jego gabinecie. - Otarła kciukiem mokry policzek. - A teraz koniec płaczu ktoś musi wrzucić makaron.
Stał jakby ktoś wmurował mu stopy w podłogę. To co usłyszał to chyba ostatnie czego się spodziewał.
- Słucham ? - wyszeptał
- Sasuke. Musze zadzwonić, żeby uzyskać pozwolenie na przedstawienie ci całej prawdy. - kiedy wpisywał numer telefon został mu wyrwany z dłoni.
- Gdzieś mam pozwolenia. Chcę wiedzieć. - władczość rodu Uchiha dawała się we we znaki.
- Już za dużo ci powiedziałem. Jeżeli nie uzyskam pozwolenia od... - urwał zdanie wiedząc, że Sasuke miał zamiar dowiedzieć się kto siedzi za kierownicą - To było sprytne. - uśmiechnął się. - Dopóki nie zadzwonię i nie dostanę zgody - guzik się dowiesz, a to co jest w tych śmiesznych aktach to nawet nie połowa prawdy. Poza tym to nie ode mnie masz się tego dowiedzieć. - odebrał telefon i kontynuował to co robił wcześniej.
- Witaj Itachi.
- Witaj Tsunade. Jesteś na głośno mówiącym, ze mną jest Sasuke Uchiha, który chce poznać całą prawdę.
- Wiesz, że nie łatwo ją znaleźć. Po tym jak Sasuke wyciągnął akta zapadła się pod ziemię. Dobrze, że Hyuga zna ją bardzo dobrze, bo inaczej moglibyśmy jej nie znaleźć.
- Rozumiem. - spojrzał na Sasuke - Jak tylko będziesz przed nią stała, zadzwoń.
Włożył telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Chodź. Pokażę ci twoje biuro.
- Ja zmywam ! - krzyczał wbiegając do kuchni i stając przy zlewie.
- Hahahaha. Spokojnie. - postawiła talerze obok zlewu. - Przynieś stołeczek.
Po chwili chłopiec wrócił z średniej wielkości stołeczkiem, który ustawił przy zlewie i staną na nim. Zaśmiała się perliście z zapału chłopca. Ciekawe czy jak będzie miał szesnaście lat to z takim samym zapałem będzie mył naczynia.odwinęła mu rękawki bluzki i stanęła za nim. Odkręciła wodę i podała pierwszy talerz razem z gąbką i płynem. Kiedy czterolatek mył naczynia, Ona myła sztućce. Jak tylko skończyli coś podpowiedziało jej, żeby spojrzała na to co się działo za oknem. Na widok czarnego samochodu jej źrenice rozszerzyły się gwałtownie. Natychmiast złapała syna, który niczego nie świadomy wycierał dokładnie rączki w ręcznik. Zaniosła go szybko do sypialni i kazała wejść do szafy.
- Siedź tu i bądź cichutko. - szepnęła i przymknęła drzwi zostawiając tylko malutką szparę.
Za paska wyciągnęła broń i stanęła w rogu przy drzwiach. Najciszej jak tylko potrafiła przekręciła wszystkie możliwe zamki. Usłyszała ciche piknięcie co oznaczało, że ktoś wszedł na klatkę schodową. Zamki zaczęły się powoli przekręcać. Odbezpieczyła broń i przygotowała się. Osoba, która otwierała drzwi weszła do środka. Postawiła krok za próg i poczuła przy skroni broń. Zamarła.
- Sakura. To ja. - powiedział znajomy głos i ujrzała Tsunade, a za nią Hyuga.
Zabrała broń i zabezpieczając ją schowała ją za pasek pod bluzkę. Goście weszli szybko do środka zamykając drzwi.
- Widać, że odruchy ci zostały. - powiedziała wesoło Hinata kładąc szal na fotelu w salonie.
- Czasem się przydają. - odparła przytulając je obie.
- Wiesz, że jesteśmy tu bez powodu. - zabrała głos blondynka patrząc Haruno prosto w oczy - On chce wiedzieć...
- Mamo ? - chłopiec stanął w progu salonu nie pewny.
Wszystkie oczy skierowały się na niego.
- Spokojnie Yura. - otworzyła ramiona w które po chwili wbiegł chłopiec.
Hinata uklękła by być na wysokości jego oczu.
- Mówiłaś, że jest podobny, ale nie sadziłam, że aż tak. Oczy ma tylko po tobie.
- Przecież to Uchiha jak się patrzy - stwierdziła w szoku Tsunade - Jeżeli Sasuke się nie zorientował to zaczynam wątpić w to czy dobrze widzi albo w jego inteligencje.
- Zapewne coś podejrzewał, ale nie miał stu procentowej pewności. - wstała z chłopcem na rękach. - Chce zgody ? - obie kobiety kiwnęły głową - Połącz mnie z nim i czy możecie się nim zająć kiedy my będziemy rozmawiać ? - wskazała "chodzącą kopię Uchihy"
Hinata odebrała chłopca różowo włosej, a Tsunade podała jej telefon.
Wchodzili właśnie z powrotem do gabinetu Itachi'ego, kiedy zadzwonił telefon. Odebrał nie patrząc kto dzwoni.
- Itachi Uchiha.
- Daj mi go do telefonu. - odezwał się tak dobrze znany mu głos.
- Sakura ? - włączył na głośnik.
- Nie. Papież. - warknęła - Daj mi go do tego cholernego telefonu Itachi, albo wygłoszę kazanie na temat sypiania z partnerami z którymi prowadzi się interesy.
- Ja niby sypiam z parterami z którymi prowadzę interesy ? - zapytał zdziwiony starszy Uchiha
- A Veal to święty mikołaj posuwa? - Itachi zachłysną się zimną kawą, która stała na jego biurku. - Dasz mi go do tego cholernego telefonu ?
- Jesteś na głośniku i Sasuke jest tu ze mną. - odpowiedział Itachi patrząc w telefon z typowym dla niego uśmiechem, kiedy kogoś przechytrzył.
- A myślisz, że tego nie wiem ? Itachi proszę cię. Po za tym mógłbyś posprzątać ten papier który leży około twojego biurka.
Sasuke nigdy nie widział, żeby z twarzy Itachi'ego tak szybko odpłynęła krew. Kiedy Itachi otwierał usta młodszy Uchiha szybko zgarnął telefon z biurka i wyłączył głośno mówiący.
- Sakura...- szepnął.
- Sasuke. - z pewnego głosu z którym droczyła się z Itachi'm nie było śladu, zastąpił go za to pełen wątpliwości.
- Muszę wiedzieć.
- Będę tam za dwie godziny.
Kiedy rozłączyła się spojrzał na Itachi'ego.
- Będzie tu za dwie godziny. - szepnął.
Podając walizkę kierowcy i wsiadając do samochodu nie sądziła, że będzie to tak trudne. Chodziło o to by przeszła przez próg. Niestety strach przed tym co ukrywała tak wiele lat, przed osobą, która była dla niej ważna i jest ważna dla jednej osóbki stojącej obok niej - był ogromny. Nasuwały się pytania, a odpowiedzi kryły się na ostatnim piętrze wieżowca przed którym stała.
- Raz się żyje. - szepnęła sama do siebie i weszli do budynku.
Tsunade z Hinatą już od dawna były na górze. Wszyscy wiedzieli, że Ona się pojawi, lecz nikt nie wiedział kiedy. Osoby, które ją sprowadziły wiedziały, że siłą i nerwami nic nie osiągnął tylko musiała wejść tam sama. Te potwory przeszłości nie dało się tak łatwo pokonać.
Przeszła przez kontrole i podeszła do windy. Kiedy nacisnęła przycisk przywołania windy chłopiec, który trzymał jej rękę ścisnął mocniej. Wiedziała, że się denerwuje. Nawet chyba bardziej niż Ona. Zdawała sobie sprawę, że bał się spotkania z swoim ojcem. Winiła siebie za to, że Yura stracił z nim cztery lata ,ale czuła w głębi serca, że się dogadają. Kiedy winda stanęła na odpowiednim piętrze. Weszli do pomieszczenia gdzie wszystkie ściany były szklane jak cały zresztą budynek. Wiedziała, że Tsunade, Itachi, Hinata i Sasuke już ich zauważyli, ale nikt do nich nie wyszedł.
Uklękła przed chłopcem, który trzymał jej rękę. Patrząc mu w oczy widziała strach.
- Skarbie, jeszcze możemy wejść do tej windy i wrócić do domu. - powiedziała uśmiechając się pocieszająco. Chłopiec obejrzał się w stronę osób, które bacznie im się przyglądały. - Nie przejmuj się nimi. Oni zrozumieją.
- Ale Tata... - powiedział płaczliwym głosem
- Nie przejmuj się tatą - położyła mu dłoń na policzku - Zrozumie. - powtórzyła.
- Chce tam wejść. - jego głos był stanowczy, pewny swojej decyzji.
- Dobrze. Lecz...Jeżeli będziesz chciał wyjść to po prostu powiedz. Wiem, że to może cię przerosnąć. Wiem, że się boisz, ale ja też się boję. - przytuliła chłopca do siebie i szepnęła mu do ucha. - Ktoś kiedyś powiedział, że wszystko się dobrze skończy, a jak nie to znaczy, że to jeszcze nie jest koniec.
Wstała z kolan i spojrzała jeszcze raz na chłopca. Kiedy kiwnął głową weszli do pokoju w którym czekali na nich. Otwierając drzwi Yura ścisnął mocno jej dłoń.
- Dobrze, że już jesteście. - powiedziała Tsunade - Neji będzie tu dopiero za 5 godzin. Akurat wszystko wyjaśnimy.
- Ale zacznijmy od najważniejszej rzeczy. - odezwał się Itachi trzymając w dłoni pilota i naciskając coś na nim. Spod sufity wysunęły się rolety zasłaniające szklane ściany. - Nikt was stąd nie zobaczy. - skierował te słowa do Sasuke, który jak zapatrzony przyglądał się chłopcu uczepionego nogi różowo włosej. - Tsunade. Hinata.
Kiedy starszy Uchiha wymówił ich imiona od razu zrozumiały intencje i wyszli całą trójką. W gabinecie Itachi'ego zostali tylko Ona, Sasuke i ich syn.
- Yura ... - szepnęła do chłopca kucając tak by ich oczy były na jednej wysokości - to Twój Tata. - skierowała swój wzrok na Sasuke.
Chłopiec stanął na przeciwko Sasuke. Mężczyzna zrobił to samo co Sakura. Chłopczyk położył dłoń na jego policzku i spojrzał mu w oczy.
- Jesteś moim tatą ? - spytał.
Od Autora: Dla jasności Sheeiren Imai została zmieniona na Emme Veal. Taka mała zmiana. Po za tym...Zaczynamy wyjaśniać. W następnym rozdziale wiele stanie się jasne. Gdybyście mogli napiszcie mi co koniecznie chcielibyście wiedzieć. W ten sposób macie gwarancje, że to znajdzie się w tym rozdziale. :) Chciałam też podziękować Blackrose Satomi za wszystko, bo za długo by tu wymieniać... :D . Dziękuję Kochana :* To co do zobaczenia w następnej notce ! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)